𝚜𝚒𝚡

Westchnęłam cicho,  słysząc wibrujący telefon. Niechętnie otworzyłam oczy, powoli próbując  się podnieść, jednak kiedy oparłam się na rękach usłyszałam cichy jęk.

- Soph dusisz mnie - wykrztusił Jake.

- Przepraszam - powiedziałam, natychmiast zabierając ręce z szyi chłopaka.

- Nic mi nie jest -  odparł siadając, przez co prawie spadłam z sofy, na której leżeliśmy,  jednak w ostatniej chwili zdążył przyciągnąć mnie z powrotem do siebie.

- Dlaczego mnie nie obudziłeś? - zapytałam, zsuwając się na miejsce obok niego.

- Wiesz... wydaje mi się, że zasnąłem przed tobą - parsknął, drapiąc się po karku.

Zaśmiałam się na to cicho, schylając się po telefon. Byłam przygotowana na milion wiadomości  od Dominica, który zaczął już do mnie pisać dzień wcześniej. Jednak  kiedy podniosłam urządzenie na wyświetlaczu pojawiła się twarz Camerona.  Widocznie musiał przez przypadek wziąć mój telefon i zrobić sobie zdjęcie, które później zapisał przy swoim kontakcie.

- Sophie odbierz w końcu zanim Dallas zadzwoni po policje - mruknął Jake, usiłując zachować poważny wyraz twarzy.

- Sopie wszystko w  porządku? Dlaczego nie odbierałaś? Dzwoniłem chyba ze sto razy?! -  usłyszałam oburzony głos Camerona po drugiej stronie.

- Spałam - odparłam, mrużąc oczy. - I właśnie mi przerwałeś - dodałam ziewając.

- Gdzie ty w ogóle jesteś? Jest szósta rano! - kontynuował, nie zwracając większej uwagi na to co mówię.

- U Jake'a - powiedziałam, marszcząc brwi. - I właśnie Cameron, jest szósta rano. Coś się stało?

Przez chwilę  wsłuchiwałam się w oddech chłopaka, po czym usłyszałam dźwięk  zakończonego połączenia, nie otrzymując przy tym żadnych wyjaśnień jego zachowania.

- Wszystko dobrze? - zapyta Jake, przyglądając mi się z zaciekawieniem.

- Nie jestem do końca  pewna - stwierdziłam, wzruszając ramionami. - Ale jest zdecydowanie za  wcześnie na to żebym zastanawiała się nad problemami Camerona. A teraz  idę wziąć prysznic i lepiej nie próbuj mi w tym przeszkadzać.

- Nie zamierzam - zaśmiał się.

Usłyszawszy to, poszłam  do jego pokoju. Wyciągnęłam z szafy jakieś ubrania, zauważając, że przez ostatnie częste wizyty zaczynały się kończyć, co oznaczało zbliżające się  pranie. Westchnęłam cicho idąc do łazienki, po drodze prawie wpadając w  ścianę co było zasługą tak wczesnej pobudki.

Stojąc pod prysznicem,  postanowiłam odkręcić zimną wodę, mając nadzieję, że jakimś cudem mnie  to obudzi. Jednak kiedy pierwsze krople chłodnej wody, spotkały się z  moim ciałem, stwierdziłam, że była to zdecydowanie najgorsza decyzja w moim życiu i  natychmiast ją zakręciłam. Następnie szybko się ubrałam i wysuszyłam  włosy, które miały zaskakująco dobry dzień.

- Jake zostawiłam u ciebie moje vansy? - zapytałam, schodząc boso po schodach.

- Powinny być w szafce w holu - odkrzyknął z kuchni.

Zgodnie z jego  wskazówką, zaczęłam ich tam szukać. Jęknęłam z niezadowoleniem na widok  wszystkich par butów blondyna, których chłopak miał o wiele więcej ode mnie.  Jednak po kilku minutach poszukiwań odetchnęłam z ulgą na widok czarnych  butów. Zadowolona z siebie, ubrałam je, po czym poszłam do kuchni,  gdzie Jake już na mnie czekał razem z kubkiem ciepłej kawy i paczką  moich ulubionych ciastek.

- Jake mówiłam ci już, że cię kocham - westchnęłam z zachwytem.

Chłopak w odpowiedzi  prychnął cicho, po czym poszedł wziąć prysznic, zostawiając mnie samą.  Siedziałam, przeglądając zdjęcia z wczorajszej imprezy u Matta, która  jak zwykle wymknęła się z kontroli chłopaków. Chociaż ich zdaniem takie  były najlepsze.

- Ominęła cię niezła impreza, co? - zaśmiał się  Jake, zapinając ostatnie guziki koszuli.

- Nasza też nie była najgorsza - stwierdziłam, uśmiechając się lekko. - Nawet jeśli nie dotrwaliśmy do siódmego odcinka.

- Tylko nie mów o tym Dominicowi bo ci nie wybaczy - zaśmiał się, wkładając naczynia do zmywarki.

- Moglibyśmy na chwilę  pojechać do Camerona? Obiecałam przynieść Liv notatki z tamtego  tygodnia, a zapomniałam ich wczoraj zabrać - zapytałam, zauważając  przypomnienie, które ustawiłam sobie jakiś czas temu.

Jake zgodził się,  mrucząc przy tym coś o zablokowaniu numeru Camerona. Dotarcie na miejsce  zajęło nam niecałe dwadzieścia minut. Blondyn stwierdził, że poczeka na  mnie w samochodzie, skoro miałam zabrać tylko notatki. Przy okazji  postanowił uaktualnić swoją playlistę o kilka piosenek z The Order.

Jednak kiedy pociągnęłam  za klamkę z zaskoczeniem odkryłam, że drzwi były zamknięte. Uświadomiłam sobie, też że nie miałam nawet kluczy do domu, na co  sapnęłam z irytacją. Nacisnęłam dzwonek, mając nadzieję, że Cameron był w  domu, chociaż wiedziałam, że szanse na to były nikłe.

- Nie ma go - mruknęłam, wsiadając z powrotem.

- Nie masz kluczy? -  zapytał, na co pokręciłam przecząco głową. - Możemy spróbować się  włamać, w końcu to nie może być aż takie trudne - zaproponował po  krótkim zastanowieniu, jednak zrezygnował z tego tak szybko jak nasze  spojrzenia się spotkały.

Jake wymamrotał coś o niedocenianiu jego świetnych pomysłów, po czym zaczął jechać w kierunku  szkoły. Gdy dotarliśmy na miejsce ruszyłyliśmy w stronę naszych  znajomych, którzy niewinnie siedzieli na niskim murku przy wejściu do  placówki.

- Co wy tu robicie? - zapytałam nie ukrywając swojego zdziwienia.

Nie spodziewałam się  zobaczyć ich wszystkich. Podejrzewałam, że po wczorajszej imprezie u  Matta nie pojawią się w szkole, zwłaszcza że był już piątek.

- Kiedy odwoziłem Noah  okazało się, że jego rodzice postanowili złożyć mu niezapowiedzianą  wizytę. I cóż... pani Lee była dosyć rozczarowana jego zachowaniem,  chociaż przekonywałem ją, że zwykle nie chodzimy na imprezy w tygodniu -  wyjaśnił Chris, spoglądając przy tym z rozbawieniem na wspomnianego  przez siebie chłopka.

- Powiedziała, że jeśli  jeszcze raz mnie na tym przyłapie to zamieszkam z babcią - westchnął  Noah, poprawiając okulary słoneczne które zaczęły zsuwać mu się z nosa. -  I oczywiście kazała mi iść do szkoły, bo nie będę opuszczał zajęć przez swoją głupotę.

- A my w geście  solidarności postanowiliśmy go wspierać - dodała Natalie, uśmiechając  się po tym wdzięcznie do Jake'a, który usiadł obok niej, żeby mogła się o  niego oprzeć.

Z rozbawieniem pokręciłam głową na ich tłumaczenia, po czym zdjęłam Noah okulary. Chłopak jęknął głośno, mrużąc oczy, co musiało być jednym ze skutków wczorajszej imprezy.  Zaśmiałam się cicho, szybko zakładając mu je z powrotem.

- Nie torturuj mnie więcej Soph. Lepiej chodźmy już na lekcje - mruknął, przytulając się do mnie.

- Mam wrażenie, że wszyscy upiliście się wczoraj na smutno - stwierdził Jack, przyglądając im się z rozbawieniem.

Cała trójka w odpowiedzi popatrzyła na niego ze zrezygnowaniem, co było wystarczającą odpowiedzią. Chłopak przewrócił nieznacznie oczami, po czym przyciągnął Natalie do uścisku.

- Musicie przetrwać tylko te kilka godzi. Później wszyscy pójdziecie się porządnie wyspać i spotkamy się jutro popołudniu u Jake'a - zaproponowałam.

- Już myślałam, że zaprosisz nas do Camerona - westchnęła Liv, nie podnosząc głowy z ramienia Chrisa.

- Myślę, że jest jeszcze o wiele za wcześnie żeby poznał was wszystkich. Naraz - odparłam, mierzwiąc przy tym delikatnie włosy Noah.

- Wygląda na dosyć niezadowolonego - stwierdziła Natalie, wpatrując się ze zdziwieniem w kogoś za moimi plecami.

Popatrzyłam na nią ze zdziwieniem, następnie się odwracając żeby zobaczyć jak się okazało Camerona, który stał niedaleko  nas, wpatrując się przy tym we mnie z zaciśniętą szczęką. Kiedy zobaczył, że na  niego patrzę, odwrócił się na pięcie i po prostu sobie poszedł, nie zwracając uwagi na zdezorientowanie swoich znajomych.



Kiedy skończyłam zajęcia, pożegnałam się z Noah i Liv, po czym  ruszyłam na poszukiwania  Jake'a. Chciałam poprosić go żeby odwiózł mnie do domu, ponieważ niebo zasnute było ciemnymi chmurami, które zwiastowały nadchodzącą ulewę.

Powoli szłam pustym korytarzem, gdy usłyszałam jak ktoś wola moje imię. Ze zdziwieniem popatrzyłam na Camerona, który szedł w moim kierunku. Po tym jak unikał mnie cały dzień byłam zaskoczona tą nagła zmianą, dlatego poczekałam chwile, żeby dowiedzieć się co miał mi do powiedzenia.

- Skończyłaś lekcje? - zapytał, zatrzymując się obok mnie.

- Tak - odpowiedziałam krótko, nie do końca wiedząc czego miałam się po nim spodziewać.

- Możesz pojechać ze mną do domu - zaproponował. - Jeśli nie masz innych planów - dodał szybko.

W odpowiedzi skinęłam lekko głową, co wywołało uśmiech na twarzy chłopaka.

Jeżeli ktoś kiedyś postanowiłby zrobić konkurs na najbardziej zmienną osobę na świecie,  Cameron wygrałby bez najmniejszego problemu. Rano zachowywał się, jakby wręcz nie mógł na mnie patrzeć, a teraz  wydawał się cieszyć tym, że udało mu się mnie spotkać.

Miałam nadzieje, że te wahania nastrojów nie zdarzały mu się często, ponieważ na dłuższą metę byłoby to męczące.

Przez całą drogę do domu  żadne z nas się nie odzywało. Cameron był skupiony na drodze, a ja wpatrywałam się w mijane przez nas domy. Tak naprawdę nie było w nich niczego ciekawego, jednak nie miałam pojęcia jak zacząć rozmowę z chłopakiem, a nie chciałam go znowu przypadkiem zdenerwować. Odetchnęłam cicho gdy samochód zatrzymał się przed domem.

- Musisz dać mi klucze - oznajmiłam, kiedy on je otwierał.

- Wybacz miałem to zrobić wcześniej, ale jakoś wypadło mi z głowy - odparł, uśmiechając się do mnie.

- Ja... pójdę do mojego pokoju - wymamrotałam, chcąc jak najszybciej przerwać tę dosyć niezręczną sytuację.

Ruszałam w kierunku  schodów i starałam się wejść na górę najszybciej  jak to możliwe, nie  wzbudzając przy okazji żadnych podejrzeń z jego strony. Cameron ograniczył się jedynie do wymamrotania czegoś o uważaniu na moją kostkę, po czym ruszył do kuchni, pozwalając mi tym na samodzielne dostanie się na piętro.

Osunęłam się powoli po drzwiach, oddychając z ulgą, kiedy znalazłam się już w swoim pokoju. Jednak prawie tak szybko jak to zrobiłam usłyszałam pukanie. Westchnęłam, przenosząc się na wiszący w rogu pokoju fotel, po czym rzuciłam ciche 'proszę', czekając aż chłopak wejdzie do środka.

- Twoje klucze - oznajmił Cameron, podając mi je.

- Dzięki - powiedziałam, biorąc je.

Podeszłam do biurka i  położyłam je na nim, a kiedy się  odwróciłam zobaczyłam, że chłopak  dalej stał w progu, przyglądając mi się z zamyśleniem. Myślałam, że już poszedł, dlatego popatrzyłam na niego ze zdziwieniem, czekając aż coś powie.

- Sophie chciałem cię  przeprosić - wyjaśnił, drapiąc się po karku. -  Zaplanowałem sobie, że wczorajszy wieczór spędzimy razem, żebyśmy mogli lepiej się poznać. Kupiłem jakieś niezdrowe jedzenie i zamierzałem obejrzeć z tobą kilka przypadkowych odcinków 'Przyjaciół', nic specjalnego wiem. Jednak kiedy poszedłem po ciebie zauważyłem, że cię nie było i cóż... byłem lekko zaniepokojony. Spodziewałem się, że wrócisz za niedługo, więc czekałem na ciebie. Godziny mijały, nie odbierałaś telefonu, a ja coraz bardziej się martwiłem. Pierwszy raz mieszkam z dziewczyną i nie jestem do końca pewien co powinienem robić, przepraszam. 

- Oglądaliśmy z Jake'iem serial, więc wyciszyłam telefon. W końcu zasnęliśmy, a że dzwoniłeś zauważyłam dopiero rano - wyjaśniłam, uśmiechając się z rozczuleniem. - I to całkiem urocze, że się o mnie martwisz, ale spokojnie jestem duża i od dłuższego czasu radzę sobie sama.

- Jasne, rozumiem tylko... moglibyśmy o tym zapomnieć - poprosił,  patrząc na mnie niepewnie.  - Mam wrażenie, że źle się czujesz w moim  towarzystwie. Obiecuję, że to był pierwszy i ostatni raz.

- Dobrze, postaram się - zaśmiałam się.

Cameron słysząc to uśmiechnął się do mnie szeroko, po czym rozłożył ramiona. Najwidoczniej jego zdaniem przytulanie było najlepszym sposobem na zakończenie naszego małego konfliktu. Westchnęłam z rozbawieniem, po czym powoli do niego podeszłam. Chłopak niemal od razu przyciągnął mnie do siebie, ostrożnie mnie obejmując.

- Muszę przyznać, że całkiem dobrze przytulasz - mruknęłam, wtulając się w niego.

- Dzięki - zaśmiał się cicho. - A teraz dam ci chwilę spokoju. Umówiłem się z chłopakami, więc wrócę za dwie-trzy godziny.

Po chwili zastanowienia zasłoniłam okna i nie zdejmując ubrań położyłam się na łóżku. Po wczorajszym wieczorze zdecydowanie brakowało mi kilku godzin snu, co zamierzałam jak najszybciej nadrobić.



Zadrżałam, otwierając oczy. Pożałowałam, że zanim zasnęłam nie przykryłam się chociaż kocem, ponieważ w mieszkaniu zrobiło się dosyć zimno. Sięgnęłam do włącznika lampki stojącej obok  łóżka, jednak kiedy przełączyłam przycisk, w pokoju nadal było ciemno.

Podskoczyłam na łóżku, słysząc głośny grzmot na zewnątrz. Westchnęłam cicho zdając sobie sprawę, że prawdopodobnie przez burzę wysiadł prąd.

Zaczęłam szukać telefonu, który z tego co pamiętałam zostawiłam gdzieś na podłodze. Udało mi się go znaleźć bez większych problemów, a na wyświetlaczu zobaczyłam 20 nieodebranych połączeń od Camerona. Zmarszczyłam brwi, wybierając jego numer.

- Powinnam przyzwyczaić się do nieodebranych połączeń od ciebie? - zapytałam z rozbawieniem, kiedy odebrał.

- Soph, otwórz mi drzwi - powiedział, po czym się rozłączył.

Oświetlając drogę telefonem zeszłam na dół i otworzyłam drzwi, za którymi zobaczyłam przemoczonego Camerona.

- Za chwilę odpowiem na wszystkie twoje pytania tylko ubiorę coś suchego - wymamrotał widząc moje zdziwione spojrzenie, po czym szybkim krokiem udał się na górę.

W czasie kiedy on zmieniał ubrania, ja przygotowałam dla nas herbatę. Chwilę  później z dwoma kubkami gorącego napoju, poszłam do salonu, gdzie Cameron właśnie skończył rozpalać w kominku. Był już  prawie suchy, nie licząc włosów, które w dalszym ciągu miał wilgotne.

- Dzięki - powiedział, biorąc ode mnie kubek.

- W rakim razie słucham co robiłeś przed drzwiami w taką pogodę? - zapytałam nie ukrywając swojego zdziwienia jego zachowaniem.

- Poszedłem pobiegać, ale nie wziąłem kluczy. Wiesz, liczyłem, że wpuścisz mnie kiedy wrócę - wyjaśnił, uśmiechając się przy tym krzywo.

- Zasnęłam z wyciszonym telefonem - odpowiedziałam, na co chłopak z rozbawieniem  skinął głową. - Gdzie jest jakiś koc? - westchnęłam, widząc jak się trzęsie.

- Nie trzeba - mruknął.

- Cameron - westchnęłam, przyglądając mu się w słabym świetle.

- Są w komodzie - odparł cicho, przesuwając sofę bliżej kominka.

Znalazłam w niej ciemny, gruby koc, który wzięłam bez większego zastanowienia. Podeszłam do chłopaka i przykryłam go nim, usadawiając się obok niego.

- Co robisz? - zapytał zdziwiony.

- Przytulam cię, żeby było ci cieplej - odparłam, wtulając się w niego.

Następne kilka minut spędziliśmy w ciszy, wpatrując się w płonące drewno w kominku. Wsłuchiwałam się w cichy oddech Camerona przerywany okazjonalnym kaszlem.

- Cieplej ci? - zapytałam po chwili milczenia.

- Trochę, ale nie schodź jeszcze - poprosił przytulając się do mnie.







☾ ☾ ☾ ☾☾ ☾ ☾ ☾
Hi! Na początku dziękuje bardzo za wszystkie gwiazdki, wyświetlenia i komentarze! Mam nadzieję, że w miarę Wam się podoba, chociaż ciężko mi to stwierdzić z powodu trochę słabej komunikacji między nami, co mam nadzieje kiedyś się zmieni c:
Jeśli ktoś z Was zaczyna dzisiaj maturki to powodzonka i trzymam za Was kciuki!
All the love x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top