Rozdział 7
Obudziły mnie pierwsze promienie porannego słońca. Przeciągnęłam się wydając z siebie głośne ziewnięcie.
To już dziś. Dzień balu. Na mnie ten fakt nie robił zbytniego wrażenia, ale byłam pewna, że pomimo tak wczesnej godziny Celi i Anet już szykują się do wyczekiwanej przez wszystkich uroczystości.
Wstałam leniwie z łóżka, założyłam jedwabny szlafrok i wyszłam na balkon. Widok jak zwykle był niesamowity. Będzie mi tego brakowało.
Po kiku minutach podziwiania tych zapierających dech w piersiach widoków mój żołądek zaczął dawać o sobie znać. Chcąc czy nie musiałam zejść na śniadanie. Ubrałam niebieską suknię z rozkloszowanymi rękawami, rozczesałam włosy a na szyję zawiesiłam brązową kolię.
Szybko zbiegłam do jadalni gdzie tak jak się spodziewałam nie zastałam swoich przyjaciółek, ale dwójkę przyjaciół. Ruszyłam w ich stronę z wielkim uśmiechem na ustach.
- Jak się dziś mają moi dwaj ulubieni elfi władcy? - zapytałam siadając na przeciwko nich.
- Ja dobrze, ale Elrond... sama widzisz - powiedział ze śmiechem Thrandi.
Miał racje. Elrond błądził nieobecnym wzrokiem po sali, blady jak ściana. Nawet nie usłyszał, że o nim rozmawiamy.
- Coś się stało...? - zapytałam niepewnie cały czas zerkając ukradkiem na Elronda.
- Bal się stał - zaczął się śmiać jasnowłosy elf. - Biedak po prostu się boi...
- Mogę wiedzieć czego? - zapytałam już bliska wybuchu śmiechu.
- Nie... Umiem.... Tańczyć - powiedział z ogromnym zrezygnowaniem Elrond.
Teraz już nie wytrzymałam i wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem.
- Spokojnie. Po śniadaniu pójdziemy do ogrodu i cię nauczę - powiedziałam już w miarę uspokojona.
Elrond tylko pokiwał głową z aprobatą.
- A co z Tobą Thrandi? Umiesz tańczyć? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Dowiesz się wieczorem - powiedziawszy to puścił do mnie oczko na co leciutko się zarumieniłam. Mam nadzieję, że tego nie zauważył.
Przypominając sobie jak bardzo jestem głodna nałożyłam sobie na talerz ogromną ilość sałatki oraz lembasa.
Kiedy mój brzuszek zrobił się szczęśliwy postanowiłam, że czas na lekcje.
- To co idziemy? - zapytałam swoich towarzyszy, którzy właśnie skończyli jeść.
- Jasne - odpowiedział Thranduil wstając z krzesła.
Kiedy nie doczekaliśmy się reakcji ze strony Elronda, jego przyjaciel dość mocno go szturchnął przez co w końcu się ogarnął i wstał. Do ogrodów szliśmy w ciszy.
- To co.. zaczynamy? - zwróciłam się do Elronda, kiedy w końcu dotarliśmy do miejsca, w którym można było posłuchać gry na harfie.
- Teraz albo nigdy - powiedział bardziej do siebie niż do mnie.
- Złap mnie jedną ręką na tali - powiedziałam pewnie.
- Czym?
No ja chyba zwariuję. Nie komentując wzięłam jego lewą rękę i położyłam tam gdzie wcześniej wspomniałam a prawą na moim ramieniu.
- Jak wiesz to mężczyzna powinien prowadzić więc spróbuj dobrze? Po prostu daj się ponieść muzyce.
Nie, to jednak nie był dobry pomysł. Jeszcze chwila a nie będę umiała tańczyć na prawdziwym balu przez opuchnięte palce u stóp.
Za każdym razem kiedy Elrond mnie deptał, przepraszał z ogromnym żalem w głosie a Thranduil się śmiał. Wielkie dzięki...
- Elrondzie drogi przyjacielu - zaczął mówić jasnowłosy podchodząc do nas. - Jak tak dalej pójdzie to trwale okaleczysz moją partnerkę. Tak więc stań na schodach i popatrz na mistrza - powiedział z dumą w głosie.
Elrond posłusznie mnie puścił i ruszył w stronę wyznaczonego miejsca.
- Mogę prosić Panią do tańca? - zapytał Thrandi lekko się kłaniając i wystawiając swoją rękę abym ją złapała.
- Z wielką przyjemnością mój Panie - powiedziałam z nieskrywaną radością.
Lekko objął mnie w tali, a prawą ręką złapał moją lewą. Wszystko robił tak delikatnie, że nie umiałam ukryć zdziwienia. Przecież on był wielki! Conajmniej głowę wyższy ode mnie. Zaczęliśmy nasz taniec. Było cudownie. Muszę przyznać, że nie kłamał mówiąc, że jest w tym mistrzem. Obracał mną tak, że moja suknia lekko się unosiła a podnosił mnie, jakbym nic nie ważyła. Przez cały taniec patrzyliśmy sobie w oczy.
Błękitny odcień jego tęczówek był tak cudowny, że mogłabym w nim zatonąć. Jego silne a zarazem delikatne ramiona dawały mi poczucie pełnego bezpieczeństwa, którego nie czułam już od dawna. W tamtej chwili byłam pewna, że moje miejsce jest przy nim.... Wcześniej tego nie zauważyłam, ale przez nasz taniec zbliżyliśmy się do siebie tak, że pomiędzy nami nie było chociażby centymetrowej przerwy. Nasze twarze były tak blisko siebie, że prawie stykaliśmy się nosami. Jego usta były tak blisko.... Chociaż mój umysł kategorycznie zabraniał złożenia na jego wargach delikatnego pocałunku, moje serce myślało o czymś zupełnie innym. Nasze usta dzieliły już tylko milimetry, które w każdej chwili mogły zniknąć. Czy on też tego chciał?...
- Ekhem... - głos Elronda przywrócił nas do rzeczywistości. - Przepraszam, że przeszkadzam, ale w taki sposób nie nauczycie mnie jak się tańczy - powiedział cały roześmiany Elrond.
- Tak... racja - powiedziałam nie potrafiąc ukryć lekkiego zażenowania.
Przez następną godzinę wdrażałam Elronda w te jakże tajne, tajniki tańca aż w końcu w miarę zrozumiał o co w tym chodzi . Przez to, że cały czas byłam tak zajęta nauką Elronda, nawet nie zauważyłam, że Thrandi gdzieś poszedł.
- Dziękuję Ci Elen... nie wiem co bym bez ciebie zrobił - powiedziawszy to przytulił mnie delikatnie.
- Nie ma sprawy. Celi będzie zachwycona - powiedziałam szczerze, obdarzając go ciepłym uśmiechem.
- Dobra, dobra a teraz ty idź się szykuj, żeby Thranduil był zachwycony - powiedział z nieskrywaną radością mój przyjaciel.
Niestety miał racje. Bal zaczyna się za kilka godzin a ja jeszcze muszę się odświeżyć, ułożyć włosy, przygotować suknię... Ogólnie zapowiada się świetna zabawa.
- No dobrze... Czas się zbierać - powiedziałam ze zrezygnowaniem idąc w stronę wyjścia z ogrodów - Muszę iść do twojej dziewczyny.
- Powodzenia!... Zaraz co?!
Nic nie odpowiedziałam, tylko z delikatnym uśmiechem na ustach, ruszyłam w stronę mojej komnaty.
Wzięłam szczotkę, suknię, szlafrok, ręcznik, biżuterię oraz inne niezbędne przedmioty, które przydadzą mi się w sali tortur czyli komnacie Celi.
Nigdy u niej nie byłam ale z tego co wiem to mieszka we wschodniej wieży w najwyżej położonym pomieszczeniu. Nie mając chwili do stracenia ruszyłam w owym kierunku.
Po kilku minutach błądzenia po krętych korytarzach Rivendell dotarłam na miejsce.
Wiedziałam to oczywiście przez śmiechy dobiegające zza drzwi.
Delikatnie zapukałam, a gdy nie usłyszałam żadnej reakcji ze strony moich przyjaciółek, po prostu weszłam do tej jakże ogromnej i jasnej komnaty.
- Taka zabawa beze mnie? - zapytałam z lekkim rozbawieniem kiedy zobaczyłam jak moje przyjaciółki toczą bitwę na poduszki.
Nie czekając ani chwili wzięłam najbliżej leżąca poduszkę i rzuciłam w stronę zaskoczonej Celi.
Po dobrych piętnastu minutach postanowiłyśmy, że czas się powolutku szykować.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi, że jutro wyjeżdżacie - powiedziała smutno Celi, czesząc długie włosy Anet.
- Jakoś nie było okazji - powiedziałam smutno ze zwieszoną głową.
- Ale odwiedzisz mnie, prawda?!
- No pewnie, jeszcze będziesz miała mnie dosyć - powiedziałam z ogromnym uśmiechem na ustach.
- Jak i tak już o tym rozmawiamy to... od przyszłego miesiąca będę mieszkać w Rivendell - powiedziała Anet z lekkim niepokojem wymalowanym na twarzy.
- To cudownie!!! - krzyknęłam i rzuciłam jej się na szyję. - Kiedy ślub z Lindirem?!
- Wolnego... jeszcze tego nie planujemy Elen - powiedziała cała czerwona Anet. - Skoro i tak nie mam gdzie mieszkać... to czemu nie poszukać czegoś tutaj?
- Święte słowa - powiedziała Celi kończąc układać fryzurę mojej drugiej przyjaciółki.
Po godzinie każda z nas była już uczesana. Celi miała rozpuszczone, lekko falowane włosy, które z tyłu podpięte były spinką w kształcie róży. Anet miała wysokiego koka, który idealnie podkreślał owal jej twarzy oraz dodawał jej elegancji.
Ja zaś miałam luźno zaplecionego warkocza, który delikatnie opadał na moje prawe ramię.
- To co... czas na sukienki! - rzuciła wesoło Anet.
Kiedy po godzinie skończyłyśmy wciskać na siebie te jakże piękne, ale niewygodne suknie musiałyśmy odpocząć. Było ciężko, ale efekty naszej pracy były zachwycające.
Celi była ubrana w długą zwiewną, białą suknię, która z jej blond włosami współgrała wprost idealnie.
Kiedy założyła diadem nie dało się nie zgodzić z tym, że wyglądała jak księżniczka.
Anet ubrała długą czerwoną suknię z elementami złota a na szyję zawiesiła piękną złotą kolię. Wyglądała oszałamiająco.
- I jak? - zapytałam przyjaciółek, kiedy byłam już kompletnie ubrana.
Miałam na sobie piękną suknię mojej mamy, złote baleriny oraz kolię tego samego koloru.
- Wyglądasz... nieziemsko - powiedziała z otwartą buziom Celi. - Przecież Thrandi spadnie z krzesła jak cię zobaczy.
- Zaraz! Czy ja o czymś nie wiem?!?- zapytała Anet wymownie patrząc na moją osobę.
- Ja z chęcią wszystko ci opowiem - powiedziała z szatańskim uśmiechem Celi.
* Thranduil Pov *
Do balu zostało już niewiele czasu i pewnie bym się tym przejmował gdyby nie Elrond, który od dobrych piętnastu minut wyrzucał z szafy coraz to nowe rzeczy, które w jego mniemaniu nie nadawały się na tą uroczystość.
- Ej!!! - krzyknąłem kiedy oberwałem czymś twardym w sam środek głowy.
Nie otrzymując żadnej reakcji z jego strony postanowiłem wziąć sprawy we własne ręce.
- Drogi przyjacielu... - zacząłem mówić mając ręce na jego ramionach - Rozumiem stresować się tak na swoim ślubie.... ale to tylko bal! Teraz usiądź na łóżku a ja Ci coś wybiorę.
- Dobry plan... Jak ty to robisz, że się nie stresujesz? - zapytał Elrond błagalnym tonem.
- Stresuję się, ale w przeciwieństwie do ciebie potrafię to ukryć... Masz, przymierz to a ja pójdę do siebie po swój strój - powiedziałem podając mu długą błękitną szatę.
Idąc w stronę mojej komnaty rozmyślałem o Elen. Ściślej mówiąc o naszym niedoszłym pocałunku. Byłem ciekaw czy gdyby Elrond nam nie przerwał, doszło by do czegoś? W głowie miałem zbyt mało odpowiedzi na tak dużo pytań.
Kiedy wszedłem do mojego pokoju, otworzyłem szafę, z której wyciągnąłem moją ulubioną srebrną szatę oraz koronę. Nie przepadałem za noszeniem jej, ale niestety to mój obowiązek.
Czas aż do rozpoczęcia balu minął mi na rozmowach z Elrondem, któremu po wyborze odpowiedniego stroju widocznie poprawił się humor.
Kiedy do balu zostało tylko pół godziny, postanowiliśmy, że czas się zbierać, w końcu Elrond był organizatorem tej oto uroczystości. Wchodząc do sali balowej wprost oniemiałem. W pomieszczeniu dominowały biel oraz złoto a wszystko ozdobione było kwiatami. Wszędzie rozsiane były okrągłe stoły, nakryte złotą zastawą. Nie mogło oczywiście zabraknąć ogromnego parkietu oraz przepięknie przystrojonego ogrodu.
- I jak podoba się? - zapytał mnie z radością Elrond.
- Jest cudownie... Czyja to zasługa?
- Moja oczywiście - powiedział dumnie wypinając pierś mój przyjaciel. - No dobra Lindira.. - powiedział w końcu pod naciskiem mojego spojrzenia.
Nie wytrzymałem i wybuchnąłem śmiechem a Elrond razem ze mną. Około dziesięć minut przez czasem zaczęli przychodzić goście. Razem z Elrondem zajęliśmy już największy stolik, przeznaczony dla nas, naszych partnerek, Lady Galadrieli, Celeborna oraz doradcy Elronda - Lindira oraz jego partnerki. Razem z moim przyjacielem zaczęliśmy bezskutecznie szukać w tłumie Elen oraz Celi.
Elrond przez cały czas oczekiwania na swoją partnerkę obgryzał paznokcie, które i tak były zastraszająco krótkie. Zacząłbym się z niego śmiać gdybym nie zobaczył najcudowniejsze elfki jaką w życiu widziałem, schodzącej właśnie po schodach. Mógłbym tak siedzieć i patrzeć na nią cały dzień, ale ona właśnie szła w moją stronę. Jaj kręcone, długie włosy zaplecione w warkocza opadały jej na suknię, w której wyglądała zjawiskowo. Kiedy była już tylko dwa metry ode mnie zacząłem się stresować. Otrząsnąłem się z myśli i wstałem tak szybko, że omal nie przewróciłem swojego krzesła.
- Wyglądasz.... cudownie - powiedziałem parząc w jej cudowne oczy.
- Ty też wyglądasz niczego sobie - powiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha.
Nastała pomiędzy nami cisza, w której nie mogliśmy oderwać od siebie wzroku.
- A więc to jest ten słynny Thranduil? - zapytała się jakaś elfka stojąca koło Elen. - Dużo o tobie słyszałam.
- To... Thrandi to jest Anet moja przyjaciółka, Anet to jest Thrandi - powiedziawszy to Elen lekko spuściła głowę, co robiła zawsze kiedy zaczynała się rumienić.
- Miło cię poznać - powiedziałem do nowo poznanej elfki i lekko pocałowałem jej dłoń. - A ciebie zapraszam ze mną - powiedziawszy to podałem Elen ramię.
Odsunąłem jej krzesło, na którym z gracją usiadła a ja zająłem miejsce koło niej. Kiedy oboje już siedzieliśmy, usłyszałem jak niedaleko od nas Elrond zaczyna nieudolnie prawić komplementy Celi. Biedna elfka.
Po piętnastu minutach swobodnej rozmowy z moją, najpiękniejszą na sali partnerką, Elrond oficjalnie rozpoczął bal, poprzez taniec.
- Czy mogę prosić Panią do tańca - powiedziałem lekko kłaniając się w stronę Elen.
- Jak śmiałabym odmówić? - powiedziawszy to złapała moją rękę.
Przez cały taniec czułem na sobie dziesiątki ciekawskich spojrzeń, ale nie obchodziło mnie to. W tamtym momencie liczyła się tylko Elen oraz jej piękny uśmiech, którym co chwilę mnie obdarzała. Dotarło do mnie, że chyba znalazłem swoją drugą połówkę. Bałem do tego przyznać przez samym sobą, ale w końcu musiałem to zrobić . Chciałbym móc jej to powiedzieć, ale co jeśli ona nie odwzajemnia mojego uczucia. Co jeśli po tym co usłyszy nie będzie chciała mnie znać? Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze jej wyjazd... Co jeśli dzisiejszego wieczora widzimy się po raz ostatni?
Taniec zwolnił a ja poczułem na swoim policzku delikatną dłoń tej przepięknej elfki.
- Coś się stało? - powiedziała zmartwionym tonem, uważnie mi się przyglądając.
- To nic takiego... pójdziemy się przejść? - zapytałem drapiąc się po karku.
- Pewnie - odpowiedziała a ja w odpowiedzi złapałem ją delikatnie za rękę i ruszyłem w stronę ogrodów.
Usiedliśmy w altance, która była przystrojona ogromną ilością białych oraz czerwonych róż.
- Chciałeś mi coś powiedzieć, czy po prostu źle się poczułeś? - zapytała z lekkim uśmiechem.
- Chyba i to i to... - zacząłem patrząc się na nią - Odkąd tu przyjechałem zmieniłem się.. W moim królestwie zawsze muszę być rozważny i świecić przykładem... Tutaj cały czas chce mi się śmiać i... i myślę, że to w głównej mierze twoja zasługa. Elen.. nie chce dłużej ukrywać... całkowicie zmieniłaś moje życie. Jak tylko widzę od razu się uśmiecham i chcę cię pocałować!!!... Powiedziałem to prawda? - zapytałem z lekkim zażenowaniem, na co Elen tylko delikatnie pokiwała twierdząco głową - Nie ważne.. po prostu chce abyś wiedziała, że jesteś dla mnie ogromnie ważna. Zrozumiem jeśli ty tego nie odwzajemniasz... w końcu znamy się tylko parę dni.. naprawdę zrozumiem jeśli nie chcesz...
Znieruchomiałem, ponieważ poczułem na swoich wargach, usta mojej ukochanej. Były ciepłe i delikatne. Pocałunek odwzajemniłem od razu i zacząłem go pogłębiać, przez co stał się bardziej zachłanny. Elen zarzuciła ręce na moją szyję a ja delikatnie objąłem jej twarz. Dla mnie ta chwila mogłaby trwać wiecznie.
Kiedy zabrakło nam tchu odsunęliśmy się od siebie, ale tylko na odległość paru centymetrów.
- Mnie też na tobie zależy Thranduilu - powiedziała kładąc swoje drobniutkie dłonie na moje rozgrzane policzki.
Przepraszam za opóźnienie. W zamian za to, dzisiaj najdłuższy rozdział 😊 Z góry przepraszam za błędy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top