Epilog- "It's a cruel Reality"
Karolina oddycha ciężko i rozgląda się po pomieszczeniu. Czarna mgła, otulająca wszystko, powoli się rozrzedza. Może dojrzeć resztę ekipy.
Jason strzepuje ze swoich włosów kurz, tak samo Julia. Bartek wtula się w piersi Zero, której to, chyba, nie przeszkadza. Panda bawi się włosami brązowowłosego. Karolina zauważa, że sama przywarła mocno do pleców Puppeteera, który nie zwraca na nią uwagi. Duch wstaje, a dziewczyna spada z niego. Patrzy on w jakąś stronę, a Karolina idzie jego przykładem. Reszta tak samo. Nawet Bartek podnosi wzrok.
Mgła unosi się nad środkiem pokoju, czyli tam, gdzie jest pentagram. Wsiąka ona w pokręcone wzory. Świecą one neonowym błękitem, aby po chwili przestać i znów zostawić pomieszczenie w półmroku. Pośrodku pentagramu leży Dawid, leżąc w pozycji, w kształcie krzyża.
Dziewczyna podbiega do niego i klęka przy nim. Jego cera stała się niepokojąco blada, a on sam nie rusza się. Karolina ujmuje jego twarz w dłonie. Jest strasznie zimny. Schyla się nad nim, przybliżając ucho do jego ust. Serce jej bije wolniej.
Nie słyszy oddechu. Nasłuchuje się go, jednak nie ma go. Sprawdza puls- też nic.
- Nie, nie, nie, nie...- mówi, kładąc chłopaka i przyciskając ucho do jego klatki piersiowej. Nie czuje żadnych uderzeń serca. Niczego.
To dlatego on... on prosił mnie o to...- zdając sobie z tego sprawę, Karolina czuje frustrację, która ściska ją w piersiach.- On wiedział... wiedział, co się stanie...
Ty też go okłamałaś. Czyż to nie piękna zapłata od losu?
Spoglądając na jego martwą twarz, czuje łzy piekące w oczach. Zaczynają one spływać po policzkach, po brodzie i spadają one na koszulkę nieżyjącego.
Przy Dawidzie klęczą również Zero i Bartek. Zero ma wpół otwarte usta i błędny wzrok, jakby nie ogarniała sytuacji. Bartek próbuje reanimować kumpla, lecz na marne. Julia wtuliła się w klatę Jasona i łka cicho. Rudzielec głaszcze ją po plecach, starając się pocieszyć. Sam na spuszczoną głowę i poważny wyraz twarzy. Tylko Puppeteer wydaje się nie podzielać żałobnego nastroju. Stoi i wygląda na zamyślonego.
- No dawaj... musisz żyć!- Bartek nie daje za wygraną i dalej próbuje ratować kumpla.- Musisz żyć... musisz!
- To koniec...- Karolinie przerywa brązowowłosy:
- Nie! To nie może być koniec!- woła, rozpaczliwie starając się przekonać samego siebie. Chce już wznowić akcję ratunkową, lecz Karolina łapie jego dłonie.
- Puszczaj! Muszę mu pomóc!
- Już nie możesz! Nie widzisz tego?! On nie żyje! On już... nie żyje...- głos jej się łamie. Puszcza kuzyna i ukrywa twarz w dłoniach.- Z-zmarł... już n-nie wróci...
- O Boże, możecie przestać płakać, jak te małe kurewki?- irytuje się Puppeteer.- On jeszcze nie umarł na dobre!
- Co. Ty. Pierdolisz?- cedzi Bartek. Jest wyraźnie oburzony, taką postawą Marionetkarza.
- Rzeczywiście, trochę sztywny się zrobił, racja...- Puppeteer robi dramatyczną pauzę. Bartek ma ochotę wydrapać mu oczy.- Ale jestem pewien, że on za chwilę...
Dawid kaszle. Jego ciałem wstrząsają delikatne drgawki. Dalej ma zamknięte oczy. Kaszel nie ustępuje, a na policzki chłopaka wraca zdrowy rumieniec. Wszyscy oglądają to z szokiem.
- Rany, nie wiedziałem, że jesteś wróżbitą, Pup.- oświadcza Jason, gdy Julia wyswobadza się z jego uścisku, aby samej się przekonać, iż jej kumpel żyje.
- Nie jestem wróżbitą- zaprzecza Puppet.- Ja, po prostu, umiem dobrze zrozumieć sytuację.
Co za Junko Enoshima, w przebraniu wróżbity Macieja!- myśli Karolina, sprawdzając oddech przyjaciela. Słyszy go. Jest bardzo cichy oraz ciężki, ale jest. Dziewczyna ma ochotę skakać i śpiewać ze szczęścia. Nie wszystko jest jeszcze stracone!
Przynajmniej tak myśli, zanim Dawid nie znów jej nie zaskoczy.
- Co... co się dzieje z Robinem...?- pyta zdezorientowana Zero, wskazując na oczy chłopaka.
Dawid dalej ma zamknięte oczy. Wypływa z nich krew. Spływa ona jak łzy, po policzkach i upada małymi kropelkami na podłogę. Bartek chce otworzyć oczy przyjaciela, jednak znów go powstrzymuje Karolina:
- Zostaw! On musi zostać zabrany do szpitala!
- Najbliższy szpital jest kilkanaście kilometrów stąd- informuje ponuro Jason.- Nim tam dojdziemy, on kopnie w kalendarz.
- Jedyny lekarz, jakiego mamy w pobliżu, to Smile razem z Fox!- dodaje Zero.
- My... my chyba tam nie pójdziemy...?- Julia patrzy na Karolinę.
Ale Karolina się nie waha.
- Idziemy do Smiley'a. Koniec kropka.
- Mogliście tak od razu.- jęczy znudzony Puppeteer.
Bierze on na plecy Dawida i cała grupa zmierza w stronę opuszczonej szkoły.
***
- I c-co z nim? B-będzie okej...?- dopytuje się Karolina doktorka.
Puppeteer wciąż nie wierzy w tę dziewczynę. Była przenoszona z miejsca na miejsce, wbrew swojej woli, nieraz potraktowano ją jak śmiecia, prawie umarła, widziała wiele strasznych gówien, została zmuszona do współpracy z demonicznym jeżem, jej najlepszy przyjaciel prawie zginął, a ta dalej trzyma się bardzo dobrze. Albo jest naprawdę silna psychicznie... albo skończy jak on lub Jason- jako seryjna morderczyni.
Jeśli tak nie będzie, to ja jestem Lady Gaga.- myśli duch.
W małym gabinecie doktorka siedzą oni wszyscy. Akurat ta dziwaczka Alice sobie poszła na polowanie, więc są dość spokojni. Smiley stoi przy jednej z półek i przegląda leki. Przy nim stoi Karolina, pełna nerwów. Jason i Julia siedzą na biurku doktorka, z pełną powagą. Szczególnie Julia, która wyczekuje osądu Smiley'a. Zero i Bartek rozmawiają przyciszonymi głosami przy oknie. Puppet opiera się o ścianę i spogląda na nich wszystkich.
Jakimś cudem, wokół tego jednego gówniarza zebrało się tyle dziwadeł. Jak to możliwe? Przypadek losu czy co? Puppeteer przestał wierzyć w los wiele lat temu. Jakoś go to nie przekonywało.
- Jest w stabilnym stanie, powinien się niedługo wybudzić- wyjaśnia doktorek.- Jednak obawiam się, że może być ślepy.
- J-jak to...?- Karolina trzęsie się, a Julia wstaje i obejmuje ją. Brązowowłosa z chęcią przyjmuje ramię przyjaciółki.
Przyjaciółki na zawsze, co? Jeszcze zobaczymy.- myśli Marionetkarz, patrząc na nie.
- Jego oczy zostały poważnie uszkodzone. Jednak, nie jestem w stanie wytłumaczyć przyczyny- Smiley ma zamyślone spojrzenie.- Jeśli mógłby zostać u mnie na dłuższy czas, mógłbym odnaleźć przyczynę i spróbować mu pomóc... ale nie za darmo...
- To zrób to! Nieważne, ile będziesz chciał, po prostu to zrób! Mogę ci nawet nerkę oddać!- oświadcza dziewczyna, z pewnością.
Teraz Puppeteer to widzi- dziewczyna zakochała się w Dawidzie. Robi mu się przykro na myśl, że biedak zakochał się ze wzajemnością w niezrównoważonej psychicznie dziewczynie i, prawdopodobnie, zostanie pantoflem. Biedak, szkoda go.
- Wykonam jeszcze kilka badań. Muszę się przygotować.- oznajmia Smiley i wychodzi z pomieszczenia.
Julia dalej obejmuje Karolinę, lecz ta wyswobadza się. Bartek chce położyć jej dłoń na ramieniu, ale ta go odpycha.
- Wybaczcie mi na chwilę... ale muszę... wyjść...- jak powiedziała, tak zrobiła. Marionetkarz wyszedł za nią. Dziewczyna chodzi po korytarzu tę i we tę jakby musiała pójść do toalety, ale łazienka była zajęta.
- Owsiki masz w dupie, czy co?- pyta się jej.
- Też to zauważyłeś...? Nie, ty musiałeś to zauważyć, jesteś duchem- spogląda mu w oczy.- Prawda...?
Wie, o co jej chodzi. Gdy powrócili do rzeczywistości, poczuł to. Dawid umarł... ale było w tym coś dziwnego. To nie była taka śmierć, jaka być powinna... a jeszcze bardziej się zdziwił, kiedy chłopa powrócił niespodziewanie do życia...
- Może to z powodu tego, iż to śmierć kliniczna?- zgaduje Puppet, choć nie wierzy w to.
- Nie... tu stało się coś gorszego...- dziewczyna bawi się kosmykiem włosów, w skupieniu.
Puppeteer nagle się śmieje.
- A tobie co tak do śmiechu, Anubis?- dziewczyna ma dezaprobatę na twarzy.
- Wiesz... kiedy Dawid zaczął krwawić z oczu, skojarzył mi się z tym Mistrzem X...- wyjaśnia mężczyzna.
Karolina ma na twarzy delikatny uśmiech. Nagle ten uśmiech przeradza się w wyraz zgrozy.
- Dobry Boże! Jacy my jesteśmy tępi! Jaka ja jestem tępa!- woła dziewczyna, łapiąc się za głowę.- Przecież... przecież tego chciał X!
- Co... co masz na myśli...?- nawet Puppeteer zaczyna się bać.
Jej kolejne słowa, wprawiają go w osłupienie:
- To nie Dawid do nas powrócił. To Exe okupuje jego ciało.
***
Nic nie widzi. Budzi go chłód na twarzy. Chce otworzyć oczy, jednak są one czymś zakryte. Sądząc po dotyku, to jakiś opatrunek albo inne gówno, jakie używają ludzie.
Sięga dłonią do twarzy. Dotyka opatrunku. Trochę boli, gdy to robi. Dotyka swojej twarzy. Jest ona gładsza od jego zwyczajowej cery, a jej kształty są lepiej zarysowane, są ludzkie. Na jego twarz wstępuje diaboliczny uśmiech.
Jest przykryty kołdrą. Zrzuca ją i wstaje. Jest dalej w ubraniach chłopaka. Może przywołać jego obraz- ciemnowłosego, zarumienionego dzieciaka, który wygląda jakby chciał wszystkich zgwałcić. Oj, nie na długo będzie tak wyglądać.
Zdejmuje opatrunek z oczu. Krew zasklepiła się i już jego oczy nie krwawią. Tutaj musi uważać. Dopóki nie urośnie w siłę, utrata krwi jest dla niego groźna. Ale zmieni to, oj, zmieni.
Zaczyna się śmiać. Wpierw cicho, a potem jego śmiech przeradza się w głośny, prawie szalony. Przynajmniej nie śmiech Kefki. Już dość miał problemów z tym.
Jego oczy nie są turkusowe jak u Dawida.
Jego oczy stały inne. Biało i tęczówki są czarne, a tylko źrenice są czerwone i się świecą.
Jak w starej formie Exe.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top