#.23
Dawid nic nie widzi. Czuje, że ma oczy związane jakąś szmatką. Próbuje wstać i orientuje się, ze strachem, że on nie panuje nad swoim ciałem. Wydaje się ono dziwnie... lekkie.Jest też podłączony do kroplówki. Przez jego głowę przelatuje tysiące myśli, o których on sam nigdy, by nie pomyślał.
Co to za pokój? Czemu mam związane oczy? Czy zamierzają zrobić ze mną coś złego? Ale co? Zgwałcić mnie? Eksperymentować na mnie? Doktor Smiley usypia swoje ofiary i wycina organy... zatem, albo zmienił swój zwyczaj, albo ta Kitsune-chan zamierza coś ze mną robić... tylko co? Nie chcę skończyć jak te laski z "Hostelu"! Nie po starałam się o gaz pieprzowy... którego już nie mam. Przeklęty Pennywise. O cholerę tu chodzi? Jeszcze jakiś "Kult X"... nie mogę uwierzyć, że porwała mnie sekta tego zjebanego jeża! Kurwa mać! To jakaś planeta debili, czy co...
Jest jeszcze wiele innych myśli, jednak Dawid nie jest już w stanie ich pojąć. Słysząc znajomy głos w tych myślach, ogrania już, co się dzieje. On jest we wspomnieniach Karoliny. Pojęcia nie ma, jak Alice to zrobiła. Ona usiadła na nim okrakiem i pocałowała... i nagle znalazł się tutaj.
Karolina wstaje, a Dawid może tylko odbierać jej bodźcie i myśli. Chłopak czuje się trochę jak jakiś intruz.
Spokojnie, stary. To dla dobra Karoliny.- wmawia sobie, gdy zaczyna czuć, iż to się robi chore.
Dziewczyna zdejmuje szmatkę z oczu. Przez myśli Dawida szybko przelatują wspomnienia brązowowłosej- jak Alice ją zabrała do tego pokoju i wstrzyknęła coś. Przez chwilę widzi skalpel i czuje ból, lecz Karolina odsuwa te wspomnienia.
To nie czas na to. Muszę działać.
Dawid orientuje się w czymś- Karolina nie ma teraz okularów. Dotychczas uważał, iż dziewczyna jest ślepa, ale teraz widzi, że ona widzi. Tylko trochę zamazanie. To magiczne.
Dziewczyna wzdycha, przeciera oczy i rozgląda się po pokoju. Jest tu tylko łóżko i jakaś kroplówka z czymś oraz stolik nocny obok łóżka.
Kurwa, typowy polski szpital.
Po jej lewej jest okno i dziewczyna spogląda przez nie. Stwierdza, że za wysoko i nawet, jeśli by przeżyła, to miałaby poważne urazy i nie byłoby mowy, by uciec gdzieś. Dawid, oczyma wyobraźni Karoliny, widzi te straszne sceny- jak okularnica spada na ziemię i łamie sobie kark. Albo jak przypadkiem trafia na jakąś starą rurę i nadziewa na nią.
Za dużo krwi w jej myślach.- stwierdza Dawid.
Drzwi otwierają się łoskotem. Karolina odwraca się, robiąc jak najbardziej obojętny wyraz twarzy, chociaż chce jej się rzygać ze strachu.
Dasz radę... to tylko kolejny horror...
Wspomnienia, jak ćwiczyła bezuczuciową mimikę twarzy, oglądają horrory, smutne filmy oraz śmieszne kotki. Jak udało się jej nauczyć tego.
Ona ma jednak emocje!- myśli Dawid, czując podwójny lęk: swój i Karoliny.
- I jak się spało po operacji, maleńka?- pyta Alice, stając przed Karoliną.
- Mogło być lepiej.- odpowiada obojętnie dziewczyna.- Kiepskie macie łóżka.
Spałam lepiej niż przez ostatnie dni, jednak nie musisz tego wiedzieć.
- Spokojnie, mogę ci obiecać, że niedługo będziesz mieć lepsze miejsce do spania...
Sranie w banie.
- A niby jakie?- Karolina unosi jedną brew do góry.
- Ze mną.- odpowiada Alice, z Rapeface'm.
O kurwa jego jebana mać, yuri. Przynajmniej nie "Gejoza na lodzie".
O chuj jej chodzi?- nie ogarnia Dawid, choć trochę się podnieca. Jeśli będzie świadkiem sceny lesbijskiej, to będzie w siódmym niebie.
- Co kurwa?- mówi Karolina, z rozdziawioną buzią.
- Po prostu chcę spróbować czegoś nowego...- obejmuje piętnastolatkę ramieniem, na co ta reaguje całkowitym zesztywnieniem.- Chłopcy są strasznie nudniiii. Zwłaszcza mój brat...
Jebany pedofil.
Jednak udaje, że słucha z uwagą, a tak serio, to myśli jak tu uciec. Dawid widzi te wyobrażania, trochę nierealne, lecz dość mocne- jak Karolina uderza Alice i daje nogę. Albo jak wyrzuca lisią kobietę za okno. Lub jak wyciąga znikąd nóż i zabija ją jak Ezio.
Co za brutalna laska.- uznaje Dawid.- Czyli nic nowego.
- Ale ty mnie nie znudzisz... prawda?- uśmiech Alice jest przyjazny, jednak jej spojrzenie groźne.
Zatem, albo będę grać mi rozkażą... albo pa, pa życie.
- A co miałabym zrobić, byś była zadowolona? Tańczyć na rurze?- rzuca dziewczyna, byle tylko nie milczeć.
- Na przykład.
Karolinę zatyka. Przez chwilę zapomina jaka jest data, rok i w jakiej galaktyce jest. Następnie czuje rosnącą gulę w piersiach. Wściekłość przykrywa strach, ale Karolina nie daje po sobie tego pokazać. Nie po to tyle ćwiczyła, by teraz nie dać sobie z tym rady.
- No nie wiem... co jeśli się nie zgodzę?- pyta, z kompletnym wyjebaniem.
Oczy Alice błyszczą, a dziewczyna poniewczasie zdaje sobie sprawę, że popełniła błąd. Przełyka ślinę, gdy lisica łapię za kucyka i ciągnie za sobą. Wychodzą z pokoju, a Karolina szarpie się. Uścisk Alice jest za mocny. Dawid wyczuwa zbliżającą się panikę i strach brązowowłosej. Sam też się boi. Gdyby mógł, to by się trząsł, lecz nie może.
Docierają do jakiegoś pokoju. To jest ten sam pokój, gdzie jest Dawid. Alice rzuca Karolinę na jakiś fotel. Wyciąga z jednej z szafek nożyczki. Podchodzi z nimi do dziewczyny, uśmiechając się.
O nie, kolejna Genocider Jack.- myślą jednocześnie Dawid i Karolina.
Lisica jednym, sprawnym ucina Karolinie kucyka.
Ty kurwo! Ty wiesz, ile ja zapuszczałam te pieprzone włosy!? Może ja ci utnę twój lisi ogon, dziwko!?
- A teraz, co powiesz?- Alice wyrzuca jej uciętego kucyka do kosza.
- Nienawidzę cię.- oświadcza Karolina.
Nim zdąży coś powiedzieć jeszcze, Alice robi szybki ruch nożyczkami. Karolina czuje ból na twarzy. A potem, jak coś spływa jej po niej, spod oka. Kropelka upada na jej dłoń. Spogląda tam kątem oka. To krew. Dziewczyna chce płakać z bólu. Mruga kilka razy. To pomaga, w niepłakaniu.
- Śmiesznie wyglądasz... wiesz?- żartuje Alice, pokazując jej twarz w lusterku. Dziewczyna widzi dużą bliznę pod okiem, z której spływa jucha. Zaciska usta.
Przecież zakryję to. Noszę okulary. I zrobię sobie grzywkę. Nikt tego nie zobaczy...
- I tak... i tak wyglądam lepiej niż ty...- cicho mówi Karolina.
- Co proszę...?- głos lisicy jest spokojny, lecz spojrzenie ma ostre jak żyletka.
Karolina milczy. Dawid woła w myślach, by się odezwała, ratowała póki może. Czemu ona nic nie robi, do cholery?
- Powiedz głośno.- rozkazuje czarnowłosa, przybliżając nożyczki do szyj brązowowłosej.
Dawid wyczuwa zbliżający się wybuch złości Karoliny. A wtedy, trzeba się chować, gdzie się da. Inaczej, można dostać poważnych urazów psychicznych.
Och, chcesz wiedzieć, o ja myślę? Chcesz, kurwa? Dobrze... niech ci będzie...
- Zostałam porwana przez klauna z ogromnym czołem... trafiłem do szalonego zabawkarza i zachorowałam na nie wiadomo co... została zmuszona do pojechania do przeklętej, opuszczonej szkoły przez zjebanego ducha wisielca...- powoli cedzi Karolina. Następnie podnosi głowę i krzyczy z całych sił.- A WSZYSTKO TO PO TO, BY TRAFIĆ DO NIEZRÓWNOWAŻONEJ PSYCHICZNIE LISIEJ SUKI, Z JAKIEGOŚ ANIME! A I TAK ZŁOŻĄ MNIE W OFIERZE DLA JAKIEGOŚ JEŻA!
Bierze ciężkie wdechy. Trochę ją to wyczerpało. Alice ma na twarzy czystą wściekłość. Karolina wie już, że to jej koniec. Dawid serio chce coś zrobić. Jednak to tylko wspomnienia. Wydarzenia, które już minęły. I to jest najgorsze.
Alice przywiązuje Karolinę do fotela, za pomocą skórzanych pasów. Wychodzi z sali. Dziewczyna próbuje się wydostać, ale nie może.
Super. Umrę przez lisa, nie jeża. No genialnie.
Dawidowi wyświetla się obraz tego jeża. Rozpoznaje go. To Sonic.exe. Postać z gównianej creepypasty i jeszcze bardziej gównianej gry typu "exe".
To on ma własną sektę? LOL.- myśli nastolatek.
Alice znów wchodzi do sali. Ma ze sobą jakiś sprzęt medyczny. Serce Karoliny bije szybciej. Przez Dawida przelatują jej myśli i chłopak chce płakać.
Alice zamierza ją porazić prądem. I to zapewne, jak najmocniejszym.
- A teraz, pora na karę!- oznajmia wesoło i podłącza dziewczynę do tego urządzenia. Przełyka ślinę.
To koniec... to, kurwa, koniec... umrę albo skończę jako warzywo...
- Cóż... zaraz się przekonamy, czym jest porażający humor.
To było suche.- stwierdzają równocześnie Dawid i Karolina.
Lisica uruchamia tę maszynę. Karolina krzyczy. Dawid też. Ten ból jest nie do zniesienia. Jakbyś był mięsem, piekącym się w super gorącym piecu. Każdy mięsień pali jak ogień. Łzy lecą z oczu okularnicy, jednak szybko wyparowują.
Dawid nie jest w stanie myśleć. Karolina też. Ten ból jest zbyt silny.
Alice przestaje. Karolina spuszcza głowę i oddycha głośno i z trudem. Boli ją wszystko, szczególnie płuca oraz serce. Leniwie przypomina sobie o chorobach serca, spowodowanych wstrząsami elektrycznymi. A jednak za dużo się naczytało o medycynie.
Dawid... Bartek... ktokolwiek... ratujcie...
Dawid płacze razem z nią.
Pomogę ci. Pomogę.- myśli, zaciskając mentalnie pięści.
Widzi ich wspólne wspomnienia- jak razem bawią się jako dzieci, jak razem idą do szkoły jako nastolatki, jak razem grają w gry, jak wspólnie uczą się. To nieco pociesza Karolinę. Wśród bólu i rozpaczy, Dawid wyczuwa jedno, delikatne uczucie, które go szokuje- uczucie miłości w stosunku do niego.
Mogłam ci to powiedzieć... kocham cię...
- Jeszcze raz...?- pyta Alice, oglądają paznokcie.
- Nie, nie, nie...- błaga Karolina.
- To... daj mi to, czego chcę...
Nie bierze tego, co chcę. Ponieważ, ktoś wchodzi.
- Alice! Pan Jack przyjechał... razem, ze swoimi ludźmi...- oznajmia doktor Smiley.
Karolina widzi dwóch czwórkę ludzi- doktorka, jakąś kobieta, randomowego gościa i czarno-białego klauna.
Jest jeszcze brzydszy od Pennywise'a.
- Bierzcie ją- nakazuje Roześmiany. Kobieta i gości rozwiązują dziewczynę.- Mistrz na nas czeka z niecierpliwością.
- Spokojnie, Jack, wszystko idzie zgodnie z planem.- kobieta ciągnie za sobą dziewczynę.- Chłopak niedługo tu przyjedzie. A potem, dotrze prosto w naszą pułapkę.
- I lepiej, żeby tak było, Goldman.- syczy Jack.
***
Bartek biegnie z Zero przez las. Dawid dalej jest nieprzytomny. To martwi brązowowłosego. Co się z nim dzieje...? Co mu podali...? Obudzi się jeszcze...?
Jest trochę w tyle za pandą. Kumpel ciąży mu na plecach, a Bartek czasem musi go poprawiać, by nie spadł. Stają przy jakiejś rzece. Oboje są wycieńczeni tym biegiem.
- Ja pierdole... to było szybkie...- stwierdza Zero, padając na trawę.
- Ta...- przyznaje Bartek i dostrzega kogoś.- I chyba nie wystarczyło...
W ich stronę idzie trójka ludzi. Mają latarki. Bartek przygląda się im i w ciemności dotrzega blond włosy oraz jakieś złote punkty...
- Puppy! To ty!- woła Zero i biegnie do szarego ducha.
Puppeteer, kulturalnie, odsuwa się na bok i podstawia jej nogę. Dziewczyna upada twarzą na ziemię.
- To było brutalne.- stwierdza Julia.
- Ale szczere.- dodaje Puppet.
- Co wy tutaj robicie?- dziwi się Bartek.
- Cóż... mieliśmy kłopoty z Kultem X...- wyjaśnia Jason.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top