Listy i ogród

O jedenastej spotykam królową na tarasie. Siedzi pod parasolem, czytając jakąś książkę. Pije kawę.

Ostrożnie przysiadam się do jej stolika ze swoimi rzeczami – piórem i kratkami. Wiem, że królowa na mnie patrzy, ale staram się zająć sobą. Musze napisać dwa listy.

Zaczynam od listu do Ernesto.


Drogi Ernesto,

Naprawdę nie chciałam zostawiać Cię bez pożegnania. Jednak wszystko działo się tak szybko, że tego samego dnia musiałam wyjechać. Dziękuję Ci za delfinka do kolekcji. Nie sądziłam, że kiedykolwiek coś jeszcze ukradniesz, a tu proszę... Nie musi Ci być tam aż tak źle beze mnie, co?

Pracuję w pałacu... Kto by pomyślał, że taka dziewczyna jak ja trafiłaby do takiego miejsca jak to? Przecież tu aż roi się od straży.

Praca sama w sobie nie jest zła, dobrze płatna. Jednak nic nie zastąpi tej wolności jaką czułam, tam na targu i na dachu. Nic nie zastąpi Twojego towarzystwa, jak i nic mi nie zastąpi domowych obiadów u Nancy – zresztą, sam wiesz jakie są dobre.

Jest mi tu dobrze. Możesz zacząć odliczać. Za 11 miesięcy będę w domu.

Całuję w oba policzki i ściskam najmocniej na świecie,

Jasmin

PS. Udało mi się ukraść jedno jabłko. Teraz czas na większy łup. Sztylet z głową tygrysa. Jak mnie odwiedzisz to Ci go pokażę. Choć nie wiem, czy odwiedziny są tu możliwe... To pokażę Ci jak wrócę.


Czuję jak królowa obserwuje składany przeze mnie list. Zastanawiam się o czym myśli patrząc tak na mnie.

Teraz czas na list do Nancy.


Droga Nancy,

Dziękuję Ci za prezent. W następnych akapitach będę miała do Ciebie kilka pytań, ale teraz odpowiem na Twoje zawarte w poprzednim liście.

Czuję się dobrze. Nie głoduję, choć wiesz, że mogłabym zjeść konia z kopytami jakby się dało. Dzień wcześniej zostałam pokojówką pary królewskiej. Pracowanie z nimi nie jest takie złe. Jednak teraz mamy mały kryzys, który będę się starała złagodzić w następnych dniach. Będę ostrożna, obiecuję. Nie mogę jednak powiedzieć więcej na ten temat, to tajemnica.

Traktują mnie dobrze. Nawet na za dużo mi pozwalają... I jestem bezpieczna. Naprawdę nie masz się czego obawiać. Mam nową przyjaciółkę. Ma na imię Amelia – ja nazywam ją Mel – i zawsze pracujemy razem, trzymamy się razem. Każda z nas stara się tu zadomowić.

Teraz moje pytania.

Ta książka jest fantastyczna – przeczytałam dopiero jedną legendę, ale już mi się podoba. Czy ona naprawdę należała do moich rodziców? I czy naprawdę mam korzenie związane z Indianami? Możesz mi opowiedzieć jedną, malutką historyjkę o moich rodzicach? Proszę! Naprawdę chciałabym móc wiedzieć o nich więcej. A jeśli nie możesz mi opowiedzieć o rodzicach, to czy mogłabyś mi opowiedzieć o mnie? Czy ja jeszcze czegoś o sobie nie wiem?

Proszę odpowiedz na moje pytania. Strasznie za Tobą tęsknię.

Całuję,

Jasmin

PS. Wiesz może, czy moi przodkowie nie mieli jakiś problemów z oczami, albo jakiejś choroby z nimi związanej?


Składam kolejny list. Wkładam do jednej koperty. Nancy przekaże list Ernestowi. Odkładam kopertę i bawię się jej rogami.

Królowa nagle wzdycha, a ja aż podskakuję na krześle. Zapomniałam, że siedzi tu ze mną od dobrych dwudziestu minut. Zerkam na nią, a ona na mnie. Mam przeczucie, że powinnam coś powiedzieć, zacząć rozmowę tylko nie wiem jak. Może coś o pogodzie? Albo w stylu: „Ładny mamy dzionek". Boże, jak to idiotycznie brzmi.

– Masz bardzo ładny ogród , królowo – oznajmiam. To o wiele lepszy pomysł na rozmowę.

– Dziękuję, ale to niestety nie moja zasługa.

– Jestem pewna, że do czegoś się przyczyniłaś, pani – odpowiadam, patrząc na ogród. – Może do kompozycji kolorów. Może do układu ścieżek. Do wyboru fontanny?

– Może przyczyniłam się do wyboru fontanny – mówiąc to, wybucha śmiechem. Nigdy wcześniej nie słyszałam jej śmiechu. Jest szczery, radosny i delikatny. – To smutne, że wszystko co tu się znajduje tak naprawdę nie było moim dziełem.

– Naprawdę? – pytam zdziwiona. Kiwa głową. – Ale tak naprawdę, naprawdę? – Znów się śmieje i kiwa głową. – To trzeba to zmienić.

– Królowa nie może się ubrudzić – recytuje niczym regułkę.

– To taka zasada istnieje? – pytam z cieniem rozbawienia na ustach.

– Jedna zasada z pięćdziesięciu. Chyba jest jakoś tak... dwudziesta siódma... tak myślę.

Tym razem to ja wybucham śmiechem.

– Przepraszam, ale to niedorzeczne. – Milknę. – No to złamiemy tą dwudziestą siódmą zasadę.

Wstaję z krzesła.

– Niech królowa nigdzie się nie rusza. Za chwilę wracam.

Po pięciu minutach wchodzę do ogrodu z naręczem cebulek tulipanów w papierowych torebkach i jedną różową różą. Do tego udało mi się jeszcze zabrać łopatę. Resztę przyrządów niesie ogrodnik. Każę mu zostawić wszystkie rzeczy na ścieżce, potem komunikuję, że może już iść. Wzrusza ramionami i odchodzi.

– Królowo – oznajmiam, podchodząc do niej – proszę ruszyć woje cztery litery. Sama tego wszystkiego nie przeniosę.

– Ale czego? – pyta zmieszana.

– Róży, masy tulipanów, ziemi, łopaty, nawozu, rękawiczek – wyliczam.

– A co dokładnie masz zamiar z tym zrobić?

– Nie ja, tylko my.

Zdziwiona kobieta wstaje z krzesła i podchodzi do kupki potrzebnych nam rzeczy.

– Ja wezmę ziemię – oznajmiam i biorę worek. – Gdzie sadzimy?

– Ja... nie wiem...

– To może tam, przy jabłoni – mówiąc to idę w wyznaczone miejsce.

Nigdy wcześniej nie widziałam królowej tak niezdecydowanej i niepewnej. Ona kompletnie nie wie co robić.

Czy mogę opisać pracę królowej? Cóż...

Mogę stwierdzić, że naprawdę rozkoszowała się tą pracą. Powolutku podążała za moimi wskazówkami analizując każdy szczegół moich wypowiedzi – nieważne czy wiedziałam o czym mówię czy też nie. Szczególnie zainteresowały ją róże, kiedy powiedziałam jej, że są wymagające, potrzebują opieki i w żadnym wypadku nie można o nich zapomnieć, bo zwiędną. A ona odpowiedziała, że najwyraźniej są wyjątkowe.

Mogę również stwierdzić, że była niewiarygodnie skłonna do wykonywania moich poleceń. „Załóż rękawiczki" – zrobiła to. „Podaj mi łopatę" – to również zrobiła. Jakby to była zupełnie inna osoba; nie osoba rządząca krajem. Która królowa spełnia polecenia służby? Eliza jest chyba pierwsza.

Teraz siedzimy obok siebie, ramię w ramię jakbyśmy się od dawna znały. Królowa i służąca. Komiczne.

– To co się stało rano ma się nie powtórzyć – oznajmia nagle rzeczowym tonem. Odwraca głowę w moją stronę. – Skompromitowałaś moją rodzinę.

Przełykam ślinę. Serce mi na chwilę staje.

– Rozumiesz?

Kiwam głową.

– Nie wyrzucicie mnie z pałacu? – upewniam się.

– Nie. – Królowa odwraca głowę i już na mnie nie patrzy.

Kamień z serca mi spada.

– Nie rozumiem tylko dlaczego to zrobiłaś.

– Nie lubię kiedy rodziny się kłócą – odpowiadam po prostu, ale to prawda.

– Mam wrażenie, że jesteś bardzo dobrą osobą – oznajmia i patrzy na mnie. Utrzymuję kontakt wzrokowy tylko przez chwilę.

– To tylko wrażenie – odpowiadam nie patrząc na nią tylko na ogród.

Wiem, że nie jestem dobrą osobą. Kradnę i pewnie robię milion innych rzeczy, które wcale nie są „dobre".

Gdybyś tylko wiedziała, co robiłam przez całe swoje życie, mówię do niej w myślach. Gdybyś wiedziała, że planuję cię okraść zmieniłabyś zdanie. Myśląc o tym przypomina mi się co napisałam do Ernesto.

Następny łup nie będzie już tak łatwy do zdobycia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top