Wyglądając jak królowa
No i proszę bardzo. 1500 słów specjalnie dla Was za to, że tak długo musieliście czekać.
Uznałam, że opublikuję go wcześniej. Nie mogłam czekać do wtorku ^.^
Życzę miłego czytania. :****
*************************
Zaproszenie
Serdecznie zapraszamy na Bal Jesienny, który odbędzie się 23 września o godzinie 19.
Z poważniem,
Król Rupert i Królowa Eliza
Oraz
Królowa Jasmin i Książę Arnar
– Teraz musisz się tylko podpisać – oznajmia Arnar, dotykając mojego ramienia.
– Czy to naprawdę dobry pomysł? – pytam, odwracając się w jego stronę. – Nie jestem na to gotowa.
– Mamy jeszcze miesiąc. Do tego czasu wszystkiego się nauczysz. – Przerywa i posyła mi pocieszający uśmiech. – Do tego czasu będziesz wiedziała jak się zachowywać, chodzić, stać, siadać, rozmawiać, tańczyć.
Wzdycham.
– Wydaje mi się, że to nie będzie takie proste.
– Pewnie nie... Ale i tak kiedyś musisz się tego nauczyć. Im szybciej tym lepiej.
– Ale... Mamy jeden miesiąc!
– Spokojnie, damy radę.
– Jeśli tak mówisz... Ale jak coś pójdzie nie tak, to bierzesz za to odpowiedzialność – mówiąc to odpisuję się pod swoim imieniem.
Oddaję mu zaproszenie.
– Proszę bardzo.
Uśmiecha się szeroko.
– Teraz czeka cię podpisanie stu takich samych.
– Stu?
– Dokładnie.
Wzdycham przeciągle.
To będzie długi poranek.
***
– Jasmin! Zaczekaj!
Odwracam się i ze zdziwieniem wpatruję się w postać królowej.
– Tak, Wasza Wysokość?
Podchodzi do mnie.
Czuję się głupio.
Ona ubrana jest w bogato zdobioną suknie z czerwonego materiału. Włosy ma upięte w luźny kok zrobiony z małych warkoczyków. W każdy z nich wplecione są drobne perełki.
A ja... W spodnie i koszulę, które naprawdę nie są dość wyjściowe. Włosy spięte mam w wysoki kucyk i nie wyglądam na królową, którą jestem. Wyglądam jak dawna ja. Jeszcze sprzed kilku miesięcy.
– Możesz mi mówić po imieniu. – Uśmiecham się w odpowiedzi. – Chciałabym z tobą porozmawiać.
– O czym? – pytam, marszcząc brwi.
– Dowiesz się w swoim czasie. Możemy się spotkać za dwie godziny?
– Jasne.
***
Wchodzę do swojego pokoju.
Nie wiem czy kiedykolwiek przyzwyczaję się do tych przestronnych pomieszczeń. Do tych otwartych przestrzeni. Do tych jasno oświetlonych pokojów. Do tych bogato zdobionych sufitów i ścian.
Wzdycham i w tym momencie z garderoby wychodzi Mel.
– Co ty tam robiłaś?
– Dla twojej wiadomości, jestem twoją pokojówką i robiłam to co do pokojówki należy – oznajmia z powagą, a chwilę później wybucha śmiechem.
Dołączam do niej.
– Będę potrzebowała twojej pomocy – zwracam się do niej.
– Brzmi groźnie – komentuje.
– Cóż... Najwyraźniej królowa chcę się ze mną spotkać, a ja nie mogę wyglądać tak jak teraz. – Pokazuję na swój strój. – Dlatego potrzebuję twojej pomocy jako przyjaciółki i pokojówki.
Na jej usta wpływa radosny uśmiech.
– Masz szczęście, że mam coś specjalnego na tę okazję.
***
– Nie myślisz, że to przesada? – pytam z powątpieniem.
– Co? Chyba żartujesz...
Patrzę na nią z uniesionymi brwiami.
– Naprawdę myślisz, że ta suknia jest w porządku? Bo ja mam wrażenie jakbym wystroiła się jak choinka – mówię, pokazując siebie w lustrze.
– Wyglądasz skromnie, uwierz mi – przekonuje mnie.
– Tak myślisz? Bo ja nigdy nie nosiłam takich rzeczy i dla mnie skromność to wypłowiałe kiecki o prostym szyciu – mówię ze śmiechem.
Mel uśmiecha się szeroko.
– Jak na królową wyglądasz tak skromnie, że większość by ci tego zazdrościła.
Rumienię się i poprawiam sukienkę.
– Jestem gotowa?
– Prawie, trzeba ci jeszcze upiąć włosy...
– Tylko nie rób nic zbyt wyrafinowanego. Nie chcę wyglądać jak stara baba – odpowiadam, a Mel zaczyna się śmiać.
Rozczesuje moje włosy, przez co czuję się odprężona jak nigdy wcześniej. Prawie zasypiam na krześle, gdyż jest to tak przyjemne uczucie. Mel upina mi włosy w delikatny koczek, z którego niektóre krótsze włosy wypadają i delikatnie okalają mi twarz i szyję. Na koniec, tuż przy karku wpina mi we włosy drobny łańcuszek, który zwisa falami i wtapia się w kolor włosów.
(Tylko, że to miał być łańcuszek, ale nie znalazłam zdjęcia takiego jak sobie wyobrażałam. ;D )
– Teraz jesteś gotowa. Jeszcze tylko buty – oznajmia i znika w garderobie.
– Czy mogę wiedzieć, skąd ty te wszystkie rzeczy masz? – pytam zainteresowana.
– Cóż... – zaczyna, wchodząc do pokoju. – Jesteś królową, to wszystko należy do ciebie. Cała biżuteria, buty... Suknie uszyłam ja.
Otwieram szeroko oczy i usta.
– Zamknij buzię, bo ci mucha wpadnie – mówi, chichocząc pod nosem.
– Mówisz poważnie?
– Tak. Lubię szyć...
Wstaję z krzesła, a Mel podaje mi buty.
– Wiesz co ci powiem? – W odpowiedzi Mel przekrzywia głowę w zainteresowaniu. – Mam cholerne szczęście, że jesteś moją pokojówką.
Uśmiecha się, a ja zakładam buty wysadzone jakimiś kamieniami podobnymi do diamentów. Dzięki nim jestem teraz dziesięć centymetrów wyższa.
– Dzięki tobie – drążę temat – będę miała najpiękniejsze suknie na świecie.
Mel zaczyna się rumienić jak burak.
– Oj, przestań mi już kadzić. Obejrzyj się w lustrze.
Nie muszę patrzeć w lustro, żeby wiedzieć, że wyglądam zjawiskowo.
Suknia jest bladoróżowa, lekko prześwitująca. Materiał jest delikatny i cienki. Gorset, przez którego cierpiałam przez dziesięć minut kiedy to Mel próbowała mi gozawiązać jak najciaśniej, jest prześwitujący – nawet widać jego stelaż, conadaje mu symetrii i zarazem prostoty. Gorset wykończony jest tak prosto i delikatnie, że aż zapiera mi dech w piersiach. Wyglądam w nim inaczej niż zwykle – moja talia jest smuklejsza (nawet nie wiedziałam, że jest taka wąska), a biust nabrał rozmiarów (założę się, że teraz jest o jeden rozmiar większy). Na gorsecie jak i na talii wszyte są kwiaty i srebrne gałązki. Na dłoniach mam rękawiczkiz tego samego materiału, które sięgają do łokci.
– Wyglądam prześlicznie. Dziękuję.
– Nie ma za co, to dla mnie zaszczyt – mówiąc to, dyga z uśmiechem. – Jednak czegoś tu brakuje – mówiąc to podchodzi do pudełeczka z biżuterią. – Jesteś królową, a każda królowa – podchodzi do mnie – powinna mieć to.
Wpina mi we włosy malutką tiarę.
– Wiem, że nie lubisz takich błyskotek, ale ona jest naprawdę mała – oznajmia.
– Dziękuję.
Przytulam ją z wdzięcznością.
– Idź i oczaruj królową.
***
Idąc korytarzem, zastanawiam się o czym chce porozmawiać królowa.
Niby nie rozmawiałyśmy... w ogóle o tym, kim tak naprawdę jestem... ale miałam nadzieję, że Arnar to zrobił, kiedy byłam nieprzytomna. Możliwe, że oszukiwałam samą siebie przez ten miniony tydzień. Może to właśnie o tym chce rozmawiać królowa...
Mam nadzieję, że nie. Chyba nie jestem gotowa by rozmawiać na ten temat. Ani w ogóle o tym, że mam rządzić jakimś państwem. Przeraża mnie taka odpowiedzialność, a rozmowa z królową nie przebiegłaby pewnie pomyślnie, gdyż wypierałabym to, że muszę się zabrać za odbudowę królestwa.
Moje rozmyślenia przerywają czyjeś kroki.
Raczej nikt nie zagląda na ostatnie piętro, na którym mieszkam... Zwalniam zaciekawiona. Zdaję sobie sprawę, że nie tylko ja mieszkam na ostatnim piętrze...
To musi być Arnar.
Na moje usta od razu wypływa uśmiech, a wszystkie moje zmartwienia nagle znikają.
Kiedy Arnar mnie zauważa, staje w miejscu.
– Tylko mi nie mów, że mój urok właśnie cię powalił – mówię, chichocząc.
Przewraca oczami i podchodzi bliżej.
– Nie schlebiaj tak sobie.
– Czyli nie wyglądam ładnie?
– Nie – odpowiada, a ja od razu ściągam brwi. – Wyglądasz pięknie.
– I na taką odpowiedź liczyłam – oznajmiam zadowolona.
Unosi jeden kącik ust. Uwielbiam jak to robi...
Przygryzam wargę i zerkam na niego spod rzęs.
– Nie rób tak – mówi, zerkając na moje ciało, potem na twarz.
– Jak?
– Nie patrz tak na mnie... – mówiąc to podchodzi bliżej. Moje serce przyspiesza i nadal przygryzam wargę. – Ciągle to robisz... – Kładzie dłonie na mojej wąskiej talii, a ich ciepło przenika przez cienki materiał. Mam wrażenie, że dotyka mojej skóry... Na moje policzki wypływa rumieniec. – Sprawiasz, że za chwilę... – Przypiera mnie do ściany, a całe jego ciało przylega do mojego... Krew szumi mi w uszach. Ciepło jego ciała rozpala moje. – Za chwilkę pozbędziemy się tej piekielnie seksownej kiecki.
Nie czekając na jego ruch, sama zaczynam go całować. Jego dłonie dotykają prawie każdego skrawka mojego ciała...
Jednak wiem, że to nie może potrwać dłużej. Mam spotkanie z królową. Nie mogę się po prostu nie pojawić.
I tak przez to wszystko jestem spóźniona.
– Muszę iść – mówię pomiędzy jego pocałunkami.
– Nie musisz.
– Arnar, królowa mnie zabije.
– Na pewno nie.
– To jest ważne.
Z ciąganiem odsuwa się ode mnie.
– Jak wyglądam? – pytam, bo mam wrażenie, że jestem w rozsypce.
– Dla mnie bomba – oznajmia, a ja wybucham śmiechem.
Poprawiam lekko fryzurę. Na szczęście wszystko nadal jest na miejscu. Wygładzam suknię i delikatnie wycieram błyszczyk, który nagle znajduje się prawie na całej mojej twarzy.
– Do zobaczenia później – mówię na pożegnanie, puszczając do niego oczko.
– Mam nadzieję – odpowiada z uśmiechem.
***
– Przepraszam za spóźnienie.
Królowa siedzi na fotelu, odwrócona do mnie plecami.
– Chodź, dziecko. Usiądź. Musimy porozmawiać.
Niepewnie siadam na fotelu naprzeciwko niej.
– Wyglądasz prześlicznie – oznajmia, a jej oczy nagle jaśnieją.
– Dziękuję – odpowiadam z delikatnym uśmiechem.
Królowa kładzie złożone ręce na kolanach.
– O czym chciałaś porozmawiać? – pytam zniecierpliwiona.
– Chodzi o twoją opiekunkę, Nancy.
– Chyba wszystko u niej w porządku...?
– Została... porwana.
Mojeserce staje, a ja tracę ostrość widzenia. Osuwam się na fotel, a potem widzętylko ciemność.
**********************
Dziękuję za 3 tysiące wyświetleń, tyle gwiazdek i komentarzy, dzięki którym ostatnio szybko wyzdrowiałam :*
No i jak się podoba?
Szykuje się bal... Jak myślicie co się wydarzy? :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top