#.11
Jason wybiera numer Roześmianego. Musi się naczekać, zanim czarno-biały klaun odbierze. Nie rozumie on do końca technologii, toteż ma problem z obsługą urządzeń elektrycznych.
Rudzielec spogląda na drzwi pokoju gościnnego, w którym siedzi dziewczyna. Nie miał kłopotu z zabraniem jej od Pennywise'a. Zarówno klaun, jak i dziewczyna, dziękowali mu za wzięcie jej. Chyba musieli nieźle się pokłócić ze sobą, nim Jason przyszedł. Szybko się okazało, iż dziewczyna nie jest za bardzo wystraszona- wręcz przeciwnie zachowywała się, jakby to była wycieczka, a nie porwanie. Nawet, jeśli dziwne, to lepsze niż gdyby miała krzyczeć, błagać o litość i ogólnie go irytować.
Brązowowłosa była brudna jak cholera. Zapytała się go, czy może się wykąpać, czy coś. Zabawkarz zgodził się, ponieważ sam nie mógł znieść jej smrodu i pozwolił jej wybrać sobie ubrania jego byłych.
- Halo?!- krzyczy Roześmiany do słuchawki. Jason krzywi się. Tak, klaun wciąż nie ogarnia, iż nie trzeba drzeć ryja podczas rozmowy telefonicznej.
- Jack, ucisz się- prosi rudzielec.- Jeszcze ogłuchnę przez ciebie.
- Dobra, dobra, a masz gówniarę?- pyta prosto z mostu Roześmiany.
- Tak... mam- potwierdza Jason.- Aktualnie jesteśmy w moim mieszkaniu. Kiedy ją zabierzesz...?
- Puppeteer ją zabierze...
Zagłusza go głośny kaszel, dochodzący z pokoju gościnnego. Jack coś jeszcze mówi, lecz Jason nie słucha go. Marszczy brwi i podchodzi pod drzwi tegoż pokoju. Wtedy otwierają się one z hukiem.
Wychodzi z nich okularnica, trzymając się za usta i brzuch. Wygląda, jakby miała zwymiotować. Oddycha ciężko, patrząc na Jasona błagalnie. Rudzielec otwiera drzwi od łazienki. Dziewczyna natychmiast tam biegnie i zamyka się. Zabawkarz słyszy jej jęki i kaszel.
- Jason? Jason, kurwa, co się tam dzieje?- pyta Roześmiany, zniecierpliwiony.
- Nie wiem... za chwilę oddzwonię...-rudzielec rozłącza się.
Spogląda na podłogę. Oczy rozszerzają mu się z szoku.
Na podłodze są ślady krwi. Mężczyzna sprawdza pokój gościnny. Tam też jest krew. Rudzielec biegnie do łazienki i wchodzi tam. Dziewczyna opiera się o umywalkę, z głową wsadzoną pod kran. Kaszle cicho, trzęsąc się. Zabawkarz podchodzi do niej i podnosi ją.
Cholera jasna!- myśli panicznie, na widok jej twarzy.
Usta dziewczyny są całe we krwi. Ma rozgorączkowane spojrzenie. Kaszle, a z jej ust wypływa krew. Nim Jason zdąży policzyć do trzech, brązowowłosa zamyka oczy i mdleje. Gdyby Zabawkarz jej nie trzymał, upadłaby na podłogę.
Jason kładzie ją na ziemi. Za cholerę nie wie, co robić. Nigdy nie był w takiej sytuacji. Chce już dzwonić po karetkę, jednak waha się. Jeśli to zrobi, lekarze będą się go wypytywać, kim on jest, kim ona jest i tak dalej. A wtedy, sprawy mocno by się skomplikowały. Nie minęłoby dużo czasu, jak Jason zostałby aresztowany i wszystko poszłoby się srać.
Słyszy jakieś kroki. Odwraca się. W drzwiach stoi, nie kto inny, jak Puppeteer.
- Co tu się dzieje...?- pyta, lustrując pomieszczenie skonsternowanym wzrokiem.
- Cóż... ofiara dla Roześmianego, chyba, umiera...- tłumaczy Jason.
- Cholera- klnie Puppet i poprawia swoją czapkę.- Jack zaznaczył, że ma być w jak najlepszym stanie...
- To co teraz?
- No trudno. Najpierw zabiorę ją do Smiley'a. Niech wyleczy ją, a potem wezmę ją do Roześmianego.
Dziewczyna jęczy. Mężczyźni spoglądają na nią. Okularnica wciąż kaszle, lecz już nie wypluwa przy tym krwi. Patrzy rozkojarzonym spojrzeniem dookoła. Puppeteer, bez słowa, podchodzi do niej i zmusza do wstania. Dziewczyna prawie się przewraca, ale Puppet za mocno trzyma jej ramię.
- Jakby co, doktorek mieszka teraz z Alice.- oświadcza Marionetkarz i wychodzi z dziewczyną, która jest zbyt zdezorientowana, aby protestować.
- Czekaj.- mówi Jason i wyciąga z szafki maskę chirurgiczną.- Aby nikt jej nie poznał, przypadkiem.
- Dzięki.
Puppet wkłada jej maskę na usta i schodzą razem na dół. Jason odprowadza ich do drzwi. Przed zamknięciem drzwi, mężczyzna dostrzega coś. To brązowa torebka, z jednym z tych symboli z Harry'ego Pottera. Rudzielec zagląda do niej. Słyszy nagle jakiś dźwięk, dochodzący z torebki. Jason prędko przeszukuje torebkę. Wyciąga dzwoniący telefon. Wyrzuca torebkę i telefon do śmietnik, obok wystawy.
Nie zauważa, jak telefon odbija się od brzegu kosza i ląduje na wystawie.
***
- To, w takim razie, skąd ta krew w twojej pracowni...?- zastanawia się Bartek.
- To akurat wina Roześmianego...- wyjaśnia Jason.- Był cholernie wściekły o to, że nie dostał waszej przyjaciółki od razu...
- Z-zabił kogoś...?- pyta Julia, z przerażonym spojrzeniem.
- Tak... to jego pasja...- mówi Jason, z kamienną twarzą.
Nastaje cisza. Nikt nie ma pojęcia, co powiedzieć. Dawid spogląda, po kolei, na wszystkich. Julia wygląda jakby miała zemdleć. Helpy siedzi cicho, zamyślony, tak samo Jason. Bartek ma beznamiętny wyraz twarzy.
W końcu, zabiera głos:
- To... to gdzie mieszka ta... ta Alice...?
- Pojęcia nie mam- odpowiada Jason.- Ale, za to, wiem, gdzie może być Puppeteer.
- To mów. Potrzebujemy tego!- woła Dawid.
- Znając go, pewnie zamieszkuje jakiś opuszczony teatr lub kino.
Teatr lub kino... Dawid zastanawia się, czy takie miejsce może być w tym mieście. Będzie musiał to sprawdzić. Ale jest pewien, iż kiedyś słyszał, aby były takie miejsca w tej mieścinie...
- Zatem, koniec tej narady.- stwierdza Helpy.- Nikt nie jest winny.
Wracają do rzeczywistości. Julia oddycha ciężko.
- Jesteś tego pewien, Mayer...?- upewnia się Dawid.
- Tak, jestem.- odpowiada rudzielec. Wzdycha.
- A po co, temu Roześmianemu, Karolina?- zagaduje Bartek.
- Podobno dla jakiegoś Kultu X... nie pytałem o to za bardzo...
- Dlaczego?- interesuje się Bartek.
- To jego sprawa. Nie jestem jego niańką.- warczy Jason.
- Mhm...
On, Helpy i Bartek wychodzą. Nastolatek patrzy na przyjaciela. Brązowowłosy wygląda na cholernie przygnębionego. Nikt nic nie mówi. Atmosfera jest bardzo ciężka.
Idą przez miasto. Słońce powoli zachodzi. Cholera, aż tyle czasu spędzili w tym sklepie?
- To... na razie.- żegna się Bartek.
Już ma odejść, lecz Dawid go zatrzymuje:
- Musimy pogadać.
- Nie... nie musimy...- cicho oświadcza Bartek.
- Musimy.- stanowczo stwierdza Dawid, patrząc mu w oczy.
- Nie. Ja wiem, że pewnie masz mnie za potwora lub inne gówno...
- Co?- dziwi się się Dawid.- Pojebało? Dalej jesteś dla Bartkiem, upośledzonym Batmanem.
- S-serio...?- Bartek patrzy na niego, jak na kosmitę.- Ale... ale ja... ja...
- To... to nic.- zapewnia go Dawid.- Każdy ma czasem gorsze chwile... miałeś prawo być tak wściekły... przecież chodziło o twoją kuzynkę...
- Niby tak... ale czuję się cholernie źle z tego powodu...- oświadcza brązowowłosy. - Gdybyś ty wtedy się nie odezwał, prawdopodobnie, zabiłbym Jasona...
- Nie no, już zapomnijmy o tym- mówi Dawid.- Musimy znaleźć tego Puppeteera i tą całą Alice.
- Ta... tylko, czy w tym mieście jest jakiś teatr...?
- Nie wiem- odpowiada Dawid i z uśmiechem dodaje.- Ale znajdziemy go, Kirigiri-chan.
Bartek też się uśmiecha.
- Oczywiście, Robin.
***
Wybaczcie, jeśli ta część wypadła gorzej niż poprzednie. Miałam duże problemy z napisaniem jej.
~FunPolishFox
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top