Rozdział IX
Idąc rano na zajęcia po raz kolejny miałem dziwne wrażenie, że wszyscy są jacyś nerwowi. Może to tylko moja wyobraźnia, ale gdy pierwszy raz przekroczyłem mury tej szkoły atmosfera nie była tak niespokojna i gęsta. Każdy dosłownie biegał w tę i z powrotem szeptając o czymś do towarzyszącej mu osoby. Zastanawiało mnie to, ale stwierdziłem, że zapewne i tak za chwilę się wszystkiego dowiem.
W końcu przyjaźniłem się z osobami takimi jak Haechan i Lucas, którzy zawsze wiedzieli co jest grane.
Pewnie wszedłem do klasy, w której miała się zacząć pierwsza lekcja.
Tak jak się spodziewałem Jeno i Chenle siedzieli już w sali w towarzystwie innych uczniów, których jeszcze nie byłem w stanie z nikąd skojarzyć.
Rozejrzałem się po sali w poszukiwaniu wolnego miejsca, gdy nagle mój wzrok spotkał się ze wzrokiem Chenle'a. Na twarzy chłopaka od razu pojawił się szeroki uśmiech. Spojrzał na różowowłosego chłopaka, który siedział obok niego i po chwili namysłu po prostu zepchnął go z krzesła. Byłem wręcz zszokowany jego posunięciem i szybko znalazłem się przy ich stoliku, żeby pomóc chłopakowi wstać.
- Jezu Chenle... Kiedyś Ci się za to dostanie. - jęknął obolały chłopak powoli podnosząc się z podłogi.
Wsparł się na moim ramieniu i po chwili mogłem spojrzeć mu w twarz. Jego jasne, różowe włosy doskonale komponowały się z brązowymi oczami. Uśmiechnął się do mnie z wdzięcznością ukazując szereg śnieżnobiałych zębów. Sprawiał wrażenie naprawdę miłej osoby i miałem nadzieję, że taki właśnie będzie. Po chwili dopiero zorientowałem się, że to Jaemin.
- Dziękuję. - odparł poprawiając koszule.
- Nie ma za co.
- Zgaduję, że to dla ciebie Chanle chciał zrobić miejsce?
- Zapewne. Jednak nie powinien tego robić w ten sposób.
- Zgadzam się. On chyba nie wie, że wystarczyło o to poprosić. - odparł odwracając się w stronę fioletowowłosego.
- Oj no już dobrze. Przepraszam. - westchnął wydymając wargi.
- W porządku, a tak swoją drogą to jestem Jaemin, nie wiem czy mnie pamiętasz. - zaśmiał się wyciągając dłoń w moim kierunku, którą oczywiście uścisnąłem.
- Jasne, że pamiętam.
- Jesteś w końcu tym nowym uczniem, o którym wszyscy mówią, więc zapewne wszyscy chcą cię poznać.
- Jak to wszyscy? - zapytałem spoglądając zaskoczony na różowowłosego.
- No raczej mówili, ponieważ teraz temat taboo spadł na chłopaka, który ma się ponoć niedługo pojawić w naszej szkole.
- Więc dlatego wszyscy są tacy niespokojni?
- Prawdopodobnie tak. Jednak nie dziwię im się. Będzie trzeba uważać na tego nowego. - odparł Jeno siadając na ławce.
- Chodzi o ucznia, o którym ostatnio mówił Lucas?
- Dokładnie tak.
Podskoczyłem słysząc za sobą dobrze znany mi już głos. Odwróciłem się i ujrzałem uśmiechniętą twarz Haechan'a. Odetchnąłem. Wiedziałem, że powinienem być przygotowany na to, że może w każdej chwili wyskoczyć po prostu znikąd, ale jednak cały czas było to dla mnie trudne.
Szatyn stanął obok mnie i położył dłoń na moim ramieniu.
- Wiesz coś więcej na jego temat? - zapytał Jaemin opierając się o ławkę.
- Nie dużo, ale udało mi się dowiedzieć, że pojawi się za dwa dni. Profesor Xavier przywiezie go osobiście.
- Charles chyba jeszcze nigdy nie przywoził żadnego z uczniów osobiście. Zawsze robił to Hank.
- To prawda, więc ten nowy musi coś w sobie mieć.
- Nie podoba mi się to. - westchnął Jeno opierając podbródek na dłoni.
- Mnie także.
Do klasy wszedł nagle Lucas i bez słowa usiadł w ławce tuż za Jeno. Oparł się wygodnie o krzesełko i założył ręce za głowę. Wyglądał na bardzo zrelaksowanego mimo tego, że inni siedzieli jak na szpilkach. Wizja, że nowy, potężny uczeń miał przebywać z nimi w tym samym budynku była dość stresująca i osobliwa. Pamiętałem doskonale co mówił nam o nim Lucas. Chłopak potrafił kontrolować umysły co było bardzo niebezpieczne. Musieliśmy mieć się na baczności i przede wszystkim nauczyć się jakoś bronić. To w tamtej chwili było najważniejsze.
- To prawda, zgadzam się z tobą Mark.
- Lucas obiecałeś, że nie będziesz czytał mi w myślach. - zaśmiałem się odwracając w stronę chłopaka.
- Ach! No tak! Wybacz. Nie chciałem.
- Nigdy się tego nie oduczy... - westchnął Jeno kręcąc głową.
- Obiecuję poprawę.
- Co mi po twojej nic nie wartej obietnicy?! - zawołał brunet odwracając się za siebie, żeby spojrzeć na szatyna.
- Oj to nie było miłe! Zraniłeś właśnie moje uczucia! - obruszył się kładąc w dramatycznym geście ręce na piersi.
- Tak mi przykro.
- Przez ciebie boli mnie serduszko.
- Jakoś to przeżyję.
- Chłopaki proszę was! Mamy ważniejsze rzeczy do omówienia! Nie potrzebne nam są wasze kłótnie! - zawołał Jaemin przewracając oczami.
- Racja. Więc wracając do tematu. Znacie może kogoś kto mógłby nauczyć nas jak się bronić przed nowym? - zapytał Jeno opierając łokcie na kolanach.
- Najlepszą osobą będzie profesor Xavier. Przecież to on jest jednym z najpotężniejszych telepatów. - odezwał się Chenle próbując odkręcić butelkę soku.
- Tak, ale problem w tym, że żaden nauczyciel nie może się dowiedzieć, że planujemy po kryjomu się uczyć bronić przed nowym Chenle. - odparł Jeno biorąc od malucha butelkę i odręcając ją jednym ruchem.
- Poluzowałem ją. - mruknął fioletowowłosy upijając łyk soku.
- Oczywiście, że tak. - zaśmiał się brunet przewracając oczami.
- Może wymyślmy dla niego jakąś ksywke. Głupio tak mówić na niego "nowy". - stwierdził Lucas opierając nogi na ławce.
- Dobry pomysł! To może... Kontroler Umysłów! - zawołał podekscytowany Haechan.
- Ta! To może od razu Xbox!? - zaśmiał się Jeno.
- No to... Lord manipulacji!
- Pozostawię to bez komentarza... - westchnął Lucas.
- Puppetmaster!
- Haechan wysil się bardziej!
- Mam! Pilot do telewizora!
Wszyscy przez chwilę patrzyli na szatyna w milczeniu. Po chwili Chenle zaczął się tak śmiać, że prawie wypluł sok, który miał w ustach. Reszta wciąż wpatrywała się w chłopaka, który najwidoczniej był bardzo zadowolony ze swojego pomysłu.
- Co? Dlaczego pilot do telewizora?! - zapytał nagle Jeno patrząc z szeroko otwartymi oczami na Haechan'a.
- Bo tak jak pilot kontroluje telewizor tak samo on kontroluje umysły. Poza tym nikt się nigdy nie domyśli o kim mówimy! Teraz możecie mi powiedzieć jaki jestem genialny!
- To ja chyba wolę ten Kontroler... - odparł Lucas.
- Może jednak wróćmy do sprawy lekcji obrony. Ksywke wymyślimy później. Więc czy ktoś zna kogoś kto mógłby nas czegoś nauczyć?
Przez chwilę się zamyśliłem. Byłem w szkole dopiero od niedawna i nie znałem zbyt wielu uczniów. Jednak od razu przyszedł mi na myśl pewien chłopak o czerwonych włosach, na którego wpadłem pierwszego dnia. Byłem prawie, że pewien, iż on może nam jakoś pomóc. Zapewne zna więcej osób niż ja i ma dużo więcej doświadczenia. Na treningu postaram się go o to zapytać, ale będę musiał zrobić to w momencie, gdy profesora Xaviera nie będzie w pobliżu. Inaczej cały plan poleci z dymym.
- "Dobrze kombinujesz Mark"
Spojrzałem na Lucasa słysząc jego głos w głowie. Uśmiechnąłem się delikatnie.
Cieszyłem się, że nie powiedział tego na głos, ponieważ doskonale wiedziałem, że reszta nie przepada za Taeyongiem. Po prostu się go obawiali, ale ja wiedziałem, że może nam pomóc.
- "Taeyong ma pewne znajomości, które mogą nam się bardzo przydać, więc będzie idealnie, jeśli uda Ci się go przekonać, żeby nam pomógł".
- "Zrobię co będę mógł".
Lucas uśmiechnął się do mnie z wdzięcznością i odwrócił wzrok w kierunku wejścia do sali do, której wszedł Johnny razem z Doyoungiem. Gdy zauważyli nas wszystkich zebranych w kręgu zdziwili się, ale mimo wszystko podeszli dołączając do dyskusji.
- Co tutaj się dzieje? - zapytał Doyoung spoglądając na każdego z nas pokolei.
- Omawiamy bardzo istotną kwestie, która zaważy o losach świata. - odezwał się natychmiast Haechan uśmiechając się do niego.
- Oczywiście, a tak na poważnie to dyskutujemy na temat tego nowego ucznia, który ma się pojawić w szkole za dwa dni. - odparł Jeno przewracając oczami.
- Słyszałem o nim. Cała szkoła gada tylko i wyłącznie o tym. Jakby nie było ciekawszych tematów do rozmowy. - westchnął Doyoung siadając w ławce za Lucasem.
- Najwidoczniej nie, ale sprawa jest poważna. Jego moce...
- Tak są w istocie potężne, ale czemu od razu zakładać, iż będzie miał jakieś złe zamiary i będzie chciał przejąć kontrolę nad waszymi umysłami. - przerwał mu brunet.
- Racja, więc Johnny jesteś bezpieczny. - odparł Haechan starając się nie wybuchnąć śmiechem.
- Dlaczego?
- Przecież ty nie posiadasz umysłu.
- Haechan ty mały... - warknął Johnny i zaczął gonić szatyna, który uciekał dookoła sali tak, żeby nie mógł go złapać.
Nie miałem wątpliwości, że Johnny nie ma kompletnie żadnych szans na złapanie go. Po pierwsze moce Haechan'a mu to uniemożliwiały, a po drugie był dla niego za szybki.
- Wracaj tutaj!!
- No weź przestań Johnny! Przecież tylko żartowałem!
- Jak cię złapię to odechce ci się żartować!
- Oni tak często? - zapytałem z uśmiechem zwracając się do Jeno.
- Tak, ale nie martw się. Idzie się przyzwyczaić.
Nagle zauważyłem śnieżne kule w dłoniach Johnny'ego, którymi zaczął rzucać w Haechan'a. Jednak szatyn zwinnie unikał każdego pocisku, który trafiał we wszystkich tylko nie w cel. Jedną z kul oberwał Jeno, a jego twarz od razu zrobiła się cała czerwona ze złości.
- Spokojnie to tylko śnieg. - odparł Jaemin kładąc dłoń na dłoni bruneta starając się go uspokoić.
Zastanawiałem się jak długo im to zajmie, ale po kondycji Haechan'a i uporze Johnny'ego mogłem stwierdzić, że trochę to potrwa.
Wszystko było w porządku dopóki drzwi do sali nie otworzyły się gwałtownie, a na torze kuli nie stanął profesor Summers. Śnieżka trafiła prosto w twarz nauczyciela.
Wszyscy zmarli w miejscu czekając w napięciu na reakcję mężczyzny.
Zakryłem dłonią usta i obawiałem się, że Johnny'emu nieźle się dostanie. Nie ważne jak nastawiony był do uczniów w końcu był to nauczyciel.
Starł resztki śniegu z twarzy i spojrzał na bruneta. Po chwili pochylił się biorąc w rękę trochę śniegu, który leżał wszędzie na podłodze. Utworzył z niego kulkę i po prostu rzucił w Johnny'ego trafiając idealnie w twarz.
- Jak to mówią, zemsta jest słodka i mają rację. - zaśmiał się podchodząc do bruneta i klepiąc go po ramieniu.
Wszyscy natychmiast wybuchnęli śmiechem razem z profesorem Summersem. Nawet Johnny ze śniegiem na twarzy. Atmosfera była naprawdę niesamowita.
Nie sądziłem, że kiedykolwiek zobaczę jak nauczyciel śmieje się razem ze swoimi uczniami. Zawsze sądziłem, że nauczyciel to osoba budząca szacunek i postrach, ale profesor Summers sprawiał, że kompletnie zapomniało się o tym szablonie nauczyciela wykreowanym przez innych. On zmieniał także nasze spojrzenie na naukę.
Gdy wszystkim w końcu udało się opanować śmiech profesor zajął miejsce za biurkiem. Uczniowie również usiedli w ławkach. Uznałem, że skoro Chenle tak się namęczył, żebym mógł obok niego usiąść to bardzo nie uprzejmie byłoby zająć miejsce gdzie indziej, więc po prostu usiadłem obok niego uśmiechając się delikatnie. Widziałem po jego wyrazie twarzy, że był bardzo zadowolony. W oczach błyszczały mu maleńkie iskierki co było naprawdę urocze i rozczulające.
- Widzę, że niektórzy się jeszcze spóźniają, więc poczekamy chwilkę. - odparł Summers rozglądając się po sali.
- Możemy w tym czasie zadać panu kilka pytań? - zapytał nagle Jaemin unosząc dłoń w górę.
- Jasne, pytajcie o co tylko chcecie. Znaczy wszystko oprócz moich osobistych spraw oczywiście. - zaśmiał się poprawiając okulary.
- Co pan wie na temat nowego ucznia?
- Ach... Więc już wiecie, tak? Niech zgadnę kto wam o tym powiedział. - mówiąc to spojrzał jednoznacznie w kierunku Lucasa.
- Czemu patrzy pan na mnie?! - zawołał szatyn oburzony.
- Ponieważ to ty dzięki swojej zdolności masz dostęp do wielu różnych informacji.
- Racja, ale to nie ja pierwszy zacząłem o tym mówić! - odparł unosząc dłonie w geście obronnym.
- Więc kto?
- Haechan! - zawołał wskazując palcem w stronę szatyna.
- Że co proszę?! Nie kłam! To nie ja!
- A właśnie, że ty!
- A wcale, że nie! To ty jesteś telepatą! To oczywiste, że to ty!
- Nie zwalaj winy na mnie!
- Ja tylko się bronię, ponieważ ty zrzucasz na mnie oskarżenia!
- Które są prawdziwe!
- A właśnie, że nie!
- Dobrze chłopcy! Proszę o spokój! Nie ważne kto zaczął! W sumie to i tak wieści prędzej czy później by się rozeszły, więc zakończymy te kłótnie. - przerwał im profesor Summers najprawdopodobniej zapobiegając rozpętaniu się wojny.
- Więc wracając... Co pan o nim wie? - zapytał znów Jaemin.
Profesor na chwilę się zamyślił zastanawiając się jak odpowiedzieć na to pytanie. Zapewne rozważał ile informacji może nam przekazać. Jeśli powiedziałby za dużo mógłby później mieć kłopoty.
- Jeśli mam być szczery to nie wiem więcej od was. Nowy uczeń pojawi się w naszej szkole za dwa dni i jedyne co o nim narazie wiem to to, że posiada bardzo wyjątkową i niebezpieczną zdolność nad, którą musimy mu pomóc zapanować. To wszystko.
- Wiemy, że potrafi kontrolować umysły i tutaj pojawia się kolejne pytanie, jak mamy się na to przygotować? - zapytał Jeno siedzący w ławce z Jaeminem za nami.
- Właśnie! Co jeśli nagle zechce zrobić z nas swoich niewolników?! - zawołał Haechan lekko zdenerwowany.
- Spokojnie! Nic takiego się nie wydarzy! Po to są w tej szkole tak potężni nauczyciele, żeby zapanować nad tym chłopakiem, więc spokojnie. Nie ma powodów do paniki. Wszystko jest pod kontrolą.
Nagle drzwi do sali się otworzyły i stanął w nich Taeyong. Wszyscy byli zaskoczeni jego obecnością, a zwłaszcza sam profesor Summers. Rozejrzał się po klasie, a jego wzrok na kilka długich sekund spoczął na mnie. Starałem się jakoś wytrzymać tę intensywność jego spojrzenia, ale nie wiedzieć czemu po prostu nie mogłem i musiałem odwrócić wzrok. Czerwonowłosy bez słowa przeszedł przez salę i zajął miejsce obok Taeila.
- Wow... Cóż za zaskoczenie! Miło cię widzieć Taeyong! - zawołał Summer przeczesując dłonią włosy.
- Pana również miło widzieć profesorze.
- Co sprawiło, że tak nagle zechciałeś znów uczęszczać na zajęcia?
- Cóż... Pojawił się pewien decydujący argument, który sprawił, że poczułem znów chęć do nauki.
Zamarłem na chwilę słysząc wypowiedziane przez niego słowa.
Zaraz, zaraz... Czy on właśnie?
Nie... To niemożliwe. Nie mógł mówić o mnie.
Więc o co mogło mu chodzić i dlaczego czułem jego intensywne spojrzenie na swoich plecach?
Czułem jak moje serce mimowolnie przyspiesza i nie mogłem nic na to poradzić.
Powoli spojrzałem za siebie i od razu moje spojrzenie spotkało się ze wzrokiem Taeyonga. Mimo, iż siedział kilka ławek za mną mogłem dostrzec jak kącik jego ust podnosi się w górę.
Natychmiast się odwróciłem i za wszelką cenę stałem się zacząć myśleć o czymkolwiek innym, żeby tylko uspokoić dziko kołoczące serce.
Co się do jasnej ciasnej ze mną dzieje?
- Cóż... W każdym razie bardzo się cieszę, że wróciłeś i mam wielką nadzieję, że już regularnie będziesz uczestniczył w zajęciach. - odparł Summers uśmiechając się szeroko do czerwonowłosego.
- Ależ oczywiście.
- W takim razie chyba możemy rozpocząć w końcu zajęcia...
- Jeszcze jedno profesorze. - przerwał mu nagle Jaemin.
- Tak?
- Czy istnieje zdolność potężnejsza od tej nowego?
- Oczywiście, że istnieje!
- Naprawdę?!
- Jasne i powiem wam nawet, że posiadacz tej zdolności siedzi właśnie w tej sali. - zaśmiał się spoglądając w moim kierunku po czym sięgnął po książkę, która leżała na biurku.
Chwilę mi zajęło, żeby zrozumieć to co powiedział.
Chodziło mu o mnie?! Że niby to ja posiadam moc potężniejszą od kontrolowania umysłów?!
Cóż... Obie zdolności są bardzo potężne, ale i niebezpieczne, a moja może wyrządzić znacznie więcej szkód. Dlatego to ja musiałem być bardziej ostrożny.
- Profesor mówił o tobie Mark. - szepnął Chenle pochylając się w moim kierunku.
- Nie sądzę.
- Przecież nikt w tej klasie nie posiada zdolności lepszej od ciebie. - odparł z przekonaniem rozglądając się dyskretnie po sali.
- A co z Doyoung'iem? Jego moc jest również potężna.
- Ale nie tak jak twoja i musisz to w końcu przyznać.
- Chenle proszę cię. Moja zdolność wcale nie jest taka wspaniała jaka się wydaje.
- Jasne, jasne. Ja i tak wiem swoje. - mruknął fioletowowłosy znów odwracając się w stronę profesora.
Ten maluch chyba trochę przeceniał moje zdolności.
Panowanie nad czasem. Faktycznie brzmiało to nieźle, ale w istocie wcale nie było aż tak niesamowite jak się pomyśli o konsekwencjach swoich czynów. Nie mogłem od tak bezmyślnie skakać sobie w przeszłość czy też w przyszłość. Musiałem dokładnie przemyśleć każdy ruch mając na uwadze skutki.
Cóż... Może moje podejście do tego wszystkiego się zmieni, gdy tylko nabiorę wprawy, ale narazie nie chciałem się z tym tak obnosić. Musiałem to wszystko dokładnie przemyśleć.
- Na ostatnich zajęciach mówiliśmy o kontrolowaniu naszych zdolności i o konsekwencjach jakie może przynieść nie umiejętne korzystanie z waszych mocy. - zaczął Summers wstając od biurka i zaczynając chodzić po klasie.
- Na przykład zasypanie szkoły. - odparł Haechan, a w sali rozległy się ciche chichoty.
- Albo oberwanie w twarz za to, że wpycha się nos w nie swoje sprawy. - zawtórował mu Johnny sprawiając, że cała klasa wybuchnęła śmiechem.
- Jeszcze nie dostałem za to w twarz! - zawołał szatyn wystawiając w jego stronę język.
- Oj proszę cię! Co my w przedszkolu jesteśmy?!
- Sam zacząłeś!
- Chłopcy proszę was! - westchnął Summers spoglądając to na Haechan'a to na Johnny'ego. - W takim razie dzisiaj porozmawiamy o tym jak ważna jest współpraca.
- Znowu?
- Tak, ponieważ najwidoczniej niektórzy jeszcze nie są w stanie tego zrozumieć.
- Ale profesorze, przecież wiemy o tym. Pani Grey nam o tym mówiła. Dyrektor Xavier także. Każdy w koło powtarza tylko, że aby zwyciężyć musimy ze sobą współpracować, ponieważ jeśli nie będziemy działać razem to cała rasa mutantów zostanie zgładzona przez rząd. Bla, bla, bla... - westchnął znudzony Lucas.
- A czy wiecie jak współpracować między sobą z waszymi mocami? W jaki sposób możecie łączyć różnego rodzaju zdolności? Nawet te kompletnie przeciwne.
- Ma pan na myśli to, że nawet władca lodu i ognia mogą ze sobą współpracować? - zapytał Jaemin unosząc dłoń.
- Otóż to! Nawet tak dwa różne żywioły mogą się połączyć i działać razem!
- W jaki sposób? - zapytał tym razem Jeno.
- Poprzez wzajemne dopełnianie się. Tak jak to działa w naturze. Gdy połączymy ogień i wodę jedyne co otrzymamy to para, ale gdy zaczniemy używać ich umiejętnie, współpracując możemy stworzyć coś pożytecznego. - odparł Taeil tak jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- Właśnie! Najprostszym sposobem może być sprawnie, żeby nasz przeciwnik doświadczył nagłej zmiany temperatury. Tak gwałtowne chłodzenie i rozgrzewanie nie działa dobrze na nasze ciało i może doprowadzić do zgonu.
- Naprawdę? - zapytał zaskoczony Johnny.
- Tak naprawdę.
Uważnie słuchałem profesora Summersa, gdy nagle Chenle znów pochylił się w moją stronę.
- Nie wiem czy zauważyłeś, ale Taeyong cały czas się na ciebie patrzy. - szepnął upijając przy tym łyk swojego soku.
- Naprawdę?
- Tak. Nie spuszcza z ciebie wzroku odkąd wszedł do sali. Nawet nie patrzy w kierunku Taeil'a, gdy ten coś do niego mówi. O co może mu chodzić?
Nie mam pojęcia Chenle. Też chciałbym to wiedzieć. Szczerze mówiąc to przez cały ten czas czułem jego spojrzenie na swoich plecach przez co przechodziły mnie dziwne dreszcze. Zastanawiałem się jak do choinki mam się skupić na lekcji, gdy ona wciąż tak na mnie patrzy.
- Mam nadzieję, że rozmawiasz z kolegą na temat lekcji, prawda Chenle?
Fioletowowłosy natychmiast się wyprostował i uśmiechnął w stronę nauczyciela.
- Ależ oczywiście profesorze.
- Cudownie, więc zadanie domowe dla was na jutro to znaleźć kolejne kilka przykładów takiej współpracy. Na dzisiaj to wszystko. Dziękuję. - zaśmiał się Summers.
Wszyscy natychmiast podnieśli się z siedzeń i pospiesznie zaczęli opuszczać sale rzucając nienawistne spojrzenia w kierunku Chenle'a. Biedny chłopak nie wiedział co ma teraz zrobić, więc jak najszybciej wybiegł z sali.
Również chciałem wyjść, ale zatrzymał mnie Lucas łapiąc za ramię. Odwróciłem się w jego stronę, a on pochylił się w moim kierunku.
- Idź z nim teraz porozmawiać. Musimy się szybko za to zabrać. - szepnął, a ja pokiwałem tylko głową.
Szatyn uśmiechnął się do mnie delikatnie po czym po prostu wyszedł z sali. Rozejrzałem się po klasie i spostrzegłem, że Taeyong cały czas stoi przy ławce rozmawiając z Taeil'em. Od razu ruszyłem w jego stronę, jednak na mojej drodze pojawił się Haechan.
- Masz może ochotę na kubek gorącej czekolady, bo przyznam, że po tym jak uciekałem przed Johnny'm trochę mnie suszy.
- Jasne, ale najpierw muszę coś załatwić.
- Co takiego jest ważniejsze od czekolady?
- Muszę po prostu z kimś pilnie porozmawiać. Idź przodem dogonię cię.
- No dobrze jak chcesz, ale obiecujesz, że przyjdziesz?
- Obiecuję. - odparłem z przekonaniem kładąc dłoń na piesi.
- W takim razie widzimy się na dziedzińcu.
Gdy Haechan w końcu zniknął za drzwiami sali mogłem podejść do czerwonowłosego.
Zastanawiałem się przez chwilę jak mam zacząć rozmowę i jak mam pozbyć się Taeil'a. Przyznam, że trochę się stresowałem, ale wiedziałem, że nie mogę zawieść chłopaków. Obiecałem, że porozmawiam z Taeyong'iem i nie mogę się teraz wycofać.
Gdy stanąłem za plecami czerwonowłosego wziąłem głęboki oddech po czym po prostu zapytałem.
- Możemy chwilkę porozmawiać?
Taeil wychylił się zza jego ramienia chcąc dostrzec do kogo należy głos, a Taeyong odwrócił się i jego wzrok natychmiast spotkał się z moim. Czekałem cierpliwie na jego odpowiedź wsłuchując się w przyspieszone bicie mojego serca. Kącik ust czerwonowłosego uniósł się w górę, gdy zlustrował mnie wzrokiem zanim odpowiedział.
- Jasne Mark.
Cholera przestań wypowiadać moje imię w taki sposób...
- To ja was zostawię. - odparł z uśmiechem Taeil i poklepał Taeyonga po ramieniu po czym wyszedł z sali.
- Więc o co chodzi?
- Zapewne słyszałeś już o nowym uczniu, prawda?
- Ciężko było nie usłyszeć. - prychnął przewracając oczami.
- No tak racja... W każdym razie chciałem zapytać, czy mógłbyś nam pomóc?
- Nam?
- Tak. Chłopcy chcą się jakoś przygotować na przybycie nowego i chcieli, żebym zapytał czy mógłbyś nam jakoś pomóc. Chcą nauczyć się jakoś bronić.
- Czyli sami boją się mnie zapytać, więc wysłali ciebie?
- No cóż... Tak. - zaśmiałem się wiedząc, że trafił w sedno.
- No proszę, więc doskonale wiedzą co robią. Skoro to ty mnie prosisz o pomoc to zgadzam się. Pomogę wam.
- Naprawdę? - zapytałem zaskoczony nie spodziewają się, że pójdzie aż tak łatwo.
- Tak. Szczerze, gdyby którykolwiek z nich mnie o to zapytał nie zgodził bym się, ale skoro to ty. Jeszcze nie wiem jak, ale na pewno coś wymyślę. Zapewne chodzi wam o stawianie barier umysłowych. Chyba znam osobę, która może także pomóc.
- Tylko nie chcemy, żeby...
- Dowiedzieli się o tym nauczyciele. Tak rozumiem spokojnie. I tak im bym o tym nie powiedział.
- W porządku. W takim razie dziękuję.
- Podziękujesz mi po wszystkim. Narazie trzeba wziąść się do roboty.
- Jasne, w takim razie idę powiedzieć reszcie. - odparłem uśmiechając się do niego promiennie.
- Więc leć. Gdy już wymyślę plan opowiem Ci o nim na naszym treningu.
- W porządku. Do zobaczenia.
Odwróciłem się na pięcie po czym wyszedłem szybkim krokiem z sali czując jak serce niemalże uderza mi o żebra.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top