#.18
Dawid powoli wchodzi do środka domu. Cicho jak makiem zasiał. Nie podoba mu się to, lecz brnie dalej.
Wbija na korytarz, na który są schody. Chłopak chce sprawdzić dół domu, ale przypomina sobie, iż te tam mieszka babcia Karoliny i Kuby. Staruszka, według Karoliny, wyjechała jakiś miesiąc temu, zatem nie ma co próbować otwierać zamkniętych drzwi.
Wchodzi na górę. Pod drodze, ogląda plamy po błocie, na dole. Dawno temu, zrobił je z Karoliną, Bartkiem i Kubą, jak byli dziećmi. Kobieta, najwyraźniej, poddała się z próbami zmycia ich. Chłopak uśmiecha się, wspominając stare czasy. Kiedy jeszcze miał chęć wyjścia z domu.
Na półpiętrze, ktoś wychodzi z góry domu. Słychać krzyk. Nim Dawid zdąży się odsunąć na bok, wpada na niego siedemnastolatek. Wpadając na siebie, tracąc równowagę i spadając po schodach. Obijają się boleśnie o wszystko, w tym o siebie. Wreszcie staczają się na koniec schodów.
Dawid stęka. Odłączył się od Kuby w trakcie staczania się. Leży rozciągnięty na schodach. Czuje okropny ból w lewym ramieniu, a jemu samemu kręci się w głowie. Światło lampy rani go... chociaż nie jest pewny, czy jest na suficie jedna lampa, czy trzy... ale te dwie kręcą się...
Z trudem podnosi głowę. Dostrzega, że Kuba stoczył się na sam dół. I że nie rusza się. Dawid próbuje wstać. Stęka z bólu, jego kości trzeszczą, jednak wstaje. Powoli podchodzi do brata Karoliny.
Brązowowłosy ma zamknięte oczy. Jego prawa noga jest dziwnie przekręcona. Dawid boi się, iż siedemnastolatek nie żyje. Sprawdza puls, ale przypomina sobie, iż nie umie przecież sprawdzać pulsu.
Kurwa, mogłem uważać na biologii.- myśli panicznie, przybliżając ucho do ust znajomego. Słyszy oddech. Głęboki. Wzdycha z ulgą. Kuba jeszcze żyje. Byłby przypał, gdyby ocalił Karolinę, ta wraca do domu, a tu jej brat nie żyje. Z jednej katastrofy do kolejnej.
Słyszy skrzypienie. Odwraca się i widzi Puppeteera, stojącego na schodach. Duch wygląda jak męska wersja pijanej Karyny na imprezie. Innymi słowy, wygląda jakby miał wyjebane.
- Powiedz mi, co zrobiłbyś, gdyby ten sam koleś zjebał ci dzień dwa razy?- pyta się go szarak, obojętnym głosem.
- Eee... spuściłbym mu wpierdol?- zgaduje Dawid, wstając. Ten spokój Marionetkarza mu się nie podoba.
- To zaraz go dostaniesz!- woła Puppet i atakuje chłopaka swoimi sznurkami. Dawid schyla się. Sznurki oplatają klamkę od drzwi wejściowych. Puppeteer ciągnie, z irytacją na twarzy. Klamka się urywa. Dawid otwiera buzię ze zdziwienia.
- Co do... jak... kurwa.- kwituje, grzebiąc w kieszeni.
- Smarkaczu, jeszcze cię trafię.- oznajmia Puppeteer, rzucając klamkę na bok.
- Ta jasne- Dawid wyciąga z kieszeni sól i rzuca ją na ducha.- Giń!
Puppeteer odskakuje jak poparzony i syczy jak koty, gdy spróbujesz go pogłaskać. Leci na górę i staje na górze schodów, dalej sycząc.
Ja pierdole, co za kot.- myśli Dawid i biegnie za Marionetkarzem.
- I co? Co teraz, kozaczku?- Dawid wypina dumnie pierś.- Co mi teraz zrobisz?
- Odniosę cię do tego sklepu z pluszakami, z którego uciekłeś, chuderlaczku.- odpowiada Puppet, stoicko.
Chłopaka zatyka.
Puppeteer wchodzi na górę. Dawid biegnie za nim. Duch wchodzi do pokoju kuchni i otwiera okno. Siada na parapecie i wychyla jedną nogę za okno, a potem drugą.
- Co ty robisz, człowieku?!- dziwi się Dawid.
- Idę stąd.- oświadcza Puppeteer.- Nie mam ochoty gadać z kim, kto interesuje się tym "Kultem X".
- Ale cze... czekaj!- krzyczy Dawid, jednak szarak wyskakuje na okna. Chłopak wygląda za okno. Duch bezpiecznie wylądował na ziemi. Chłopak bez namysłu, skacze za nim. Budynek jest jednopiętrowy, zatem powinno być okej.
- KUR...- spadając, słyszy krzyk Puppeteera, który nagle się przerywa. Dawid czuje ból dupy. Że też musiał, akurat, dupą wylądować na ziemi. Tylko coś miękka ta ziemia...
Czuje dłonie na swoich biodrach i po kilku sekundach, jest znów w powietrzu. Leci przez chwilę, śpiewając w myślach "I belive, I can fly...", dopóki nie ląduje mordą w ziemi.
- Jeszcze raz, przybliżysz mnie do swojego kościstego dupska, to obetnę twoją dumę!- grozi Marionetkarz, wstając i otrzepując się z piachu.- Ty mała kurwo.
- Moje dupa...!- jęczy Dawid, wstając i masując obolałe miejsca zadnie.
- Sorry, ale maści na ból dupy ci nie kupie...- oświadcza Puppet.- Bo mam cię w dupie.
- Dobra... możesz mnie mieć, gdzie tam chcesz... ale musisz ze mną pogadać.- Dawid nie daje za wygraną i staje przed duchem.- Zatem, powiedz mi, co wiesz o Kulcie X, że tak nie chcesz mnie znać.
- Wystarczy, że Roześmiany tam należy. To jest już odpowiednim powodem, aby trzymać się od tego z daleka.- wyjaśnia Puppeteer, powoli idąc w stronę miasta. Dawid idzie obok niego.- Uwierz mi, uważasz, że ja jestem dziwny albo straszny? Roześmiany jest najgorszym z najgorszych. Aż dziwi mnie, iż te wszystkie fangirls, czy chuj je tam zwał, tak kochają Jeffa, a nie Jacka.
- A co ten Roześmiany robi takiego...?
Puppeteer śmieje się.
- Powiedziałbym ci, ale nie chcę, byś miał koszmary.
Dawid przełyka ślinę.
- To... to nie wiesz nic o Kulcie X...?- upewnia się Dawid.
- Nie... chociaż nie, coś wiem o nich- Puppeteer zamyśla się na chwilę.- Pamiętam, że jak jeszcze byłem w Ameryce, to ta grupa religijna krążyła wokół jakiś "Sonic'owych morderstw"...
- "Sonic'owych morderstw"...? Co za chujowa nazwa.
- I nie tylko to było chujowe- ironizuje Puppet.- Było ponad trzydzieści ileś ofiar, a sprawcy dalej nie znaleziono. Chociaż, było dużo kontrowersji z samą nazwą "morderstwa", ponieważ wszystkie ofiary dalej żyją. Są tylko w stanie śpiączki.
- Jak to...?- nie rozumie Dawid.
- Och, prócz kilku zadrapań, ludzie wciąż żyją. Ich mózgi i serca dalej pracują, ale oni są jakby pozbawieni duszy.
- Czemu tłumaczysz mi śpiączkę jak jakiemuś idiocie?- piekli się chłopak.
- Mówię tak, abyś zrozumiał.- wyjaśnia duch.- Ale przez tego zabójcę, inni musieli nawiewać ze Stanów, ponieważ za bardzo zaczęto się nami interesować osoby, które powinny się nami nie interesować.
- Urząd skarbowy i komornik...?
- Oni też- przyznaje Puppeteer i kopie puszkę.- Ale to już tutaj w Polsce. Serio, czuję się, jakby w każdej chwili, miał dostać podatek za bycie jebanym poltergeistem.
- To dlatego mieszkasz w starym, opuszczonym teatrze?- łapie temat chłopak, trochę zaczynając lubić ducha.
- Tak. Jest tam lepiej od kilku kawalerek, które widziałem...- stwierdza Puppeteer, wzruszając ramionami.- Współczuję polskim studentom.
- Ja nim kiedyś będę.- zauważa Dawid, zdając sobie sprawę, że to już początek lipca i jeszcze trochę, i do szkoły.
- To dam ci dobrą radę, z którą na pewno przeżyjesz dobrze życie!- łapie chłopaka za ramiona i pochyla się ku niemu. Szepce mu do ucha- Miej wszystko w dupie.
Odchodzi od Dawida. Chłopak cieszy się z tego. Szarak śmierdzi jak gówno. Czy ten koleś się myje? W sumie, jest nieśmiertelnym duchem, toteż może robić, co mu się podoba. W tym, nie myć się.
- Całkiem spoko jesteś...- stwierdza Marionetkarz.- Może jeszcze się kiedyś spotkamy?
- Z chęcią, ale w najbliższym czasie będę zajęty- oświadcza Dawid, czując, że ma ochotę poznać bliżej Puppeteera.- Wiesz, ratowanie przyjaciółki i te sprawy.
- ta, a ona, jak to dziewczyna, wsadzi cię dalej do Friendzone.
- Nie jestem we Friendzone.
- Hej, to żaden wstyd, być we Friendzone- uspokaja go Puppet.- Każdy tak czasem ma.
- Ja pierdole...-Dawid strzela facepalm.- Potrafisz być równie nieznośny, co Helpy.
- Helpy...?
- Moja gadająca wiewiórka- oznajmia Dawid.- Zgubił się wczoraj.
- To co...? Co ty na to, bym pomógł ci go znaleźć, a ty zrobisz dla mnie jedną, małą rzecz...?- oferuje Puppeteer, perswazyjnym głosem.
- A co to miałaby być za przysługa...?- dopytuje się Dawid, lekko się bojąc.
- Nic złego... a sądząc po twoich zdolnościach, wykonalnego dla ciebie.- zagadkowo mówi Puppeteer, wyciągając dłoń.
Dawid myśli nad tym przez chwilę. Następnie wyciąga dłoń.
- Niech będzie.
I ściskają sobie dłonie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top