Rozdział IV - Na zawsze
Niemiec oraz jego przyjaciel Feliciano znajdowali się na pokładzie pancernika Shleswig-Holstein. Cel był jeden - zaatakować Polskę. Oczywiście Włoch nie mógł zachowywać się zupełnie przyzwoicie nawet w takich okolicznościach. Biegał po pokładzie zaczepiając nawet dowódców. A Niemiec? Cóż... On siedział z boku. Głowę miał schowaną w dłoniach, oczy smutne, ale nie płakał. Dziś w Polsce miało się rozpętać prawdziwe piekło. Koszmar, przez który wielu ludzi zapamięta Niemców po prostu jako morderców. Wiedział, że Hitler bardzo szkodzi światu. Ludwig był jednak tylko personifikacją kraju. Musiał słuchać szefa. I tak z twarzą ukrytą w dłoniach siedział sobie Niemiec do chwili, kiedy jego ramienia nie dotknęła dłoń. Dotyk był bardzo delikatny. Ludwig podniósł głowę. Trochę z zaciekaweinia, ale grała w jego duszy też nadzieja, że to dowódzca, który za chwilę powiadomi go o rezygnacji z rozpoczęcia wojny. Jednak tak się nie stało. Przed Niemcem stał ten sam bezużyteczny Włoch, który jeszcze przed chwilą penetrował pokład. Niby niezdara i kompletnie nieogarnięty człowiek, ale Ludwig nie mógł po prostu go zignorować, kiedy zobaczył oczy przyjaciela. One zdecydowanie sprawiały, że stawał się bardziej łagodny i skory do spełniania próśb. I tym razem uległ. Uśmiechnął się do Włocha ciepło.
- Niemcy... Dlaczego siedzisz tu zupełnie sam? - zapytał siadając obok niego.
Ludwig pogładził go delikatnie po czuprynie.
- Po prostu się martwię - westchnął.
- Czym? - spytał Feliciano.
- Wojną. To raczej nie skończy się dobrze - odparł Ludwig.
Nastała chwila ciszy. Przerwał ją Feliciano, który powiedział bardzo cicho:
- Wojna jest straszna... Nie jestem silny. Boję się. Niemcy...
Po tych słowach przytulił się mocno do Ludwiga. Niemiec objął Włocha ramieniem i wyszeptał mu do ucha:
- Pamiętaj, że ja będę Cię chronił i dbał o Ciebie. Zawsze.
- Naprawdę? - zapytał Feliciano, jakby chciał mieć pewność, co do słów Niemca.
- Tak. Na zawsze pozostaniesz w mojej pamięci, wiesz? Nie zapomnę o Tobie i spróbuję zapewnić Ci bezpieczeństwo. Jakoś przetrwamy wojnę - powiedział Ludwig mocniej przytulając Włocha do siebie.
I wtedy właśnie padł pierwszy strzał...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top