Rozdział IV

Szedłem pospiesznie korytarzem cały czas zastanawiając się co się wydarzyło kilka minut temu.
Każdy powiedziałby, że było to tylko przypadkowe i zapewne jednorazowe spotkanie. Jednak ja nie mogłem wyrzucić z głowy obrazu blondyna. Jedno spojrzenie jego cudownych oczu wystarczyło, żebym kompletnie zwariował. Na początku byłem zły widząc, że kolejny dzieciak wpada mi pod nogi, ale gdy tylko spojrzał na mnie tymi swoimi oczami jak u szczeniaczka to po prostu straciłem zdrowy rozsądek. Nie mogłem się po prostu nie uśmiechnąć, gdy usłyszałem równie cudowny głos blondyna. Miałem gdzieś wszystkich pozostałych, którzy byli świadkami tej dość niespotykanej sytuacji.
Musiał być nowym uczniem w szkole, ponieważ nigdy wcześniej go tu nie widziałem, a na pewno bym go nie przeoczył. Na pewno.

Idąc w kierunku mojego pokoju cały czas zastanawiałem się dlaczego reaguje w taki sposób. Przecież zamieniałem z nim zaledwie jedno zdanie, a to wystarczyło, żeby kompletnie opanował moje myśli.
Musiałem to wszystko w spokoju przemyśleć.

Szybko dotarłem do mojego pokoju i zamknąłem za sobą drzwi. Przeczesałem włosy dłonią i zacząłem chodzić po pomieszczeniu w tę i z powrotem.
Co się do cholery ze mną dzieje?
Nie powinienem w ten sposób reagować i doskonale o tym wiedziałem. Więc co w takim razie mogłem zrobić, żeby wyrzucić go z mojej głowy.
W tamtym momencie sądziłem, że nic na to nie mogę poradzić. Usiadłem na łóżku i znów przeczesałem nerwowo włosy.
Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Westchnąłem i przewróciłem oczami wiedząc kto stoi po drugiej stronie.

- No wejdźcie!

Drzwi powoli się otworzyły i do środka wszedł Kun razem z Taeil'em.
Wiedziałem, że przyjdą. Na pewno słyszeli już o tym co stało się kilkanaście minut temu na szkolnym korytarzu. Podniosłem na nich wzrok. Taeil stanął przy drzwiach opierając się o ścianę, a Kun podszedł bliżej mnie przysuwając sobie krzesło.
Przez chwilę milczeli i dopiero Kun zdecydował się cokolwiek powiedzieć.

- Słyszeliśmy o tym co się wydarzyło...
- Tego to zdążyłem się sam domyślić.
- Chcesz o tym pogadać?

Wiedziałem, że o to zapyta i to zdenerwowało mnie najbardziej. Skąd pomysł, że od razu chciałem o tym rozmawiać. Cóż... W sumie dobrze by było poznać czyjąś opinie na ten temat, a Kun i Taeil byli moimi jedynymi przyjaciółmi. Jednak postanowiłem jak zawsze być uparty i iść w zaparte, że nie potrzebuje ich pomocy.

- Nie dzięki.
- Słuchaj Taeyong...
- Powiedziałem, że nie potrzebuje, okay?! - warknąłem, a Kun delikatnie się cofnął, widząc, że mnie zdenerwował.
- Możesz się zapierać, ale dobrze wiesz, że Kun doskonale wie co czujesz i czego ci potrzeba, więc lepiej wyrzuć to z siebie od razu, a unikniemy niepotrzebnej kłótni. - odezwał się nagle Taeil.

Oczywiście jak zawsze musiał mieć rację. Zdążyłem już się do tego przyzwyczaić, ale czasami nadal mnie to denerwowało. Nie przemądrzał się ani nic takiego, ale czasami po prostu czułem się przy nim jak idiota. Każdy się tak czuł, ponieważ Taeil był najbardziej inteligentnym uczniem w tej szkole, więc ciężko było się dziwić.

- Dobrze wiesz, że Taeil ma rację, więc mów śmiało.

Cóż innego mogłem zrobić? Nie daliby mi spokoju, a ja nie dałbym sobie sam z tym rady.
Wziąłem głęboki oddech i po raz kolejny przeczesywałem dłonią włosy.

- Nie mogę przestać o nim myśleć. Nie wiem co mi jest. Widziałem go kilka minut i zamieniłem z nim tylko jedno zdanie. Więc dlaczego reaguje w ten sposób?

Zauważyłem jak na twarzach chłopaków powoli pojawia się delikatny uśmiech. Spojrzeli na siebie i przez chwilę milczeli. Jednak dla mnie ta chwila trwała wieki. Nienawidziłem czekać, więc to ich milecznie wprawiało mnie w jeszcze większą irytacje. Taką, że moje dłonie natychmiast pokryły się ogniem.
Chłopacy natychmiast przenieśli na mnie swój wzrok.

- Możecie mi do jasnej cholery pomóc?!
- Jasne przepraszamy. - odparł Kun zaczynając się lekko stresować.
- Uspokój się Taeyong, przecież jesteśmy tutaj, żeby Ci pomóc.
- Więc powiedzcie mi co mam zrobić. - odparłem starając się opanować złość i po chwili ogień zniknął z moich dłoni.

Ostatnim razem, gdy się zdenerwowałem prawie spaliłem cały pokój, więc zacząłem uczyć się panować nad moją złością.

- To zależy od tego czego tak naprawdę chcesz, zapomnieć o nim czy w jakiś sposób go poznać.

A czy ja wiedziałem czego chcę? Jedyne co było dla mnie jasne to to, że kompletnie straciłem dla niego głowę. Jak? Nie miałem bladego pojęcia. To było niemożliwe, żeby ktoś z kim zamieniałem jedno zdanie aż tak bardzo zawrócił mi w głowie. A jednak to było możliwe. Nigdy nie wierzyłem w te całą miłość od pierwszego wejrzenia, ale w tej sytuacji... Nie! Nie mogę myśleć w ten sposób! Najpierw muszę go lepiej poznać i upewnić się co do tego wszystkiego.

- Sam nie wiem czego chce. Wiem tylko, że nie mogę przestać o nim myśleć. Nie będę mógł tak o nim po prostu zapomnieć.
- Więc zrób coś, żeby go lepiej poznać.
- Jak mam to zrobić?
- Cóż... Narazie nie wiem, ale spróbuję ci jakoś pomóc.

Spojrzałem na Taeil'a z nadzieją w oczach i po raz drugi tego dnia się uśmiechnąłem. Nie miałem pojęcia jakim cudem tak nagle znalazło się we mnie tyle radości, ale sądziłem, iż była to zasługa pewnego blondyna.

- Naprawdę?
- Jasne. W końcu jesteśmy przyjaciółmi, prawda?

Pokiwałem twierdząco głową nie wiedząc co powiedzieć. Dopiero teraz zacząłem doceniać to, że mam te dwójkę przy sobie. Wszyscy inni albo się mnie bali albo po prostu nie chcieli mieć ze mną do czynienia. Wiedziałem, że to przez moje obojętne i dość chłodne nastawienie do wszystkich wokół. No może teraz już nie do wszystkich.

- Dzięki Taeil.
- Wow... Czy ty też to widziałeś? - Kun skierował pytanie w kierunku bruneta, który zaśmiał się cicho.
- Tak. Najwidoczniej Mark ma na niego dobry wpływ.
- On ma na imię Mark? - zapytałem spoglądając ze zdziwieniem na Taeil'a.
- Tak.
- Skąd to wiesz?
- Był dzisiaj razem ze mną na wykładach u profesora Summers'a. Też byś to wiedział, gdybyś przyszedł na zajęcia.

Miał rację. Nie miałem humoru, żeby iść na lekcje i słuchać po raz kolejny tego samego. Wiem o tych wszystkich ważnych rzeczach od jakiegoś czasu. Chodzę tam, bo muszę i nie mam nic innego do roboty. Że też akurat dzisiaj musiałem sobie odpuścić zajęcia.

- Racja. Teraz już nie będę aż tak często opuszczał zajęć.
- Czy ty to słyszysz?! Kim jesteś i co zrobiłeś z Taeyong'iem?! - zaśmiał się Kun.
- Bardzo śmieszne Kun.
- Mark najwidoczniej jest jakimś cudo twórcą.

Może i to prawda. W końcu zachowywałem się dość dziwnie od momentu, gdy go spotkałem. Naprawdę nie miałem pojęcia co się ze mną stało, ale jeśli mam być szczery to nie przeszkadzało mi to. Mogłem myśleć o nim nawet przez cały czas, bo co innego było równie przyjemne jak postać tego chłopaka o nieco pofalowanych, blond włosach i dużych, brązowych oczach, którymi patrzył na mnie przez te kilka minut.
No i te okulary w czarnych oprawkach, w których wyglądał po prostu uroczo.
Bardzo chciałem go znów zobaczyć i miałem nadzieję, że uda mi się to na następnych zajęciach.
Poza tym liczyłem na to, że Taeil coś wymyśli i będę mógł poznać go bliżej.

Mark.

To imię jeszcze długo rozbrzmiewało w mojej głowie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top