Jestem twoją Królową!

Rozdział, na który chyba wszyscy czekaliście, a dowiecie się dlaczego w trakcie. 😁

Publikuję wcześniej, bo nie mogę się doczekać Waszych opinii. Możliwe, że teraz jak już jestem w domu, uda mi się publikować częściej, ale chwilowo niczego nie obiecuję.😘

Jesteśmy już w pierwszej dziesiątce na liście fantasy. Co myślicie, powinniśmy startować na pierwsze?😁😁😁

Koniec ogłoszeń parafialnych i życzę miłego czytania.😘😘😘

***************

Arnar

– Nie wiedziałem, że zbudowałeś takie miejscówki – mówi Jack, będąc pod wrażeniem.

Uśmiecham się.

– Inaczej skąd Człowiek Północy miałby taki prestiż?

Chłopak chce się śmiać, jednak jego rana sprawia, że na twarzy pojawia się grymas. Sprawdzam jego opatrunek. Chwilowo rana nie wygląda źle. Po kilku godzinach zobaczymy, czy nie wdała się infekcja.

– Nikt mi nie uwierzy, że opatrywał mnie przyszły król, a tym bardziej Człowiek Północy.

Śmieję się.

– Więc lepiej tego nie rozpowiadaj, jeśli nie chcesz, żeby uznali cię za wariata.

Jack uśmiecha się w odpowiedzi. Sięgam po ciepłą herbatę i poję chłopaka.

– Dlaczego się nim stałeś? – pyta, wpatrując się we mnie. – Człowiekiem Północy – prostuje.

– Wiedziałem, że kiedyś padnie to pytanie – odpowiadam, uśmiechając się słabo. – Jak nie od ciebie to od Jasmin. Nigdy o tym tak naprawdę nie opowiadałem. Moja rodzina nic nie wie. Nikt nic nie wie. To, że ty się dowiedziałeś było przypadkiem, tak samo Jasmin. Nie wiem, czy kiedyś byłbym w stanie jej o tym powiedzieć. Nie lubię otwierać tego rozdziału mojego życia.

– Stary, zaczynasz mnie przerażać – mówi Jack, poprawiając się na łóżku.

– Cóż... Moje dzieciństwo nie było zbyt kolorowe. Miałem wszystko, to się zgadza. Rodzinę, bogactwo, dach nad głową. Jednak pozory czasami mylą. Byłem maltretowany przez całe moje nastoletnie życie, a poniżany w dzieciństwie. Każde wakacje były dla mnie mordęgą. Wuj nie był przyjemnym człowiekiem, nadal nie jest. Od dwunastego roku życia byłem bity niczym więzień. Moje plecy to jedna wielka blizna. Staram się ich nie pokazywać. Wstydzę się ich.

Na potwierdzenie moich słów odchylam rąbek koszuli, pokazując mu dolną część pleców. Słyszę jak wciąga powietrze.

– Jeszcze wtedy nie potrafiłem się regenerować. Oczyszczałem rany i czekałem aż same się zasklepią. Blizny jednak zostały. – Przerywam. – W końcu się postawiłem. Ale było już za późno. Zniszczył mnie psychicznie i fizycznie. Stałem się agresywny jak on. Do tego jeszcze poznałem Natalie, która bawiła się moimi uczuciami. Kiedy spotkałem Jasmin, przestałem zabijać. Było to dla mnie ogromną ulgą. Nienawidziłem siebie za to, co robiłem, ale nie mogłem przestać. Jasmin spadła mi z nieba. Chciałem jej zaimponować, wiesz? Nie chciałem być w jej oczach kreacją mojego wuja. Chciałem być lepszy. Dla niej.

***

Jasmin

O brzasku opuszczam swój namiot. Dłużej nie mogę spać. Wcześnie się wczoraj położyłam, co skutkuje poranną pobudką o wschodzie słońca. Poza tym burczy mi w brzuchu i z chęcią bym coś przekąsiła.

Na zewnątrz jest chłodno. Przechodzi mnie dreszcz, ale nie wracam po koc. Wczorajsze ognisko pozostawiło po sobie popiół i nadpalone trzy kawałki drewna. Unosi się z nich dym jakby dopiero co płomień przygasł. Wszyscy śpią, nikt się nie kręci ani nie wyściubia nosa z ciepłego namiotu.

Ptaki cicho ćwierkają w koronach drzew. Zwierzęta powoli budzą się do życia. Kwiaty kwitnące na całej polanie otwierają swoje kielichy, zapraszając tym samym do siebie owady. Słychać bzyczenie pszczół. Czuć zapach zroszonej trawy i lawendy.

Ludzie z wioski znaleźli sobie świetne miejsce. Sama z chęcią bym tu zamieszkała.

Po prawej stronie rosną maliny, a z lewej jeżyny. Jagody pojawiają się dosłownie pod każdym drzewem. Kiedy zmierzam do nich, by się posilić ktoś wynurza się z jednego namiotu. Przystaje w wejściu i długo zastanawia się, co zrobić. Czekam na jego reakcję, gdyż ja nie mogę się poruszyć ani nic powiedzieć. Po prostu chyba... nie spodziewałam się tego, że go spotkam... sam na sam, bez żadnych świadków.

Ostatecznie spuszcza lekko głowę i podchodzi do mnie. Staram się zachować między nami jak największą przestrzeń.

– Do pałacu wyruszamy dopiero za kilka dni. – Kiwam głową. – Zwiadowcy sprawdzają, czy teren jest czysty. – Znów kiwam głową. – Kiedy wrócą, będziemy mogli wyruszyć. – Ponownie kiwam głową.

Zapada cisza.

Uznaję, że to koniec naszej rozmowy (jeśli można to w ogóle nazwać rozmową), więc kieruję się w stronę krzaków pełnych malin mimo, że przed chwilą odechciało mi się jeść.

– Pogadamy o tym? – pojawia się pytanie.

Nie odpowiadam. Nadal jestem obrócona do niego plecami i idę przed siebie.

– Musimy o tym porozmawiać! – Jego dłoń ląduje na moim łokciu, przytrzymując mnie skutecznie. Odwracam się i strącam jego rękę ze złością.

– Nie ma o czym.

Jednak Hassun jest nieustępliwy.

– Wydaje mi się, że jest o czym.

Z absurdu tej sytuacji aż się śmieję.

– Czy myślisz, że jak mi to powiedziałeś to coś zmieni? Że wpadnę w twoje ramiona? Że zapomnę o Arnarze, miłości mojego życia, i będę z tobą tylko dlatego, że moi rodzice tak ustanowili ponad dziesięć lat temu?! – Zdaję sobie sprawę, że krzyczę, więc ściszam głos. – Wiele się przez ten okres czasu zmieniło. Królestwo upadło, ja zostałam wysłana za granicę, zakochałam się w kimś, kto nie tylko da mi szczęście, ale też sojusz dla naszego Królestwa. Myślisz, że w tej sytuacji rzucę to wszystko i oddam się tobie?! Gdyby rodzice teraz tu byli, na pewno poparliby moje zdanie.

– I pozwoliliby ci wychodzić za mordercę?!

Zaciskam zęby.

– Odszczekaj te słowa! – nakazuję, cała się trzęsąc ze złości.

Na twarzy Hassuna pojawia się uśmiech triumfu.

– Wiesz, że to prawda. Rodzice nigdy by się na to nie zgodzili. Mógłby zrobić krzywdę ich jedynej córce.

– Odszczekaj to!

Tracę panowanie nad sobą.

Jak śmie oceniać Arnara, nawet go nie znając?! Nigdy nie zrobiłby mi krzywdy. Nigdy! I jestem tego pewna tak samo jak tego, że ptaki latają.

Wtedy przerywa nam poruszenie w krzakach. Na początku mam wrażenie, że ktoś z wioski obudził się tak samo wcześnie jak my i nie chciał nam przeszkadzać w rozmowie, dlatego pozostał niezauważalny w zaroślach. Potem jednak przypomina mi się wczorajszą kąpiel i wiem, że teraz nie dam się tak łatwo przestraszyć.

Hassun patrzy w tą samą stronę, co ja. Jednak to ja pierwsza zauważam, że podglądacz pragnie uciec.

– Będziesz błagać o łaskę, jeśli jeszcze raz wrócimy do tego tematu – zwracam się do Hassuna i zanim ten odpowiada przemieniam się w tygrysa i ruszam w pogoni za uciekinierem.

Wpadam do krzaków i omal nie wyhamowuję przy drzewie. Łapy mi się na początku trochę plączą, ale po kilku chwilach zachowuję się jak normalny tygrys podczas polowania na ofiarę. Z lekko rozwartego pyska cieknie mi ślina, łapy mocno wbijają się w ziemię. Po kilku minutach wiem, że ofiara nie ma szans z siłą tak ogromnego zwierzęcia.

Wyskakuję w powietrze i zwalam z nóg mężczyznę. Chwytam w pysk rąbek jego koszuli i ciągnę w stronę wioski. Mężczyzna wyrywa się, ale w końcu poddaje się i jak szmaciana lalka zostaje przeze mnie dociągnięta na środek polany.

Zauważam, że kilka osób już wstało, pewnie zbudzonych poranną kłótnią. Mężczyźni z zaciekawieniem przyglądają się ciągnącej przeze mnie zdobyczy.

Przemieniam się z powrotem. Teraz na sobie mam skórzane spodnie i lnianą koszulę wyłożoną do środka. Włosy spięte mam w wysoki kucyk, a po bokach zaplecione małe warkoczyki.

– Coś ty za jeden? – pytam mężczyznę, leżącego w pozycji embrionalnej na ziemi.

Kucam nad nim i przypatruję się jego twarzy. Powoli zerka na mnie zlękniony.

– Nikt, Wasza Wysokość.

– Przynajmniej grzeczny – komentuję i wstaję. – Zabierzcie go do namiotu.

Mężczyźni bez pytań łapią mężczyznę pod pachy i ciągną do jednego z namiotów. Tamten na początku się wyrywa, by w końcu się poddać.

– Mamy go przesłuchać? – pyta jeden z nich.

– Nie, sama to zrobię.

***

Mężczyzna ma ręce przywiązane do słupa. Siadam niedaleko na taborecie. Kładę łokcie na kolanach.

– Rozwiążcie mu dłonie – rozkazuję mężczyznom pilnującym go.

– Ale...

– Róbcie, co mówię.

Bez słowa go uwalniają.

– Dziękuję, Wasza Wysokość.

Teraz widzę, że nie jest to mężczyzna. Jest niewiele starszy ode mnie, może w tym samym wieku. To chłopak.

– Jak Ci na imię?

Chłopak nie chce odpowiadać.

– Mam powtórzyć pytanie?

– Nie... Ale wolałbym nie mówić.

– Dlaczego?

– Bo będę przegrany w oczach Waszej Wysokości.

– To nie wróży nic dobrego.

Chłopak unosi na mnie swoje oczy.

– Najpierw chciałbym z kimś porozmawiać.

Unoszę brew.

– Będziesz rozmawiać tylko ze mną – odpowiadam.

– Chcę porozmawiać z Amelią. Proszę...

Marszczę brwi.

– Dlaczego chcesz rozmawiać akurat z Mel? Znasz ją?

– Tak... Kocham ją...

– Kim ty, do cholery, jesteś? – pytam, tracąc cierpliwość.

Chłopak już wie, że mi się naraził. Wie, że najlepszą opcją jest powiedzieć prawdę, jeśli nie chce stracić głowy.

– Victor.

Zaciskam zęby.

Nie wierzę. Nie wierzę, że tutaj dotarł.

– Kto cię przysłał?! Kto?!

– Nikt. Nikt, Wasza Wysokość – odpowiada gorączkowo. – Odszedłem ze stowarzyszenia. Proszę... – Chłopak przechodzi w klęczki i wyciąga do mnie dłonie. Widzę, że są zabrudzone i poharatane. – Proszę, muszę z nią porozmawiać...

Jego dłonie dotykają moich, na co strażnicy od razu reagują, odciągając go ode mnie.

Nie wiem, czy mu wierzyć. Po tym, co przez niego przeżyłam...

– Po cholerę, żeś tu przylazł? Wiesz, że mogę cię skazać na śmierć za to, co zrobiłeś!

– Wiem... Ale pozwól mi z nią pomówić...

W tym momencie wtrąca się Hassun:

– Nie słuchaj go. Łże.

– Zamknij się – uciszam go skutecznie.

Pocieram dłonią czoło.

– Powiedz mi jedną rzecz. Czy wczoraj wieczorem nad jeziorem to ty skradłeś się w krzakach?

– Co? Nie. Nie! Dopiero dzisiaj tutaj dotarłem! Przyrzekam! Miałem kilka dni opóźnienia. Zgubiłem was drugiego dnia, a potem musiałem nadganiać, idąc w dzień i w nocy.

– Więc to nie byłeś ty?

– Nie. Przyrzekam.

Unoszę swoje oczy. Mężczyzn dziwi to pytanie, a Hassun patrzy na mnie jakby o wszystkim wiedział. Po chwili nie wytrzymuje mojego spojrzenia i spuszcza wzrok.

– Teraz już wszystko wiem.

Wstaję z miejsca.

– Wierzę ci, ale przez jakiś czas będziesz tu siedział, żebym miała pewność. A co do Mel to muszę się zastanowić.

Wychodzę z namiotu wzburzona.

Jak on mógł? Nie ma wstydu? Czy on ma dziesięć lat, żeby podglądać dziewczyny w kąpieli?

– Jasmin! Poczekaj!

Nawet nie odpowiadam. Ciężej stawiam stopy, starając się rozładować gniew.

– Daj mi wyjaśnić.

– Zostaw mnie w spokoju.

– Od kiedy się urodziłaś, pokochałem cię – wyznaje.

Zaciskam pięści.

– Byłem przy tobie zawsze.

Paznokcie wbijają mi się w skórę.

– Kocham cię. Dlaczego tego nie potrafisz zrozumieć?

– A dlaczego ty nie potrafisz zrozumieć, że ja cię nie kocham?!

Zanim udaje mi się zorientować, co się dzieje, Hassun łapie mnie za dłoń. Obraca mnie szybko do siebie, nie pozwalając się wyrwać. Nim zdaję sobie sprawę, co próbuje zrobić jest już za późno. Jego dłoń dotyka mojego policzka, a usta moich ust.

Jestem zniesmaczona. Jestem wściekła. Jestem przerażona.

Działam szybko. Moje dłonie przechodzą na jego pierś i mocno, z całej siły odpychają. Chłopak upada na ziemię. Jest zdziwiony.

– Jak śmiesz?! Powiedziałam ci...

– Kocham cię!

Bezwolnie przemieniam się w tygrysa i wskakuję mu na pierś. Ryczę mu wściekle w twarz. Chłopak jest przerażony. Już wie, że to nie są żarty.

Kiedy już wystarczająco napajam się jego lękiem, przemieniam się.

Tym razem stoję przed nim w jedwabnej, lejącej się bladoróżowej sukni. Włosy mam rozpuszczone, falują się. Na głowie mam koronę, tą samą co na balu jesiennym. Jest wielka i przerażająca. Taka powinna być.

– Nie waż mi się już więcej przerywać. Nie waż się mnie już więcej dotykać. Nie waż się ze mną rozmawiać.

Już chce coś powiedzieć, ale przerywam mu:

– Jestem twoją Królową! – Ważę każde słowo. – Kiedy mówię, że masz zamilknąć wykonujesz mój rozkaz!

Rozglądam się po wiosce. Wszystkie oczy skupiają się na mnie, na nas.

– Jestem waszą Królową! Nie zapominajcie o tym chyba, że chcecie poznać mój gniew.

************************************

Dziękuję za 30 tysięcy wyświetleń, prawie 5 tysięcy gwiazdek (już jesteśmy bardzo blisko) i tyle komentarzy, które mówią mi, że naprawdę się wciągnęliście i że Wasza nienawiść do Hassuna się zwiększa z każdym rozdziałem. Mam nadzieję, że teraz jesteście zaspokojeni.😅😅😅😘😘😘😘

Co myślicie o wyznaniu Arnara? A o tym jak zareagowała Jasmin? Co będzie z Victorem?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top