#.24

Ognisko rozświetla twarze szóstki osób. Nikt nic nie mówi, wszyscy siedzą przy ognisku i milczą. Puppeteer bawi się swoimi sznurkami. Julia owija się szczelniej płaszczem danym jej przez Jasona, a sam Zabawkarz co robi przy szarej, nakręcanej myszy. Zero próbuje przytulić się do Bartka, który wpatruje się w płomienie i odsuwa się od szopa. Dawid leży oparty o drzewo. Dalej jest nieprzytomny.

- To... czemu tutaj jesteście...?- przerywa ciszę Bartek.

Duch, blondynka i rudzielec patrzą na niego. Na ich twarzach maluje się złość.

- Ta pieprzona sekta X, czy jak jej tam, zniszczyła mi sklep!- skarży się rudy.- W środku dnia, przyszli całą grupą, z kijami i kamieniami, i rzucali nimi w okna! 

- To było przerażające...- stwierdza Julia.

- Schowaliśmy się na zapleczu. Julia była ranna, zatem opatrywałem ją- kontynuuje Jason.- I wtedy, Puppeteer wyskoczył z tą wiewiórką oraz tym, że musimy tutaj przyjechać...

- Wiewiórką...? Masz na myśli Helpy'ego...?- upewnia się Bartek.

- Yup.- potwierdza Puppet, a z kieszeni jego płaszcz wychodzi rude zwierzątko.

- Helpy! Nawet nie wiesz, jak się Dawid ucieszy!- oświadcza brązowowłosy. Sam nie za bardzo lubi tej wiewiórki, lecz jego przyjaciel już tak.

- Wybacz mi, że nie pojawiłem się wcześniej, jednak X zarządził eksterminację wiewiórek i musiałem ukryć się.- tłumaczy Helpy, siadając na ramieniu Marionetkarza.

- Co kurwa?- nie rozumie Zero.

- Przez ostatnie trzy dni, kiedy szukałem Helpy'ego, sekta X tępiła wszelkie wiewiórki w waszym miasteczku.- wyjaśnia Puppeteer.- Nawet widziałem jak nieśli te futrzaki ze sobą. Mówili o jakimś Mistrzu X...

- Mistrz X... kim on, kurwa, jest...?- myśli głośno Bartek.- To jakiś duch, jak ty Puppeteer? Albo demon, jak Pennywise?

- Pojęcia nie mam...- mówi Helpy.

- Jak na razie, to wiemy, że Roześmiany pracuje dla tych ludzi- zauważa Jason.- A Roześmiany nie pracowałby dla nich, bez konkretnego powodu.

- O co im chodzi...? Czego chcą...?- Bartek puka się skroń.

- Puppy! JJ! Przecież wy byliście blisko tej sekty w Ameryce! Powiedźcie coś!- oznajmia Zero.

- Ja nie za wiele wiem... wiem tylko, że kręcili się wokół tych... eee... sonic'owych...? Tak, kręcili się wokół tych "sonic'owych morderstw".- mówi Puppeteer, kładąc się na trawie. Helpy schodzi z jego ramienia i biegnie do Dawida. Kładzie się na kroczu chłopaka, zwija się w kłębek i zasypia.

- "Sonic'owe morderstwa"... gdzieś to już słyszałam...- odzywa się Julia i wyciąga telefon.- Na jakiejś stronie...

- Opowiedzcie więcej.- prosi Bartek z błyskiem zainteresowania w oku. Wszelkie zagadki i sprawy kryminalne wzbudzają w nim ciekawość.

- Policja nie była w stanie znaleźć sprawcę, a było około trzydziestu ileś ofiar.- informuje Jason.- Jednym z dowodów w sprawie była...

- Gra "Sonic.exe" na zniszczonych komputerach?- odzywa się nagle Julia, podnosząc głowę znad telefonu.

Wszyscy patrzą się na nią w szoku.

- A skąd to wiesz, Barbie?- ciągnie za język Zero.

- Karolina mi kiedyś mówiła o tym... - tłumaczy blondynka.- Pokazał nawet stronę, a której znalazła historię "Sonic.exe" i "Sonic.exe 2"... dość słabe i nierealne, jednak teraz...

- Czekaj, chcesz nam powiedzieć, że jakaś głupia internetowa historia to prawda? Weź mnie nie osłabiaj.- oburza się Jason.

- Stary, my sami jesteśmy Creepypastami.- mówi spokojnie Puppeteer.

Jason nie komentuje tego.

- Czyli musimy znaleźć bazę szalonej sekty, by ocalić Karolinę.- podsumuje Bartek.

- Typowy dzień.- stwierdza Puppeteer.- I... a gdzie jest wasz gamer?

- Dawid? Przecież...- Bartek odwraca się i dostrzega, że przyjaciela nie ma pod drzewem. Helpy'ego też.- Gdzie Dawid!?

- O nie! Porwali teraz Robina!- rozpacza Zero.- Niech nie robią z niego Jokera Juniora!

- O-oglądałaś też to...?- dziwi się Bartek, zapominając na chwilę o kumplu.- Kiedy...?

- Jak byłam jeszcze tylko w głowie sześciolatki!- odpowiada Zero, pukając się w czoło, a w jej głosie jest słychać nutę nostalgii.- To były fajne czasy...

- Możecie się skupić na ważniejszych sprawach?- prosi piskliwie Julia.

- Przecież mógł pójść się odlać...- zauważa Puppeteer.

- Z wiewiórką? Po co? By mu trzymała podczas sikania?- Bartek podchodzi do drzewa i sprawdza je.- Ziemia jest lekko wilgotna... powinien pozostawiać za sobą kroki...

- Jesteś pewny, że nie masz detektywa w rodzinie?- pyta się Jason.

- Sam się wyszkoliłem.- Bartek rozgląda się.- A teraz, szukamy mojego kumpla.

***

Dawid idzie przez las. Helpy wczepił mu się w bark i siedzi tak.

Chłopak obudził się kilka chwil temu. Leżał pod jakimś drzewem, z wiewiórką na kroczu. Przed nim było ognisko, a wokół niego Julia, Jason, Puppeteer, Zero i Bartek. Dyskutowali o czymś głośno. Innymi słowy, impreza na całego.

Chciał się przyłączyć do nich, z poważnym, wręcz filozoficznym pytaniem: "Co tu, kurwa, się dzieje?". Miał się odezwać, ale Helpy go powstrzymał:

- Jak się czujesz?

- J-jak się czuję...?- Dawid lekko się wkurzył. Z jednej strony czuł wielką ulgę widząc Helpy'ego, a z drugiej chciał wydrzeć się na wiewiórkę, że go tak chamsko zostawiła. 

- Chodź. Musimy gdzieś iść...

- Niby gdzie?- zapytał go Dawid, rozciągając się. Wszystko go boli, jakby rzeczywiście go poparzono prądem. Na myśl o tym, że Karolina naprawdę musiała to przejść, robi mu się niedobrze. Będąc też przez ten ograniczony czas w jej głowie, chłopak zrozumiał, iż ona ma dość.

Poza tym... naprawdę jej się podoba? To go strasznie dziwi. Zazwyczaj zachowywała się, jakby mieściła ich przyjaźń w granicach tolerancji, jednak teraz, Dawid ma kolejną motywacje, by ją odnaleźć- ona naprawdę liczy na niego. Zatem, nie może jej zawieść. Nie tym razem.

Dostaje wiadomość. Leniwie sięga do kieszeni i wyjmuje telefon. Czyta wiadomość od zastrzeżonego numeru.

"Idź do mostu, który łączy wschodzą i zachodnią część miasteczka, o północy. Bądź sam. Możesz zabrać tylko wiewiórkę. Jeśli przyjdziesz z kimś jeszcze, dziewczynie stanie się krzywda.

Shannon Goldman."

Goldman. Widząc to nazwisko, Dawid zaciska lekko dłoń na telefonie. Najwyraźniej, ta sekta liczy na wpierdol. I go dostaną.

Dawid wstaje i kieruje się w stronę tego mostu. Po zdjęciu mapy miasteczka, które ma na telefonie, wie mniej więcej, dokąd iść. Wiewiórka wczepia się w jego bark. 

Idą do tego mostu. Przez patyki i krzaki ciężko to idzie.

- Chyba to najwyższa pora, bym powiedział ci prawdę o sobie.- stwierdza Helpy, wspinając się na ramię chłopaka.- Jak sam mogłeś zgadnąć, nie jestem zwykłą wiewiórką...

- Trudno się domyślić, wiesz?

- Już nie marudź...- mówi Helpy. Chrząka i zaczyna swoją opowieść.- Zanim zostałem wiewiórką, byłem młodym studentem informatyki.

- To jakim cudem Basia się z tobą bzykała?- dziwi się Dawid.

- Morda!- woła Helpy i kontynuuje.- Dobra, byłem studentem. Bardzo interesowałem się hakowaniem i programowaniem... a ponieważ byłem biedny, dorabiałem na boku, naprawiając komputery i robiąc inne tego rzeczy... dzięki moim umiejętnością, szybko stałem się popularny. I zostałem zauważony przez Kult X. Zaoferowali mi współpracę, która wyglądała korzystnie- mogłem szybko zarobić, w krótkim czasie, a wtedy pilnie potrzebowałem pieniędzy. Zgodziłem się.

- Czego od ciebie chcieli?

- Chcieli, bym przegrał im pewien pogram na kilka płyt oraz jedno urządzenie. Wydawało mi się to bardzo łatwe... jednak podczas przegrywania coś poszło nie tak... komputer, z którym pracowałem wybuchł... nie zdążyłem zareagować i musiałem zostać przewieziony do szpitala... tam się okazało, że jednak coś mi się udało. Na moim telefonie był ten program... "Sonic.exe".

Ta zjebana gierka exe...? Weź nie pierdol.- myśli Dawid, ale nie przerywa.

- Po tym, zacząłem mieć problemy z telefonem. Psuł się, kasował moje dane, pobierał różne śmieci... w końcu, postanowiłem go samemu naprawić. I tak poznałem Mistrza Kultu X- Sonic'a.exe albo X, jak kto woli. Miał on kontrolę nad moim telefonem. Odkryłem, iż dzięki temu, jestem w stanie wpływać, w minimalny sposób, na rzeczywistość.

- Dlatego to się nazywa "Telefon Rzeczywistości"?- już łapie chłopak.

- Tak.- potwierdza wiewiórka.- Oczywiście, przeprogramowałem to w ten sposób, aby łatwiej mi było z tego korzystać, w taki mały interfejs w grze komputerowej. Jednak X nie chciał dać mi spokoju. Zsyłał na mnie koszmary, utrudniał życie... w końcu, nasłał swoich ludzi. Porwali mnie i chcieli, by ich Mistrz się mną porządnie zajął. Ale byłem szybszy- za pomocą sztuczki, udało mi się zmienić w wiewiórkę i wziąć telefon ze sobą. Uciekłem do Europy, wierząc, że tutaj X mnie nie znajdzie.

- Ale jego zwolennicy przyjechali do Polski i cały ambitny plan poszedł w pizdu?

- Niestety, tak. Exe powiedział mi wyraźnie- jeśli nie ja spełnię przeznaczenie, to wykorzysta kogoś innego. W tamtym czasie zgubiłem telefon i on trafił do sklepu, gdzie kupiłeś go ty.

- To... Sonic.exe istnieje i chce mnie dopaść, tak...? To czemu nie kazał mnie porwać...?- nie rozumie znów Dawid.

- Jest demonem, nie mam pojęcia, co mógł sobie wymyślić, ale jedno jest pewne- chce cię do czegoś wykorzystać. Tylko nie wiemy, do czego.

- Zaraz się dowiemy.- Dawid zauważa most.

Jest już tam grupka osób. Chłopak nie zauważa Karoliny, ale to nieważne. Dowie się, co z nią i jej pomoże. Teraz, mniej więcej, wie na czym stoi.

Czyli musi spiąć dupę i dać z siebie wszystko.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top