Właśnie straciłeś mnie na zawsze

Rozdział trochę wcześniej i dłuższy niż ostatni :D I dużo się dzieje, więc nie przedłużam :)

**********

Przebłyski naszych wspólnych momentów nawiedzają mnie co chwilę w nocy, nie pozwalając zmrużyć oka.

Za każdym razem mam w oczach łzy, jednak nie pozwalam im spłynąć po policzkach. On nie jest tego wart. Nie jest wart ani jednej mojej łzy.

Nad ranem wstaję z łóżka, gdyż przewracanie się z boku na bok nic nie daje - i tak nie mogę zasnąć.

Ubieram się - skórzane spodnie i białą, lnianą koszulę, gdyż nie mam ochoty zakładać sukni. Buty biorę w rękę i na boso przemierzam pokój aż do drzwi.

Delikatnie naciskam klamkę, by nie obudzić wszystkich mieszkańców pałacu. Uchylam drzwi i prawie dostaję zawału.

Obok moich drzwi, na ziemi siedzi Arnar. Nogi ma podkurczone, a jego głowa spoczywa na ścianie. Śpi głęboko.

Zaczynam szybciej oddychać. Zamykam oczy, by na niego nie patrzeć. Jego obecność wyprowadza mnie z równowagi i muszę sobie przypomnieć wydarzenia z wczorajszego wieczoru, by nie paść w jego ramiona.

Zaciskam zęby i przymykam drzwi - nie zamykam, bo boję się, że go obudzę. Na paluszkach przemykam obok niego i z ciężkim sercem zostawiam go na korytarzu.

***

Siedzę na brzegu fontanny i wpatruję się w przestrzeń. Wsłuchuję się w własny oddech i szumiącą wodę.

- Budząc się co ranek, będę czuła to samo - szepczę do siebie ze smutkiem.

- Nie, z każdym dniem będzie lepiej - odpowiada Hassun za moimi plecami.

To aż dziwne, że tak szybko jestem w stanie rozpoznać jego głos. Poznaliśmy się dopiero kilka dni temu, a ja rozpoznałabym go w wielkim tłumie.

- Chwilowo w to nie wierzę.

Siada obok mnie i opiera łokcie na kolanach.

- To samo czułaś jak straciłaś rodziców. Też myślałaś, że codziennie będziesz czuć tą pustkę. A teraz już jest lepiej, prawda?

Z westchnieniem kiwam głową, a potem chowam ją w dłoniach.

- Z taką stratą nauczyłaś się żyć, a ze zwykłą zdradą będzie o wiele prościej...

- Już czuję, że tak nie będzie - odpowiadam, z powrotem patrząc na ogród. - Na śmierć moich rodziców nie miałam wpływu, a tutaj tak. Mogłam w ogóle się nie zakochiwać...

- Nie mów tak. To doświadczenie tworzy z ciebie jeszcze silniejszą kobietę.

- Chyba, że całkowicie się załamię - odpowiadam, patrząc mu w oczy.

- Nie wierzę w to. Widać, że walczysz. I będziesz walczyć do końca. Nie pozwolisz, by taka błahostka zaważyła na twoim dalszym życiu.

- Skąd możesz to wiedzieć? Nigdy nic nie wiadomo na sto procent - dopowiadam szeptem.

- Jednak wierzę, że swoją siłą zadziwisz nas wszystkich.

Jestem mu wdzięczna za takie wsparcie i życzliwość.

Hassun obejmuje mnie ramieniem, a ja pozwalam swojej głowie opaść na jego pierś.

Znów czuję się w czyichś ramionach bezpiecznie.

***

Droga Jasmin,
Nie wiem, czy to przeczytasz. Jednak mimo wszystko muszę to napisać. Inaczej sobie nie wybaczę.

Wiem, że już kilka razy powtarzałem to zdanie, ale... Wybacz mi, gdyż to nie moja wina.

Natalie to moja dawna przyjaciółka. Znaliśmy się od małego brzdąca. Jednak dwa lata temu nastąpił koniec naszej przyjaźni. Ona pragnęła czegoś więcej, a ja nic takiego nie czułem. Poprosiłem, żebyśmy zostali przyjaciółmi tak jak było dotąd. Ale jak w większości wypadków, teraz także jedna osoba była niezadowolona z obrotu spraw.

Zanim opowiem całą historią muszę zawrzeć jeszcze jeden szczegół.

My monarchowie i członkowie rodzin królewskich mamy możliwość wykształcenia pewnego daru. Rozwija się on na podstawie naszej osobowości. Niekiedy wykształca się wcześniej, czasami później, a w większości przypadków w ogóle. Każdy z nas może zyskać niepowtarzalny dar. Ja jeszcze takowego nie wykształciłem, choć próbowałem. Jednak dary przychodzą same i nie można od tak jednego dnia o niego poprosić. Czasami trzeba czekać, bardzo długo czekać.

Natalie się udało go uzyskać. Był... mogę powiedzieć, dla mnie w tamtej sytuacji trochę niefortunny.

Swoją silną osobowością wykształciła dar władania uczuciami. W innych rękach może wykorzystany by był w inny sposób... Jednak ona wykorzystała go dla własnych korzyści.

Wtedy jej moc była nieokiełznana. Jednak kiedy chciała wywoływała we mnie pożądanie, miłość, której tak naprawdę nie było.

Porozmawiaj ze mną, proszę, jak będziesz gotowa.

Nadal cię kocham. I nigdy nie przestanę.

Arnar

***
Wieczorem wychodzę z pałacu, marząc o wyrwaniu się z jego murów. Pragnęłam być sama, więc poprosiłam o samotny spacer, bez straży. Chyba wszyscy zrozumieli, że potrzebuję czasu i przestrzeni. Nie sprzeczali się, kiedy powiedziałam, że sobie poradzę.

Przechadzając się po tych samych uliczkach co pół roku temu, wspominam jak beztroskie życie wtedy posiadałam. Ile wolnego czasu miałam, by obserwować ludzi i ich życie. By ganiać po ulicach jak małe dziecko. By marzyć o samodzielnym życiu. Czasem nawet o miłości...

Teraz nawet nie mam czasu, by marzyć. Moja głowa jest już pozbawiona marzeń. Bo po co marzyć jak i tak żadne z nich się nie spełni. Moje życie jest już zaplanowane na długie lata. Nie ma tam czasu na spontaniczne decyzje. Jeszcze do niedawna mogłam sobie wybrać męża z miłości... Ale teraz... w tych okolicznościach... ktoś sam zdecyduje, którego księcia mam poślubić...

Powtarzam sobie, że to jeszcze nie jest czas, by o tym myśleć. Że mam jeszcze wiele lat przed sobą. Zanim odbuduję królestwo minie parę lat, więc chwilowo i tak nikt nie bierze mnie za możliwą kandydatkę na żonę. Aż do pokoju. Po pokoju będę się zamartwiać.

Udaje mi się dotrzeć aż do słynnego placu i centrum handlu. Tak dawno tu nie byłam...

Staję się coraz bardziej sentymentalna, myślę z rozbawieniem.

Wchodzę na dach tego samego domu co zwykle. Siadam na jego krawędzi z nogami zwisającymi w dół. Macham nimi, przyglądając się ludziom.

Po jakimś czasie wyciągam z kieszeni list. List od Arnara.

Jest lekko już pognieciony od mojego ciągłego otwierania i zamykania.

– Arnar, w coś ty się wpakował? – szepczę, ponownie go otwierając i czytając po raz któryś te same słowa.

Tak bardzo chciałabym mu wybaczyć...

I nagle utwierdzam się w przekonaniu, że... mogłabym mu wybaczyć.

Jeśli to co napisał jest prawdą, to w zaistniałej sytuacji nie jest winny.

***

Po godzinie schodzę z dachu. Pozwalam sobie na przejście pomiędzy straganami.

Pamiętam to miejsce, myślę. To tutaj spotkałam Arnara.

Prawie wybucham śmiechem, przypominając sobie jego ówczesne oblicze. Gdyby nie wyglądał jak bezdomny, pewnie z chęcią zawiesiłabym na nim oko.

Idę dalej, nadal nie umiejąc się uspokoić.

A tutaj kupił mi naszyjnik. Znów w moim sercu pojawia się przyjemne ciepło, które rozchodzi się po całym ciele.

Zerkam na nowe nabytki kupca. Już powoli zwija interes, ale z chęcią mnie zagaduje, bym coś kupiła.

– Panienka powinna być moją modelką – mówi, uśmiechając się szeroko i tym samym pokazując jeden chwiejący się ząb. – Wtedy więcej klientek by tu zaglądało.

– Nie wierzę, że nikt nie chce od pana kupować – odpowiadam, pochodząc bliżej.

– Za drogo jak dla niektórych pań – oznajmia, rozkładając ramiona.

Przyglądam się biżuterii. Jest niepowtarzalna i delikatna. Z chęcią założyłabym, któryś z wiszących kolczyków czy skomplikowanych naszyjników, które – z tego co mi się wydaje – okalają całe ciało. Podnoszę jeden z drobnych pierścionków. Zrobiony jest z małych, splecionych jak łańcuszek kawałków metalu. Te łańcuszki są tak delikatne, że boję się, że je zerwę jednym pociągnięciem. Zakładam go na palec.

Zdaję sobie sprawę, że założyłam go na serdeczny palec prawej ręki. Z bijącym sercem wyobrażam sobie, że jest to obrączka ślubna...

Szybko zdejmuję pierścionek. Zakłopotana patrzę na sprzedawcę, który tylko uśmiecha się delikatnie.

– Pomogę panu – mówię, opierając dłonie na stole. – Niech pan wyśle całą biżuterię do pałacu i powie, że to dla królowej Jasmin. Kupi od pana całą biżuterię i może zatrudni.

Mężczyzna jest tak zdezorientowany, że aż kręci szybko głową.

– Ale... Jak to? Kim pani jest?

– Kimś kto panu pomoże – odpowiadam. – Niech pan zrobi jak każę.

Kiwam mu głową na pożegnanie.

***

Postanawiam już wracać, gdyż jest późno i wszyscy będą się martwić.

Po raz pierwszy od dwóch dni się uśmiecham... Co jest naprawdę miłym uczuciem, po tych wszystkich smutkach i cierpieniach.

Nagle słyszę czyjś krzyk. Moje serce przyspiesza i szybko rozglądam się po okolicy. W pobliżu nie ma ani jednej żywej duszy.

Staram się uspokoić swoje serce i ruszam dalej, czujnie się rozglądając. Ponownie słyszę męski krzyk.

Nadstawiam ucha i staram się namierzyć źródło dźwięku. Jest niedaleko. Następna uliczka w prawo.

Podążam za dźwiękiem i skręcam w prawo. Ktoś się z kimś szarpie za obskurną knajpą.

Pragnę ich rozdzielić. Wyjść im naprzeciw i zdzielić jednego i drugiego po głowie. Postawić ich do pionu. Powiedzieć, że to nie jest rozwiązanie.

Idę na tyły knajpy. Wyłaniam się zza rogu i zamieram. Czuję jak nie mogę oddychać. Jakby ktoś usiadł mi na klatce piersiowej. Z szeroko otwartymi oczami patrzę na rozgrywającą się przede mną scenę. Nie mogę się ruszyć jakby ktoś przytwierdził mnie do ziemi.

Jeden z mężczyzn, kompletnie pijany leży na ziemi. Ma uniesione ręce w geście obrony. Nad nim stoi drugi mężczyzna, przywdziany w futra. Jego twarz zasłonięta jest kapturem. W jego dłoni błyszczy nóż.

Zakrywam usta dłonią, ale nadal nie mogę się ruszyć, by uratować tego bezbronnego człowieka.

Nagle kaptur mężczyzny lekko zsuwa mu się z głowy, ale nie na tyle by pokazać więcej niż usta i kości policzkowe.

Mrugam kilka razy.

Ja go znam. Ja go znam...

Znam ten strój. Znam tą twarz.

Mężczyzna unosi nóż.

Czuję jak z każdą sekundą uścisk w mojej klatce piersiowej się zwiększa. Pragnę zaczerpnąć powietrza.

Szybkim ruchem kończy życie człowieka leżącego na ziemi.

Z moich ust wyrywa się krzyk. Upadam na kolana. Przykładam dłonie do twarz.

Cała się trzęsę, kiedy Arnar patrzy mi w oczy.

– Nie, nie, nie – szepczę pod nosem.

Wciąż pragnę powietrza. Duszę się.

Moja klatka piersiowa się unosi, ale tak jakby nie dostarcza do płuc tlenu.

Wpadam w panikę.

Arnar właśnie zabił bezbronnego człowieka.

Zabił go... Z zimną krwią.

Widzę, że chłopak mnie zauważa. Widzę jak na mnie patrzy. Jak chce do mnie podejść.

– Nie podchodź!

Zamiera w pół kroku.

– Właśnie straciłeś mnie na zawsze – szepczę, a w jego oczach pojawia się ból.

**************************

Dziękuję za 18 tysięcy wyświetleń, 3 tysiące głosów i tyle komentarzy pod poprzednimi rozdziałami :***

No i co? Tak blisko było, a Jasmin by mu wybaczyła... A teraz takie coś!


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top