Skoncentruj się, wyłącz uczucia

Kolejny rozdzialik kilka dni przed premierą we wtorek, więc mam nadzieję, że wszyscy są z tego powodu zadowoleni.

Miłego czytania :*

PS. Dziś nastąpi zmiana okładki i mam nadzieję, że się spodoba.

*******************

– Mel, musisz być ze mną szczera. No i, proszę cię, przestań płakać.

Przyjaciółka pociąga nosem i zaczyna wyłamywać palce.

– Nie chciałam, żeby to tak wyszło, ale on był tak... czuły i... słodki... i nie potrafiłam zobaczyć tego kim jest...

– Mel, to co teraz mi powiedziałaś jest tak wyrwane z kontekstu, że nawet nie wiem o kim mowa – oznajmiam spokojnie. – Zacznij od początku.

– Nie ma co tu mówić. Jestem głupia i naiwna.

– Na pewno nie jesteś głupia. Poznałam cię i jestem jedną z najbardziej inteligentnych osób jakie znam – mówię pewnie. – A z naiwnością nawet nie masz nic wspólnego.

– Gdybym nie była naiwna, tak szybko bym się nie zakochała.

Wyraz mojej twarzy łagodnieje. Patrzę na nią z uśmiechem.

Moja Mel się zakochała. Dlaczego tego nie zauważyłam?

– Miłość nie wybiera. Patrz z kim ja się związałam – mówię, przewracając oczami.

Mel chichocze smutnie.

– Twoja partia jest o wiele lepsza od mojej.

– Niemożliwe. Twój jest jeszcze bardziej uparty i denerwujący od Arnara? – pytam z udawanym zwątpieniem.

Mel znów się śmieje.

– Książę Arnar wcale nie jest taki zły – przyznaje z błyskiem w oku.

– Ej, czy ty się właśnie zalecasz do mojego faceta? – pytam, udając oburzenie.

– Ja? Skądże znowu!

Obie wybuchamy śmiechem.    

– Ma na imię Victor – wyznaje Mel, a ja cieszę się, że wreszcie zaufała mi na tyle by cokolwiek wyznać.

– Jest w twoim wieku?

– Rok starszy – oznajmia z delikatnym uśmiechem, który następnie zmienia się w grymas. – Wykorzystał mnie, wiesz?

Marszczę delikatnie brwi i czuję się zmieszana.

– Jak to?

– Oszukał mnie. Uznał mnie za łatwy kąsek.

– Mel, mówisz zagadkami – upominam ją.

– W porządku! – krzyczy zdenerwowana. – Powiem ci wszystko jak tak bardzo chcesz wiedzieć!

Odruchowo się od niej odsuwam. Moje oczy są wielkie jak spodki.

– Mel, co w ciebie wstąpiło? – pytam, przerażona nagłym wybuchem przyjaciółki.

– Victor jest jednym z nich! – wykrzykuje szybko.

Jestem jeszcze bardziej zmieszana niż wcześniej.

Jeszcze nie udaje mi się przetworzyć w umyśle tego co powiedziała, gdyż zrobiła to tak szybko jakby strzelała z karabinu.

– Moment... Co?

Wzdycha.

– Victor jest jednym z członków Stowarzyszenia Kobry – odpowiada powoli i wyraźnie, dzięki czemu mogę wszystko zrozumieć.

A kiedy dochodzi do mnie to co powiedziała, czuję się jakby ktoś uderzył mnie w twarz.

– Nie bądź na mnie zła – błaga ze smutkiem w oczach.

– Poczekaj... Muszę to przemyśleć.

Siadam niepewnie na łóżku i patrzę w ścianę.

Mel... zakochała się... w jednym z nich. To oznacza, że rozmawiała z nim... prawdopodobnie o wszystkim. O mnie, o pałacu, o władcach... O tym co się dzieje... Przecież jest służącą, wie o wszystkim.

Czuję jak robi mi się słabo.

– Jak długo się znacie? – pytam słabo.

– Jas... To nie tak. On nic nie wie...

– Jak długo, Mel?! – pytam twardo.

– Ponad trzy miesiące – przyznaje cicho.

Staram się sobie przypomnieć wydarzenia ostatniego miesiąca. Wiele się nie działo... Mel na pewno nie wiedziała, że pochodzę z królewskiej rodziny. Jedyne o czym mogła wiedzieć to... o Ernesto.

Zaczynam szybciej oddychać.

Ernesto... Jego karteczka, która zagwarantowałaby mu wolność...

– To przez ciebie Ernesto został skazany na śmierć – szepczę. Nie jest to pytanie tylko stwierdzenie.

– To nie tak... Ja... nie mogłam odmówić...

Czuję jak wzbiera we mnie gniew.

– Mel – mówię ostro, jeszcze chwilę nad sobą panując. – Wyjdź stąd!

– Daj mi wyjaśnić... – błaga, podchodząc do mnie i łapiąc mnie za dłonie.

– Wyjdź.

Wyrywam swoje ręce z jej uścisku.

– Wyjdź. Nie chcę zrobić ci krzywdy.

Odsuwa się kilka kroków.

– Ja... nie chciałam – szepcze będąc na skraju płaczu.

–WYJDŹ!   

***

Do wieczora udaje mi się ochłonąć. Do tego czasu już nikt mi nie przeszkadza. Arnar nie próbuje mnie odwieźć od mojego szalonego pomysłu; Mel nie próbuje się tłumaczyć. Wreszcie w spokoju mogę pomyśleć i zaplanować swoją misję.

Fakt, że nie jadłam dziś praktycznie nic od śniadania jest denerwujący i nie daje mi spokoju, gdyż mój brzuch odzywa się co kilka minut, domagając się posiłku. To mnie rozprasza, ale nie mam czasu zjeść nic porządnego ani nawet nie mam ochoty przechadzać się po korytarzach. Wiem, że po drodze na pewno bym kogoś spotkała, a chwilowo nie uśmiecha mi się z kimkolwiek rozmawiać.

Kwestia broni wydaje się bardzo łatwa. Przeszukując cały pokój udaje mi się znaleźć małą skrytkę. Znajduje się w niej wiele rodzajów broni. Są miecze, sztylety, łuk i strzały. Co bym sobie tylko wymarzyła. Uzbrajam się we wszystkie możliwe sztylety, bo wiem, że miecz nie jest zbyt poręczny, gdyż jest ciężki jak cholera. Z łuku nie potrafię strzelać, a poza tym trzęsą mi się ręce, gdy jestem w stresujących sytuacjach, więc taki rodzaj broni na pewno nie wypali. 

Jestem trochę zmęczona. Zbyt dużo się dzisiaj działo i mój mózg domaga się odpoczynku. Jest jeszcze na tyle wcześnie, że pozwalam sobie na krótką drzemkę.

Kładę się na łóżku. Nawet nie przykrywam się kołdrą, bo wiem, że wtedy będzie mi zbyt przyjemnie i prześpię całą noc. Zasypiam z myślą, że za chwilę muszę wstać. 

***

Budzę się z przeczuciem, że zaspałam.

Nadal jest ciemno, a świeca, którą zapaliłam przed snem dawno zgasła. Jednak coś się zmieniło od czasu kiedy zasnęłam.

Świeca się nie wypaliła, ktoś musiał ją zgasić. Przykryta jestem miękkim kocem, a na stoliku leży złożona karteczka.

Wstaję z łóżka i biorę kartkę. Staję przy oknie, gdzie światło zapewnia mi jasny księżyc. Papier jest gruby i złożony na pół.

Nie chciałem Cię budzić, ale pragnąłem Ci powiedzieć, że cieszę się,

że zostałaś w pałacu. Cieszę się, że nie naraziłaś swojego życia.

Nie wiem co bym bez Ciebie zrobił.

Kocham Cię,

Arnar

Czuję ciepło rozchodzące się od mojego serca po całym ciele. Na mojej twarzy pojawia się delikatny uśmiech. Podnoszę kartkę do nosa i wdycham jej zapach – zapach Arnara.

Ze złamanym sercem zdaję sobie sprawę, że jest już po północy. Czas się zbierać.

Zrozpaczona zakładam na ramiona czerwoną pelerynę, którą otrzymałam od Nancy. Już mam wyjść, ale zerkam po raz kolejny na wiadomość od Arnara. Nie mogę tak po prostu wyjść.    

Ze smutkiem odpisuję Arnarowi na drugiej stronie kartki.

Tym razem nie oglądam się za siebie. Wychodzę na balkon. Podciągam się na gzymsie i trafiam na dach. Po cichu przechodzę na jego szczyt i zgarbiona, na ugiętych kolanach pokonuję całą drogę. Na chwilę zatrzymuję się przy pokoju Arnara, ale otrząsam się i zeskakuję na mur otaczający pałac.

Zamykam na chwilę oczy i rozchylam usta. Mam ochotę zaszlochać, bo wiem, że to co robię jest niebezpieczne i naruszam tym samym zaufanie Arnara. Nawet jeśli mnie nie znienawidzi to wiem, że na pewno nie będzie chciał mieć ze mną nic do czynienia. Wiem, że to go mocno zrani.

Odwracam się i patrzę na pałac... a dokładnie w okna jednego pokoju.

Zasłony jeszcze nie są zaciągnięte, a w środku jest jasno. Widzę Arnara. Siedzi na łóżku, a głowę schowaną ma w dłoniach. Wiem, że za niedługo dowie się o tym, że... mnie już nie ma.

Zaciskam szczęki i staram się nic nie czuć. Tak będzie mi prościej opuścić... Arnara, powtarzam to zdanie jak mantrę.

Wraz z jedną, samotną łzą spływającą popoliczku, przypominam sobie wiadomość do Arnara:    


Ja też Ciebie kocham...

Na śmierć i życie.   

https://youtu.be/JRoSqgXfVXY

*********************

Dziękuję za 5 tysięcy odsłon, tyle gwiazdek i komentarzy :* Jesteście najlepsi :*

Ah, prawie bym zapomniała. No i oczywiście dziękuje Wam za to 12 miejsce na liście fantasy :* To wszystko jest Waszą zasługą :*****

No i co sądzicie o rozdziale? Myślicie, że Jasmin wybaczy Mel? No i co będzie ze związkiem Jasmin i Arnara oraz Mel i Victora? Myślicie, że Arnar wybaczy Jas? Sądzicie, że może... Victor się zmieni?

Czekam na Wasze komentarze, które jak zwykle będą genialne :*

PS. Nie bójcie się pisać co myślicie :* Czasami mam wrażenie, że troszkę przycichliście ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top