Duch tygrysa
Króciutki, ale zawsze (ostatnio był długi, teraz chwila przerwy) :*
Miłego czytanka :*
***************
Stoję jak wryta, nie ruszając się nawet na krok.
Nie mogę oderwać wzroku. Nie mogę się odwrócić. Nie mogę poruszyć nawet małym palcem.
Po prostu stoję jak słup soli i nie jestem w stanie nic zrobić.
W końcu – a chwila ta trwa bardzo długo – Arnar mnie zauważa. Oczy ma szeroko otwarte jakby nie spodziewał się mnie tutaj. Przez ten krótki moment kiedy nasz wzrok się spotyka widzę jego ból i cierpienie jakby to on właśnie został zdradzony, a nie ja. Patrzy na mnie w taki sposób jakby chciał coś powiedzieć.
Co? Przykro ci? Oszczędź mi tego, bo i tak cokolwiek powiesz nie naprawi twojego błędu!
Mam ochotę się odwrócić i wybiec. Biec i biec, nie zatrzymując się. Chciałabym zasnąć i nigdy się już nie obudzić. Chciałabym być tak zmęczona, by nie mieć siły na myślenie – nie chciałabym już do końca życia wracać do tej chwili.
– Poczekaj! – krzyczy Arnar wyczuwając, że pragnę uciec. Odrywa się od dziewczyny. – Jasmin, daj mi wyjaśnić...
– Nie mów ani słowa – odpowiadam ostro, unosząc dłoń.
Zbieram w sobie siły, by się poruszyć. Odwracam się na pięcie i ruszam szybko przed siebie. Suknie obija się o moje kostki. Roztaczam wokół siebie niebezpieczną aurę – mam wrażenie, że za chwilę wybuchnę. Cała złość gromadzi się we mnie. A w głowie wciąż brzmi pytanie: "Dlaczego?".
Czy nie byłam dla niego wystarczająca? Czy czegoś mu brakowało? Czy nie sprawiałam, że był szczęśliwszy? Nawet zaproponowałam mu wspólną przyszłość, a on od tak ją odtrącił!
Nie mogę siebie obwiniać. Nie mogę. To była jego decyzja, nieważne z jakich pobudek. Ja nie jestem niczemu winna...
Dochodzę do otwartych drzwi od sali balowej. Służący musieli je otworzyć z powodu duchoty jaka panuje w środku. Dzięki mojej chwili nieuwagi Arnar łapie mnie za nadgarstek.
– Nie dotykaj mnie! – krzyczę, wyrywając rękę. mój podniesiony głos niesie się po korytarzach i ginie w ich końcach.
– Tylko... wysłuchaj mnie...
Jego błagające oczy zwrócone są ku mnie.
Zamykam oczy, starając się opanować i nie ulec jego wzrokowi.
– Nie rań mnie jeszcze bardziej – szepczę.
– Mogę to wytłumaczyć...
– Co?! Co tu tłumaczyć? Zdradziłeś mnie. Nie wiem dlaczego, ale chyba nie chcę wiedzieć. Może ona jest ładniejsza; posiada coś, czego ja nie mam... Nic mnie to nie obchodzi. Nie zamierzam słuchać wyjaśnień typu: "Już dawno miałem ci powiedzieć." czy "To nie tak, ja wciąż cię kocham.". Nie nabiorę się na takie brednie. To koniec.
Znów próbuje złapać moją dłoń. Odsuwam ją w porę, piorunując go wzrokiem.
– Czego z tego co powiedziałam nie zrozumiałeś?! – wykrzykuję wściekła. – Z nami koniec! A teraz zostaw mnie w spokoju.
– Dlaczego mnie nie wysłuchasz?
Zaciskam szczęki.
– Nie drażnij mnie – szepczę groźbę.
– To nic nie znaczyło...!
– Przestań!
Mój potężny wrzask dociera nawet na salę balową.
Już nad sobą nie panuję. Pozwalam, by cała złość mnie opuściła. Oddycham szybko, przez usta.
Moje oczy zmieniają kolor. A moje ciało tak jakby opuszcza duch mojego tygrysa. Na wysokości mojej twarzy przed moimi oczami pojawia się łeb zwierzęcia. Jego popiersie łączy się z moim ciałem za pomocą delikatnej mgiełki. Kolor futra jest wyblakły, ale mimo wszystko wygląda zjawiskowo. Zwierzę otwiera paszczę i wydaje ryk, który wstrząsa murami pałacu.
Nawet on cierpi. Czuć to w wibracjach jego ryku.
Arnar z przestrachem cofa się kilka kroków. W moich oczach ponownie stają łzy.
Duch tygrysa chowa się we mnie.
Czuję na sobie wzrok wszystkich gości. Nawet nie zdałam sobie sprawy, że oglądali całą naszą kłótnię. Ale wstyd.
– Wyjeżdżam jak najszybciej – oznajmiam głośno.
Odwracam się i odchodzę. Nie patrzę za siebie.
***
– Jasmin!
Hassun biegnie za mną.
– Co to znaczy, że "wyjeżdżam jak najszybciej"? – pyta, doganiając mnie.
Wzdycham i ocieram policzki.
– Planuję za dwa dni.
– Tak szybko?! Jak chcesz to zrobić? Trzeba zebrać załogę, jedzenie... Dla takiej wyprawy potrzeba co najmniej tygodnia. – Hassun zerka na mnie. – Damy radę?
– Nie wiem. Chcę tylko jak najszybciej stąd wyjechać... Nawet jeśli będzie to oznaczało braki prowiantu czy w załodze – oznajmiam, pociągając nosem.
Wiem, że chce spytać co się stało. Wiem, że pragnie odpowiedzi. Jednak zdaje sobie sprawę, że to nie czas na taką rozmowę. Widzi, że cierpię i pragnę być sama.
Docieram do mojego pokoju, a Hassun wchodzi za mną do środka. Opiera się o ramę łóżka.
– Co teraz?
– Nie wiem...
Odwracam się, bo kolejne łzy spływają po moich policzkach.
Bez żadnego słowa mężczyzna przytula mnie mocno, a ja przez jakiś czas wypłakuję się w jego marynarkę.
– Coś wymyślimy – pociesza mnie. – A teraz prześpij wszystkie troski.
Odważa się otrzeć moje łzy kciukami i rozciera moje ramiona, żebym się lepiej poczuła. Następnie wychodzi, zamykając za sobą drzwi.
Dzięki niemu czuję się odrobinę lepiej, ale mimo wszystko decyduję się na pewien krok.
Pochodzę do drzwi i zamykam je na klucz tym samym zamykając pewien smutny rozdział mojego życia.
************************
Dziękuję za 16 tysięcy wyświetleń, 2 tysiące gwiazdek i ponad 100 komentarzy pod ostatnim rozdziałem, co mnie tak cieszyło, że prawie skakałam z radości :****
Nasza Jasmin staje się coraz to potężniejsza! Czy zostawi za sobą Arnara i wyjedzie z Hassunem (czy tylko mnie się wydawało, że coś pomiędzy nimi zaiskrzyło)?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top