04 | joker finds his batman

genre: angst, thriller, romance, comedy, obvious yandere au, toxic relationships

word count: 3,4 k

warnings: yandere behaviour, mentions of blood (lots of blood) and suffering, alcohol drinking, killing (humans and animals)

👉🏻 Graphic appreciation corner 👈🏻

Dwa martwe ciała leżały obok siebie, skrząc się w bordowej krwi, która w dalszym ciągu wypływała z głębokich ran ciętych zdobiących ich szyję. Twarze zastygłe w niemym przerażeniu zdawały się wzywać o pomoc, a przynajmniej zwrócić czyjąkolwiek uwagę na bezwzględnego mordercę, który jakby jeszcze było mu mało, przyglądał się im w rozbawieniu. Farba na jego twarzy powoli znikała pod warstwą potu, kurzu i cudzych płynów ustrojowych, ale mimo to nie przestawała upodabniać go do wiecznie roześmianego antagonisty Batmana, który upaja się widokiem umykającego z kogoś życia.

Radość była tym większa, że miał okazję pozbyć się osobników, które jak mniemał, tylko niepotrzebnie zabierały tlen innym. Oszuści, gwałciciele, pijacy podkradający żonom ostatnie pieniądze, aby zaspokoić swoje palące przełyk pragnienie w jakimś obskurnym barze z soju. Chłopak uwielbiał to uczucie, kiedy zanurzał nóż w miękkich tkankach ich zniszczonych ciał , przy okazji uwalniając ich bliskich od dalszych zmartwień i nieprzespanych nocy. Czuł się w pewnym sensie wymiarem sprawiedliwości, który pomaga innym zrobić to, na co sami nie mieli wystarczająco odwagi, decydując się na milczące cierpienie. 

Skąpany w czerwieni obraz w miarę upływającego czasu bladł, tracąc swój niezdrowo intesywny kolor, a adrelina wypełniająca ciało opuszczała je w szybkich oddechach chłopaka, który dyszał jak po przebiegnięciu maratonu.

Hyunji pokręcił głową w niekontrolowanym tiku i wydał z siebie ostatni gardłowy chichot, oddalający się wraz z echem wąskiej uliczki dzielnicy Daerim.

Przetarł oczy, pozostawiając na powiekach resztki krwi ofiar zastygającej w najmniejszych zgłębieniach jego skóry i rozglądnął się dookoła w przerażeniu.

Ciemna strona osobowości szybko została stłumiona przez jej lękliwą wersję, która uświadomiwszy sobie do czego przed chwilą doszło, włączyła w Hwangu alarmową lapkę, usilnie radzącą mu, aby wziąć nogi za pas i już nigdy tu nie wrócić.

Hyunjin chwycił za końcówki włosów, nie mogąc oderwać wystraszonego wzroku od leżących nieopodal ciał, które, ku jego jeszcze większemu przerażeniu, nie dawały żadnych oznak życia.

"Co ty znowu zrobiłeś..."

Poczuł jak łzy spływają mu po policzkach, a głowa powoli zaczyna opadać z nadmiaru emocji. Ostatnimi siłami podniósł się z brudnego chodnika, stopniowo coraz bardziej przesiąkniętego  czerwoną cieczą i ruszył szybkim krokiem w stronę wyjścia z uliczki, która nagle stała się zbyt ciasna i duszna, aby tu dłużej zostać.

Ledwo trzymając się na nogach, wyszedł na ruchliwą ulicę Seulu, który o tej godzinie dopiero zaczynał ożywać. Wracający ze szkół uczniowie posyłali mu rozbawione spojrzenia, uwieczniając telefonami jego groteskową fizjonomię i nieco pijany krok, a wciąż zabiegani biznesmeni z wyraźnym wstrętem przed czymkolwiek, co nie nosiło na sobie metki Gucci, odsuwali się na drugi koniec chodnika i kontynuowali swój wyścig szczurów.

Całą drogę do mieszkenia pokonał zanurzony w jakiejś dziwnej mgle, która podobnie jak u wodza Bromdena* pomagała mu wyłączyć świadomość i stać się głuchym na opinie innych. Ostatnimi siłami wspiął się na piąte piętro, marząc o tym, by jak najszybciej zmyć z siebie cudzą krew i nie dopuścić, aby została na ubraniach trwałe ślady - wystarczająco mocno trzymały się go drastyczne wspomnienia kolejnych żyć, które odbierał, nie mrugnąwszy nawet okiem.

Hyunjin wprowadził odpowiednią kombinację liczb (nie, nie datę urodzin Madonny) i bezszelestnie wślizgnął się do mieszkania. Chwilę użerał się z kotami Minho, które widząc w nim coś pomiędzy odwiecznym wrogiem publicznym a chodzącym mięsem, boleśnie wczepiały się w jego łydki i załapywały się na darmową przejażdżkę po korytarzach. Minho nie było nigdzie w pobliżu i nie musiał jeszcze przy okazji użerać się z jego świdrującym spojrzeniem i czczą gadaniną 

Od drzwi pokoju dzieliło go zaledwie kilka kroków, które bez wątpienia pokonałby w kilka sekund, gdyby nie Lee, który rzucił się na niego niczym jeden z jego wścibskich kotów i przyszpilił swoim ciężarem do podłogi. Niczego nie świadomy Hwang rozwarł szeroko oczy, próbując doszukać się w ciemnościach twarzy napastnika, który bezpardonowo naciskał mu na przeponę i doprowadzał do skrzekliwego kaszlu.

- Dobrze, że jesteś! Już myślałem, że się nie doczekam - Minho podniósł się z Hyunjina i strzepnął niewidzialny kurz z ubrania. Zaświecił światło, które na moment oślepiło rozkojarzonego bruneta, aby zaraz zwrócić jego uwagę na wygląd współlokatora. Ubrany w długą aż do ziemi pelerynę i wysoki biały kołnierz, szczerzył się w jego stronę, prezentując dumnie wampirze kły. - Nie wierzę! Masz już nawet przebranie! Lekko zbyt realistyczne... Skąd wziąłeś tak prawdziwie wyglądającą sztuczną krew? Wyglądasz jak moja ciotka, która wpadła kiedyś z rowerem do jeziora, krótko po wizycie w drogerii. Kurczę, kiedy to było?

Hyunjin prędko się wyłączył, przeczuwając zbliżający się atak gadulstwa Minho i kątem oka spojrzał w lustro. Biały pigment farby ledwo trzymał się na twarzy, zbiegając się głównie w zagięciach zmarszczek i zatkanych porów, zaś spuchnięte ze zmęczenia i nadmiaru energetyków oczy otaczały ciemne plamy przypominające rozmazaną od płaczu maskarę. Ręce Hyunjina wciąż pokrywała krew jego ofiar, której pozostałości znalazły się też w okolicach popękanych ust. Wyglądał jak ledgerowski** Joker po pięciu minutach przesłuchiwania przez Batmana. Ten widok jeszcze mocniej uświadomił mu jaki psychopata kryje się za jego twarzą. 

- No dalej! Już i tak jesteśmy spóźnieni - Minho popchnął go w stronę łazienki, nie zwracając nawet uwagi na to, że Hyunjin boleśnie zderzył się czołem z drzwiami i właśnie posyłał mu mordercze spojrzenie, przepełnione chęcią zrobienia z niego swojej kolejnej ofiary i powieszenia go na najbliższej lampie.

- Idioto, o czym ty w ogóle gadasz?

- Jak to, o czym? - oburzył się Lee i obrócił w jego kierunku, zawodowo ignorując rosnącą na czole jego współlokatora gigantyczną śliwę. - Jest Halloween! Felix organizuje imprezę u siebie. Chyba nie myślałeś, że spędzę ten wieczór, oglądając z tobą powtórki "Zagubionych".

"Nie śmiałbym" pomyślał Hyunjin i zmierzył Minho wściekłym spojrzeniem. Wcześniejsze poczucie winy i wstyd wywołane przez nękające go sumienie, szybko zniknęły, a mroczne alter ego chłopaka znowu przejęło stery, przekonując go jak świetnie byłoby mieszkać samemu. Palce niemiłosiernie świerzbiły go, aby zacisnąć je wokół zasłoniętej białym kołnierzem szyi Minho i z satysfakcją powoli odebrać mu życie.

- Nigdzie z tobą nie idę. Nie będę brał udziału w jakimś lamerskim balu przebierańców dla przedszkolaków - zaprotestował i ruszył w stronę swojego pokoju, bez słowa mijając obrażonego Minho. Ostatnie, czego teraz chciał to bycie stłoczonym w jednym mieszkaniu z gromadą spoconych ludzi i wlewaniu w siebie hektolitrów alkoholu niewiadomego pochodzenia, nie wspominając o znoszeniu widoku pijanego towarzystwa.

Miał zamiar zmyć z siebie ostatnie dowody popełnionej zbrodni i pozwolić, aby jej wspomnienie zniknęły tak szybko, jak się pojawiły. Ewentualnie podkraść trochę budyniu Lee z lodówki i skonsumować go w samotności, oglądając "Chirurgów".

Ale Minho lubił psuć Hyunjinowi plany. I robił to zadziwiająco często w ostatnim czasie.

- Chaeyeon też będzie na tej imprezie...

✮✯✮

Głośna muzyka boleśnie raniła uszy, a roztaczający się dookoła zapach alkoholu i sporadycznego dymu papierosowego przyprawiał Cheaeyeon o mdłości i coś w rodzaju chronicznego bólu głowy. Cieszyła się jednak, że tu była. Nie wybaczyła jeszcze do końca Minho za tę akcję z włamywaniem sie do pokoju Hwanga, ale była w stanie poświęcić własną trzeźwość umysłu i poczucie rozsądku i przecierpieć kilka godzin jego towarzystwa.

Może kilka mocniejszych drinków było w stanie odebrać nieco świadomości i pozwolić na zignorowanie choć połowy czczej gadaniny Lee, którego osoba jeszcze nie zaszczyciła swoją obecnością wszystkich tu zebranych. 

Dziewczyna przejechała dłonią po zmęczonej twarzy, czując jak cały tydzień dosłownie wyssał z niej ostatnie pokłady życia. Najchętniej udałaby się do własnego mieszkania i tam zasnęła przy włączonym telewizorze, ale dobrze wiedziała, że to nie w chodzi w grę. Minho miała gdzieś, ale nie chciała zostawić Felixa, który właśnie na tej imprezie planował po raz pierwszy zagadać do dziewczyny, o której to truł jej głowę od dobrych kilku miesięcy. Prawie nie stracił etatu w cukierni, nieustannie zaniedbując pracę przez wpatrywanie się w Daeum i tworzenie niestworzonych scenariuszy z jej udziałem. Z trudem byłoby zliczyć, ile razy dostał już ścierką po głowie od właściciela, który powoli tracił cierpliwość na te jego co chwilowe zmienianie obiektu zainteresowania.

A jednak Lee zarzekał się, że tym razem to coś poważnego. Nieco sceptycznie, Chaeyeon wciąż jednak wspierała go w jego planie i z czystym sercem musiała przyznać, że jej udział w całej tej inicjatywie musiał zagwarantować chłopakowi szczęśliwe zakończenie, a jeśli dobrze pójdzie, nawet gromadkę dzieci za najbliższe dziewięć miesięcy. Jeśli to jej nie oczaruje, Chaeyeon już nie wiedziała, co obudzi do życia to jej kamienne serce.

- Czuję się żałośnie - szepnął Felixa i wypił kolejny łyk swojego napoju, który pomimo wysokich procentów, nie złagodził stale pulsującego w nim stresu. - Wyglądam jak transwestyta w tym stroju.

Chaeyeon zlustrowała jego sylwetkę wciąż trzeźwym wzrokiem i od razu pokręciła przecząco głową, samej stanowczo twierdząc, że kostium czarnego kota idealnie pasował do jego cukierkowej osobowości, którą tak starał się ukryć za maską wysublimowanego sarkazmu i riposty tak ciętej, że aż bolało. Chłopak wyglądał rozkosznie cały pokryty czarnym pluszem, który idealnie kontrastował z jego jasnym włosami, dodatkowo ozdobionymi puszystymi uszami. Która dziewczyna nie poleciałaby na coś takiego?

- Spokojnie. Jeszcze nie zjawił się Minho - zachichotała i pociągnęła Felixa za szary ogon przyczepiony mu do spodni, na co ten posłał jej oburzone spojrzenie. - A tak całkiem szczerze, uważam, że wyglądasz niezwykle uroczo i Daeum będzie totalną idiotką, jeśli nie zwróci na ciebie uwagi, kotku.

Chłopak szybko przerwał jej salwę gromkiego śmiechu, mocnym uderzeniem w ramię, którym miał nadzieję uświadomić jej, że to wcale nie jest śmieszne i jeszcze tego pożałuje, kiedy jej włosy sklei jego ulubiona jabłkowa guma do żucia.

Chaeyeon, chyba nawet bardziej w bezwarunkowym odruchu, złapała się za pulsujące ramię i już miała odgryźć się przyjacielowi, ale głos nagle uwiązł jej w gardle, które zacisnęło się tak mocno, jakby ktoś zaczął ją dusić i z przyjemnością odbierać jej życie.

Zamarła, widząc jak rekę Felixa okalają długie i ozdobione srebrnymi obrączkami palce Hyunjina. Wysoki chłopak mierzył wzrokiem ogłupiałego Lee, który w tamtej chwili w najmniejszym detalu przypominał zagubione kociątko, liczące że pięknymi oczami uratuje własne życie.

- Jeszcze raz podniesiesz na nią rękę - wysyczał przez zaciśnięte zęby, wciąż odbierając Felixowi dopływ krwi do sinej już dłoni. - A zrobię z twojej ręki breloczek, który doczepie sobie do kluczy. Zrozumiałeś?

Lee gwałtownie kiwnął głową, ledwo nie gubiąc zdobiących ją kocich uszu, które niesfonie zsunęły mu się na oczy, odbierając mu widok na to co działo się dookoła. Może i lepiej, że tak się stało... Wzrok Hyunjina był tak demoniczny, że jeszcze chwila, a zacząłby ciskać piorunami do wszystkich, którzy odważyliby się spojrzeć na Chaeyeon. 

- Wszyscy pilnujcie swojej krwi! Oto krwiożerczy wampir Minho zaszczycił was swoją obecnością! - uszy dziewczyny zalał irytujący krzyk Minho, który wpadł do pomieszczenia, skutecznie skupiając na sobie spojrzenia wszystkich tu zebranych. Przynajmniej raz się na coś przypadł, pomyślała zrezygnowana dziewczyna, widząc że tłum szybko stracił zainteresowanie całą akcją z Hyunjinem. - Chaeyeon! Macham ci!

Dziewczyna miała ochotę zapaść się pod ziemię za każdym razem, kiedy jej przyjaciel dochodził do głosu. Och, czemu nikt nie wpadł na pomysł, żeby zaszywać usta tym, którzy nie wiedzą co to znaczy zachować ciszę. Czy ta niewyparzona gęba Lee nigdy się nie zamykała?

Gadatliwy przyjaciel szybko jednak odzyskał rezon, widząc gęstą atmosferę okalającą troje znajomych mu twarzy. Felix wciąż wlepiał zakłopotany wzrok w czubki swoich kapci w kształcie kocich łap, Hyunjin atakował spojrzeniem każdy najmniej odsłonięty kawałek skóry Chaeyeon, a dziewczyna prawie rwała włosy z głowy, przeklinając los, że doprowadził do kolejnego spotkania z tym chłopakiem.

- Wszystko okej? - usłyszała głęboki głos zaraz przy swoim uchu, który, a jakżeby inaczej, wywołał na jej plecach silne dreszcze i zimne poty spływające po rozpalonej skórze. Uniosła wzrok, który od razu spoczął na jego idealnie wyprofilowanej twarzy, znajdującej się zaledwie kilka nędznych centymetrów od jej własnej. Serce zamarło jej w piersi, kiedy oczy zsunęły się na jego mocno uwydatnione usta, a umysł zalały wspomnienia tamtej wizyty w salonie tatuażu. 

- J-Jasne - wyjąkała i kiwnęła twierdząco głową, na co ten delikatnie się uśmiechnął i pogłaskał ją lekko po twarzy. Doskonale wyczuła chropowatą strukturę jego dłoni, która ponownie wywołała u niej niepohamowaną ekstazę. Ten chłopak powinien byc zakazany dla społeczeństwa i w ogóle nie dopuszczony do obiegu. - Tak tylko się droczyliśmy. F-Felix to mój przyjaciel.

Chłopak wyraźnie stężał na ostatnie słowo, które padło z jej ust, ale doskonale doświadczony, nie dał tego po sobie poznać. Szybko posłał jej kolejny pewny siebie uśmieszek i chwycił jej dłoń, którą bez wahania w momencie zetknął się z cudownie miekką fakturą swoich ust.

- Jakby co, będę w pobliżu - odsunął ją na długość swojej ręki i jeszcze raz zachwycił się jej filigranową sylwetką, która wyglądała nadzwyczaj dobrze w ściśle dopasowanym stroju batmana. 

A jak wiadomo, Joker zawsze lubił zabawę z Człowiekiem - Nietoperzem.

✮✯✮

Hwang nie mógł się nią zachwycić. Była jeszcze doskonalsza od jego poprzednich zdobyczy - jakby łączyła najlepsze cechy każdej dziewczyny, którą wcześniej uznawał za ta jedyną i niepowtarzalną. Uroczo nieśmiała, ufna, nic nie podejrzewająca. Jakby sama garnęła się w zabójcze szpony jego uścisku, który dla wielu okazywał się być tym ostatnim. 

Coś go jednak drażniło w jej osobie, kiedy widział jak mimowolnie chwyta innych za rekę i stoi tak blisko innych mężczyzn. Minho nie był dla niego mężczyzną, ale ten Felix mocno irytował go swoją obecnością i tym, jak blisko była z nim związana. 

Przyjaciele... W dzisiejszych czasach to słowo najbierało niezwykle ambiwalentnego znaczenia i często opisywało ludzi, którzy oprócz wspólnych przyjaciół, dzielą także łóżko. Hyunjin ledwo się nie zakrztusił na samą myśl jej nagiego ciała w silnych objęciach człowieka - kota. W jednej chwili zapragnął wyrwać mu serce i dołączyć je do ociekającej krwią kolekcji swoich breloczków. Tylko on miał prawo oglądać ją w takiej odsłonie i zdobić jej ciało mokrymi pocałunkami. Tylko on miał p-prawo j-ją krzywdzić i czynić s-swoją...

✮✯✮

Chłopiec z kruczo- czarnymi włosami wpatrywał się beznamiętnie jak jego wuj, do którego co lato spędzał wakacje na farmie, obrabia mięso świni, które jeszcze tego dnia miało stanąć w półmisku na stole i stanowić ich kolację.

- Najważniejsze, to być delikatnym, synu - poinstruował go krewny i pokazał ostro zakończony nóż, służący mu do filetowania mięsa. - To dzieło sztuki, które pod odpowiednim nadzorem, może stać się prawdziwą ucztą dla zmysłu. Musisz poczuć, jak nóż delikatnie wsuwa się w tkanki miękkie i niczym masło przechodzi przez nie bez żadnego oporu. 

Jedynastolatek uśmiechnął się pod nosem, wyobrażając sobie, jak sam delikatnie rozprawia się z mięsem, które niewdzięcznie bryzga na niego swoją krwią. Uwielbiał ten kolor. Kojarzył mu się z nieograniczoną władzą i kontrolą nad wszystkim, co żyje. Królowie w jego książkach od historii też zawsze ubrani byli w purpurowe szaty, które spływały po ich plecach niczym ta ludzka ciecz po rękach jego wuja. Krew od zawsze była dla niego symbolem panowania nad tym co słabe i przeznaczone do słuchania jego woli. 

Krew była koniecznością, aby odebrać komuś kontrolę nad własnym losem i samemu objąć dzierżawę nad czyimś nędznym żywotem, z którym można było zrobić, co się żywnie zechce.

Krew była dla niego zabawą.

- Teraz pewnie tego nie zrozumiesz, ale zabicie takiej świni, to także sztuka. To nie takie łatwe, jak zdaje się być w telewizji. Dusza nie tak łatwo opuszcza swój ziemski przybytek - dodał mężczyzna i otarł ubrudzone ręce o ręcznik podany mu przez chłopca. Wciąż lekko lepką dłonią poczochrał mu włosy i ukucnął, aby spojrzeć mu w oczy, które ku jego zdziwiniu, zamiast strachem, przepełnione były czystą i żywą fascynacją. Pomimo bycia zwykłym i z pozoru normalnych jedynastolatkiem, chłopak zrozumiał. I już nie mógł się doczekać, aż sam poczuje, co to znaczy mieć krew na rękach.

✮✯✮

Skrzywiona silnymi doświadczeniami i podszeptami ciemniejszej strony własnej duszy, wyobraźnia chłopaka szybko przekonała go, że jego dłonie znowu zroszone są tą bordową i przyjemnie ciepłą cieczą. Czując zbliżający się atak paniki, Hyunjin usilnie starał się wytrzeć spocone ręce o materiał własnych jeansów, wiedząc z własnej autopsji, że ludzie bardzo nie lubią widoku cudzej krwi, zwłaszcza skalającej czyjeś ciało. Płyn jednak usilnie trzymał się jego skóry, niczym najgęstszy klej i powoli wtapiał się, coraz to głębiej i głebiej, w kolejne warstwy jego trzęsącego się już w dzikim amoku ciała. Sądził, że zabicie tych dwóch społecznych wyrzytków zaspokoi chorą żądzę "drugiego" Hyunjina, ale najwyraźniej stawał się on coraz bardziej łakomy nowych morderczych doznań i katowania swojej słabszej strony ciągłym widokiem martwych ciał.

"No dalej, frajerze, spójrz, jak ten facet ją obmacuje; jak dotyka tego, co jest twoje".

Hwang  podniósł głowę, nieco zbyt gwałtownie, biorąc pod uwagę, że cały obraz zawirował mu przed oczami, które od razu dostrzegły dobrze zbudowaną sylwetkę mężczyzny, górującą nad drobnym ciałkiem Chaeyeon. Chłopak posyłał w jej stronę niezwykle wiarygodny uśmiech, który dosłownie rozświetlał jego skropioną jasnymi piegami twarz w czystej euforii. W odróżnieniu od innych nastolatków, wcale nie miał na sobie przesadzonego w swej nietypowości stroju, a ubrany był w zwykłe ciemne jeansy i czarny podkoszulek, doskonale opinający jego umięścione ciało. Jasno-popielate włosy spadały mu na czoło, tworząc na jego głowie bliżej nieokreślony nieład, który, z trudem było przyznać, dodawał jego rozkosznej osobowości jeszcze większego uroku, który, chcąc nie chcąc, oczarował i tę dziewczynę.

Chris...

Hwang wyciągnął szyję do tyłu, chcąc ją nieco rozluźnić, ale jego ciało mimo wszystko pozostawało nienaturalnie i boleśnie spięte, niczym u drapieżnego zwierzęcia, którego instynt podparł pod ścianę nieuchronnego ataku. Trzymana przez niego szklanka nagle skruszyła się w jego dłoni, jakby wykonana z cukru i pozostawiła na śródręczu drobne i kłujące rany, z których szybko wypłynęła tak dobrze mu znana krew.

Ktoś chce dzisiaj zginąć, zachichotał w myślach i otworzył rękę ściśniętą w pięść, z której wyleciały wszystkie odłamki zbitego szkła i z cichym wydźwiękiem zetknęły się z powierzchnią podłogi. Nie było już co szukać w jego ciele tego dobrego Hyunjina. Demoniczny J już sterował nim, niczym całkowicie posłuszną i bezwolną marionteką.

- Cały tusz wytrysnął z pistoletu, a ja do końca swojej zmiany pracowałem z wielką plamą na twarzy i połowie włosów - zaśmiał się chłopak i zmierzwił ręką swoje gęste włosy. Chaeyeon uśmiechnęła się na jego reakcję i pociągnęła kolejny łyk swojego napoju, który rozgrzał jej przełyk i dodał nieco odwagi w zmierzającej w dobrym kierunku rozmowie z Chanem. Spotkawszy go niespodziewanie na tej imprezie, nie sądziła, że tak szybko złapie z nim kontakt i zupełnie zapomni o wcześniejszym incydencie z Hyunjinem. Minho gdzieś straszył swoimi kłami młodsze dzieciaki, a Felix skutecznie penetrował językiem gardło swojej ukochanej Daeum (na kotki każdy da się złapać). Była więc tylko ona i Chris, którego wzrok tak miło było mieć na swoim ciele. - Nie mówiłem ci jeszcze tego, ale pasuje ci ten strój. Damska wersja Batmana zdecydowanie bardziej do mnie przemawia.

Dziewczyna kiwnęła jedynie głową i zaczęła się bawić słomką w swoim drinku, doskonale czując kwitnące na jej policzkach różowe plamy. Procenty zdążyły juz przyśpieszyć jej pracę serca, a tatuażysta z wielkim zaangażowaniem wtórował im w tym działaniu.  Do dziewczyny z trudem już docierało, co się dzieje dookoła (słyszała jedynie z daleka głośne okrzyki pijanego Minho, który kłócił się z kimś o to, czy może jeść czosnek), ale całkowicie świadomie złapała chłopaka za rękę, którą nieśmiało ścisnęła, czując przyjemną fakturę jego dłoni.

- Dziękuję - szepnęła i już z mniejszą kontrolą oparła się czołem o jego klatkę piersiową, a do jej nozdrzy dotarł przyjemny zapach jego dezodorantu. Przyłożyła policzek do jego piersi i uśmiechnęła się na myśl, że chciałaby czuć te perfumy codziennie po otworzeniu oczu. Choć nieco już pijana, nie była jeszcze tak głupia, aby zaciągnąć tego faceta do łóżka. Nie kiedy nie znała nawet jego nazwiska. - Channie?

- Hm? - mruknął chłopak, głaszcząc delikatnie jej głowę, na co ta jeszcze mocniej się w niego wtuliła. Czyż ona nie była rozkoszna? Wiedział, że była znajomą Hyunjina, ale z trudem przychodziło mu powstrzymywanie się przed zachwytem nad tą dziewczyną. Chciał ją lepiej poznać; potraktować tak, jak jeszcze żaden mężczyzna nie zdołał w jej stosunku.

Chciał być kimś więcej niż współpracownikiem jej znajomego...

Dziewczyna nie zdążyła odpowiedzieć. W jednej chwili zatoczyła się, z trudem łapiąc równowagę, w czym z pomocą przybyła jej krawędź wyspy kuchennej. Całkowicie zbita z tropu i rozkojarzona palącym jej wnętrzności alkoholem, rozejrzała się dookoła, a jej niewyraźny wzrok spoczął na lężącej sylwetce Chrisa, który chwytał się za krwawiący nos i z przerażeniem wpatrywał w postać nad nim górującą. 

- ONA JEST MOJA!

a/n kto się cieszy, tak jak ja? Miałam tego nie kontynuować, ale uznałam, że zbyt wiele osób to kocha, żeby to tak zostawić. Loving psycho hj, aren't u? (joker voice)

* wódz Bromden - postać fikcyjna książki Kena Kesey'a "Lot nad kukułczym gniazdem", pacjent szpitala psychiatrycznego, przebywa w zakładzie od kilkunastu lat, przez cały czas udając głuchoniemego. Od świata odgradza się milczeniem i mgłą, która w jego wyobraźni zasnuwa szpitalne korytarze i sale.

** tzn. grany przez nieżyjącego Heatha Ledgera, który wcielił się w ów postać w filmie "Mroczny Rycerz" w roku 2008. Przez wielu uznawany za jedną z lepszych sylwetek Jokera. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top