Koniec

No i wreszcie kolejny rozdział. Ostatnio było trochę nominacji, no ale cóż, trzeba to kiedyś zrobić. I czekają nas następne...

A teraz życzę miłego czytania :*

***************************

12 lat temu...

Pałac Środkowego Królestwa jest wielkim zamczyskiem liczącym zaledwie sto lat.

Położony jest na obrzeżach stolicy i zajmuje jedną czwartą jej powierzchni. Ogrody pałacowe ciągną się kilometrami, kończąc dopiero na granicy stolicy.

Sama budowla zbudowana jest z grubych murów przyozdobionych marmurem co sprawia, że pałac nie wygląda surowo i nieprzyjaźnie. Budynek wzniesiony jest na planie wielkiego „O" z ogrodami w środku pałacu, gdzie przez cały jej obwód biegną krużganki, łuki i otwarte okna. Jest to teren otwarty, niezadaszony, zaprojektowany w stylu japońskim. Pełno tu strumyczków, małych stawów z liliami i wiśni, które wiosną kwitną obficie. To wiosną jest tu najpiękniej. Głęboko różowe drzewa, zieleń trawy i cicho płynąca woda sprawia, że to miejsce staje się oazą spokoju.

Reszta ogrodów podzielona jest na części. Przez sam środek biegną ogrody klasycystyczne - wszystko jest równo przycięte. Żwirowana, szeroka dróżka biegnie prostopadle do budynku i stanowi optyczne przedłużenie salonów umieszczonych na dole. Z prawej strony znajdują się ogrody angielskie. Przestrzeń też jest otwarta tylko bardziej zarośnięta. Jest tu bardzo zielono i fioletowo, a w niektórych miejscach stworzono ciche zakątki z drewnianymi ławkami i różami. Po przeciwnej stronie znajdują się ogrody sentymentalne. Pełno tu ukrytych fontann, kamiennych ławeczek i drewnianych altanek, porośniętych fioletowymi i różowymi kwiatami oraz zielonym bluszczem. Kolory te świetnie komponują się z bielą drewna.

W pałacu znajduje się sto komnat. Jest tu dziesięć salonów, ogromna sala balowa zajmująca całe prawe skrzydło, tak samo wielka sala audiencyjna oraz dwie jadalnie. Reszta komnat to pokoje gościnne i pary królewskiej, łazienki, biblioteki i gabinety. A wszystkie te pomieszczenia zdobione są najdroższymi i najtrwalszymi surowcami.

Cały parter wyłożony jest marmurowymi, kwadratowymi płytkami. Ich kolor jest stonowany; dominują jasne odcienie szarości i beżu. Podłoga pierwszego piętra zrobiona jest z ciemnego, lśniącego drewna.

Każdy pokój wykonany jest trochę inaczej, ale wszystko składa się w doskonałą całość.

***

– Panie?

– Tak? – Król Amir podnosi głowę.

– Mamy wieści – oznajmia jego doradca.

Król wzdycha ciężko. Drapie czoło i poprawia się na tronie.

Już od kilku dni Qaletaqa przychodzi z informacjami. Tylko że te informacje nigdy nie są dobre.

– Co tym razem?

– Są doniesienia, że obywatele przemieszczają się w kierunku stolicy w poszukiwaniu schronienia.

– Ile?

– Dziesięć tysięcy ludzi.

Król się zamyśla.

– Jak mamy pomieścić tylu ludzi w jednym mieście? – zadaje pytanie, choć nie liczy na odpowiedź. – Jakie są przyczyny ich wędrówki?

– To co zwykle – odpowiada doradca obojętnie, ale nie dlatego, że go to nie obchodzi tylko dlatego, że od niedawna takie zachowania są normalne. – Plądrują wioski, palą, rabują. Ludzie nie mają co jeść ani gdzie się schować.

– Co z naszą armią? Nie możemy ich jakoś przekierować na obrzeża państwa?

– Nie, panie. Armia wciąż odpiera ataki ze wschodu. Stowarzyszenie działa z dwóch stron, nie możemy się rozdwoić.

Król Amir zaciska szczęki i odwraca głowę w stronę okna.

Ma wrażenie, że powoli zbliża się koniec.

***

– Mamo, zrobisz mi wianek? – pyta Jasmin, ciągnąc matkę za rąbek sukni.

Królowa Samira uśmiecha się delikatnie i sadza małą Jasmin na swoich kolanach. Zaczyna pleść wianek z kwiatów przyniesionych przez córkę. Po kilku minutach powstaje sporych rozmiarów wieniec złożony z mleczy poprzeplatanych dzwoneczkami i stokrotkami.

Jasmin zeskakuje z kolan matki i podbiega do ojca, siedzącego na tronie. Wskakuje na niego i otacza małymi rączkami jego szyję.

– Patrz! – krzyczy mu do ucha i ukazuje sporych rozmiarów wianek.

– Piękny wianek, na pięknej księżniczce – oznajmia, a jego twarz rozjaśnia uśmiech, który ostatnio rzadko się pojawia. Zwykle jest przygnębiony, smutny i zmartwiony. Uśmiech to duża zmiana.

Jasmin szczerzy się od ucha do ucha, a jej policzki przybierają różowego koloru.

– Wiem, tato.

Wystawia język co w jej słowniku oznacza, że żartuje.

Król zaczyna się śmiać radośnie.

Ich wspólny czas przerywa Qaletaqa. Wchodzi do sali i staje cicho po prawej stronie króla.

– Panie, wódz Hastiin... – oznajmia z lekkim skinieniem głowy w stronę drzwi.

Król kiwa głową. Wrota się otwierają.

Wódz wraz z małym synkiem wkracza do sali. Król zdejmuje ze swoich kolan Jasmin, która z zaciekawieniem przygląda się nowoprzybyłym. Amir wychodzi im na powitanie.

– Mam nadzieję, że przynosisz dobre wieści.

Hastiin milczy.

Amirowi od razu uśmiech schodzi z twarzy.

– Jasmin – zwraca się do córki. – Pobaw się z Hassunem.

Księżniczka od razu chwyta dłoń chłopaka.

– Chodź – rozkazuje mu. – Pobawimy się w Księżniczkę i Rycerza.

– Co to za gra? – pyta zmieszany.

– Ja jestem księżniczką uwięzioną w wieży, a ty przyjeżdżasz by mnie uratować.

Hassun przekrzywia głowę.

– Trochę przewidywalna i nudna ta gra – oznajmia.

Jasmin mruży oczy w złości.

– W takim razie zmieniam zasady. Ja będę smokiem, a ty rycerzem. Musisz mnie pokonać – mówi z wyższością.

– To nie będzie trudne.

– Zobaczymy.

Oboje oddalają się w stronę ogrodu. Mężczyźni podążają za nimi wzrokiem.

– Masz jakieś wieści z pola walki?

Wódz odwraca się w jego stronę i kiwa głową.

– To koniec.

*********************

No i jak się podobało?

Wiem, że chcielibyście usłyszeć, co się dzieje u Jasmin, ale już znacie mnie na tyle dobrze, by wiedzieć, że jestem okrutna i każę Wam poczekać jeszcze jeden tydzień :*****

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top