She came...

Następny rozdział pięknie o czasie się pojawia... No dobra, godzine wcześniej 😆😘

Miłego czytania 😘

**********************

Arnar

Jest już prawie trzecia nad ranem, a ja wciąż nie potrafię zasnąć.

To nie tak, że nie jestem zmęczony. Przeciwnie, z chęcią zamknąłbym oczy, ale za każdym razem kiedy to robię, po głowie przepływa mi tysiąc myśli, a każda z nich dotyczy Jasmin.

To aż denerwujące, że ta dziewczyna zaprząta mi głowę i nie pozwala zasnąć. Żadna, powtarzam, żadna dziewczyna nie miała nade mną takiej władzy. Ale też prawda jest taka, że żadnej nie poznałem tak dobrze jak Jasmin... A przynajmniej nie miałem ochoty, zawsze coś było nie tak. A to osobowość miały do kitu, a to ich styl bycia mnie odrzucał. Jednak muszę przyznać, że najbardziej doskwierał mi ich brak zaufania.

Jasmin zaufała mi kompletnie.

A nawet nie zna mnie na tyle dobrze, by miała do tego podstawy. Jest na tyle cierpliwa, że nie wywiera na mnie presji i daje mi czas. Pozwala mi podjąć decyzję i opowiedzieć o sobie tyle, na ile jestem gotów się zdobyć. Żadna inna dziewczyna, którą poznałem nie była tak cierpliwa jak ona.

Co czyni ją wyjątkową.   

Wzdycham zirytowany tym natłokiem myśli i przewracam się na drugi bok.

Przewracam oczami, kiedy przez następne pięć minut nie zasypiam.

Myśl o szczeniaczkach. Myśl o szczeniaczkach, powtarzam to z dziesięć razy.

Zdenerwowany przewracam się tym razem na plecy i zwracam oczy ku górze. Boże, dlaczego mi to robisz?, pytam.

Nagle słyszę ciche pukanie do drzwi. Gdybym spał na pewno bym tego nie usłyszał, ale... eh, nie śpię już od ponad dwóch godzin.

Zwlekam się z łóżka i otwieram drzwi.

– Przepraszam, książę, że budzę o tak późnej porze – oznajmia szeptem strażnik.

– Nie, nie obudziłeś mnie – mówię i przecieram dłonią czoło, starając się wymyślić dobrą wymówkę na to, że nie zmrużyłem oka. – Właśnie czytałem... taką jedną książkę.

Lepsze to niż stwierdzenie: „Nie spałem, bo od dwóch godzin myślę o mojej dziewczynie". To takie... dziewczyńskie.

– W takim razie nie chciałem przeszkadzać, ale mamy problem.

– Człowieku, jest trzecia nad ranem – mówię, wymachując ręką. – Nie możemy się zająć tym problemem rano, o normalnej godzinie? Teraz idź się wyśpij, a pogadamy o tym o dziesiątej.

– Panie, gdyby to był tak błahy problem na pewno nie informowałbym o tym księcia o tej porze – odpowiada nadal szeptem.

– W takim razie, co jest tak niecierpiące zwłoki? – pytam rozdrażniony.

– Księżniczka Jasmin zniknęła.

– Co?! – wyrywa mi się wrzask.

Przepycham się pomiędzy strażnikiem a framugą drzwi. Przemierzam korytarz dzielący moją sypialnię od sypialni Jasmin. Wpadam do jej pokoju. Jest w nim ciemno. Zasłony są niezaciągnięte, przez co księżyc daje trochę światła, a koc, którym ją przykryłem leży rozkopany na łóżku.

Łapię się za głowę. Nie mogę uwierzyć, że uciekła.

– Jakim cudem się wydostała? Przecież pilnowaliście jej drzwi!

– Tak, panie. Tym razem nie spaliśmy – próbuje zażartować jeden ze strażników, ale mnie nie jest do śmiechu. – Prawdopodobnie wyszła przez balkon.

– Mogłem się tego spodziewać! – wykrzykuję, wściekły na swoją głupotę.

Ta dziewczyna jest zwinna, gibka i z tego co wiem... potrafi chodzić po dachach.

– Co teraz, panie?

– Znajdę ją, a wy... – zamiast cokolwiek powiedzieć, macham na nich ręką, bo ręce mi opadają na ich gównianą robotę.

Strażnicy wyczuwają aluzję, że mają się mi nie pokazywać na oczy.

Zerkam na rozkopane łóżko. Na jego środku leży moja wiadomość. Biorę ją do ręki.

Przynajmniej ją przeczytała, myślę sarkastycznie przepełniony smutkiem.

Zerkam na drugą stronę. Coś napisała...

Ja też Ciebie kocham...

Na śmierć i życie.

Mięknie mi serce... Nawet nie potrafię się na nią gniewać.

Zamykam na chwilę oczy, starając się myśleć trzeźwo.

W coś ty się wpakowała?

***

Nancy

– Ile jeszcze zamierzasz czekać? – pyta kobieta, gdyż nadgarstki zaczynają ją boleć. Sznurki mocno wrzynają jej się w skórę i ma już krwawe ślady.

– Wykaż się cierpliwością i przestań mi przeszkadzać – oznajmia, bawiąc się tym samym nożem co ostatnio.

– Już od godziny myślisz nad planem. Gdybyś mi o nim choć trochę opowiedział, to bym ci pomogła – oznajmia zirytowana.

– Nic ci nie powiem, bo wszystko zepsujesz – oznajmia niewzruszony.

– Ja?! – wykrzykuje oburzona. – Dla twojej wiadomości ukrywałam księżniczkę przez ponad dziesięć lat, więc wiem co robię.

Xavier przewraca oczami.

– Jedna rzecz ci się udała. Ja zrobiłem o wiele więcej od ciebie – wychwala się z łobuzerskim uśmiechem na ustach.

– Ah tak? Zdradź mi co takiego zrobiłeś, bo ci nie wierzę – oznajmia odważnie.

Kiwa mi placem przed nosem.

– Nie mogę powiedzieć – odpowiada, a jego uśmiech staje się szerszy.   

– To chociaż powiedz, czy mam coś zrobić – mówi zrezygnowana.

– Nic. – Uśmiecha się. – Masz tylko siedzieć cicho.

Kobieta wznosi oczy ku górze. Boże, czym ona zawiniła by dał jej takiego kompana?

– Miejmy nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem – szepcze Xavier, skupiając wzrok na drzwiach. – Módl się do Boga, żeby twoja podopieczna się nie wtrąciła.

Swobodnie opiera głowę o oparcie krzesła.

– Mogę chociaż wiedzieć na co czekamy?

– Na odpowiedni moment – oznajmia lekko poddenerwowany. – Nie możemy tak po prostu stąd wybiec i oznajmić, że wychodzimy – jego wypowiedź przepełniona jest sarkazmem.

– Dobrze, że chociaż humor ci dopisuje – odpowiada z uśmiechem pełnym złośliwości.

Nancy ma wrażenie, że ma ochotę jej przywalić. I to porządnie.

– Czy mogłabyś nic nie mówić przez pięć minut? – pyta przez zaciśnięte zęby.

– Jak tam sobie chcesz.   

Nagle ciszę przerywa czyiś krzyk. Xavier i Nancy zerkają na siebie w tym samym momencie.

– Co, do cholery? – pyta mężczyzna.

–Mam nadzieję, że to nie jest to o czym myślę.

Słychać kolejny krzyk i szczęk broni.

– Co tam się dzieje?! – pyta, podchodząc do drzwi.

Któryś strażnik powinien odpowiedzieć...

Nancy z przerażonym wzrokiem mówi:

– Przyszła.

***************************

Dziękuję za te 5 tysięcy odsłon, tyle gwiazdek i komentarzy :*

Myślicie, że Arnar ruszy na ratunek Jasmin, czy może dziewczyna poradzi sobie sama?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top