Złe samopoczucie

Znów spóźniona, ale już jestem :D Jakoś udało mi się wywalczyć ten rozdział ^^

Jest dłuższy od ostatniego, a to już świadczy o tym, że powoli tygodnie z zapchanych sprawdzianami i maturami stają się coraz lżejsze (no, a przynajmniej na chwilę).

Nie przedłużam, bo długo czekaliście :*

Miłego czytania ^^

*******************

Dni w pałacu płyną bardzo szybko. Mam wrażenie, że dopiero kilka dni temu Arnar mi się oświadczył, a tak naprawdę minął już ponad miesiąc. Może czuję się tak dlatego, że mojego serca wciąż nie opuszczają emocje, które odczuwałam, gdy Arnar przede mną klękał. Wciąż czuję ekscytację i radość tak głęboką, że czasami chcę uronić kilka łez szczęścia. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak często się uśmiechałam.

Moje serce rozpływa się w cieple za każdym razem, gdy przypominam sobie, że to ja jestem tą szczęściarą, do której los w końcu się uśmiechnął i podarował tak cudowne dary.

Przeczesuję palcami włosy Arnara. Chłopak uśmiecha się lekko, sennie. Bierze mnie za drugą dłoń i przytula do siebie niczym pluszaka. Całuje wierzch mojej dłoni i przytula do niego policzek. Patrzę na jego zamknięte oczy i wiem, że na twarzy mam wymalowany spokój i cień szczęścia.

Jego głowa leży na moich kolanach, a ja nie przestaję bawić się jego włosami.

Po jakimś czasie otwiera oczy. Przygląda mi się jakiś czas.

– Jesteś piękna.

Czuję jak moje policzki stają się czerwone.

– Przez ciebie znowu się rumienię – mówię z uśmiechem i uciekam spojrzeniem.

Jego palce dotykają mojego policzka.

– Teraz jesteś jeszcze piękniejsza.

Przewracam oczami i znów na niego patrzę.

– A ty jesteś niemożliwy – mówiąc to całuję go w nos, który marszczy. – Co? Nie podoba się?

– Wolałbym całusa gdzieś indziej.

– Ach tak? – pytam, unosząc brew. – W takim razie woleć to sobie możesz...

Przerywa mi, unosząc się i składając pocałunek na moich ustach.

Ktoś chrząka. Odskakujemy od siebie niczym nastolatkowie przyłapani na gorącym uczynku. Szybko wycieram usta Arnara palcami, gdyż są całe w różowej szmince, co wygląda na nim trochę komicznie. Sama staram się zapanować nad swoim wyglądem. Dopiero potem udaje mi się normalnie spojrzeć w oczy młodego służącego.

– Tak? – pytam.

– Przepraszam, że przeszkadzam, ale usłyszałem pewne wieści. – Przerywa. – Rodzice księcia urządzają bal, który odbędzie się dokładnie za tydzień. Miałem informować, gdy taka plotka obije mi się o uszy – mówiąc to kłania się nisko.

– Dziękuję. Możesz odejść – odpowiada Arnar.

Chłopak posłusznie opuszcza salon, podczas gdy Arnar spogląda na mnie.

– Jeśli nie chcesz, nie musimy jechać – mówi szybko.

– I ominę spotkanie z twoimi rodzicami? Nigdy w życiu. W końcu muszę stanąć z nimi twarzą w twarz, więc lepiej tego nie odkładać.

Dotyka mojego policzka.

– Boję się tylko, że ich słowa mocno cię zranią. Nie mam wpływu na to, co powiedzą...

– Nie martw się. Wiele już zniosłam przez tyle lat. Jedna obelga więcej mnie nie złamie.

– Zrobię co w mojej mocy, by do tego nie dopuścić.

– Wiem – odpowiadam z uśmiechem. – Nawet nie wiesz, jak to doceniam.

***

Nie mogę w nocy spać. Przewracam się z boku na bok, czym tylko denerwuję Arnara, który specjalnie przewraca się na lewy bok i przesuwa na sam skraj łóżka, żebym mu nie przeszkadzała. Jeszcze się nie obudził jednak wiem, że jest ku temu blisko.

Nie dość, że nie potrafię zapanować nad swoimi myślami i nakazać im spokój to jeszcze jest mi na zmianę ciepło i zimno jakbym się przeziębiła. Dni są już zimniejsze, to fakt, ale przecież ubieram się cieplej... Tyle już przeżyłam, a dopada mnie zwykłe przeziębienie...

Do tego wciąż myślę o jutrzejszym dniu. Nie jest on jakiś specjalnie ważny. Normalny, zwykły dzień, a ja już teraz się zastanawiam, co na siebie założę, co zjem na śniadanie, jakie obowiązki będą mnie czekały, ile będzie dokumentów do podpisania i czy pojawią się jakieś problemy.

Księżyc jest już wysoko i nieubłaganie wskazuje późną godzinę.

Wstaję z łóżka, delikatnie odsuwając kołdrę. Na palcach, zachowując się najciszej jak tylko jest to możliwe, przebiegam przez pokój i wychodzę na balkon. Uderza we mnie zimne powietrze. Otaczam się ramionami i opieram na balustradzie.

Wiem, że wychodzenie na dwór w tak cienkiej koszuli nocnej z podejrzeniami przeziębienia, gdzie temperatura spada powoli poniżej dziesięciu stopni, nie jest najrozsądniejsze. Jednak chcę jak najszybciej zasnąć, a świeże powietrze dobrze mi zrobi.

Chłodne powietrze przenika przez cienki materiał koszuli. W końcu przechodzi mnie dreszcz.

–  Nie możesz spać? – pyta Arnar, stając obok mnie.

– Nie. Uznałam, że świeże powietrze trochę mi pomoże – odpowiadam i pozwalam mu przytulić  się do siebie.

– Cała się trzęsiesz – zauważa i od razu zaczyna rozcierać moje zimne ramiona.

– Chyba się rozchoruję...

– Wracamy do środka. I to już – mówiąc to ciągnie mnie do pokoju.

Posłusznie kładę się na łóżku, a on przykrywa mnie kołdrą po samą szyję. Dotyka dłonią mojego czoła.

– Gorączki nie masz – zauważa. – Postaraj się przespać. Może jutro ci przejdzie.

Uśmiecham się do niego.

Chłopak siedzi jeszcze przy mnie jakiś czas, a kiedy powoli odpływam w sen kładzie się u mojego boku i wiem, że czuwa nade mną aż do świtu.

***

Rano budzę się jeszcze przed Arnarem, który pewnie zasnął dopiero o wschodzie słońca. Nie wiem czemu, ale mam ogromną ochotę na ciasto. I nie byle jakie ciasto, ale czekoladowe.

Leżę tak przez pięć minut, rozważając wszystkie za i przeciw zjedzenia ciasta na śniadanie, ale w końcu olewam wszystkie przeciw i od razu czuję się lepiej z tym, że zwlekam się z łóżka tylko dlatego, że chcę wpałaszować ciasto.

Schodzę szybko do kuchni, w której zastaję cały zastęp kobiet przygotowujący śniadanie. Przerywają swoją pracę, gdy zauważają moją obecność.

– Nie przejmujcie się mną – mówię od razu ze śmiechem. – Chciałam tylko podkraść kawałek tego ciasta czekoladowego z wczoraj.

Dziewczyny wybuchają perlistym śmiechem, ale niemal od razu się opanowują, gdyż groźny wzrok kuchennej sprawia, że potulnieją momentalnie. Kobieta posyła mi już łagodne spojrzenie i mówi:

– Proszę się nie krępować. – Zostawia ubijanie ciasta i zleca to zadanie jednej z młodszych, pełnych energii dziewczyn. Podchodzi do mnie. – Nie za wcześnie na takie przyjemności?

Widzę w jej oczach błysk rozbawienia.

– Nigdy nie jest za wcześnie – odpowiadam z uśmiechem i zaczynam się chwiać w przód i tył, cierpliwie czekając na słodkości.

– Przypominasz mi moją wnuczkę – zauważa kobieta i cicho śmieje się pod nosem. – Proszę za mną – mówiąc to kiwa na mnie ręką i rusza w głąb kuchni.

Na jednym z blatów leży talerz, a na nim ciasto przykryte ręcznikiem. Kobieta odsłania je i kroi nie za duży kawałek. Podaje mi go na talerzyku.

– Mogłabym zjeść tutaj? – pytam i pewnie wyglądam żałośnie, trzymając w obu dłoniach talerzyk i patrząc błagalnymi oczami.

Kobieta znów się cicho śmieje.

– Nie ma problemu.

Wraca do swoich zajęć, a ja siadam na wysokim krześle przy blacie i wreszcie zjadam to przecudne ciasto, które rozpływa się w ustach, a smak czekolady zaspokaja moje kubki smakowe. Przyglądam się kobietom pracującym w kuchni i przypominam sobie, że kiedyś wykonywałam tą samą pracę.

Kiedy kończę porcję deseru, mam ochotę na drugą. Kroję sobie kolejny kawałek, rozglądając się dookoła, żeby nikt mnie nie nakrył na podjadaniu. Szybko zjadam drugi kawałek.

To ciasto jest tak dobre, a czekolada tak słodka, że chce mi się płakać.

Uznaję, że nie mogę zostawić ostatniego, dość sporego kawałka, bo się zmarnuje. Ostatecznie zjadam pół ciasta.

Odkładam talerzyk, ale nie wstaję z miejsca. Przeciągam się, kładę łokieć na blacie i opieram głowę na dłoni. Wciąż przyglądam się poczynaniom dziewczyn. W końcu moje powieki zaczynają opadać.

– Proszę tylko nie spać, bo brzuch panienkę rozboli po tak dużej ilości cukru.

Ale ja nie słucham już rad tylko smacznie śpię na blacie z łokciami podłożonymi pod głową.

Nie wiem ile czasu mija i czy moja drzemka trwa kilka minut, czy kilka godzin. Wyczuwam, że w kuchni nagle pojawia się poruszenie. Nie otwieram oczu, gdyż uznaję, że to nic ważnego. Słyszę tylko stłumione głosy.

– Długo już tutaj śpi? – Rozpoznaję głos Arnara.

– Niecałą godzinę.

Słyszę kroki. Ktoś przede mną klęka i lekko szturcha mnie w ramię.

– Nie możesz tutaj spać – słyszę łagodny głos Arnara. – Chodź, pójdziemy do łóżka...

Mamroczę pod nosem, że tutaj jest mi wygodnie i nigdzie stąd się nie ruszam.

Arnar nie zamierza wysłuchiwać moich protestów, gdyż bierze mnie w ramiona. Wtulam się w jego pierś tylko na chwilę otwierając oko. Widzę na jego twarzy cień rozbawienia.

– Co ja z tobą mam?

– Nie narzekaj, bo się odpłacę – mamroczę.

– Nie wątpię.

Wynosi mnie z kuchni przy akompaniamencie wzdychań młodych dziewczyn. Tak, jest czego zazdrościć, myślę uśmiechając się sennie.

Chłopak zanosi mnie do łóżka i przykrywa kołdrą. Jednak ja już nie mogę dłużej spać. Otwieram oczy. Mam wrażenie, że żołądek za chwilę mi eksploduje z nadmiaru jedzenia, a do tego jeszcze zaczyna boleć mnie brzuch.

– Dlaczego ja tyle zjadłam? – mamroczę, zwijając się w kłębek.

– Też się zastanawiam – mówi z rozbawieniem chłopak. – Za jakiś czas ci przejdzie. Na razie leż. I nic więcej nie jedz.

– Haha, aleś ty zabawny.

Chłopak głaszcze mnie po głowie i zakłada mi włosy za uszy.

– Która godzina? – pytam, zerkając na niego.

– Pewnie dopiero po siódmej.

– Przepraszam, że nie dałam ci się wyspać.

– To nic. Dzisiaj się wyśpię – odpowiada, uśmiechając się.

Siadam na łóżku. Od razu mi się kręci w głowie, a żołądek podchodzi mi do gardła.

– Niedobrze mi...

Jakimś cudem w przeciągu sekundy stoję już na nogach i biegnę do łazienki. Po opróżnieniu zawartości mojego żołądka do wiaderka, siadam na ziemi i opieram głowę o ścianę. Arnar związuje mi włosy w warkocz i bez słowa odsuwa z moich policzków kosmyki włosów.

– Nigdy więcej tyle nie zjem... – mamroczę z zamkniętymi oczami.

***

Następnego dnia nie czuję się o wiele lepiej. Nadal boli mnie brzuch, miewam zawroty głowy, a do tego zaczął boleć mnie kręgosłup. Mam wrażenie, że w przeciągu dnia zamieniłam się w niedołężną staruszkę, która mogłaby całe dnie spędzać w łóżku. Tak naprawdę dzisiaj mogłabym zasnąć dosłownie o każdej porze i w każdym miejscu. 

Do tego nie potrafię kontrolować swoich przemian. Gdy jestem lekko wzburzona czy zdenerwowana, potrafię w mgnieniu oka się zmienić, strasząc przy tym innych.

Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale wiem, że coś jest nie tak.

Nigdy nie czułam się tak źle.

Nie wiem, kiedy złe samopoczucie mi przejdzie, ale mam nadzieję, że jak najszybciej.

Arnar już chce ściągać lekarzy i znachorów, ale ja wciąż to odkładam mówiąc, że jutro będzie lepiej. Nie chcę tutaj żadnych lekarzy, bo to by świadczyło o tym, że król nie ma się dobrze i ludzie zaczęliby się niepokoić. Teraz nie jest nam to potrzebne, a ze mną nie jest aż tak źle.

Oprócz tego, że źle się czuję to co jakiś czas napada mnie ochota na przeróżne dziwne rzeczy. Raz mam ochotę zjeść coś słodkiego – potrafię w dodatku konkretnie powiedzieć jakie smaki powinny się znajdować na przykład w cieście – a raz na zupełnie coś innego. Gdy tego nie dostanę, potrafię wpaść w histerię i uspokajam się dopiero, gdy dostanę do ręki to, co chciałam. Zachowuję jak małe, rozpieszczone dziecko. Niektórzy już się na mnie dziwnie spoglądają, ale co ja poradzę na to, że coraz bardziej lubię jeść – bardziej niż zwykle, gdyż zawsze lubiłam jeść.

Po tygodniu takiego zachowania wiem, że większość osób ma mnie już serdecznie dość.

Stając przed lustrem, nie poznaję samej siebie.

Co się ze mną dzieje?

Powiemy tak. "Motylki, które budzą się do życia za każdym razem, kiedy widzisz Arnara, zamieniły się w małe stópki."

Marszczę brwi.

Co macie na myśli...?

Obracam się bokiem i wygładzam delikatną, zwiewną, jasno różową suknię na brzuchu. Kilka razy przejeżdżam dłońmi po brzuchu. Do niedawna płaski, umięśniony brzuch nie jest już taki sam. W dolnej części pojawia się wybrzuszenie.

Zamieram z dłońmi ułożonymi na brzuchu. Zaczynam szybciej oddychać, a serce bije mi jak dzwon. Przelatuje mnie strach, który sprawia, że dech zamiera mi w piersi.

"W porządku jest czuć strach. Bojaźń oznacza, że zamierzasz zrobić coś bardzo, bardzo odważnego."

******************************

Dziękuję za niecałe 52 tysiące odsłon, 7 tysięcy gwiazdeczek i wszystkie komentarze :****

Nawet z moimi bardzo rzadkimi publikacjami nadal utrzymujemy się dość wysoko, co mnie lekko dziwi, ale też i cieszy. Dziękuję, że jeszcze ze mną jesteście :* <3

Spodziewaliście się? (PS. Pewnie tak :'D)





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top