#.1

Dawid spogląda za okno. Słowa wychowawczyni wydają się być równie dalekie, co początek gry Wiedźmin a jej koniec. 

Na dworze jest piękna pogoda. Słoneczko świeci, ani jednej chmurki na niebie, cieplutko i milutko. Szkoda tylko, iż zakisić się można w klasie biologicznej, słuchając jak nauczycielka truje swoją pożegnalną przemowę.

Rozpina jeden z guzików koszuli, ten, przy szyj. Jest gorąco jak przy użyciu Igini na Babę Wodną. 

Jeszcze trochę i zginę tu, jak fioletowy w Springtrapie.- myśli chłopak, czując jak strużka potu spływa mu po plecach. Wkurzające uczucie.

Zastanawia się nad planami na lato. Nie ma opcji, by gdzieś pojechał. Ale z taką piękna pogodą to może przejść się nad jezioro, które jest blisko lasu, koło miasteczka. Mógłby sobie popływać, spotkać się z przyjaciółmi, pogapić się z ukrycia na panienki...

Jego spojrzenie natrafia na Karolinę, które prawie zasypia w swojej ławce. I wtedy przypomina sobie szarą rzeczywistość- przecież jest skończonym no-life'm i przegrywem. Nie wchodzi w grę, pójście gdziekolwiek. 

Wreszcie słyszy jak wychowawczyni żegna się już na dobre i wszyscy zaczynają wychodzić. Dawid przepycha się przez tłum nastolatków, matek i ojców. Jego własna mama nie przyszła, ponieważ przystało na porządnego głównego bohatera creepypastowego fanfiction, jego rodzice nie mogą występować.

Czekaj, co?

Tak czy siak, idzie powoli korytarzem szkolnym. Chce już wyjść z tego beznadziejnego, "galowego" stroju. Ta, raczej gównianego. Przy wejściu, dostrzega Bartka.

- Elo, stary- rzuca do niego.

Niebieskooki spogląda na niego.

- Hej- pokazuje świadectwo z mnóstwem dwójek i jedynek.- Widzisz to, dziwko? Zdałem.

- Cudem. Tak jak ja.

Prawdą jest, iż trochę się postarał w tym roku i ma oceny na poziomie przeciętnej. Mógłby mieć nawet zajebiste oceny, gdyby nie ta, zimna jak chuj, facetka z polaka. Nic nie dało się załapać z jej gadania i Karolina musiała mu wszystko tłumaczyć. Ona to taki Trevor z polskiego- nieważne, co to by było, ona to zrobi. 

O wilku mowa.- myśli, kiedy dziewczyna zbliża się do wyjścia. Dawid momentalnie stara się poprawić koszulę. Przy niej, musi jakoś wyglądać.

- Siema!- woła Bartek, nie przejmując się tym, iż trochę mu się spodnie zsunęły z tyłka i widać jego gacie w Batmana. Kilka lasek, przechodząc koło nich, śmieje się pod nosem. 

- Podciągnij spodnie- brunetka poprawia okulary.- Nie chcę, bym musiała zacząć zaprzeczać, iż nie jesteśmy rodziną.

Karolina i Bartek są kuzynami. Wszyscy w szkole to wiedzą. Wiele osób drwi sobie z Karoliny, kiedy Bartek odpierdala jakąś akcję, jednak ta z miną Trupiej Wdowy, ciśnie po nich równie dobrze jak Geralt walczy mieczem. 

On sam nigdy nie był tak dobry w pojazdach...

- Och, ty byś chciała tego i to bardzo.- próbuje ją zagiąć Dawid.

- Jedyne czego chcę, to żebyś spadł ze schodów i ten głupi ryj sobie rozwalił- mówi Karolina, mając na twarzy Trollface.- Chociaż nie, ty już spadłeś z nich.

- A czemu tak uważasz?- pyta Dawid i ma ochotę strzelić sobie z liścia. I teraz Karolina zniszczy go jakimś tekstem.

- A co, urodziłeś się z taką twarzą?

I pojechała mu. Bartek śmieje się, a okularnica uśmiecha się. Wie, iż dziewczyna nie robi tego specjalnie. Taki styl życia. 

Sceptyczka, z ciętym językiem, pełna wiedzy Karolina może wszystko. Z pewnością ma przed sobą wspaniałą przyszłość- jako sławna pisarka, psycholog, ktokolwiek, kim ona tam chce być. A on? Nie ma nic. Przecięty debil z niego.

- I co zamierzacie robić w lato...?- zagaduje brunetka.

Dawid wychodzi ze swoich ciemnych przemyśleń. Nie może tak myśleć. Niech, chociaż ma ten pieprzony optymizm.

- Ja nigdzie nie wyjeżdżam. Zostaję na starych śmieciach.- odpowiada Dawid.

- Przez słabe oceny zostaję sam w domu, a rodzina wyjeżdża nad morze - opowiada Bartek.- Oni naprawdę myślą, że to dla mnie jakaś kara.

- Ja też nigdzie nie jadę...- głos Karoliny brzmi dość przygnębiająco.

Dawid od razu wyczuwa, iż coś się stało. Nie tylko dlatego, że Karolina zawsze wyjeżdża na lato do ojca, za granicę, ale też dlatego, że ona nigdy nie pokazuje smutku. To go dziwi.

- Coś się stało...?- dopytuje Dawid.

- Co? Nie, skądże!- dziewczyna patrzy mu prosto w oczy.- Wszystko okej.

Kiedy Karolina patrzy prosto w oczy, to kłamie. Nauczył się tego.

- Jesteś p..

- To ja idę, na razie! - dziewczyna przerywa mu i wychodzi.

Chłopacy wychodzą za nią, jednak ona chodzi tak szybko jak najszybsze samochody w Forzie Horizon 3. Nim zdążą za nią dobiec, ona wchodzi do samochodu swojej mamy i odjeżdżają. Bartek i Dawid tylko stoją jak idioci.

A chociaż mogła pozwolić klepnąć się w tyłek na pożegnanie.- żałuje Dawid.

- Kurw...de, moja stara- Bartek dostrzega swoją mamę.- No cóż, stary. Do zobaczenia wkrótce. Może zrobimy imprezę?

- Ta, żadna laska nie przyjdzie, choćbyśmy im Justynkę Bimber załatwić.

- To... męski wieczór...?

- Brzmi trochę gejowsko, ale spoko.-zgadza się wreszcie Dawid.

Żegna się z kumplem i idzie do swojego domu. Ma niedaleko, zatem popyla pieszo. Jak jakiś wiedźmin bez Płotki. Ale przynajmniej może przejść przez płot.

Kiedy jest już w domu, od razu zrzuca z siebie tą diabelską koszule i rzuca ją byle gdzie. Przebiera się w zwykłe ciuchy, dające +20 do szybkości i +100 do wygody. Musi naładować Hp. Bierze z szafki nutellę i nakłada na ją kromki chleba. Podczas tego, jakże pożywnego obiadu, rozmyśla, co porobić w ten dzień. Jest dopiero dziesiąta, toteż ma przed sobą cały boży dzień (i noc). Nie ma ochoty w nic pograć. Spogląda za okno. Kurewsko piękny dzień. Normalnie, jak w jakiejś letniej komedii. Aż chce się umrzeć.

Kończy posiłek i wychodzi z domu. Zamyka za sobą drzwi. Nie, żeby w jego domu było coś wartościowego. Jedyną ważną rzeczą jest tam nutella. I może gumisie. Tak, te są dobre. 

Sam nie ma pojęcia, dokąd iść. To miasteczko dupy nie urywa. Za wiele do roboty nie ma. Postanawia pójść do parku, jak Eleven w "Koszmarze Elevena 2". A może to był las...? A jebać. Chuj z tym. Skupmy się na tym, co jest teraz.

Dawid dochodzi do parku. Nie ma tutaj nikogo, nawet typowych Grażyn, które muszą obczaić cały teren i gdakać o Jezusie. Siada na ławce i spogląda na wszechobecny spokój. 

Dlaczego to jego życie musi ssać? Dlaczego to on jest tym frajerem? Przecież nawet nie ma żadnego talentu. Nie jest tak zabawny jak Bartek, ani tak wygadany jak Karolina. Gdyby chociaż był przystojny. Niestety, nie dość, że jest przegrywem, to i wygląda jak przegryw. 

Chce zmienić swoje życie. Chce przeżyć coś niezwykłego...

- Dawid...

Chłopak rozgląda się. Wydawało mu się, że ktoś coś powiedział. Pewnie mu się przesłyszało. Bo kto miałby go wołać?

- Dawid.

Grzebie w uchu. Chyba serio coś się zjebało mu z uszami.

- Dawid, kurwa mać!!!

Podskakuje na miejscu. Co to, kurna, było?! Chłopak szuka źródła głosu.

- Spójrz się tutaj...

Dawid patrzy w niebo.

- Kurwa, nie tu, kretynie zasrany.

Wzrok chłopaka pada na drzewo, które stoi przed nim. Pod drzewem, siedzi wiewiórka. Sprawia wrażenie, jakby gapiła się na Dawida.

- LOL, wiewiórka gada?- dziwi się nastolatek.

- Słuchaj mnie, mój drogi- głos wiewiórki był pełen jakiejś godności lub innego gówna.- Przed tobą, jest wiele wyzwań. Będziesz musiał odbyć długą drogą, by odnaleźć swoją drogę i ocalić przyjaciela...

- Zależy, jakiego przyjaciela.- stara się być śmieszny Dawid.- Jak bez cycków, to nie ma, co ratować...

- Ja pierdole, czemu muszę użerać się z tobą...?- wiewiórka robi facepalm.- Dobra, nie pierdol, tylko słuchaj. Twój przyjaciel będzie w wielkich kłopotach. Rozumiesz?

- Chyba.

- Okej, uznajmy, że rozumiesz. Będziesz musiał mu pomóc. Kiedy to zrobisz, zrozumiesz sens swojego istnienia, powód, dla którego pojawiłeś się na tym świecie.

- Brzmi trochę strasznie...- zauważa Dawid.

- Nie każdy może tego doświadczyć. Dlatego, muszę się sprawdzić...

- J-jak...?

Coraz bardziej nie podoba mu się ta sytuacja. Nie tylko z powodu gadania z wiewiórką. Przeczuwa, iż będą kłopoty. I to duże. Wręcz kurewsko wielkie.

- A... a co jeśli nie chcę sprawdzianów...?- pyta Dawid.

- Mam to w dupie. 

Nagle, zza drzew wychodzą jakieś ogromne zwierzęta. Po przyjrzeniu się, można zauważyć, że są to wiewiórki na sterydach. I pewnie jeszcze na haju.

- Co do chuja...?!- Dawid wstaje z ławki.

- Mój test.- odpowiada wiewiórka.- Musisz ich pokonać. Albo oni ciebie zabiją. Uczciwe? Uczciwe!

- Wiedziałem, żeby nigdy nie ufać wiewiórkom!- stwierdza chłopak, nie wiedząc, co robić.

Wtedy, jego wizja świata się zmienia. Zmutowane rudzielce stanęły dwa metry przed nim. Nad ich głowami widnieje pasek HP, jak w RPG-u. Sam widzi przed oczyma własny pasek życia, many oraz wybór akcji. Jest zdezorientowany. 

- Co takiego...?

- Och, to małe ułatwienie dla ciebie!- tłumaczy wiewiórka.- W normalnej walce zginąłbyś. A tak, masz jakieś szanse!

- Dzięki!

Super, nawet wiewiórka widzi, iż jestem skończoną fajtłapą.- gorzko myśli Dawid.

Sprawdza swoje "itemy". Są tam tylko klucze od domu i telefon, których nie można wykorzystać w walce. Cofa się i sprawdza "skille". Ma tylko jeden skill- "Gadanie głupot". Czyta opis:

"Podobnie jak podczas szkolnej przerwy, tak i w walce, można kogoś ogłuszyć jednym, wielkim, pierdoleniem trzy po trzy. Zabiera przeciwnikowi 15 HP i jest 60% szans na ogłuszenie. -10 many."

Postanawia to wypróbować. Wybiera pierwszego lepszego zmutowanego gnoja.

Dawid używa "Gadanie głupot".

Wiewiórka Testowa traci -15 HP.

Chłopak czuje się już pewniej. Dopiero teraz widzi, iż każdy z jego przeciwników ma 20HP. Obliczając szybko, sam ma 50 many. Cholera. Nie starczy tego skilla na wszystkie wiewióry. Postanawia użyć samego ataku i dobić pierwszą wiewiórę.

Wiewiórka używa atak.

Dawid traci -10 HP.

Wiewiórka używa atak.

Dawid traci -10 HP.

Wiewiórka używa atak.

Dawid traci -10 HP.

Wiewiórka używa atak.

Dawid traci -10 HP.

Wiewiórka używa atak.

Dawid traci -10 HP.

Cholera jasna, silne są.- osądza Dawid, widząc, iż stracił 1/3 HP.

Zdaje sobie sprawę, iż mając 100 HP nie da za bardzo rady. Sprawdza ekwipunek. Postanawia użyć telefonu. 

Dawid używa telefonu!

Dawid odzyskuje 45 HP po obejrzeniu memów z Januszem!

CO.- nie ogarnia Dawid.- Memy mnie leczą. To dowód, iż są boskim narzędziem.

Wiewiórki powtarzają swoją sekwencję naparzania go. Stracił znów 50 HP. Ma teraz 95. Atak na skurwieli i leczenie.

Dawid używa atak.

Wiewiórka Testowa mdleje!

Nieźle mi idzie.- w sercu Dawida rośnie nadzieja.- To nie jest takie złe!

I znów dają mu wpierdol. Chłopak się leczy, lecz nie jest już tak poważnie. I powtarza te czynności. Walka staje się monotonna. 

Nareszcie, pokonuje te stworzenia Szatana. Widzi przed sobą napis:

"Dawid awansuje na nowy poziom!    1-2

Level Drugi! Nauczono się nowego skilla- Rzuć sucharem."

Chłopak przestaje widzieć te napisy. Oddycha ciężko. Nawet nie zauważył, jak się zmęczył. Jest cały spocony, a na dłoniach ma zadrapania. Całe jego ubranie jest poszarpane. 

- Brawo! Brawo...- Dawid spogląda na wiewiórkę.- Jesteś pierwszym, który to przeżył!

- Kim... kim ty, kurwa, jesteś...?- pyta chłopak.

- Nazywaj mnie Helpy. Od teraz, jestem twoim przewodnikiem.

Helpy podchodzi do niego. Nim chłopak reaguje, wiewiórka wspina się po jego ubraniach, by osiąść się na ramieniu. Dostaje powiadomienie z telefonu. Bierze go i widzi wiadomość, że właśnie zyskał nowego partnera.

- O co tu chodzi...?- nie rozumie.

- Od teraz, nie jesteś zwykłym człowiekiem.- oznajmia wiewiórka.

- Co masz na myśli...?- Dawid zaczyna się bać.

- Od teraz, jesteś postacią z RPG-a, w realnym świecie- wyjaśnia Helpy.- W twoim telefonie są napisane statystki twoje oraz każdej osoby, z którą się zmierzyłeś lub jest twoim partnerem. Poza tym, może on posłużyć do naładowania HP, jednak tylko w trybie walki.

- Ej, niby czemu...?

- Takie są zasady- mówi obojętnie Helpy.- Poza tym, im lepszy masz telefon, tym więcej akcji możesz z nim zrobić. Od leczenia po nowe umiejętności.

No tak. Kiedy telefon jest kwestią życia i śmierci, ja mam zepsuty szajs.- myśli chłopak.

- To... zawsze, jak będą chcieli się ze mną bić, to od razu będzie "tryb walki"?- upewnia się Dawid.

- Tak. -potwierdza Helpy.- Wystarczy, że krzykniesz " Walka start!".

Dawid wyobraża to sobie. Jak zgniecie każdego osiłka, który będzie chciał się z nim bić. Jak zajebisty się stanie. Jak zajebisty może być teraz.

- To... zajebiste...

- Nie zapomnij, o przeznaczeniu.- przypomina Helpy.

- A jakie ono jest... a w sumie, okej. Będzie jakie będzie.

Wraca z Helpy do domu. Rozmyśla nad tym.

Postać z RPG-a w realnym świecie... to stanie się teraz seksi? Karolina go naprawdę polubi? Będzie szacun na dzielni? Czy nie jest to niebezpieczne? A co jak stanie się japońskim RPG-iem? Wtedy będzie przejebane... ale teraz trzeba uzupełnić manę. Nutella nada się do tego doskonale.

Wchodzi przez otwarte drzwi. Uczucie radości pryska jak mydlana bańka.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top