Rozdział XVIII - Kłębek nerwów

- Benito? - odezwał się zapłakany Feliciano szturchając lekko swojego szefa.
Mussolini powoli odwrócił głowę w stronę Włoszka.
- Co jest? - zapytał w końcu.
- Czy wszystko będzie dobrze z Ludwigiem? - spytała personifikacja z nadzieją w głosie.
Benito nie znał odpowiedzi na to pytanie. Wiedział, że Ludwig może nie przeżyć, ale nie chciał, żeby Feliciano płakał jeszcze bardziej. Przez dłuższą chwilę nie miał pojęcia, co tak właściwe powinien powiedzieć. Po prostu milczał wpatryjąc się w zapłakane oczy Włocha. Feliciano również na niego patrzył. Po chwili zrozumiał, jaka jest prawda.
- Ludwig mo-może nie żyć, ta-tak? - zapytał drżącym głosem.
Benito powoli pokiwał głową. Czuł się tak, jakby był przyczyną jeszcze większego smutku Włoch Północnych. Feliciano oczywiście nie chciał słyszeć, że Ludwigowi grozi utrata życia. Zaczął jeszcze głośniej płakać i wykrzykiwać:
- To nie może być prawda! Ludwig będzie żyć!
Benito westchnął. Nadal nie rozumiał, dlaczego Hitler to uczynił. Oczywiście zniknął gdzieś kilka minut po przykrym wydarzeniu! Benito postanowił go odszukać. Może uda się to jakoś wyjaśnić? Musiał przyznać, że zachowanie Adolfa go coraz bardziej zadziwia, a raczej szokuje. Poszukiwania dyktatora zaczął od miejsc w budynku, gdzie często przebywa. Niestety nigdzie go nie było. Tak jakby wyparował! Jednak Benito się nie poddawał. Nie wierzył w zjawiska paranormalne. Jeśli Hitler był tu około godzinę temu, to nie mógł uciec zbyt daleko. Skoro w budynku go nie znalazł, to zapewne przesiadywał gdzieś na dworze. Benito nie musiał szukać długo, bo już po kilku minutach natknął się na Adolfa, który siedział na powalonym pniu drzewa ze spuszczoną głową. Mussolini delikatnie dotknął jego ramienia. Hitler popatrzył na niego zdziwiony.
- Czego? - zapytał oschle.
- Chcę porozmawiać - odparł spokojnie Benito.
- Nie mamy o czym - powiedział Hitler pewnie.
- Czy oby na pewno? Ja myślę, że jednak mamy. Dlaczego zraniłeś Niemcy? To Twój kraj! - mówił Benito przechadzając się w tą i z powrotem.
- Nie mogłem patrzeć, jak się przytulają. Trochę za mocno go dźgnąłem. Mam pecha! Polacy, ten związek... Ja po prostu kiedyś nie wytrzymam! - wykrzyknął Hitler i znowu opuścił głowę.
Słysząc to Benito zatrzymał się. Polacy... Nie wiedział, że tan naród może sprawiać jakieś problemy. Przecież Niemcy i Rosjanie ich rozgromili! A przynajmniej tak mu powiedziano.
- Co z tymi Polakami? - spytał niezwykle ciekawy odpowiedzi Adolfa.
- To przez nich jestem ostatnio kłębkiem nerwów. Myślałem, że się dołączą do nas, żeby walczyć, ale tak nie zrobili! - krzyknął zaciskając pięści.
- Dlaczego mieliby się przyłączyć? - zapytał Benito zdziwiony zmartwieniami Adolfa.
- To bardzo zbliżona do nas rasa! Nie wiem, dlaczego tego nie zrobili, ale na pewno tego nie popieram! - wrzasnął wstając.
- To chociaż zostaw w spokoju personifikacje - powiedział Mussolini.
- Nie ma mowy! Czy według Ciebie związek dwóch mężczyzn jest normalny? - zapytał cały czerwony ze złości.
- Miłość nie wybiera, serce nie sługa - odparł Benito.
Adolf przeklnął pod nosem i naburmuszony oddalił się. Benito jeszcze długo stał w lesie. Naprawdę nie rozumiał zachowania Adolfa. Czy on nigdy się nie zakochał? Wiedział niewiele o życiu prywatnym dyktatora, ale sądził, że każdy chociaż raz spotkał osobę, na której widok serce przyspieszało. Można powiedzieć, że był nawet za związkiem Feliciano z Ludwigiem. To według niego umacniało sojusz. Nie wiedział tylko, jak sprawić, żeby Hitler przestał tak nagannie się zachowywać. Adolf nawet trochę go przerażał. Nie chciał, żeby jego państwu stała się krzywda. A Adolf z każdym dniem stawał się coraz bardziej nieprzewidywalny...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top