t

Westchnąłem ciężko.
- A jak ją już złapiecie, to co z nią zrobicie?
-Zapewnie wyślemy do Splendiego :b.
-Radze ci ją zawołać po imieniu, w tedy może przyjdzie.
-Okchej... :3 Clocky!!!
Dziewczynka się zatrzymała i z zawrotną szybkością zaczeła biec w naszą strone. W tym samym czasie Luna uderzyła w ścianę gdzie jeszcze chwilę temu stała dziewczynka.
-ZAJEBIE KIEDYŚ TEGO BACHORA!!!!!- ścigająca zaczęła dżeć się z ziemi.

***

Okchej... jest już 10. 00... Lu wylądowała u pielęgniarki pokroju męskiego (XD) i zapewne będzie mieć obandażowaną głowę bo nabiła sobie siniaka. Własnie idę odwiedzić ją i Tobiego, ciekawe czy już sie wybudził (pe esz. Jak spotkałem Tobiego, to było ok. 7.30).

Zapukałem w drzwi do gabinetu. Usłyszałem ciche prosze i "odgłosy rozmowy. Pewnie sie zaprzyjaźnili.
Uchyliłem drzwi i zobaczyłem jak Lu żywo dyskutuje o czymś z Tobym.

-Hej, o czym tak dyskutujecie? -spytałem -Uświadamiam Tobiego do jakiego psychiatryka trafił XD.- odpowiedziała mi Luna. Oboje siedzieli na brzegach łóżek na przeciwko siebie.
Usiadłem obokn Luny i nieświadomie zacząłem badać wzrokiem tors chłopaka. Miejsce gdzie był siniak miał obandażowane z kilkoma plamkami krwi. Gdy podniosłem wzrok na wysokość jego twarzy skrzyżowaliśmy swoje spojrzenia, uśmiechną sie pułgębkiem. Teraz ciesze sie że przynajmniej moja maska odkrywa tylko część lewego oka.

Spaliłem buraka... i... teraz się boje ze Luna to zauważy... wspominałem juz o jej zdolnosciach ? Nie? No to tak, jeśli byś sie czymkolwiek zasłonił, ona i tak bedzie wiedziała jakie w tej chwili odczuwasz emocje. I to jest najgorsze ze chce je ukryć...

Luna wyjęła swój telefon i usmiechneła sie do niego.
-Wiecie co? Ja chyba juz pójdę, Jeff sie znowu kłuci z Jack'em, i akiś nowy morderca jest w okolicy. (Piszta w komentarzach kogo sie spodziewacie ;D) - ledwo to powiedziała i już jej nie było.
Chwilę milczałem, a potem spytałem beż żadnego uprzedzenia:

-Co cie tu sprowadza?
-Uciekłem... - wbił wzrok w swoje buty.
-Uciekłeś? Czemu?
-Policja... Widziałeś to oko na spince mojej siostry... Nie?- gwałtownie zmienił temat.
-Umm... tak, a co?
-Nalezała do "matki", ciągle chlała i ćpała... biła mnie i moją siostre... -dotkną opuszkami blizny na policzku.

Zrobiło mi się go żal. Pojedyńcza łza spłyneła mi po policzku. Musiałem zdjąć maskę i ją wytrzeć. Bez niej czyje sie taki... nagi? To dziwne uczucie...

-A a ty jak nabyłeś swoją blizne? - podniósł głowę i spojrzał na mnie.

Jego wzrok... jest taki... hipnotyzujący...
Zatraciłem się chwile w jego oczach... były piękne...i ...

Polszat XDDDDD

SERIO.... ni mam gdzie tego polszatowaćXD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top