Capítulo 29
*Sceny 18+*
Chciałam to zatrzymać, pragnąc nie dopuszczać do tej sytuacji. Obiecałam sobie po ostatnim razie, że takie decyzje pozostawiam mojemu rozumowi, który w tym momencie zdawał się mnie kompletnie nie słuchać. Moim ciałem kierowało serce i pożądanie. Wściekłość, która po kłótni we mnie kipiała, zalewało rosnące we mnie podniecenie, a ja już nie mogłam nic z tym zrobić.
Całowaliśmy się, wpierw delikatnie, wręcz muskając wargami. Każdy jednak kolejny pocałunek przeradzał się w coś bardziej namiętnego, co musiałam przerwać.
– Berlin. – Położyłam dłonie na jego torsie, żeby go zatrzymać przed kolejnym ruchem. – Proszę. My nie możemy.
– Chcę ci udowodnić, że nie jestem złym człowiekiem, Savana. – Mówiąc to, całował zachłannie mój policzek, żuchwę i szyję.
– Ale ja nie mogę. – Starałam się dojść do słowa mojemu rozumowi. – Chociaż...
– Chociaż? – wyszeptał mi do ucha. – Jeżeli nie mamy się już więcej spotkać, a oboje od samego początku tego chcemy...
Zaprzeczyłam głową, kiedy na mnie spojrzał.
– Nie chcę tego – skłamałam.
– Na pewno? – Uniósł moją dłoń i ucałował ją, spoglądając na mnie spod długich, ciemnych rzęsy.
– Proszę cię, pogarszasz to – wyszeptałam. – Ja nie chcę, Berlin.
– Wiem, że chcesz – mruczał pod nosem. – Nie musisz się bać, Sava. Przy mnie nie musisz się niczego obawiać.
Zapach jego wody kolońskiej wirował w moim nosie. Trzymałam dłonie na jego torsie, wcale nie chcąc przerywać naszej bliskości. Kiedy głos rozsądku mówił mi cicho, żebym czym prędzej przerwała tę sytuację, głos z wnętrza mojego serca swoim krzykiem paraliżował moje ciało i zakazywał podejmowania rozsądnych decyzji.
Nie mogłam, cholera jasna, nie mogłam się temu poddać, ale tak strasznie chciałam. Był zakazanym dla mnie owocem, którego smak pragnęłam za wszelką cenę poznać, chociaż wiedziałam, że będę tego żałować.
– Proszę, Berlin. – Popatrzyłam w jego oczy. – Jeżeli ty tego nie przerwiesz, ja nie dam rady.
Wtuliłam policzek w jego wnętrze dłoni, gdy delikatnie głaskał nią skórę mojej twarzy.
– Ja nie chcę tego przerywać.
– Ostatnio...
– Ostatnio zrobiłem błąd. – Pocałował mnie w usta. Odwróciłam głowę na moment, żeby być w stanie powiedzieć, to co chodziło mi po głowie:
– Nie chcę się w tobie zakochać, Berlin.
Wyprostował się nagle, patrząc na mnie z poważną miną. Liczyłam na to, że stchórzy, słysząc poważne wyznanie z moich ust. Nie wyglądał na mężczyznę chcącego spędzić życie z jedną kobietą, sądziłam więc, że moja szczerość wywoła w nim strach i podejmie dzięki temu decyzję za mnie.
– Nie wyobrażam sobie niedalekiej przyszłości – dodałam, czując łzy spływające po moich policzkach. – Nie chcę cierpieć po tym, jak stąd wyjdziemy. Jak ciebie wyprowadzą w kajdankach, a ja, jeżeli znajdę dobrego prawnika, to po pół roku ciężkiej tułaczki po sądach wrócę do szpitala. Nie chcę cierpieć przez to co teraz zrobimy.
Długo patrzył na mnie. Zgarnął kosmyk włosów za moje ucho.
– Jesteś dla mnie ogromną tajemnicą, Savana. – Jego dłoń starła muśnięciem krople smutku z mojej skóry. – Mogę ci przysiąc, jeżeli mi zaufasz, nigdy się nie zawiedziesz.
– Za kilka dni wyprowadzą was... to jest... Po prostu to niemożliwe.
– Wszystko jest możliwe. – Znowu powolnie zbliżał się ustami do moich. – Pragnę ci pokazać, że wszystko jest możliwe. Musisz tylko mi zaufać, a wtedy wszystko będzie dobrze, Sav.
Zamknęłam oczy, czując ponownie dotyk jego ciepłych warg na moich. Jego dłonie wylądowały na moich biodrach, kiedy ruszył, pchając mnie delikatnie na biurko. Nieśmiało zawinęłam ręce na jego karku, gdy podsadził mnie na blat, a sam przywarł do mnie, nie przerywając coraz to bardziej namiętnego pocałunku.
Jego dłonie śmiało rozpięły zamek mojego kombinezonu, aż do pasa. Zsunął także całkowicie rękawy z moich rąk. Następnie jego usta na moment obdarowały pocałunkami moje nagie ramię, a później kości obojczyków i część dekoltu nieukrytego pod koszulką.
Moje serce biło, jak oszalałe, kiedy chwilę później chwycił mnie za pupę i kazał owinąć nogami dookoła jego talii. Podniósł mnie bez trudu i zaniósł do pokoju obok, gdzie w kącie stała długa sofa. Ułożył delikatnie moje ciało, a ja zadrżałam, gdy bez zbędnych ceregieli nachylił się nade mną. Na ułamek sekundy zawahał się, kiedy dostrzegł zakłopotanie na mojej twarzy. Moja dłoń, która w tym samym momencie pogłaskała jego policzek i musnęła dolną wargę jego ust, utwierdziła go jednak w przekonaniu, że niczego złego nie robi.
Bo nie robił. Również tego chciałam. I w tym momencie nie chciałam nawet zastanawiać się nad tym, czy robię dobrze. Tak po prostu mój rozum nie miał już tu nic więcej do gadania. Moje czyny przejęło w stu procentach serce.
Tym razem to ja przywarłam do jego ust. Chciałam się nimi rozkoszować, tak samo, jak jego dotykiem chłodnych dłoni pod materiałem mojej koszulki. Jego palce znowu badały detale mojego ciała, wędrując w coraz co dalsze jego zakamarki. Zdałam się na odwagę i z pomocą pożerającego mnie podniecenia ściągnęłam jego kombinezon, pozostawiając go na jego biodrach, a i również jasną koszulkę, którą miał na sobie. Uśmiechnął się, kiedy moje palce błądziły po jego torsie, brzuchu, żebrach i wszędzie tam, gdzie go nie znałam.
Nie byłam w tym dobra. Nie miałam doświadczenia, ale wierzyłam, że on dostrzeże to po moim nieśmiałym zachowaniu. Do wszystkiego podchodził wręcz ślimaczym tempie, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, czułam się przez to bardziej bezpiecznie.
Zamknęłam oczy, chcąc pogłębić miłe uczucie jego ust na mojej szyi, którą zaczął całować. Poczułam, jak jego ręce łapią wpierw za kombinezon i powolnie go ze mnie zsuwają, a później za materiał mojej koszulki i szybkim ruchem pozbawiają mnie okrycia. Czerwień zdobiła teraz moje policzki, gdy jego oczy zaświeciły się na widok mnie, w samym staniku i majtkach.
Pochwycił ramiączko czarnej bielizny, którą miałam na sobie i pocałował skórę ukrytą pod nim. Patrzyłam na niego, gdy obdarowywał moje ramię masą całusów, które z kolei zjechały na mój brzuch, żeby powolnie wznieść się, aż w miejsca ukryte pod moim stanikiem.
Raczyłam się jego pieszczotami tak delikatnymi i wywołującymi we mnie takie emocje, jakie nikt nigdy w życiu we mnie nie wywoływał. Czułam, że coraz bardziej go pragnę, pomimo tego, że jakiś cichy głosik w mojej głowie nadal mówił mi, żebym stąd uciekała. Tyle że ja tego nie chciałam.
Czułam ekstazę, gdy jego dłoń zahaczyła o materiał moich majtek, a sekundę później już dotykała miejsc ukrytych zwykle przed wszystkimi. Płonęłam na twarzy, kiedy jego palce powolnie poznawały mnie od innej strony. Poruszając się we mnie delikatnie, ale miarowo, tak, jak w tym momencie było dla mnie idealnie.
Jego nagły brak sprawił, że jęknęłam. Uśmiechnął się słodko, w ciemności nocy jego oczy błyszczały, gdy oparł się rękami po dwóch stronach mojej głowy i powolnie zaczął napierać na mnie sobą. Przygryzłam wargę, czując wypełniające mnie podniecenie. Wirowało mi w głowie, gdy powolnie, lecz stanowczo poruszał się we mnie. Ciepło jego ciała rozgrzewało mnie, kiedy leżąc na moich piersiach, całował dokładnie każdy detal mojej twarzy.
– Berlin – jęknęłam cichutko, kiedy po tym, jak oplotłam go nogami, on wszedł głębiej.
– Melodia dla moich uszu – wychrypiał do mojego ucha. Uśmiechnęłam się nieśmiało, czując dreszcz przebiegający wzdłuż moich pleców. – Przy mnie jesteś bezpieczna.
Spojrzał mi w oczy, cały czas miarowo się poruszając. Przytaknęłam leciutko, czując, że zaraz dojdę do momentu, z którego nie będzie już powrotu. Przyspieszył, tak jakby widział po mnie, że już za moment osiągnę szczyt. Nie mylił się. Przygryzłam mocno dolną wargę, hamując przy tym chęć zaskomlenia z rozkoszy. Wygięłam plecy w łuk, kiedy ponownie zwiększył tempa. Jego ręce mocno oplotły mnie w talii. Moje paznokcie wbiły się w jego nagą skórę w okolicach krzyża, gdy spełnienie nadal rozlewało się po mnie. Do moich uszu doleciał jego krótki jęk, a później jego głośny oddech zmieszał się z moim łapczywym łapaniem powietrza.
_________________________________________
Mam nadzieję, że nie czuliście żenady czytając ten rozdział? Serio starałam się napisać to, jak najlepiej! Wybaczcie, jeżeli wyszedł tak se ...
A tak poza tym witajcie w kolejnych rozdziałach! :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top