Rozdział 8
Nie wierzę w to co się stało. Wszystko wydawało się tak bardzo oderwane od rzeczywistości. Jeśli ktoś miesiąc temu powiedziałby mi, że zakocham się w elfim władcy z wzajemnością, wyśmiałabym go. Odkąd pamiętam miłość wydawała mi się w pewien sposób zbędna. Teraz wiem, że to właśnie bez tego kochanego elfa nie będę w stanie przeżyć mojego wiecznego życia.
Oderwałam od jego twarzy moje dłonie, nie przestając patrzeć się w jego hipnotyzujące tęczówki.
- Mówiłem Ci już, że jesteś przepiękną? - zapytał Thrandi wkładając kosmyk brązowych włosów za moje ucho.
Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć Thrandi powtórzył sytuację z przed paru sekund, składając na moich ustach tak delikatny pocałunek, jakby bał się, że zaraz od niego ucieknę.
- Obiecaj mi, że pierwsze co zrobisz jak załatwisz sprawy w Dale to do mnie przyjedziesz. Jak chcesz to mogę ci przysłać całą gwardię królewską do ochrony!
- Obiecuję - powiedziałam z ogromnym uśmiechem na ustach - ale ta gwardia nie będzie konieczna. Jak wszystko pójdzie zgodnie z planem to możesz rezerwować mi komnatę na za miesiąc. Najlepiej taką z balkonem - powiedziwszy to puściłam do niego oczko.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - nastała pomiędzy nami cisza, która w żadnym stopniu nas nie krępowała.
- Chyba powinniśmy już wracać... jeszcze chwila a dziewczyny po prostu zasypią mnie pytaniami w stylu: Gdzie byłaś? Co robiłaś? Z kim byłaś? A poza tym przetańczyliśmy tylko jedną piosenkę - powiedziałam nie mogąc powstrzymać uśmiechu wpływającego na moją twarz.
- Oczywiście moja pani - powiedział wystawiając w moja stronę rękę.
Cały bal był wprost cudowny. Dekoracje, jedzenie, atmosfera i muzyka... Nigdy nie zapomnę mojego krótkiego ale jakże pełnego wrażeń pobytu w Rivendell.
Stałam właśnie przed drzwiami mojej komaty pod którą odprowadził mnie Thrandi. Było tak późno, że conajmniej połowa osób w pałacu dawno już spała.
- To chyba czas na nasze pożegnanie... Mamy zamiar wyjechać zaraz po świcie...
- Jak mogłaś pomyśleć, że jutro nie pójdę ci oficjalnie pomachać na pożegnanie? - powiedział z delikatnym uśmiechem.
- Dobranoc Thrandi - powiedziałam śmiejąc się i dając mu buziaka w policzek.
- Słodkich snów Elen - powiedział, kiedy wchodziłam do swojej komnaty.
Nie mając siły nawet na zdjęcie sukni po prostu położyłam się na moim pokaźnych rozmiarów łóżku. Pomimo tego, że byłam strasznie zmęczona nie mogłam zasnąć przez natłok myśli związanych z tym szalonym dniem. Przypomniał mi się pocałunek z Thrandim, nasz wspólny taniec, a w zasadzie wiele wspólnych tańcy, Elrond tańczący z Celi... Muszę nieskromnie przyznać, że jestem świetną nauczycielką. Przypomniała mi się również Anet, która po godzinie balu wypiła tak dużo wina, że zasnęła na kolanach Lindira...
***
- Wstawaj Elen!!! - krzyknęła Anet wchodząc do mojej komnaty bez ostrzeżenia.
- Jeszcze minutka... proszę... - powiedziałam lekko ochrypniętym głosem, dalej mając zamknięte oczy.
- Dość tego dobrego!!! - krzyknęła Anet ściągając ze mnie kołdrę, na co ułożyłam się w pozycję embrionalną.
- Sama tego chciałaś... - powiedziawszy to zaczęła mnie łaskotać. Nie mogąc się powstrzymać po prostu zaczęłam się śmiać jak opętana.
- Kobieto... zaraz obudzisz całe Rivendell - powiedziała zaspana Celi wchodząc do mojej komanty.
Kiedy już w miarę się uspokoiłam postanowiłyśmy, że zaczniemy mnie pakować. Anet oczywiście postanowiła, że jak każda normalna osoba spakuje się wcześniej a ja... jak to ja zostawiłam wszystko na ostatnią chwilę.
Kiedy dziewczyny pakowały moje torby, ja poszłam zrobić moją poranną toaletę. Umyłam buzię, rozczesałam włosy, które następnie spięłam w wysokiego kucyka oraz ubrałam się w białą, luźną koszulę z długim rękawem, czarne spodnie oraz brązowe sztyblety.
Kiedy byłam już gotowa ruszyłam z odsieczą moim przyjaciółkom.
- Po... co... brałaś... tyle.... rzeczy - wysapała Celi, która leżała na mojej torbie, aby Anet mogła ją pozapinać.
- Jak to się mówi?... Lepiej nosić niż się prosić.
Po piętnastu minutach stałyśmy już na dziedzińcu. Służba zniosła bagaże a stajenni osiodłali konie. Przywitałam się z moją ukochaną Eris, której dałam małe jabuszko i czekałam aż w końcu pojawi się Elrond oraz Thrandi.
Anet już od kilku minut przytulała się do Lindira i płakała w jego ramię... w końcu nie będą się widzieć CAŁY miesiąc.
Kiedy w końcu pojawiła się reszta przyszedł czas na pożegnania. Nie znaliśmy się długo, ale czułam się tak jakbyśmy byli przyjaciółmi od wieków.
Zaczęłam od Lindira z którym delikatnie się przytuliłam i wymieniłam uprzejmościami.
- Mam nadzieję, że niedługo mnie odwiedzisz moja najlepsza insruktorko tańca - powiedział ze śmiechem Elrond.
- Oczywiście mój najlepszy uczniu - powiedziałam z ogromnym uśmiechem, w trakcie przytulania się do mojego nowo poznanego przyjaciela.
- Szczęśliwej drogi - powiedział na odchodne, za co podziękowałam mu szczerym uśmiechem.
Przyszła kolej na Celi, która miała łzy w oczach.
- Wiesz jak szybko się wzruszam- powiedziała starając trzymać swoje emocje na wodzy.
- Wiesz, że jak ty zaczniesz płakać to ja też to zrobię prawda? - powiedziałam powstrzymując łzy.
Tak jak myślałam po dobrej minucie obie ryczałyśmy i obiecywałyśmy sobie, że będziemy się odwiedzać.
Po Celi przyszła kolej na osobę z którą pożegnanie będzie najtrudniejsze. Kiedy stałam przed Thrandim on tylko starł z moich policzków łzy i patrzył się na mnie smutno.
- Będę tęsknić - powiedział z niudawanym smutkiem w głosie.
- Ja też Thradi... ale widzimy się za miesiąc - zaśmiałam się przez łzy.
Thrandi nic nie powiedział tylko nachylił się do mojego ucha.
- Uwierz mi, że jedyną rzecz jaką chce teraz zrobić to cię pocałować, ale na razie muszę się zadowolić tylko tym - powiedział z lekkim śmiechem, składając na moim policzku delikatny pocałunek.
- Do zobaczenia... - powiedziałam cała czerwona od śmiechu oraz płaczu.
Kiedy pożegnania dobiegły końca, wskoczyłam na Eris i razem z powozem oraz kilkoma strażnikami ruszyłam do domu. Wiedziałam, że nie powinnam, ale musiałam się odwrócić. Kiedy zobaczyłam te wszytkie znajome osoby, które za nami machały nie wytrzymałam i rozpłakałam się. Tym razem ze szczęścia.
***
Podróż minęła nam bez niespodzianek, więc po kilku dniach widziałam już mury miasta Dale.
Przekraczając bramy mojego miasteczka mimowolnie się uśmiechnęłam. Na ulicach było tłoczno i głośno. Panował zamęt i haos. Ludzie się śmiali oraz płakali. To był właśnie urok tego miasta.
Dale całkowicie różniło się od Rivendell. Nie mówię tu o wyglądzie, ale o atmosferze. W dolinie Imladris wszystko żyje ze sobą w harmoni, jest cicho oraz spokojnie... a tutaj... zupełne przeciwieństwo.
Dzieje się tak, ponieważ elfy mają dużo czasu. Mogą pozwolić sobie na odrobinę wolniejszy tryb życia. Ludzie zaś starają się w pełni wykorzystać tak krótki powierzony im czas. To w nich uwielbiam.
Odstawiłyśy konie do pobliskiej stajni a z racji tego, że Anet nie miała gdzie się podziać, ruszyłyśmy w stronę mojego małego mieszkanka.
Strażnicy ruszyli w drogę powrotną a ja z Anet w stronę dawnej karczmy.
Kiedy dotarliśmy na miejsce zamurowało mnie. Na miejscu tej tętniącej życiem karczmy zastałyśmy zgliszcza. Został tylko szkielet ścian oraz pojedyncze meble, które jakimś cudem przetrwały tą tragedię.
- Przykro mi Anet - powiedziałam do przyjaciółki, po której policzku spłynęła pojedyncza łza. W końcu to był jej dom.
- To nic takiego... w końcu zaczynam nowe życie...
Nic nie odpowiedziałam tylko mocno ją przytuliłam co oczywiście odwzajemniła. Postanowiła, że sprzeda tą działkę miastu, pozałatwia sprawy urzędowe i rusza do Rivendell. Anet nie chcąc dłużej przebywać w tym miejcu postanowiła, że wróci do mojego mieszkanka i położy się po podróży. Ja zaś postanowiłam, że odwiedzę moją ciocię oraz sąsiada.
Kiedy weszłam do mieszkania mojej ukochanej cioci ta od razu rzuciła mi się w ramiona.
- I jak tam było? Podobało ci się? Poznałaś kogoś?
- Za kawałek szarlotki wyśpiewam wszystko... - powiedziałam na co obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
Opowiedziałam jej o wszystkim. O nowych przyjaźniach, wspaniałych chwilach, o Rivendell oraz o samym Thrandim.
Ciocia była świetnym słuchaczem. Pozwoliła mi się wygadać a następnie wszystko skomentowała. Była bardzo szczęśliwa, że tak mi się układa, ale była też smutna, że niedługo wyjadę.
- To nie na stałe ciociu...
- Zawsze tak się mówi kochana - powiedziała ze śmiechem.
Pogadałyśmy jescze przez jakiś czas, a następnie ruszyłam w stronę mojego sąsiada, wcześniej kupując świeżutki chleb oraz drzem malinowy.
Zapukałam do drzwi, a gdy usłyszałam cichutkie proszę, weszłam do środka.
- Ooooo witaj Elen! - powiedział cały roześmiany sąsiad.
- Witam mojego ulubionego staruszka w tym mieście! - powiedziałam siadając koło niego na kanapie i zaczęłam szykować mu kanapeczki.
- Opowiadaj co nowego w świecie.
Tak jak u mojej cioci odpowiedziałam mu wszystko oraz podziękowałam za Eris, która okazała się być wprost cudowną towarzyszką w długich podróżach.
Do domu dotarłam dopiero po zmroku. Widząc, że Anet zasnęła na moim jednoosobowym łóżku ja musiałam zadowolić się jakże wygodną podłogą.
***
Tak jak się spodziewałam, obudziłam się cała obolała. Podniosłam się z wyścielonej kocem ziemi i postanowiłam, że czas na śniadanie.
Do tej pory nie wiem jak można spać tak długo i w tak w dużym hałasie.
Kolejne dni oraz tygodnie dłużyły się w nieskończoność. Ciągłe zalatwianie dokumentów odnośnie sprzedaży lokalu Anet zrobiło się tak monotonne, że cały czas myślałam o moim wyjeździe. Codziennie odwiedzałam ciocię, sąsiada, Eris oraz chodziłam z Anet na zakupy. Przez ten pożar nie miała zbyt dużo ubrań a chciała je skompletować przed przeniesieniem się do Rivendell.
***
- To co... czas się pożegnać Elen - powiedziała smutno Anet.
Wszystko było już gotowe. Powóz, strażnicy, bagaże... Nie mogłam uwierzyć, że się rozstajemy.
Znałyśmy się odkąd pamiętam.
- Spokojnie... myślę, że za niedługo postanowię odwiedzić Rivedell - powiedziawszy to puściłam do niej oczko.
- No ja myślę - powiedziała Anet mocno mnie przytulając.
Kiedy Anet odjeżdżała, patrzyłam się na jej powóz tak długo dopóki nie zniknął mi z pola widzenia. Po dobrych dziesięciu minutach ruszyłam w stronę mojego lokum.
Kiedy weszłam do mojego małego mieszkanka, zaczęłam pakować się do wyprawy do Mrocznej Puszczy, którą zaplanowałam na następny dzień...
Hey! Mam nadzieję, że się podoba 😊 Przepraszam za małe opóźnienie - brak weny 🙁 Dziękuję za wszystkie miłe słowa, które ogromnie motywują mnie do dalszej pracy 😉
Z góry przepraszam za błędy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top