Rozdział XIV - Wilki
- Feliciano! Gdzie jesteś? Już nic Ci nie grozi! Żadnego dziada nie było! - wołał zrozpaczony Ludwig.
Chodził po lesie jakieś 2 godziny. Zdawało mu się, że krąży w kółko. Powoli zaczynało się ściemniać. Ludwig wyglądał na zakłopotanego.
- Co się stanie, jeśli są tu na przykład wilki i pomyślą, że Feliciano jest zwierzakiem do upolowania? Jego gwałtowne ruchy oraz chęć ucieczki na pewno nie pomogą... - mówił sam do siebie.
Nagle usłyszał wycie. Wilki... A jednak...
- Wykrakałem - warknął, a potem przyśpieszył.
Zaczął nerwowo się rozglądać. Nagle dostrzegł dwa ślepia, które wpatrywały się w niego. Zastugł. Wiedział, że to najlepszy sposób, żeby jakoś się uratować. Jednak czekało Niemca niemałe zdziwienie. Otóż wilk nie atakował, a jakaś wesoła postać wyszła z zarośli.
- Vee~ Ludwig! - powiedział osobnik.
Niemiec nie musiał się długo przyglądać, żeby rozpoznać ukochanego Włocha. Normalnie podbiegłby, żeby go przytulić. Jednak teraz sytuacja była zupełnie. Za chłopakiem stał wilk.
- Nie ruszaj się - wyszeptał Ludwig.
- Niemcy, co Ci jest? - zapytał zdziwiony Feliciano.
Zza drzewa wyszedł wilk. Wyglądał na uległego. Feliciano podrapał go za uchem. Z ust Niemca wydobył się niezrozumiały bełkot. Wilk i Włoch popatrzyli na siebie zdziwieni.
- Spokojnie... To mój przyjaciel. Tak jak cała jego wataha - powiedział wskazując na zwierzę.
Ludwig podrapał się nerwowo po karku.
- Jak to? - zapytał niedowierzając.
- W końcu jestem potomkiem Rzymu - odparł Feliciano.
No tak... Ludwig powoli zaczął sobie przypominać tą historię. Widocznie rodzina Włocha musiała być jakaś speclajna, ponieważ wilki zwyczajnie się z nimi przyjaźniły.
- No dobrze... Rozumieniem. A teraz wracamy - powiedział stanowczo.
- A nie lepiej przenocować u wilków, a rano ruszyć w drogę? - zaproponował Feliciano.
Ludwig uznał to za dobry pomysłów. Poszli za wilkiem do miejsca, gdzie była resztami watahy. Na początku zwierzaki były bardzo nieufne. Kiedy jednak zobaczyli Ludwiga przytulającego się do Włocha, zaczęły podchodzić. W końcu jeśli ich przyjacielowi nic nie zrobił, to są bezpieczni. Po kilku minutach wszyscy poszli spać. Feliciano zasnął wtulony w tors Ludwiga. I noc byłaby spokojna, gdyby nie pewny sen.
- Ludwig! Nie! Niemcy! Proszę! - zaczął krzyczeć Włoch około drugiej w nocy.
Obudziło to Niemca. Delikatne potrząsnął Włochem. Ten natychmiast otworzył oczy.
- Miałem straszny sen - powiedział, a potem zaczął płakać.
Ludwig przytulił go.
- Jestem tu. Nie musisz się bać - wyszeptał mu do ucha.
- Ten sen był o Tobie. Śniło mi się, że mnie zostawiłeś - powiedział nadal szlochając.
- Nawet o tym nie myśl! Kocham Cię - odparł Ludwig łapiąc za podbródek ukochanego, żeby ten na niego spojrzał.
- Naprawdę? - spytał cicho.
- Oczywiście - odpowiedział Ludwig.
I wtedy poczuł, że jest gotowy. Przybliżył swoją twarz go Włocha, a po chwili ich usta zetknęły się w pocałunku. Było to zaledwie muśnięcie jego warg, ale Feliciano wyglądał na szczęśliwego. Popatrzył na Niemca z uśmiechem, a potem położył się i zasnął. Resztę nocy spał spokojnie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top