#.14

Dawid otwiera oczy. Musi przez chwilę skupić wzrok, nim dostrzega, że nie jest w swoim pokoju. I to w nie swoim łóżku. 

Siada. Jest w pokoju Karoliny, leży w jej łóżku. Rozpoznaje te różowe ściany oraz tę tęczową pościel. Patrzy na swoje ciuchy- sam jest ubrany w piżamę z Rainbow Dash. 

Co do chuja.- myśli chłopak, starając sobie przypomnieć, skąd się tu wziął.- Już nigdy więcej LOL-a i czekolady po nocach.

- Zdziwiony?- pyta się głos obok niego. Chłopak odsuwa się zaskoczony, a spod kołdry wychodzi Karolina. Zatyka go.- Przecież zawsze chciałeś, byśmy znaleźli się w takiej sytuacji...

- Ja... eee... co?- jąka się Dawid, lekko się rumieniąc.

Jest nieco skrępowany zaistniałą sytuacją, choć rzeczywiście, byłoby fajnie, gdyby Karolina nie miała na sobie ubrań. Jednak ta musi mieć na sobie swój sweter i płaszcz.

Karolina zaczyna się śmiać. Jej śmiech jest pełen drwiny, jakby dokładnie wiedziała, co myśli sobie chłopak i uznała to za żałosne wizje prawiczka. I pewnie tak jest.

***

Dawid budzi się. Patrzy na sufit.

Wciąż słyszy w swojej głowie ten śmiech. Ten przeklęty śmiech. Przypomina śmiech Kefki z "Final Fantasy". Nie lubi tego śmiechu. Ten śmieć "Sonic.exe" splagiatował Kefkę. Kefka powinna żądać odszkodowania za to. Biedna Kefka.

Wstaje. Nie spocił się, ale i tak śmierdzi. Nawet on to już czuje. Spogląda na zegar. Super. Wstał dziesięć minut przed budzikiem. Miał wstać o siódmej, a o wpół do ósmej miał być w parku. Ech, życie to suka. Bierze ubrania z szafki i idzie do łazienki. Musi się wreszcie umyć. Mimo wszystko, jak będzie od niego cuchnąć, to nie pomoże to w walce. 

Wbija do łazienki. Wspomina jak poszedł do niej, w noc porwania Karoliny. Niezbyt miłe rzeczy do wspominania podczas mycia się lub szczania. 

Bierze szybki prysznic i ubiera się. Wraca do pokoju i pakuje do plecaka najpotrzebniejsze rzeczy- misio-żelki, dwie butelki wody i zapasowe ciuchy. Zabiera też worki z solą, które kupił wczoraj. Ciekawe, czy będzie mógł użyć tego w walce. Albo po prostu jebnąć tym w łeb Puppeteera.

Puppeteer... Dawid przełyka ślinę. Trochę obawia się tego spotkania. Co Marionetkarz może im zrobić? Z opisu Puppeteera w dzienniczku Karoliny oraz ze słów wnioskuje, że to będzie silny przeciwnik. Co prawda, Bartek i Dawid mają poziom 8, Helpy 9, a Zero dalej 11, lecz dalej się boi.

Bierze, jeszcze śpiącego, Helpy'ego na ręce i wychodzi z nim. Nie rozmawiał z nim o telefonie i całej tej sprawie z nim związanej, jednak musi to zrobić. I to najlepiej tak, aby Helpy nie miał jak się wykręcić od odpowiedzi. 

Dociera do parku i siada na trawie. Kładzie Helpy'ego obok siebie. Wiewiórka rozkłada się jak żaba na liściu, z jajcami na wierzchu. Żeby tylko nie przyszła jakaś napalona samica wiewiórki. Nie ma czasu na kopulacje. Chłopak spogląda na jedno z drzew. Schodzi z niego wiewiórka i jakoś powoli zbliża się do Helpy'ego...

- Odejdź, pupilu Trynkiewicza!- woła Dawid i dla ostrzeżenia, rzuca małym kamykiem w wiewiórkę.

Nie chciał zranić tej wiewiórki. Ale ona dostała w głowę. I jak biegnie szybko do Helpy'ego. Staje przy nim. Kumpel Dawida się budzi.

- Co... o, cześć Basia.- wita się Helpy z drugą wiewiórką.

Przez chwilę Basia piszczy i wydaje wiewiórcze odgłosy (Jestem upośledzona i nie wiem jak robią wiewiórki~FunPolishFox). Chłopak ma dziwne wrażenie, jakby wiewiórka mówiła o nim. 

- Dawid, jak mogłeś to zrobić Basi!- krzyczy Helpy, oskarżając wzrokiem Dawida. Basia przybliża się do niego i przytula. Helpy też to robi.- To moja przyjaciółka!

- Aha...- mówi Dawid, czując się nieco niezręcznie.

Wiewiórki mówią coś jeszcze do siebie. W końcu Baśka odbiega do jakiegoś drzewa i wchodzi tam. Helpy macha wesoło ogonem.

- Dzięki młody- oświadcza wiewiórka i czesze ogon.- Mam dzięki tobie zagwarantowany numerek.

- Czekaj, co?- nie rozumie Dawid i patrzy zdezorientowany na Helpy'ego.- Ty... ty mnie... wykorzystałeś...?

- Yup. A teraz wybacz, ale idę na spotkanie z gorącą wiewiórką- mówi Helpy i powoli odchodzi.- Przyjdę do was później!

- Hej, stój!- woła chłopak, jednak wiewiórka zdążyła już wspiąć się na drzewo i wejść do dziupli.- Czy on wie, gdzie to jest...? A kij z nim.

- Komu włożyć kij do dupy?

Chłopak odwraca się. Za nim stoją Bartek i Zero. Najwyraźniej przyszli razem. I chyba nie są zadowoleni z tego faktu.

- Eee... idziemy?- pyta Dawid, zanim oni zaczną pytać.

- Oczywiście! Chcę już ten czworokąt z Puppy'm!- oznajmia Zero, szczerząc się.

- Kurwa, ile mam ci tłumaczyć, nic takiego nie będzie!- oponuje głośno Bartek.

I zmierzają powoli w stronę starego teatru. Dawid idzie na przodzie z dwóch powodów- on ma mapę, zatem logiczne, iż on prowadzi, a poza tym, nie ma ochoty być tak blisko kłócących się Bartka i szopa. Prawa powieka drga mu, ale nic nie mówi. Woli nie dolewać ognia do oliwy.

Po drodze, ogląda statystyki. Ma mocny team. Bardzo mocny. Widzi coś, czego wcześniej nie zauważył. Wygadanie jego i Bartka wzrosło. Hm... tylko jak? Nie walczył... prócz tej parodii sądu.

Zatem, to jednak coś daje? Fajnie wiedzieć.- myśli chłopak, wyłączając telefon.

Dochodzą gdzieś. Wielka brama jest zarośnięta bluszczem i cała w rdzy. Dawid próbuje ją otworzyć. Bezskutecznie, brama ani drgnie.

- Kurwa.- rzuca, wycierając lekko poranione dłonie.

- Ja to załatwię!- oświadcza Zero.

Wyciąga swój młot i uderza nim z całej siły w bramę. Ta chwieje się, aby po chwili opaść na z hukiem na bruk. Chłopcy patrzą z rozdziawionymi buziami na to. 

- No co? Co się gapicie, jakbyście pierwszy raz widzieli cipkę?- mówi zniecierpliwiona Zero i wchodzi na posesję.

Nastolatkowie się ogarniają i idą z nią.

- Wandalka.- burczy do siebie Bartek.

- Ty też się już zamknij.- syczy mu Dawid.

Budynek z pewnością kiedyś imponował. Teraz jedynie odstraszał. Tynk odchodził od brudnych ścian, a daszek nad wejściem wyglądał, jakby miał spaść im na głowy.

Kto może tu mieszkać?- myśli ze zgrozą Dawid, podchodząc do drzwi teatru.

Otwiera je z łatwością. Wchodzą przez korytarz do wielkiej sali. Wnętrze nie wygląda tak źle. Wstawić tu kilka mebli oraz odkurzyć i będzie git. Ściany oraz podłoga pokryta wykładziną są całe. Na wprost jest przejście, które rozgałęzia się na prawo i lewo- jedno przejście prowadzi do wielkiej sali, a drugie do małej sali. Są jeszcze schody, prowadzące do miejsca, gdzie zostawia się kurtki. I jeszcze toalety.

- No, fajną miejscówkę sobie wybrał...- stwierdza Zero, oglądając pomieszczenie.- Bardzo gustowne.

- Dobra, a może wiesz, gdzie Puppeteer jest?- pyta Bartek, wyzywającym tonem.

- Hm... nie!- ustala szop.- Ale możemy się rozdzielić i go poszukać! Ja idę na prawo!

I biegnie na tę prawą stronę. Piętnastolatkowie biegną za nią, ponieważ w horrorach, rozdzielanie się to najbardziej zjebany pomysł.

Wbijają do małej sali. To po prostu scena dla występów kukiełek i marionetek.

W pierwszym rzędzie ktoś siedzi. To mężczyzna. Ma czarny płaszcz, tak samo włosy i czapkę...

Dawid bierze gwałtowny oddech.

- Yay! Wreszcie cię znaleźliśmy, Puppy!- krzyczy Zero, podskakując wesoło.

Mężczyzna wzdycha i wstaje. Jest w chuj wysoki. Odwraca się do nich i spogląda, całkowicie złotymi oczami, ze zmęczeniem na nich.

- Zero, czego chcesz?- pyta, podirytowanym tonem.- Dobrze, wiesz, że nie chcę cię widzieć.

- Och, Puppy, ja chciałam tylko znów być z tobą!- oświadcza panda i rozkłada ręce.- Pamiętasz, jaka jestem wspaniała?

- Jedyne, w czym byłaś wspaniała, to w łóżku- oznajmia Puppet.- I na tym kończą się twoje zalety.

- Jestem pewna, że... ugh!- podbiega do niej, lecz dostaje ostro z liścia.

Zero cofa się do tyłu i ląduje na podłodze. Trzyma się za prawy policzek i patrzy zszokowana na Puppeteera, którego twarz nie wyraża żadnych emocji.

- B-bez przemocy!- woła Dawid, wznosząc ręce do góry.- My chcemy tylko zadać kilka pytań! Możemy?

- Już to zrobiłeś i spierdalaj- warczy Marionetkarz.

- To możemy dwa?

- Kurwa, zrobiłeś to.

- To trzy?- prosi Dawid, opuszczając ręce.

- Ja pierdole, trafiłem na anty-Einsteina- Puppeteer robi facepalm.- Nie łapiesz aluzji, idioto?

- A-aluzji...?- nie rozumie chłopak. Napotyka równie nie rozumiejące spojrzenie Bartka, który ma na twarzy "Wtf".- Co to ma znaczyć...?

- To znaczy, że macie spierdalać w podskokach.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top