#.7
Pennywise spogląda na swoją zdobycz. Dzieciak jest aktualnie nieprzytomny. Wkrótce powinien się obudzić.
Jak na razie, jego przerażenie nie dokarmia Pennywise'a tak bardzo, jakby sobie tego życzył, lecz jest ono całkiem smaczne. Smakuje lepiej niż strach amerykańskich dzieci.
Spogląda na siebie w ciemnej wodzie. Grymas pogardy pojawia się na jego twarzy. Zmienił się tego całego "Puppeteera", jednego z tych creepypast, którzy psują honor prawdziwym mordercom. To przez tego debila i jemu podobnych, dzieciaki zaczęły się mniej bać jego. O ile niektórzy jego koledzy znaleźli sposób, aby z tego korzystać, lecz Pennywise nie ma żadnych korzyści.
Zmienia swoją formą, na klauna. Przygotowuje się, na ostateczne show, które wystraszy dziecko na śmierć. Na myśl o tym, jak pożywi się jego strachem, klaun drży. Aż mu ślinka cieknie.
Jego radość psuje nagły dźwięk. Tym dźwiękiem jest gwizdanie. Pennywise warczy cicho i odwraca się w stronę odgłosu. Trzęsie się z wściekłości, kiedy widzi, kto zagościł w jego kanałach.
Ma czerwone włosy, a jego zielone oczy krytycznie patrzą na całe otoczenie. Ściągnięte brwi i górna warga świadczą o tym, iż nie podoba mu się tu. I to bardzo.
- Ładne miejsce- koleś kopie starą szkatułkę, z górki śmieci.- Jak na kanalizacje.
- Czego chcesz, dziwaku?!- pyta Pennywise. Wyczuwa w nieznajomym demona. Poza tym, kojarzy mu się z kimś...
- Spokojnie- oczy nieznajomego zmieniają barwę na żółtą, a on sam przybiera uprzejmy wyraz twarzy.- Nie chcę ci nic zrobić, przyjacielu. Jestem tutaj z prośby pewnej osoby.
- Jakiej osoby?- ciągnie za język Pennywise, robiąc podejrzliwą minę. Musi wiedzieć, komu trzeba spuścić wpierdol w razie potrzeby.
- Znasz tego pana- Jason porusza sugestywnie brwiami.- Roześmiany Jack. Kojarzysz nazwisko?
Roześmiany Jack. Jeden z tych creepypastowych oszołomów. Jednak da się z nim wytrzymać, a jego iloraz inteligencji nie jest jeszcze równy zeru. Spotkał go kilka razy, gdy, przypadkiem, polowali na to samo dziecko. Dobry z niego kumpel.
- Tak, kojarzę tę personę.- zgadza się klaun.- I co z tego?
- A tego, iż w jego imieniu, mam propozycje dla ciebie- oświadcza czerwono-włosy.- Wiem, że nie porywasz nastolatków, ale jest pewien nastolatek, którego musisz porwać...
Pennywise piorunuje wzrokiem żółtookiego. Jeśli myśli, że z powodu koleżeństwa, będzie skakał jak mu zagrają, to grubo się myli. Już ma zakraść się do myśli gościa i sprawić, by zesrał się w gacie, lecz ten go uprzedza:
- Nie martw się, nie zamierzam cię wykorzystywać- tłumaczy się rudzielec.- Ale powiem ci tylko, iż dzięki temu przyjdzie tu dwóch nastolatków.
- Hm... mów dalej.- intryguje się Pennywise
- Będą mieli ze sobą wiewiórkę i telefon. A dokładnie, będzie miał to ten wyższy, ciemnowłosy.- kontynuuje nieznajomy.- Ale jeśli chcesz ich, musisz porwać pewną dziewczynę. Mam nawet jej zdjęcie. Szybko ją znajdziesz...
- No nie wiem...- waha się klaun.- Nie jestem pewien, czy bardziej nie opłacało by mi się zajebanie ciebie...
- Och, nie wspomniałem o jednym- Jason puka w swoje czoło.- Jeden z nastolatków, który tu przyjdzie, nie będzie do końca człowiekiem. Będzie czymś w rodzaju demona... sam dobrze wiesz, jak wiele ci to da...
- Och, tak.- Pennywise czuje, że mimowolnie, oblizuje usta. Taka okazja nie mogła uciec mu sprzed nosa.
- Niech ci będzie.- decyduje się klaun.- Kiedy ją porwać?
- Jak najszybciej- prosi nieznajomy.- Będę na ciebie czekał, aż będziesz ją miał. Dalej, ja ją wezmę. Potrzebuje jej.
- Nie tylko ja potrzebuję dzieci, co?- Pennywise wykrzywia twarz w podłym uśmieszku.- A może masz fetysz do młodych dziewcząt, co...?
- Być może- odpowiada rudzielec, a jego oczy świecą soczystą zielenią.
- Okej. Już biorę się do pracy- Pennywise odwraca się.- A jak ci na imię, wiewióreczko?
- Jestem Jason. Jason ToyMaker.
***
- Eee... kto taki...?- pyta Bartek.
- Ou, to już nie mój problem!- woła Pennywise i odchodzi od nich. Powoli znika w ciemnościach.
- Hej! Poczekaj klaunie!- drze się Dawid i podbiega do demonicznego klauna. Łapie go za dłoń. Pennywise spogląda na niego, z grymasem złości.
- Czego?- ma zmęczony ton.
- O co tutaj chodzi? Czemu jestem specjalny? Jestem jakimś demonem, jak ty?- Dawid potrząsa jego ręką.- Odpowiedz mi, do cholery!
- Czy ty jesteś głuchy...- klaun podnosi swoją dłoń, podnosząc przy tym Dawida.- To. Nie. Mój. Problem!
I rzuca chłopakiem. Dawid przez kilka sekund jest w stanie nieważkości, zanim ląduje twarzą w gównie. Pennywise odchodzi do ciemności, pokazując im ostatecznie środkowy palec.
I tyle było go widać.
Bartek podchodzi do kumpla.
- Kurwa, ty jeszcze żyjesz?- dziwi się brązowowłosy.
- Tak...ble...-Dawid wstaje i wyciera swoją twarz.- Cholera jasna, mam twarz całą w... cokolwiek jest to coś.
- A mówiłem, weźcie chusteczki higieniczne!- pyszni się Helpy.- I co? Miałem rację!
- Już zamknij mordę.- syczy Dawid.
Wychodzą ze ścieków drabiną. Trochę im to zajmuje, jednak docierają na powierzchnie. Dawid jako tako obciera twarz zapasową koszulką. Są w lesie, jednak rozpoznają znajome okolice i szybko z niego wychodzą. Idą powoli ulicami miasteczka, które oświetlają latarnię, gdyż jest już noc.
- To... szukamy jakiegoś Adult ToyMakera?- rozpoczyna temat Dawid.
- To pewnie musi mieć własny sklep- zauważa Bartek.- No wiecie, tam, gdzie zrobiłem to zdjęcie.
- Z pewnością musimy zabrać się za inną taktykę- odzywa się Helpy.- Sama walka z nim nie wystarczy. Musimy się dowiedzieć czegoś więcej bez wypytywania go.
Podchodzą po wystawę sklepu z zabawkami. Oglądają piękne twory, od puchatych misiów po porcelanowe laleczki.
- To tutaj. Tutaj zrobiłem zdjęcie.- mówi Bartek- Patrzcie! Nawet ten telefon wciąż tu jest!
Wskazuje na niego. Rzeczywiście, jest tam telefon w niebieskiej obudowie. Taki sam, jaki miała Karolina.
- Więc to jest sklep tego typiarza...- stwierdza Dawid.- Już go nie lubię.
- Budynek jest jednopiętrowy- oznajmia Bartka, przyglądają się budowli.- Na dole jest sklep, a na górze musi być część mieszkalna. Z tego, co powierzchnie widać, starcza tam miejsca na dwa pokoje, łazienkę i salono-jadalnię. Może też mieć piwnicę, chociaż nie wiem...
- Dobra, Kirigiri- san, mam plan- mówi Dawid.- Jeden z nas zagada na długo tego Zabawkarza, a drugi z Helpy'm, przeszuka zaplecze i mieszkanie tego świra.
- Genialny pomysł- sonduje Bartek.- Tylko jak zamierzasz się tam dostać, jeśli drzwi będą zamknięte?
Ze sklepu ktoś wychodzi. Chłopcy patrzą na tą osobę. To ich przyjaciółka z klasy, Julia. Jej złote włosy są w nieładzie, a ona sama ledwie stoi w miejscu, prawie skacze.
- Och, hej wam!- wita ich.- Co tam?
- Och, my tylko...- Dawid spogląda na jej kolorowy strój.- W co ty jesteś ubrana?
- Och, to mój strój do pracy- tłumaczy dziewczyna.- Pracuję w tym sklepie. A czemu ty jesteś uwalony błotem... i Bóg wie, czym...?
- A, wpadłem w coś...-Dawid podchodzi do niej.- Hm... chyba masz tutaj plamkę...
- Weź się odsuń! Jeszcze mnie pobrudzisz, świrze!- woła Julia i odpycha chłopaka. Następnie, naburmuszona, odchodzi od nich.
- To... co teraz...?- pyta Bartek.
- A to, że rozwiązałem nasz problem.- Dawid pokazuje kluczyki z napisem "T.M".
Helpy i Bartek klaszczą z podziwu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top