Capítulo 22
Zachowywał się dziwnie. Dziwniej niż zwykle. Pokazał mi ręką, żebym usiadła, jednak tego nie zrobiłam.
– Powiedz mi, o co chodzi z Silvią – zaczęłam. – Czemu nie ma jej tu z resztą dziewczyn?
– Źle jej tu było. Wpadła w panikę, dlatego zabrałem ją w miejsce, gdzie może odpocząć.
– Nie sądzę – odpowiedziałam ostro. – Nie sądzę, żeby gdziekolwiek czuła się bezpieczniej, niż tu wśród swoich koleżanek. Dziewczyny chciałyby ją mieć z powrotem. Więc proszę cię, zrób to.
Berlin usiadł przed biurem na wielkim fotelu dyrektora. Obserwował mnie czujnie, a ja jego. Chciał coś powiedzieć, ale zamknął usta. Coś go trapiło. Widziałam to po jego oczach.
– Co się stało? – spytałam łagodniejszym tonem.
– Męczarnia, stres, niepokój – powiedział, a ja nie rozumiałam, o co mu chodzi. – Właśnie miałem przeczucie, że nie wyjdę stąd żywy.
– O czym ty mówisz?
Berlin wstał powolnie i skierował się w stronę barku z alkoholem. Chwycił zdobioną karafkę z whiskey i nalał sobie go trochę do szklanki.
– Kiedy Mussolini przegrywał drugą wojnę światową i wielka, czarna chmura mąciła mu w myślach, odkrył, że jedyną rzeczą, która mu pomaga to seks. – Zerknął na mnie, a ja spojrzałam na niego spode łba. – W pomieszczeniu, obok swojego biura umieścił prostytutkę. Odwiedzał ją od czasu do czasu, żeby przywracała mu humor.
– Nie rozwiąże twoich problemów.
– Wiem. – Zrobił dwa kroki w moją stronę.
– Jeżeli nie będziesz mnie szanował, będziesz miał we mnie wroga.
– Wiem. – Uśmiechnął się i jeszcze bardziej się zbliżył. – Nie chcę mieć cię za wroga.
Dłonią ostrożnie zgarnął luźne kosmyki moich włosów. Zahaczył je za moje ucho.
– Wytłumacz mi, co się stało? – drążyłam, domyślając się, że chce zmienić temat.
– Wiedziałaś o tym, że dowcip jest śmieszny, jeśli zawiera trochę prawdy i okrucieństwa?
Prychnęłam pod nosem, kręcąc głową. Dzielnie starał się, żeby nasza rozmowa przeszła na inny tor, ale nie byłam tak głupia. Chciałam, żeby był ze mną szczery. Chciałam przekonać się o jego osobie.
– Nie, ale pytałam o coś innego...
– Znasz ten o bólu głowy? – wtrącił pospiesznie. – Jest dobry. Spodoba ci się. Mąż wraca do domu i woła. Kochanie kupiłem ci aspirynę. I kobieta na to, ale skarbie nie boli mnie głowa.
Uniosłam brwi, czekając na puentę. Znałam już ten dowcip.
– To w takim razie chodźmy się kochać.
Zaśmiał się, kiedy zobaczył nieśmiały uśmiech na mojej twarzy.
– Zauważyłaś, ile jest żartów, w których mężczyzna obsesyjnie nakłania kobiety do seksu? Zmusza je, jakby tego nie lubiły. Myślisz, że tak jest?
Poczułam jak się czerwienie. Osobiście nie lubiłam rozmawiać na takie tematy. Może też dlatego, że nie miałam wcześniej wielu partnerów, z którymi mogłabym dzielić się takimi rozmowami.
– Nie wiem – odpowiedziałam nieśmiało.
– A jak jest z tobą? – Poczułam, jak chwyta mnie za brodę, by unieść moją twarz. Kciukiem musnął moją dolną wargę, kiedy z onieśmielenia nie potrafiłam wydać z siebie nawet słowa. – Co Sav, myślisz, że tego nie lubisz?
Jego tęczówki i jego cała osoba tak mnie hipnotyzowała, że przy nim nie potrafiłam myśleć.
– Ja... – Przełknęłam głośno ślinę. – Ja nie wiem.
– Jak miał na imię twój pierwszy?
Serio o to pytał? Założyłam ręce na piersi. Wzięłam dwa głębsze wdechy, żeby wrócić do rzeczywistości. Nie mogłam dać mu się tak pomiatać. Pytał mnie, o co chciał, a ja mu odpowiadałam, czując się coraz bardziej wściekła na to, jak zachowywałam się w jego obecności.
– Nie odpowiem ci na żadne pytanie, póki ty nie odpowiesz mi na moje – odparłam. Uśmiechnął się, przygryzając lekko dolną wargę.
– Co chcesz wiedzieć?
– Co się wydarzyło w holu. Czemu przyszedłeś smutny?
– Nigdy nie miałem tak odważnej partnerki, wiesz?
– Mów – zarządziłam groźnie. Znowu uśmiechnął się szeroko, łapiąc wysuwający się zza mojego ucha kosmyk.
– Czasem źle się czuje z tym że jestem chory. Czasem też mam z tego powodu gorsze dni.
– Coś ci powiedziała? Ta policjantka?
– Po prostu przypomniała mi to, o czym staram się nie myśleć za dnia. – Spochmurniałam. – Ej, spokojnie. Nie przejmuj się. To nie ty umierasz.
– Masz głupie poczucie humoru.
Zaśmiał się głośniej, a ja usiadłam na blacie biurka. Nie było mi do śmiechu. Nie rozumiałam, jak on sam może śmiać się z tego, że niewiele czasu mu pozostało. Właściwie sam nie wiedział, ile. Całe jego życie mogło skończyć się jutro, a mogło dopiero za naście kolejnych lat. Przerażało to mnie. To jak siedzenie na bombie zegarowej.
Zadrżałam mimowolnie, kiedy podszedł wolnym krokiem i stanął między moimi nogami. Jego ręce spoczęły na moich biodrach, gdy jego usta zaczęły całować moje. To było tak nagłe i niespodziewane zachowanie z jego strony, że nie zdążyłam zaprotestować. Ponadto w głębi siebie czułam, że nie chcę temu protestować. Dreszcz przeszedł wzdłuż moich ramion, podczas gdy jego ciepłe wargi zaczęły obdarowywać pocałunkami moją żuchwę, a później wrażliwą skórę szyi. Moje policzki zdobiła czerwień, a ciało przechodziły fale gorąca i podniecenia, gdy szeptał co chwila do mojego ucha komplementy, których jeszcze nigdy w życiu od nikogo nie usłyszałam.
Oparłam się rękoma za plecami, czując, jak napiera na mnie swoim ciałem. Poczułam jego rękę na przedramieniu, która nakazała mi się położyć. Przesunęłam się dalej, wzdłuż biurka, obserwując z lekkim przerażeniem, jak Berlin wspina się na nie i nachyla nad moją głową.
– Boisz się mnie? – wyszeptał. Pokręciłam głową. Nie bałam się. – Przy mnie zawsze możesz czuć się bezpiecznie, Sav.
Zawisnął nade mną, a ja spoglądałam w jego ciemne tęczówki przez moment, dopóki nasze usta nie spotkały się kolejny raz. A później jeszcze jeden i następny. Podniecenie wirowało we mnie, a moje biodra instynktownie uniosły się ku jego. Uśmiechnął się.
Jego dłoń chwyciła za zamek mojego kombinezonu. Przełknęłam ślinę, zastanawiając się, do czego to wszystko prowadzi. Nie przestając mnie całować, zjechał nim, aż do mojego pasa i ściągnął rękawy z moich barków. Odkrytą skórę obojczyków i ramion zaczął delikatnie całować, pozostawiając na niej mokre ślady. Zamknęłam oczy, napawając się ekscytacją, którą we mnie wzbudzał. Jego ręka dotknęła odsłoniętej talii. Chłodne palce uniosły koszulkę, którą miałam pod kombinezonem i wtargnęły głębiej, badając moje plecy, brzuch i dolne żebra. Zadygotałam od jego lodowatych palców dłoni albo moich szalejących emocji. Możliwe, że od wszystkiego na raz.
Kiedy zerknął na mnie i ja chwyciłam za zamek od jego kombinezonu. Moje dłonie niepewnie wpełzły pod jego ubranie, pragnąc dotknąć jego nagiego ciepłego ciała. Chciałam go dotknąć, tak, jak on badał mnie dotykiem. Położył się powoli, a ja jęknęłam cichutko, czując go pomiędzy moimi nogami. Powodował we mnie tak silne emocje, jakich nigdy w życiu nie czułam.
Byliśmy nadal ubrani, a i tak czułam na sobie dowód jego pobudzenia. Głaskałam jego plecy, wolno i delikatnie, gdy on całował pieszczotliwie moją szyję. Chociaż poniekąd przerażały mnie uczucia szalejące we mnie, pragnęłam czuć je w nieskończoność.
– Jesteś piękna, Savana – powiedział, trącając swoim nosem o mój. – Mądra i na dodatek wspaniała. Ale nie zasługuję na ciebie.
Otwarłam szerzej oczy, czując, że gwałtownie się ze mnie podnosi.
– Żartujesz sobie? – warknęłam. – Berlin!
Usiadłam na biurku, prędko zakrywając odkryte ramiona materiałem kombinezonu.
– Nie mogę cię tak wykorzystać.
Stał do mnie tyłem, dolewając sobie whiskey do szklanki.
– Nie robisz tego. Sama tego...
– Nie chciałaś – dokończył za mnie. – Od samego początku patrzyłaś na mnie z pogardą. A teraz wydaję mi się, że robisz to tylko dlatego, że się mnie boisz.
Nie odpowiedziałam, musząc odepchnąć od siebie okropne uczucie schodzącego nagle podniecenia. Zapięłam z powrotem kombinezon po samą szyję i złapałam dłońmi za gorące policzki.
– Nie chcesz mieć kochanka – dodał. – Pragniesz kogoś, kto spędzi z tobą życie, Savana.
– Skąd wiesz, czego chcę?
– Z ostatnim chłopakiem byłaś ponad pięć lat, póki cię nie zdradził. – Pomrugałam powiekami, nie wiedząc, skąd o tym wiedział. – Twój brat lubi o tobie opowiadać – wyjaśnił.
Ukryłam twarz w dłoniach.
– Jak sobie to wyobrażasz, Savana? – Dopiero teraz na mnie zerknął. – Ty, pani doktor myśląca o specjalizacji ze świetlaną przyszłością i ja zwykły bandyta? Dodatkowo starszy o prawie dziesięć lat. Nie zastanawiałaś się, czy to nie syndrom Sztokholmski?
– Dlaczego mi to wszystko mówisz?!
– Bo chcę dla ciebie dobrze.
– Chcesz dla mnie dobrze?!
– Tak. Chcę tego.
– Wy faceci macie coś wspólnego. Zawsze wam się wydaje, że decyzje, które wy podejmujecie, są dobre dla kobiet.
– Chcemy się o was troszczyć.
– To zatroszczcie się o siebie samych!
________________________________________
Domyślam się, że nie wszystkim spodobał się ten rozdział, ale weźcie to jako wstęp do ich głębszej relacji :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top