01
Wsłuchiwał się w melodię jednej ze swoich ulubionych piosenek, która wypełniała pomieszczenie, delikatnie podrygując zwisającą z nogą. Odchylając głowę, zaciągnął się ostatni raz papierosem i zgasił go na podłokietniku kanapy, nie zważając na to, że jego przyjaciel mógłby dowiedzieć się o tym i zarzucać mu, że po raz kolejny niszczył jego ulubiony mebel.
Pogrążony w swoich myślach, wzdrygnął się lekko, gdy drzwi mocnym ruchem otworzyły się, wpuszczając do środka dużą ilość suchego powietrza. Zdziwiony Park podniósł swój wzrok na stojącego we framudze drzwi Kibuma i posłał mu pytające spojrzenie.
- Co tak patrzysz? Mieliśmy iść dzisiaj do Hyungwona - zielonowłosy ze zniecierpliwieniem wymalowanym na swojej bladej twarzy, wpatrywał się uparcie w niezdecydowanego Chanyeola, mając cichą nadzieję, że Park nie zapomniał o dzisiejszym wyjściu, i że uda się mu wreszcie wyciągnąć swojego przyjaciela z ich śmierdzącego papierosami i wilgocią mieszkania.
Obydwoje byli przyzwyczajeni do panujących warunków i żaden z nich nigdy nie śmiał narzekać na rozmiar, czy nawet brak dobrego ogrzewania, ponieważ wiedzieli, że na nic droższego nie było ich na razie stać. Dwupokojowe mieszkanie na pierwszym piętrze, ze starą kanapą na środku pokoju, który mieli w zwyczaju nazywać salonem. Po podłodze walały się stosy starych płyt jakiś rockowych i grunge'owych zespołów, poukładanych w krzywe stosy, które zapewne runęłyby na ziemie przy najmniejszym wietrze. Gdzieś w tym całym chaosie leżała także gitara Kibuma, której mężczyzna zawsze szukał. Ale Park wiedział, że kiedyś uda mu się sięgnąć nieba, a wtedy będą mogli wynająć dużo lepsze mieszkanie, a nawet wykupić wszystkie półki ich ulubionego jedzenia z torebki. Rzeczywistość była niestety brutalna, a sam Park musiał zadowolić się swoją niedużą pensją, dzięki pracy w warsztacie ojca swojego najlepszego przyjaciela.
- Ah, tak - zaśmiał się w zakłopotaniu i wstał leniwie z kanapy, sięgając ówcześnie po paczkę papierosów oraz gasząc stojące w rogu pokoju radio.
- Zapomniałeś, prawda? - spytał z podniesioną lekko brwią.
- Boże, przesadzasz - zmarszczył nos na kręcącego głową przyjaciela i podchodząc do niego, wypchnął go lekko w stronę klatki schodowej, w której roznosił się nieprzyjemny zapach.
Szli w ciszy, patrząc, jak słońce powoli znikało poza zasięg ich wzroków, a niebo mieniło się różowym kolorem. Kibum pogrążony w swoim własnym świecie potykał się, co jakiś czas o wystający fragment chodnika, zaś Chanyeol nie był w stanie myśleć o niczym i jedynie wpatrywał się przed siebie, podziwiając rozpowszechniający się przed nimi widok morza i znikającego za nim słońca. Czasami miał wrażenie, że mógłby wpatrywać się codziennie w zachody i nigdy by mu się to nie znudziło.
Niedługo po tym dotarli do niewielkiego domu, który znajdował się przy plaży. Chanyeol zawsze zazdrościł Hyungwonowi, że w każdej chwili mógł wyjść z domu i rozkoszować się tak cudownym widokiem. Często przesiadywali razem na ochładzającej się plaży i obserwowali zachody słońca, podczas których Kibum pogrywał różne piosenki na gitarze.
Zatrzymali się przy drzwiach i nie pukając, weszli do środka. Nie mieli w zwyczaju tego robić, ponieważ Hyun, jak i jego rodzice traktowali przyjaciół swojego syna, jak część ich małej rodziny. Kibum i Chanyeol poznali Hyungwona, gdy byli jeszcze nastolatkami. Spotkali go zapłakanego na plaży i zdezorientowani nastolatkowie nie wiedząc, co zrobić, zaproponowali młodszemu grę w siatkówkę. Jak się później okazało, powodem płaczu Hyungwona był brak przyjaciół do zabawy i ciągle naśmiewający się z niego rówieśnicy. Chłopcy bardzo szybko znaleźli swój wspólny język i spotykali się prawie codziennie, by pograć razem w piłkę na plaży, a już po tygodniu Chanyeol zadeklarował, że skopie tyłki wszystkim tym, którzy będą dokuczać jego młodszemu koledze. Chae był im bardzo wdzięczny za pomoc, ponieważ jako dziecko był bardzo nieśmiałym chłopcem, który bał się sprzeciwić innym, a zwłaszcza uprzykrzającym mu rówieśnikom.
- Dzień dobry! - krzyknął Kibum ze zdziwionym wyrazem twarzy, zsuwając buty stopami.
- Dzień dobry! - zawtórował mu Chanyeol.
- Witajcie, Hyungwon jest u siebie! - Pani Chae znalazła się w małym korytarzu ze ścierką w dłoni i ciepło się do nich uśmiechnęła - A, mamy gości. Mam nadzieję, że nie będzie wam to w niczym przeszkadzać. - Powiedziała szybko i zniknęła w głębi kuchni.
Kim przeczesał swoje włosy i ruszył razem z Chanyeolem po drewnianych stopniach w stronę pokoju swojego przyjaciela. Już na schodach można było usłyszeć głośne rozmowy i cichy, lekki śmiech. Zdezorientowany Chanyeol zmarszczył brwi, ponieważ jego przyjaciel rzadko miewał gości, a zwłaszcza tak późnej porze. Obydwoje stanęli przed ciemnymi drzwiami do pokoju przyjaciela i mierzyli się wzrokiem.
- Ty wejdź pierwszy - szepnął Kibum i pchnął bruneta bliżej drzwi.
- Zachowujesz się czasami jak dziecko - prychnął w odpowiedzi i pokręcił głową. Mimo, że jego przyjaciel sprawiał pozory poważnego człowieka, wcale takim nie był. Lubił nosić koszule w kwiaty, bądź flamingi, które dobierał odpowiednio do koloru swoich skarpetek i często zaciągał swoich przyjaciół na place zabaw dla dzieci, a do tego farbował włosy na różne kolory, często farbując również Chanyeola - Czemu to zawsze mi każesz pierwszemu wchodzić?
Kim nic nie odpowiedział, tylko z zaciśniętymi ustami zapukał zwinnym ruchem dłoni w drewnianą powłokę drzwi, powodując ciszę wewnątrz pokoju.
- Wejdź kimkolwiek jesteś! - z zewnątrz pomieszczenia wydobył się głośny krzyk Chae.
Chanyeol kątem oka spoglądnął w stronę zielonowłosego, który ruchem głowy zachęcił bruneta, by wszedł do pokoju. Chanyeol kręcąc w dezaprobacie głową, nacisnął klamkę i wychylił lekko głowę zza drewnianych drzwi.
- Cześć, Nie przeszkadzamy? - spytał, zatrzymując swoje zaskoczone spojrzenie na drobnym chłopaku, który siedział na brzegu łóżka. Miał bardzo delikatne rysy twarzy, wręcz dziewczęce. Jego wypłowiałe, brązowe włosy opadały lekko na czoło, a bystre spojrzenie przeszywało Chanyeola na wylot.
- Ah, to wy. W porządku, wejdźcie - powiedział lekko znudzony i wrócił wzrokiem do sylwetki siedzącej na łóżku - Baekhyun, to moi walnięci przyjaciele. Kibum i ten wielkolud Chanyeol - powiedział kolejno wskazując na dwie sylwetki, które jakby nigdy nic rozgościły się w pokoju młodszego - Idioci, to jest Baekhyun, mój kuzyn. Przyjechał do mnie na dwa miesiące.
- Cześć! - powiedział zielonowłosy z uśmiechem i pomachał szybko w stronę zawstydzonego bruneta, który wyłamywał swoje palce. Chanyeol tylko stał oparty o ścianę tuż przy drzwiach, lustrując swoich przyjaciół i niejakiego Baekhyuna wzrokiem.
- Hej - odpowiedział cicho, nieśmiało odmachując w stronę Kibuma. Chłopak na pierwszy rzut oka wydawał się spięty, lecz po chwili oczyścił gardło i uśmiechnął się lekko.
- Myślałem, że przedstawię was dopiero jutro, ale skoro wparowaliście mi już do pokoju - westchnął, gdy Kibym wspiął się na biurko, zgarniając uprzednio z niego cały bałagan do szuflady. Przyzwyczaili się do tego, że Chae nie był typem czyścioszka. Park dałby uciąć sobie rękę, że za jego łóżkiem wciąż znajduje się opakowanie po pizzy i pusta butelka po rumie sprzed czterech dni, kiedy świętowali urodziny Kibuma.
- Widzisz, jednak czasami mamy dobre intencje - powiedział Park, rzucając się na łóżko, tuż obok Baekhyuna, który zdezorientowany posłał Chanyeolowi krótkie spojrzenie.
- O, Mark pisał - Hyungwon wstał z fotela i podszedł do okna, by je otworzyć.
- Co pisał? - spytał zielonowłosy zeskakując z biurka i podchodząc do młodszego z zaciekawieniem przyglądając się ekranowi telefonu swojego przyjaciela.
- Napisał, że jest z Wonwoo nad jeziorem - szatyn rzucił Chanyeolowi porozumiewawcze spojrzenie i uśmiechnął się półgębkiem, kiwając wesoło głową. Brunet siedzący na łóżku tylko obserwował sytuację, nie rozumiejąc, o co tak na prawdę mogło chodzić.
- Ja zaklepuje miejsce z tyłu! - krzyknął zielonowłosy i rzucił się biegiem do drzwi, wywołując jeszcze większe zdezorientowanie na twarzy Baekhyuna.
- Ja z przodu! - Hyungwon dołączył do swojego przyjaciela i zaczął biec w stronę drzwi.
- No chyba wam się w dupach poprzewracało! - krzyknął za nimi Chanyeol, gwałtownie wstając z łóżka, lecz zatrzymał się, gdy zobaczył, że Baekhyun siedzi ciągle w tej samej pozycji - No wstawaj, na co czekasz? - spytał lekko rozbawiony wyrazem twarzy mniejszego.
- Po co? Nigdzie nie jadę - powiedział lekko się rozluźniając. Miał jeszcze dużo do załatwienia, musiał się rozpakować i przespać, ponieważ był na prawdę zmęczony podróżą, a zważając na to że był już wieczór, tym bardziej nie miał ochoty na jakieś przejażdżki nie wiadomo w jakim celu.
- Przestań, będzie fajnie - uśmiechnął się lekko, poprawiając swoje niebieskie, lekko przydługie włosy
- Ale jest już późno i chce mi się spać. Poza tym muszę się jeszcze rozpakować! Kiedy ja to zrobię? - mruknął, kładąc się na łóżku.
- Jaka z ciebie maruda - Chanyeol wywrócił oczami, podchodząc do Baekhyuna i patrząc na niego z góry. - Słuchaj, przez ciebie będę teraz musiał kierować, a uwierz, że dzisiejszego wieczoru nie miałem ochoty na wracanie trzeźwo do domu, więc się łaskawie rusz i nie rób z siebie dzikusa. - powiedział poważnie, sprawiając, że twarz Baekhyuna momentalnie stężała.
- Skoro tak bardzo nie chciałeś kierować, to dlaczego zostałeś żeby mnie wyciągnąć? - spytał brunet, wstając leniwie z łóżka i przyglądając się uważnie Parkowi z dołu. Był zirytowany, ponieważ nie lubił, gdy mu się coś rozkazywało.
- Ponieważ twój kuzyn, jak widać ma cię w dupie i nawet nie raczył na ciebie zaczekać - wywrócił oczami i odszedł w stronę drzwi - Będziesz tak teraz stał?
Baekhyun uważnie lustrował wyższego wzrokiem, bijąc się z własnymi myślami. W końcu po krótkiej chwili, chęć oderwania się od nudnej monotonności wygrała i brunet zaczął iść powoli w stronę drzwi.
- Idę, idę - mruknął i posłusznie skierował się za Chanyeolem. Idąc za nim, miał idealny widok na wystające spod białej koszulki tatuaże.
- Pani mamo, jedziemy pokazać Baekhyunowi okolice! - krzyknął Park, gdy byli już na dole.
- Ta, okolicę - mruknął w odpowiedzi i wcisnął stopę w swoje niedawno kupione vansy.
- Mówiłeś coś? - wyższy stał z podniesioną brwią i założonymi rękami, piorunując młodszego wzrokiem.
- Skądże - uśmiechnął się chytrze i skierował wzrok na framugę drzwi, w której pojawiła się ciocia Baekhyuna.
- O, jak miło z waszej strony. Tylko pilnujcie go! - zaśmiała się i pogłaskała bruneta po włosach. Twarz Baekhyuna zrobiła się momentalnie czerwona z powodu nadopiekuńczej ciotki, ponieważ nigdy nie lubił, gdy ktoś traktował go jak małe dziecko.
- Da sobie radę. Duży chłopak z niego. - prychnął Chanyeol, klepiąc mniejszego po plecach na tyle mocno, że tamten zachwiał się na własnych nogach.
»»»
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top