Rozdział 4

Ostatni czas był dla mnie niezwykle trudny. W wojnie zginął mój ojciec, a matka zmarła niedługo później. Jako, że byłem ich jedynym synem, musiałem przejąć władzę w królestwie, czy tego chciałem czy nie. Moje życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Nie miałem czasu na rzeczy, które niegdyś wydawały się być oczywiste. Mowa tutaj chociażby o odwiedzaniu mojego przyjaciela Elronda, szkoleniu się w walce czy po prostu chwili wytchnienia. Ku niezadowoleniu wszystkich nastały trudne czasu, a ja musiałem stawić im czoła.

Moje rozmyślania przerwał odgłos rogu należącego do jednego z moich strażników. Oznaczało to, że już przybyliśmy do celu naszej wyprawy. To smutne, że moim obecnym pretekstem do przyjazdu do Rivendell są moje obowiązki. Musiałem bowiem porozmawiać z Elrondem o obronie naszych królestw. Nie był to jednak jedyny powód mojego przyjazdu. Była nim też uczta z okazji Święta Słońca, która odbywała się raz na wiele lat, a nawet dekad. 
Pomimo tego, ze nie przepadałem za takim uroczystościami, musiałem w takowych uczestniczyć. W końcu tytuł do czegoś zobowiązuje...

Prawdę powiedziawszy to pomimo tego, że byłem tu dawno temu, nie zapomniałem piękna tego miejsca. Te wodospady, zieleń, woda, ten pałac... Wszytko prezentowało się idealnie. Być może to miejsce nie było tak niezwykłe jak Mroczna Puszcza, ale w dalszym ciągu robiło spore wrażenie.

Jadnak nie przepiękna zabudowa najbardziej przykuła moją uwagę. Zwróciła ją drobnej budowy elfka o brązowych oraz kręconych włosach. Stała ona na balkonie i ku mojemu zdziwieniu patrzyła się prosto na mnie. Przełknąłem ślinę nie wiedząc co powinienem zrobić.
Koniec końców zdecydowałem się na delikatny uśmiech, który posłałem w jej stronę.

Nawet z tej odległości mogłem stwierdzić, że elfka była naprawdę piękna. Oczywiście mogłaby przeczesać odrobinę włosy oraz zmyć nadmiar szminki z twarzy, ale nawet z tymi drobnymi niedoskonałościami wyglądała bardzo dobrze.

Po chwili elfka odwzajemniła mój delikatny uśmiech, a następnie w zawrotnym tempie wbiegła do komnaty. Zmieszałem się lekko. Nie wiedziałem, że jestem aż tak straszny.

Nie miałem jednak czasu długo się nad tym zastanawiać, ponieważ na przywitanie przyszedł sam Lord Doliny. Zgrabnie zeskoczyłem z mojego jelenia, po czym szybkim krokiem ruszyłem do mojego przyjaciela. On zrobił dokładnie to samo. Mocno się przytuliliśmy nie ukrywając radości wynikającej z naszego długo wyczekiwanego spotkania.

Po krótkich przywitaniach przepełnionych śmiechem, Elrond zaczął prowadzić nas do pałacu. Mimowolnie spojrzałem jeszcze na miejsce, w którym jeszcze chwilę temu stała elfka. Niestety nie dostrzegłem jej tam, dlatego szybkim krokiem ruszyłem za ciemnowłosym elfem.

Po wszystkich powitaniach, czułościach i tym podobnych czynnościach nadszedł czas na odpoczynek. Po kilkudniowej podróży, sen oraz kąpiel były jak spełnienie marzeń. Po szybkiej kąpieli zasnąłem w tym samym momencie, w którym moja głowa dotknęła poduszki. Stwierdziłem, że drobna drzemka mi się przyda.

Obudziłem się z pozoru dość późno. Z położenia słońca na niebie wywnioskowałem, że jest już po południu. Ne chcąc tracić dnia postanowiłem, że pora się zbierać. W końcu nie przyjechałem do Rivendell, aby spać przez cały dzień. Dużo bardziej zależało mi na spędzeniu tego czasu z przyjacielem.

Ubrałem się więc w długą, srebrną szatę, a na głowę włożyłem koronę. Umyłem twarz i lekko przeczesałem włosy. Po tych  czynnościach postanowiłem w końcu odwiedzić swojego przyjaciela.

Pomimo długiej nieobecności w Rivendell, nadal pamiętałem te wszystkie korytarze. Właśnie dlatego bez problemu dotarłem pod drzwi komnaty Elronda. Leciutko w nie zapukałem. Na odpowiedź ciemnowłosego nie musiałem długo czekać. Już parę sekund później przywitał mnie szerokim uśmiechem.

- Mae Govannen mellon nin ! - powiedziałem odwzajemniając jego uśmiech.

- Mae Govannen - zaczął. - Czy masz może ochotę na przechadzkę ze swoim starym przyjacielem?

Kiedy przyjeżdżałem do Doliny Imladris, takie przechadzki były naszą codzienną rutyną. Zawsze po śniadaniu, obiedzie i kolacji i przy każdej okazji chodziliśmy na spacery po ogrodach. Rozmawialiśmy wtedy na przeróżne tematy... Jak mi tego brakowało.

- Jak mógłbym odmówić?

Po moich słowach ruszyliśmy do ogrodów, a tym samym zaczęliśmy zwykłą, niezobowiązującą rozmowę, która trwała dobre pół godziny.

- A powiedz mi przyjacielu, jak tam twoja relacja z Celebríaną? - zapytałem wiedząc co zaraz będzie miało miejsce.

I nie myliłem się. Elrond zaczął się delikatnie rumienić. Zawsze mnie to śmieszyło, więc nie miałem zamiaru się powstrzymywać. Dlatego właśnie parsknąłem śmiechem. Elrond tylko popatrzył się na mnie na mnie z politowaniem.

- Wiesz co - zaczął. - Ja przynajmniej kogoś takiego mam - dodał, a ja już chciałem rzucić w jego stronę jakąś kąśliwą uwagę. Elrond jednak szybko mnie uciszył.

Przez chwilę popatrzyłem się na niego pytająco, jednak już po chwili zrozumiałem o co mu chodziło. W naszą stronę szła cała roześmiana Celebríana razem z jakąś elfką.

Dopiero po chwili zrozumiałem, że była to ta sama elfka, którą zobaczyłem dziś rano na balkonie. W tym momencie nie zwracałem większej uwagi na Celi, tylko na piękną, bezimienną brunetkę. Owszem mógłbym zadać sobie pytanie, dlaczego była cała mokra, ale to się dla mnie w tamtej chwili nie liczyło. Pomimo tego, że woda spływała po niej litrami była cała roześmiana. Tak samo jak Celi. Jej śmiech był tak delikatny...

Zdałem sobie sprawę, że nawet nas nie widzą. Szły i szły aż w końcu na nas wpadły. Celi na Elronda, a ona na mnie... Lekko zdziwiła mnie ich reakcja na to nagłe spotkanie, ponieważ zamiast nas przeprosić one ponownie zaczęły się śmiać. Nie miałem im tego jednak w żadnym stopniu za złe. Nie wiedziałem zupełnie nic o brunetce, ale wiedziałem wiele o Celi, z którą znałem się do dziecka. Mogę powiedzieć, że jest ona dość pozytywnie zakręconą elfką.

- To ja was przedstawię - powiedziała Celi z wielkim uśmiechem na ustach.

Widziałem, że Elrondowi uginają się kolana... Wiedziałem, że muszę go jeszcze o tą sprawę pomęczyć.

- A więc Elen to jest Elrond to jest Elen.

- Elen... imię piękne jak jego właścicielka - pomyślałem.

Dalej Elrond powiedział coś o tym, że ma mówić mu po imieniu, ale ja nie skupiałem się zbytnio na jego słowach. Po prostu nie umiałem oderwać od niej wzroku... Sam mocno zastanawiałem się nad moim niecodziennym zachowaniem. W końcu nigdy nie przykładałem większej wagi do większości elfek jakie dane mi było spotkać. W niej jednak było coś intrygującego. Coś co chciałem poznać.

- Elen to jest Thranduil, Thranduil to jest Elen.

Szybko się otrząsnąłem i jak na dżentelmena przystało lekko chwyciłem jej dłoń, aby złożyć na niej delikatny pocałunek. Oczywiście ani na chwilę nie odrywając od niej wzroku. Jej piękne niebieskie oczy mnie hipnotyzowały.

Zobaczyłem, że przez ten drobny gest zaczęła się rumienić. Nie mogłem zrobić nic innego jak tylko się uśmiechnąć.

- Mi też mów po imieniu - powiedziałem z delikatnym uśmiechem na ustach.

Ta chwila mogłaby trwać wiecznie gdyby nie Celi... ta to ma wyczucie czasu. Ale taka już jest. Żywiołowa, energiczna, miła ... Po prostu samo co najlepsze. Znamy się od małego. Tak samo jak z Elrondem.

Słyszałem jak tylko mówi nam coś na pożegnanie, a następnie obie zniknęły za zakrętem.

Pomimo tego, że już ich nie widziałem nadal wpatrywałem się tępo w punkt, w którym zniknęły mi z pola widzenia.

- Ktoś tu się zakochał.

- Mhm... - mruknąłem rozmarzonym głosem. - Zaraz co?! - dodałem otrząsając się z wielu myśli, które krążyły wokół brunetki.

- Ale miałeś maślane oczka... - powiedziawszy to wybuchnął śmiechem.

Nie mogłem zrobić nic innego jak wbić mu łokieć w brzuch.

- Ała! - powiedział pocierając bolące miejsce. - Za co?!

Nic nie odpowiedziałem, tylko z uśmiechem na ustach, ruszyłem w stronę pałacu.

W połowie drogi przyłączył się do mnie już opanowany Elrond. Pogadaliśmy jeszcze chwilkę, a następnie rozdzieliśmy się i każdy ruszył do swojej komnaty. Usiadłem na łóżku i uśmiechnąłem się, kiedy przypomniałem sobie o Elen...

Po chwili stwierdziłem jednak, że muszę się opanować. W końcu jestem królem, który powinien mieć inne priorytety. Dodatkowo miałem udać się obiad, który zbliżał się wielkimi krokami.

****

Najzwyczajniej w świecie nie miałam się w co ubrać... Od dobrych dwudziestu minut siedziałam i patrzyłam się w szafę. Poszłabym sobie na obiad w tym czym jestem, gdyby nie to, że suknia była całkowicie przemoczona.

Po długich bataliach stoczonych w mojej głowie, wybrałam brązowawą suknię z rękawami rozszerzającymi się przy końcach, a na szyję powiesiłam swoją kolię. Włosy lekko podpięłam. Byłam gotowa.

W sumie dawno nie widziałam się z Anet, więc postanowiłam to zmienić.
Wyszłam z komnaty i zapukałam do pokoju przyjaciółki. Odpowiedziała mi głucha cisza. Postanowiłam zajrzeć do środka. No tak... ja i moja ciekawość.

To co tam zobaczyłam.... po prostu mnie zatkało. Anet i Lindir całowali się dlatego pewnie nawet nie zobaczyli kiedy weszłam do jej komnaty. Mówi się trudno. Najciszej jak potrafiłam zamknęłam dzrzwi i udałam się na obiad. Przez to, że nie jadłam śniadania po prostu umierałam z głodu.

Kilka chwil później znalazłam się pod drzwiami do sali jadalnej. Lekko je otworzyłam i ruszyłam przed siebie. Nie wiedziałam gzdzie usiąść, ale Celi ułatwiła mi zadanie. Kiwnęła do mnie abym usiadła koło niej.

Delkatnie odsunęłam krzesło i usiadłam koło Celi i jej rodziców, którym na powitanie posłałam ciepły uśmiech. Rozejrzałam się po sali, ale nigdzie nie widziałam Elronada ani Thranduila.

- Nie martw się - powiedziała w trakcie jedzenia Celi - na pewno zaraz przyjdą.

Nic nie komentując po prostu zabrałam się do jedzenia. Po mniej więcej trzecim kęsie sałatki, do sali przyszły nasze zguby. Thranduil i Elrond rozejrzeli się po sali i widząc nas ruszyli w naszą stronę. Szybko wróciłam do jedzenia sałatki aby nie utrzymywać zbyt długiego kontaktu wzrokowego z Thranduilem.... No co ! Po prostu za szybko się rumienie.

Usiedli na przeciwko nas. I obdarzyli nas sedecznymi uśmiechami a my nie pozostałyśmy im dłużne.

Obiad minął mi w bardzo miłej atmosferze. Rozmawiałam głównie z Celi, ale przez cały posiłek czułam na sobie wzrok elfiego władcy.

- Masz może ochotę na konną wycieczkę po Rivendell, Elen ?

Nie wierzę !!! Przez to wszystko zapomniałam o Eris. Miałam ją przecież odwiedzić...

- Oczywiście Celi. To co, za pół godzinki ?

- Jasne !

- Przepraszamy jaśnie panie, ale czy zgodziłybyście się na naszą obecność podczas waszej wyprawy - zapytał z udawaną powagą Elrond.

Spojrzałyśmy na siebie porozumiewawczo.

- Moi Lordowie, będzie to dla nas zaszczyt.

Wszyscy się zaśmialiśmy a ja postanowiłam, że będe się zbierać.

- No to ja już pójdę się szykować - powiedziałam z uśmiechem do przyjaciół.

- Ja też już będe się zbierał - powiedział.... Thranduil !!!

O nie... sam na sam z nim... przecież wyjdę na idiotkę.

Ruszyliśmy w stronę drzwi, które przede mną otworzył i gestem ręki pokazał, że mam iść pierwsza.

- Nie mieliśmy okazji się wcześniej poznać Elen.... a więc skąd pochodzisz. Swoim wyglądem przypominasz księżniczkę a przecież taką osobę z pewnością bym znał.

Lekko się zarumieniłam, ale raczej tego nie zauważył.

- Mieszkam w mieście Dale. Tak wiem to wioska ludzi, ale jakoś się przyzwyczaiłam. Mieszkam tam od urodzenia. Wychowała mnie moja ciocia, ponieważ rodzice zginęli dawno temu....

- Przykro mi .....

- Nie ma potrzeby. Nawet ich nie znałam... a teraz ty mi powiedz, jak tam życie na królewskim tronie ?

- Dość ciężko ... jak wiesz do Śródziemia wróciło zło... a ja jako król muszę sobie z tym poradzić. Poza tym moi rodzice też zginęli. Mój ojciec w bitwie a matka z tęsknoty. Na początku było bardzo ciężko, ale teraz wszystko powoli wraca do normy.

- Nie wiem co powiedzieć... Naprawdę mi przykro...

- Dziękuję...

W tym momencie staliśmy już pod moją komnatą.

- To co, za chwilę się widzimy ? - zapytał wesoło Thranduil.

- Oczywiście idę się przebrać i schodzę do stajni. To do zobaczenia.

Thranduil poszedł do swojej komnaty a ja wskoczyłam na łóżko i postanowiłam się na pięć minutek położyć. Po prostu porozmyślać....


Heyo !!!
Przepraszam za małe opóźnienie 😊😂
Mam nadzieję, że się podoba.
Za wszelkie błędy z góry przepraszam.
W weekend dodam kolejny rozdział 😁

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top