#.26
Roześmiany prowadzi chłopaka przez korytarz. Dawid ledwie dotrzymuje kroku czarno-białemu klaunowi. Idąc ciemnym korytarzem. Nastolatek czuje się, jakby szedł na skazanie.
Goldman idzie obok nich. Trzyma Helpy'ego w swojej dłoni. Wiewiórka przestała się wyrywać i tylko macha niespokojnie ogonkiem i rozgląda się na boki. Dawid ma dusze na ramieniu. Nie wie, co go czeka, ale z pewnością nie będzie to coś dobrego.
Dochodzą do jakiś opancerzonych drzwi. Goldman kilka coś w klawiaturę obok drzwi i one się otwierają.
Chyba ten Mistrz to bogacz jakiś.- myśli Dawid.
Roześmiany popycha go i chłopak wchodzi do środka. Czuje jeszcze, jak klaun wsuwa mu jego telefon do kieszeni. Dawid wpada do środka, przewracając się. Goldman rzuca Helpy'm, który ląduje na głowie piętnastolatka.
Za nimi zamykają się drzwi. Chłopak ogląda pomieszczenie, w którym jest. Ciemno tu w chuj. Jedynym źródłem światła, jest lampa nad Dawidem, jednak pokój jest za duży i nie oświetla wszystkich kątów. Na podłodze są jakieś bazgroły, wyglądające jak satanistyczne pentagramy. Helpy wczepia się w jego włosy, kuląc się w pozycji obronnej.
Dawid wstaje. Nie widzi nikogo... ale czuje się, jakby ktoś na niego patrzył. Jak w SCP.
Słyszy śmiech. Przypomina on śmiech Kefki. Jak on zaczyna nienawidzić tego śmiechu.
- Wreszcie cię mam, Oskar...- głos wywołuje ciarki na plecach chłopaka, chociaż brzmi on trochę jak Deadpool. Próbuje zlokalizować źródło głosu.
- O-oskar...? Ja... ja jestem Dawid...
- Nie ty, dzieciaku- głoś zdaje się być bardzo zadowolony.- Ten mały gość na twojej główce.
- Zatem... znów się widzimy, Exe- Helpy zeskakuje z głowy Dawida.- Trochę czasu minęło, prawda?
- Za dużo, jak dla mnie- głos wydaje się zbliżać.- To pora, abyś wreszcie dołączył do moich przyjaciół.
- Jakich przyjaciół? Wyjaśnijcie.- prosi Dawid.- Nie do końca ogarniam...
- Och, to bardzo proste!- głos jest tuż za plecami chłopaka, który podskakuje i odwraca się. Nikogo za nim nie ma. Serce Dawida bije tak szybko, jakby miało wyskoczyć.
- Jak sam wiesz, baaardzo chciałbym dostać się do twojego świata, dzieciaku!- mówiąc, to, słychać ekscytację.- Jednak nie mogę! Nie potrafię istnieć tutaj za długo!- teraz bardziej rozpacz.- Co prawda, dzięki kilku sposobom twojej przyjaciółki, mogę tu istnieć nieco dłużej, ale to wciąż za mało! Wasza rzeczywistość nie pozwala mi tutaj istnieć!
- To... jesteś jakimś demonem...?- zgaduje Dawid.
Zostaje odepchnięty do tyłu. Ląduje na plecach.
Kurwa, to jakiś Darth Vader z innego wymiaru, czy co?- myśli chłopak.
- Nie porównuj mnie do tych waszych żałosnych kreatur!- oświadcza głos z wielką wściekłością.- Jestem czymś więcej niż one. Jestem kimś, kto naprawdę będzie umiał skutecznie rządzić tym światem!
- Aha... to czym?
Jest pewien na sto procent, że ktokolwiek do niego mówi, strzelił właśnie facepalm.
- Ja. Jestem. Bogiem.- każdy wyraz wymawia dokładnie, żeby chłopak usłyszał.- A ty, pomożesz mi się stać bogiem w twoim świecie. A nie mówiłem, że proste?
- Niby jak? Jestem tylko polskim piętnastolatkiem. Co ja mam, założyć gang... kimkolwiek ty tam jesteś?- Dawid jak nigdy chce być jak najbardziej zwyczajny. Jak nigdy chce, by ktoś powiedział: "Och, wybacz, to pomyłka. Porwałem złą osobę, sorki bro.". Nie ma zamiaru, brać udziału w planach tego typa.- Jeszcze Sebixy spuszczą mi wpierdol, razem z Januszami i Grażynami.
- Nie, nie, nie, źle zrozumiałeś- do uszu chłopaka dochodzą dźwięki zakłóceń jak w telewizorze. Do tego dochodzą kroki.- Chociaż wiele z metod twojej przyjaciółki nie pochwalam, są one skuteczniejsze niż pomysły moich wiernych wyznawców. Jeden z nich przypadł mi szczególnie do gustu...
Lampa gaśnie. Znaki na podłodze świecą lekko w ciemności. Jeśli to robota Karoliny, to Dawid nie jest zdziwiony. Czytała tyle, iż musiała się gdzieś natknąć na Biblię dla satanistów. Pewnie przez to tak bardzo chciała wypisać się z religii.
- Jaki? Zamierzasz mnie poświęcić w ofierze, czy zrobisz inne rytualne gówno?- pyta chłopak.
W tej ciemności wpierw dostrzega jego oczy. A raczej czerwone, jarzące się źrenice. Mistrz kultu X staje w pentagramie. Na jego widok, cała krew odpływa z twarzy Dawid, która robi się biała jak kreda. Strach paraliżuje go.
- Na początku, chciałem zabrać twoją duszę jak każdą inną.- Exe spogląda na niego z głodem w oczach.- Ale wpadłem na lepszy pomysł. Czemu, prócz tego, nie zagarnąć sobie czegoś więcej...?
- Nie pozwolę! Zostaw mojego przyjaciela!- krzyczy Helpy i skacze z łapkami na Exe, nim Dawid zdarzy go pochwycić i wrzasnąć: "Stary, pojebało cię?!".
X łapie Helpy'ego. Wiewiórka gryzie jego ogromną łapę, jednak nic to nie daje. Exe, ze swoim przeklętym śmiechem Kefki, zaciska dłoń. To małe, wiewiórcze ciało przestaje się ruszać. Dawid ogląda to za przerażeniem. Przez chwilę, dłoń Exe świeci się na niebiesko, aby przestać po paru sekundach.
- Kolejna dusza. Idealnie.- stwierdza X, patrząc Dawidowi w oczy.- Prawda?
Od dzisiaj nienawidzę Sonic'a.- myśli Dawid.
***
Karolina spogląda na budynek.
To opuszczona fabryka. Pamięta, jak jako dziecko przychodziła się tutaj bawić z bratem i kuzynem. Tak, byli zajebistymi dziećmi, które nie bawiły się na placu zabaw, tylko w opuszczonych budynkach.
Nie miała przyjaciół, nie licząc Kuby oraz Bartka. Dopiero później poznała Dawida i Julię.
Dawid... siedzi w tym miejscu. I w tej chwili, może nawet umierać.
Nie pora na panikę.- myśli, czując narastający stres.- Musisz działać. Twój przyjaciel cię potrzebuje.
Pierwsza faza planu wchodzi w życie- Jason i Zero taranują główne wejście. Puppeteer, Bartek, Julia i Karolina okrążają budynek i idą na tyły budynku. Jest tutaj krata przy ziemi, prowadząca do piwnicy.
Słychać wrzaski, śmiechy pandy oraz odgłosy piły mechanicznej. Skąd Jason wziął tą piłę, to brązowowłosa nie wie. Z dupy wyciągnął, czy co? Jakkolwiek by nie było, wykonuje swoje zadanie. Skupia, razem z Zero, uwagę tych wyznawców na głównym przejściu. Dzięki temu, reszta ma czas na przedostanie się do Dawida. A jeśli Karolina się nie myli, Dawid będzie w gabinecie Mistrza.
Zero piłuje nożykiem kratę, ale Puppeteer jest zbyt niecierpliwy. Kopie kratę, która odpada i z brzękiem ląduje na podłodze.
I tyle, z subtelnego wejścia.
- B-brawo, Żarówko.- mówi dziewczyna.- Z-zjebałeś plan.
- Po prostu wchodźmy.- Puppet ignoruje jej słowa. Schyla się i gładko wchodzi przez przejście. Staje na podłodze, otrzepując się z kurzu.- Idziecie, czy będzie się gapić jak krowy na malowane wrota?
- Cóż, t-to wasza ostatnia s-szansa, by się wycofać.- brązowowłosa spogląda na kuzyna i przyjaciółkę.- J-jeśli nie jesteście w s-stanie... rozumiem...
Dźwięki piły mechanicznej są dalej słyszalne. Do tego dochodzą odgłosy pistoletu.
- Skoro mój kochany Grell mógł to zrobić, to ja też dam radę!- oznajmia Julia i też wchodzi do środka.
- Znasz odpowiedź.- Bartek wchodzi za blondynką.
Karolina wzdycha. Teraz jest pewna.
Wchodzi do środka. Trochę się chwiej, przy lądowaniu, jednak nie przewraca się.
Prócz ich czwórki, nikogo tu nie ma. Dziewczyna poznaje korytarz. Przecież była przez niego ciągnięta, a poza tym, biegała tutaj w dzieciństwie. Miejsce związane z jej latami jako małe dziecko, stało się miejscem koszmarów i siedliskiem tego pieprzonego demona.
Prowadzi resztę. Jak na razie nic, wszyscy wyznawcy musieli iść się napieprzać z szopem i rudzielcem.
I wszyscy umrą!- myśli Karolina, wesoło.- Dostanie im się, za robotę dla tego skurwiela jeża!
Sama mu pomogłaś.
Ta myśl nie daje jej spokoju. Biegnąc przez kolejne korytarze, wspomina czas pędzony w tym miejscu. Kilka dni, które były jak koszmar, z którego nie można się wybudzić. Mistrz X chciał ją zabić. Próbowała go przekonać, iż nie jest to dobry pomysł, że może się przydać. Gadała o różnych sposobach, jak może on być w stanie istnieć w jej świecie.
Jeż zgodził się na jej koncepcje. Próbowała najróżniejszych sposób- przywoływanie go, różne inkantacje, ofiary. Nic nie dawało rady na dłużej. Mistrz coraz bardziej się niecierpliwił. Wreszcie wpadła najbardziej szalony pomysł- żeby on kogoś opętał, jak robi to ze sprzętem elektrycznym. Ku jej grozie, on przystał na to. I postanowił opętać Dawida.
Nie, nie mogę myśleć o tym teraz.- uspokaja się dziewczyna.- Musisz pomóc Dawidowi. Pewnie wkurwi się za to, co podsunęłam temu jeżowi... ale uda nam się zachować przyjacielskie relacje... przynajmniej...
Dlaczego nie powiesz tego głośno? Kochasz Dawida. I urwiesz łeb każdemu, kto spróbuje go skrzywdzić.
Docierają do drzwi gabinetu Mistrza. Są to opancerzone drzwi, otwierane kodem.
- No i chuj.- stwierdza Puppeteer, widząc to.- Pamiętasz hasło, Foxy?
- Chyba...- podchodzi do klawiatury.
Tak naprawdę, to nie pamięta. Ale widzi, jakie guziki są najbardziej zdarte, zatem, to te, które są właściwie. Teraz tylko wybrać odpowiedni ciąg.
- Hej! Kim jesteście!?
Za nimi są wyznawcy. Mają pistolety.
- Kurwa... zajmę się nimi. Wy idźcie po tę ofiarę losu.- oświadcza Marionetkarz i podchodzi do strażników, wyciągając sznurki.- Ładnie nie jesteście... i nie będziecie. Zatem, zakończę wasz żywot!
- Przypilnuję, aby ich nie pozabijał!- Bartek idzie za Puppeteerem.
- Normalnie, Rin z Yukio.- stwierdza Julia.- Tylko Bartek za niski.
Karolina wpisuje pierwszy ciąg liczb, jaki przychodzi jej do głowy. Nic. Wpisuje kolejny. Też nic.
- Daj mi spróbować.- prosi blondynka. Brązowowłosa odsuwa się. Za nimi słychać strzały pistoletu i wrzaski. Impreza się rozkręca.
Julia wbija szybko jakiś kod. Drzwi otwierają się.
- Jak?- pyta Karolina.
Julia uśmiecha się, zadowolona z siebie.
- Miałam szczęście.- oznajmia i dziewczyny wchodzą do pomieszczenia.
Karolina, widząc jak jej miłość życia jest przygniata przez Mistrza, od razu atakuje. Wskakuje na plecy jeża i odciąga go od chłopaka, wykorzystując do tego swoją delikatną nadwagę. Opłacało się wpierdalać tyle słodyczy.
Mistrz odchodzi od Dawida i zrzuca dziewczynę, jednym szarpnięciem się. Karolina pada na podłogę, obok Exe. Ma lekko poranione ręce od jego kolców, ale nie przejmuje się tym. Julia staje przed nią, jakby chciała obronić przyjaciółkę, lecz na jej twarzy maluje się strach.
- Karolina, Karolina, ty kurwo.- mówi Exe, kręcą głową.- Ty naprawdę jesteś nienormalna.
- Przynajmniej ja, nie jestem jebanym jeżem, Sonic'u.exe!- warczy nastolatka, wstając.
Boi się. Nie ma żadnej broni z Julią. A ten jeż łaskawy dla niech nie będzie.
- Walka start!- rozlega się krzyk, wrzeszczony przez najcudowniejszy głos tej galaktyki.
Wchodzą do trybu walki.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top