Rozdział 6

- A teraz ja mam do Ciebie pytanie... a właściwie prośbę... Czy mogę przejechać się na twoim jeleniu?

- Tak właściwie to ja nie mam nic przeciwko - oznajmił przenosząc wzrok na jelenia. - Ale on może mieć - dodał Thranduil drapiąc się po karku. - Nie pozwala się dosiadać nikomu oprócz mnie.

Po przeanalizowaniu jego słów postanowiłam, że zaryzykuję. Delikatnie podeszłam do zwierzęcia, a następnie popatrzyłam w jego ogromne, brązowe oraz mądre oczy. Pochyliłam się jednocześnie bardzo powoli przysuwając moja rękę do jego pyszczka. Kiedy w końcu udało mi się dotknąć tych monstrualnych rozmiarów zwierzęcia, szeroki uśmiech wpłynął na moja twarz. Stało się tak, ponieważ jeleń trącił mnie głową, domagając się dalszych pieszczot.

- Jak ma na imię?- zapytałam przyjaciela, który patrzył na całą tą sytuację z szeroko otwartymi ustami.

- Orion - odparł nie potrafiąc wyjść ze zdumnienia.

- Pięknie - skomentowałam jego słowa ani na chwilę nie przerywając wykonywanej czynności. - A skąd takie oryginalne imię? - dopytałam zerkając przelotnie na blondyna.

- Gdy byłem mały razem z moim ojcem często chodziliśmy oglądać gwiazdy - zaczął Thranduil, a na jego jego twarz wpłynął ledwo dostrzegalny uśmiech. - Pewnego dnia, kiedy leżeliśmy na trawie zapatrzeni w nocne niebo, usłyszeliśmy z adą dziwne piski. Ja oczywiście bez zastanowienia ruszyłem w stronę dźwięku. - Na te słowa szeroko się uśmiechnął przywołując wspomnienia tamtego wieczoru. - Słyszałem, że woła mnie ojciec, ale w tamtym momencie niezbyt mnie to obchodziło. Kiedy dobiegłem na miejsce, zobaczyłem małego jelonka leżącego na ziemi z zakrwawioną nogą. Jako dziecko byłem bardzo wrażliwy, więc od razu się rozpłakałem i błagałem adę abym mógł się nim zaopiekować - powiedziawszy to przeniósł wzrok ze mnie na jelenia. -  Oczywiście zgodził się i powiedział, że dzięki własnemu zwierzątku stanę się bardziej odpowiedzialny. Tak więc wzięliśmy go do pałacu, a kiedy matka zapytała mnie o jego imię, przypomniała mi się nazwa gwiazdozbioru, którego tamtej nocy pokazał mi ojciec. I to tyle - zakończył lekko wzruszając ramionami.

- A dlaczego nikomu, oczywiście oprócz Ciebie, nie daje się dosiadać? - dopytałam przypuszczając jaką otrzymam odpowiedź.

- Nie wiem dokładnie, ale myślę, że to przez tą nogę... Najpewniej ktoś chciał na niego zapolować - wyjaśnił, a ja pokiwałam głową ze zrozumieniem.

- Biedactwo... - szepnęłam przytulając zwierzę, które nagle zrobiło coś czego się nie spodziewałam.

Orion uklęknął na przednich nogach dając mi wyraźny znak abym na niego wsiadła. Niepewnie spojrzałam na Thranduila, który posłał mi zachęcające spojrzenie. Przełknęłam delikatnie ślinę, a następnie delikatnie usiadłam na grzbiecie zwierzęcia. Kiedy Orion wstał moje brwi poszybowały w górę. Mogłam szczerze powiedzieć, że nigdy wcześniej nie siedziałam tak wysoko.

- Nie wierzę! - rzucił Elrond, który razem z Celi zmierzał w naszym kierunku. - Nie wiedziałem, że Orion daje się dosiadać komuś innemu oprócz ciebie przyjacielu - dodał patrząc się na mnie z niemałym zdziwieniem. 

- Ja też nie wiedziałem przyjacielu - odpowiedział lekko rozbawiony blondyn. - To co zbieramy się? Konie są już osiodłane - dodał omiatając wszystkich spojrzeniem.

Nie mam pojęcia jak Thranduil tego dokonał, ale podczas kiedy ja siodłałam Eris, on zdążył osiodłać dwa konie oraz jelenia.

- Niestety, ale nie oddam Ci na razie twojego jelenia - oznajmiłam patrząc się na blondyna, który jedynie pokiwał z niedowierzaniem głową.

- Nie zmienisz zdania prawda? - zapytał znając odpowiedź na zadane przez siebie pytanie.

W odpowiedzi tylko przecząco pokiwałam głową. Na moje słowa Thranduil zwinnie wskoczył na Eris, na której ta sytuacja nie zrobiła najmniejszego wrażenia - kochana klacz. Kiedy Elrond z Celi również wskoczyli na swoje konie, razem wyjechaliśmy z polany.

- Nie zgadniesz co się stało - rzuciła podekscytowana Celi, kiedy oddaliłyśmy się od dwójki elfów.

- Niech no pomyślę - zaczęłam patrząc się przed siebie. - Elrond zaprosił Cię na bal? - dodałam jednocześnie krzyżując nasze spojrzenia.

- Tak! - pisnęła podekscytowana. - Ale zaraz... Skąd to wiesz? - zapytała posyłając mi zaciekawione spojrzenie.

- Bo Thranduil zaprosił mnie - odpowiedziałam wzruszając ramionami. - Poza tym Elrond był dzisiaj strasznie zestresowany. Nie widziałaś jak cały czas skubał paznokcie? - dopytałam cicho się śmiejąc.

- Co?! - rzuciła Celi z szerokim uśmiechem na ustach. - Powtórz to pierwsze - dodała, a ja jedynie przewróciłam oczami.

Oczywiście dalsza podróż zleciała nam na rozmowie o balu. Celi nawet na sekundę nie zamknęła się buzia. Cały czas rozmawiała o tym co ubierze i o podobnych do tego tematach. W tamtym momencie modliłam się, aby któryś z naszych przyjaciół przerwał tą męcząca rozmowę, ale niestety tak się nie stało. Przez to właśnie musiałam wysłuchiwać nużącego monologu blondynki, który trwał przez resztę podróży.

Kiedy po piętnastu minutach dojechaliśmy do bramy, niechętnie zaskoczyłam z Oriona, którego oczywiście na pożegnanie mocno przytuliłam. Oddaliśmy konie stajennym, a następnie wszyscy razem ruszyliśmy do zamku, gdzie chwilę później każdy poszedł w stronę swojej komnaty.

Za około godzinę miałam pójść na kolację, więc stwierdziłam, że zdążę wziąć gorącą kąpiel. Napuściłam wody, do której dolałam odrobinkę lawendowego olejku. Woda przyjemnie otulała moje ciało, a ja myślami byłam bardzo daleko. Myślałam o tym jak teraz może być w Dale. Jak ma się moja ciocia, znajomi, sąsiad... Z tego transu obudziłam się dopiero wtedy, kiedy ktoś zapukał do mojej komnaty. Wyskoczyłam z wody najszybciej jak umiałam, owinęłam się ręcznikiem, a następnie ruszyłam w stronę drzwi. Delikatnie je otworzyłam jednocześnie wychylając zza nich głowę. Kiedy zobaczyłam, że to Anet odetchnęłam z ulgą, wpuszczając brunetkę do środka. Dopiero teraz zrozumiałam od jak dawna nie spędzałam z nią czasu... Ten wyjazd zamiast nas do siebie zbliżyć sprawił, że lekko się od siebie oddaliłyśmy.

Kiedy Anet - ubrana w długą, fioletową suknię - przekroczyła próg mojej komnaty, od razu rzuciła się na moje idealnie pościelone łóżko. Lekko zmarszczyłam brwi. To nie było zachowanie typowe dla dobrze znanej mi elfki.

- Muszę Ci coś powiedzieć... - zaczęła ze smutkiem w głosie moja przyjaciółka. Ja jedynie przełknęłam nerwowo ślinę. - Pojutrze muszę wyjechać z Rivendell - dodała co spotkało się ze zdziwieniem z mojej strony.

- Ale jak to? - zapytałam lekko skonsternowana. - Miałyśmy tu być jeszcze dwa tygodnie - dodałam z żalem w głosie, ponieważ chciałam tu zostać najdłużej jak się dało.

- Źle mnie zrozumiałaś - zaczęła Anet podnosząc się do pozycji siedzącej. - Ja muszę wyjechać... Ty zostań tu na tak długo jak zechcesz - powiedziawszy to posłała mi słaby uśmiech, którego nie odwzajemniłam.

- Co się stało, że tak nagle musisz wyjechać? - zapytałam lekko zmartwiona. Anet jedynie popatrzyła się na mnie z bólem w oczach jednocześnie wahając się czy powinna mi coś powiedzieć.

- To stało się tak szybko - zaczęła nagle ze łzami w oczach. - Ogień podobno był wszędzie. Nic nie dało się zrobić - dodała Anet ze spuszczoną głową. - Gospoda spłonęła... Przykro mi, ale na chwilę obecną obie nie mamy pracy - powiedziawszy to po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.

- Tak mi przykro - wydusiłam jedynie, ponieważ ogromna gula stanęła mi w gardle. Wiedziałam ile to miejsce znaczyło dla mojej przyjaciółki.

Nie mogłam zrobić nic innego jak tylko mocno ją przytulić. Teraz została z niczym. Bez domu,pracy, pieniędzy. Pomimo tego miała jednak mnie, a ja nie miałam zamiaru jej zawieść.

- Słuchaj, nie możesz się teraz poddawać - zaczęłam próbując podnieść ją na duchu. - Pojedziemy do Dale, wyjaśnimy całą sprawę i zaczniesz wszystko od nowa. Dobrze? - zapytałam posyłając jej motywujący uśmiech jednocześnie lekko się od niej odsuwając.

- Nie mogę Cię prosić o to żebyś ze mną jechała - zaczęła jednak ja pokiwałam przecząco głową. -Przyjedź za tydzień. Ja wszystko załatwię, a ty spędzisz tutaj jeszcze trochę czasu - dodała nie potrafiąc powstrzymać napływających do oczu łez.

- Nie ma mowy! - fuknęłam zakładając ręce na piersi. - Jadę z tobą i już. Wiesz, że ze mną nie wygrasz prawda? A poza tym skoro i tak nie mam pracy może w najbliższej przyszłości i tak tu zawitam - oznajmiłam posyłając jej lekko wymuszony uśmiech. Pomimo tego, że sytuacja nie była kolorowa, a ja marzyłam o pobycie w Rivendell, nie mogłabym zostawić mojej przyjaciółki samej w takim momencie.

- Dziękuję - powiedziała już w delikatnie lepszym humorze Anet.

Kiedy skończyłyśmy tą niezbyt przyjemna rozmowę, uświadomiłam sobie jeden dość istotny fakt. Byłam w samym ręczniku.

- Pozwól, że przeproszę Cię na chwilkę - powiedziałam uświadamiając sobie moją sytuację.- Chyba pójdę się ubrać - Na moje słowa Anet cicho się zaśmiała oraz pokiwała głową ze zrozumieniem.

W łazience szybko obsuszyłam włosy ręcznikiem, ubrałam długą, brązową suknię, a następnie gotowa wyszłam z pomieszczenia.

- To co gotowa na kolację? - zapytałam ochoczo Anet.

- Nie jestem głodna... - zaczęła spuszczając głowę.

- O nie! - rzuciłam udając oburzenie. - Tak się bawić nie będziemy młoda panno! - powiedziawszy to wzięłam roześmianą Anet pod rękę, po czym ruszyłam z nią w stronę jadalni.

Kiedy otworzyłam drzwi do tego wielkiego pomieszczenia, zobaczyłam, że nie ma tam jeszcze zbyt wielu osób. Była jednak Celi, przez co na moją twarz wpłynął szczery uśmiech. Bez większego namysłu ruszyłam w jej stronę w celu przedstawienia jej mojej przyjaciółki. Celi tak jak przypuszczałam nie zawiodła mnie. Obdarzyła Anet najbardziej promiennym uśmiechem na jaki było ją stać, a następnie zaczęła prowadzić z nami bardzo luźną oraz niezobowiązującą rozmowę.

Kolacja minęła nam w bardzo przyjemnej atmosferze. Jednak ku mojemu niezadowoleniu nie było z nami ani Thranduila ani Elronda. Podobno zatrzymała ich jakaś ważna narada. Dodatkowo tak jak przypuszczałam, okazało się, że zarówno Anet jak i Celi, są bardzo podekscytowane balem. Właśnie przez to już od jutrzejszego ranka miały zamiar się do niego szykować.

- Na mnie nie liczcie! - powiedziałam na wstępie. - Nie mam zamiaru stroić się cały dzień - dodałam wracając do jedzenia posiłku.

- No jasne cała Elen - westchnęła ze zrezygnowaniem Anet.

Po kilkunastu minutach swobodnej dyskusji, wspólnie wyszłyśmy z tej ogromnej sali w świetnych humorach. Najbardziej cieszyłam się z faktu, że Anet chociaż na chwilę zapomniała o tym co się wydarzyło.

- Muszę was na chwilę przeprosić, ale muszę porozmawiać z Lindirem - oznajmiła nagle Anet na co razem z blondynką pokiwałyśmy głowami ze zrozumieniem. - A więc do jutra - powiedziawszy to uściskała każdą z nas z osobna, po czym ruszyła w wiadomym sobie kierunku.

- Masz może ochotę na spacer po ogrodzie? - zapytałam Celi z nadzieją w głosie.

- Ogromnie przepraszam Elen, ale moja mama poprosiła mnie abym razem z nią witała gości - odpowiedziała z poczuciem winy w głosie.

- Nic nie szkodzi - powiedziawszy to posłałam jej ciepły uśmiech. - Do zobaczenia jutro. - Po tych słowach przytuliłyśmy się, a następnie każda z nas ruszyła w swoją stronę. Ja oczywiście w stronę ogrodów.

Usiadłam nad tą samą rzeczką nad którą poznałam Celi. Ściągnęłam balerinki, po czym delikatnie włożyłam stopy do chłodnej wody. Ten wieczór nie należał do najcieplejszych. Wiał chłodny wiatr, który rozwiewał moje loki na każdą możliwą stronę.

Kiedy naprawdę zaczynało robić mi się zimno i już chciałam wrócić do pałacu, poczułam na ramionach miły w dotyku, ciepły materiał.
Odwróciła się za siebie, aby zobaczyć osobę która wybawiła mnie od wychłodzenia.

- Myślałam, że znów wrzucisz mnie do wody - rzuciłam z uśmiechem, patrząc się na Thranduila, który właśnie zajmował miejsce koło mnie.

- Uwierz mi nie zrobiłbym ci tego teraz. Po pierwsze masz na sobie suknię, a po drugie jest za zimno - wyjaśnił przez co pokiwałam z uznaniem głową.

W tamtym momencie zdałam sobie sprawę, że to czym Thranduil mnie okrył był jego płaszcz. Było mi tak głupio, że przez moją głupotę, aby tak cienko ubraną wychodzić z pałacu, cierpi mój przyjaciel.

Nastała chwila ciszy w trakcie której wpatrywaliśmy się na małe fale tworzące się na rzeczce.

- Pojutrze wyjeżdżam - oznajmiłam ani na sekundę nie odrywając spojrzenia od wody.

- Jak to?! - zapytał uważnie mi się przyglądając. - Przecież miałaś być tutaj jeszcze ponad tydzień - dodał nie potrafiąc ukryć smutku w głosie. Wiem, że nie znaliśmy się za długo, ale nawet w tak krótkim czasie zdążyłam bardzo go polubić... Dlatego też nie chciałam tak szybko go zostawiać. 

- Wiem - zaczęłam. - Uwierz mi. Bardzo chciałabym zostać, ale nie mogę - powiedziawszy to skrzyżowaliśmy spojrzenia. -  Pamiętasz jak mówiłam wam o miejscu, w którym pracuję prawda? - Na moje słowa blondyn kiwnął twierdząco głową.

- Niedawno to miejsce spłonęło - wyjaśniłam. - Moja przyjaciółka Anet jest zrozpaczona, a ja muszę jej pomóc wszystko pozałatwiać. No wiesz... Poszukać mieszkania, nowej pracy - wyjaśniałam gestykulując przy tym rękami. - Ona musi zacząć wszystko od nowa..

- A co będzie z tobą? - zapytał ku mojemu zdziwieniu z troską w oczach. - Co zrobisz później?

- Odkąd tu przyjechałam nie mogę nacieszyć się urokiem tego cudownego miejsca - powiedziałam z ekscytacją w głosie. - Jeśli tak wyglądają wszystkie krainy elfów to w najbliższym czasie mam zamiar je zobaczyć. Nigdy nie podróżowałam za wiele i to chyba odpowiedni moment na to żeby zobaczyć świat. Nie sądzisz?

- W zupełności się z tobą zgadzam i liczę na to, że moją krainę odwiedzisz jako pierwszą. W końcu jest najlepsza - powiedziawszy to puścił do mnie oczko.

Siedzieliśmy tak jeszcze przez dłuższy czas pogrążeni w swobodnej dyskusji. Kiedy zrobiło się już całkiem ciemno, postanowiliśmy, że pora wracać. Pomimo moich sprzeciwów Thranduil oczywiście uparł się, że odprowadzi mnie do mojej komnaty.

- Dziękuję Ci za cały dzień - zaczęłam stojąc przy drzwiach. - Świetnie się bawiłam - dodałam posyłając mu ciepły uśmiech. - Dobranoc - powiedziawszy to dałam Thranduilowi szybkiego buziaka w policzek.

- Dobranoc - odpowiedział zaskoczony elf, kiedy wchodziłam do swojej komnaty.

Kiedy Elen zniknęła z pola widzenia Thranduila, on nadal stał przed drzwiami do jej pokoju trzymając się miejsca, na którym ta mała, piękna istota złożyła delikatny pocałunek.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top