Rozdział 20
*Zachęcam do obejrzenia załączonego filmu. Szczere to zakochałam się w nim i według mnie idealnie oddaje charakter Thranduila*
~~~
Na słowa czarodzieja zerwałam się na równe nogi a moje serce zaczęło szybciej bić. Spojrzałam na Gandalfa ze zdziwieniem, ale w większej mierze z wdzięcznością. Niepewnie go wyminęłam i tym samym przekroczyłam próg królewskiej komnaty.
- Elen.. - zaczął Thranduil podnosząc się do pozycji siedzącej co wywołało widoczny grymas bólu na jego twarzy.
- Nie podnoś się dobrze? - poprosiłam podbiegając do narzeczonego. - Jestem tutaj – dodałam łagodnie siadając koło niego oraz chwytając go za chłodną rękę.
Posłałam mu delikatny uśmiech, a w moich oczach zeszkliły się łzy szczęścia, które chwilę później spłynęły powoli po moich czerwonych od nadmiaru emocji policzkach.
- Ile tutaj leżę? - zapytał zdezorientowany patrząc się w moje zaczerwienione oczy. - Dlaczego płaczesz? - zapytał zatroskany zanim zdążyłam odpowiedzieć na jego poprzednie pytanie.
- Po prostu się cieszę – na te słowa otarłam łzy wolną ręka. - Cieszę się, że wszystko jest dobrze. Że żyjesz – na te słowa moje policzki na powrót zrobiły się mokre.
- Przecież wiesz, że nie dam się zabić byle jakim orkom – powiedziawszy te słowa szeroko się uśmiechnął a ja cicho się zaśmiałam. - Dziękuję Ci Elen – powiedział po chwili przyjemnej ciszy. - Bez Twojej pomocy nie byłoby mnie tutaj – dodał a ja lekko pokiwałam głową.
- Nie byłoby Cię tutaj gdyby nie Feren – sprostowałam zerkając na zamknięte, drewniane drzwi.
- Gdyby nie kto? - zapytał lekko zaskoczony, po czym zdrową ręką poprawił poduszkę.
- Taki młody medyk – zaczęłam. - To on powiedział mi o Gandalfie i sam go tutaj sprowadził – dodałam będąc wdzięczna elfowi z całego serca.
- Możesz go do mnie przyprowadzić? Najlepiej go i Gandalfa - zapytał słabo na co ja pokiwałam twierdząco głową, szeroko się uśmiechnęłam, a następnie złożyłam na jego czole delikatny pocałunek.
Wolnym krokiem podeszłam do drzwi, które następnie uchyliłam.
- Pozwolicie na chwilę? - zapytałam pogrążonych w rozmowie elfa oraz czarodzieja.
- Oczywiście moja Pani – odpowiedział Feren lekko się kłaniając, po czym razem z Gandalfem weszli za mną do dużego pomieszczenia.
- Słyszałem, że to dzięki tobie tutaj jestem – powiedział donośnym głosem Thranduil, przeszywając kłaniającego się Ferena wzrokiem.
- Nie tylko dzięki mnie... - zaczął spuszczając głowę speszony. - Gdyby nie...
- Dziękuję Ci – przerwał mu z uśmiechem mój narzeczony, na co młody elf gwałtownie się wyprostował. - Zawdzięczam Ci życie. Tobie i Gandalfowi – na te słowa popatrzył się kolejno na czarodzieja i Ferena z wdzięcznością i ulgą wymalowaną na twarzy.
- Każdy by tak postąpił mój królu – dopowiedział Feren, który nabrał odrobiny pewności siebie.
- Nie każdy miałby tyle oleju w głowie – odpowiedział szybko na co Feren uśmiechnął się pod nosem. - Co powiesz na objęcie stanowiska mojego doradcy? - zapytał utrzymując z Ferenem kontakt wzrokowy.
Przez to, że wcześniejszy doradca musiał opuścić Mroczną Puszczę z niewiadomych nikomu przyczyn, stanowisko to było już przez pewien czas puste. Tylko czekało na odpowiednią osobę, która mogłaby je zająć.
Na pytanie Thranduila Feren rozszerzył szeroko oczy, a jego usta otworzyły się na szerokość paru centymetrów.
- Ja?! - zapytał wskazując palcem na swoją klatkę piersiową.
- Innego Ferena tutaj nie widzę – odparł Tharnduil czekając na reakcję elfa.
- Będę ogromnie zaszczycony mój królu – po raz kolejny ukłonił się nisko.
- Wystarczy skinienie głowy mój drogi – oznajmił z uśmiechem, przez co na twarzy młodego elfa pojawiły się rumieńce oraz zmieszany uśmiech. - Bądź tak miły i idź do medyków. Powiedz im, że czuję się wyśmienicie i proszę o maść na blizny – powiedziawszy to Feren po raz kolejny ukłonił się i w zawrotnym tempie opuścił komnatę. - Dziękuję ci Gandalfie – powiedział poważnym głosem, kiedy w komnacie zostały trzy osoby.
- Miałeś szczęście, że byłem tak blisko – odpowiedział siadając na pobliskim krześle. - Jeszcze parę godzin i nie miałbym kogo ratować – na jego słowa wzdrygnęłam się lekko.
- Gandalfie – zaczęłam przerywając chwilową ciszę. - Kto za tym stoi? Za tym co dzieje się w Śródziemiu? - zapytałam na co Thranduil podniósł się do pozycji siedzącej, a Gandalf westchnął głośno.
- Do głowy przychodzi mi tylko jedna osoba – zaczął niepewnie zerkając to na mnie to na Thranduila. - Sauron – na to proste z pozoru słowo po moim ciele przeszedł dreszcz.
- Pokonaliśmy go nad Dagorlad! - zagrzmiał Thranduil nie mogąc uwierzyć w to co właśnie usłyszał.
- Isildur zabił tylko jego cielesną postać! - odpowiedział tym samym tonem mężczyzna. - Był głupcem! - dodał wstając gwałtownie, po czym zaczął krążyć po komnacie. - Mógł zniszczyć jedyny pierścień... ale był tylko słabym człowiekiem, którego pycha może zwieść na manowce – przez cały czas przyglądaliśmy się czarodziejowi w ciszy, bacznie obserwując jego ruchy. - Jedyny pierścień jest źródłem mocy Saurona. Do czasu kiedy istnieje, Sauron nigdy nie zniknie – na te słowa gwałtownie odwrócił się w naszą stronę. - Jeśli pierścień nie zostanie zniszczony Sauron powróci i uderzy ze zdwojoną siłą.
Przez całą wypowiedź czarodzieja siedziałam cicho z zapartym tchem. Nie potrafiłam uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam. Byłam stuprocentowo pewna, że Sauron został pokonany podczas bitwy Ostatniego Sojuszu. Bitwy, gdzie po raz ostatni ludzie i elfy połączyli siły aby pokonać jednego wroga. W duchu nie chciałam w to uwierzyć, ale mój rozum zaczął łączyć fakty. Wszystko wskazywało na to, że historia Gandalfa jest w pewnym stopniu prawdziwa.
- Gdzie teraz jest? - zapytałam wyrywając się z rozmyślań. - Jedyny pierścień?
- Nikt tego nie wie – nachmurzył się czarodziej. - Zaginął wraz ze śmiercią Isildura. Gdyby wtedy wrzucił go do Góry Przeznaczenia... - dodał opierając się na oparciu krzesła. - Nasz świat wyglądałby dziś inaczej.
- Możemy coś z tym zrobić? - zapytał Tharnduil, który odezwał się po dłuższym milczeniu.
- Możemy mieć jedynie nadzieję, że pierścień w końcu się odnajdzie i dostanie w powołane ręce – odpowiedział zamyślony patrząc się w jedno z okien.
- Czyli pozostaje nam bezczynnie czekać? - zapytał Thranduil niedowierzając.
- Nie mamy wyjścia – odpowiedział smutno i spojrzał się w naszą stronę.
- Dziękuję za wiadomość Gandalfie – zaczął swoim dyplomatycznym głosem Thranduil. - Myślę, że jesteś zmęczony po podróży. Elen czy mogłabyś zaprowadzić naszego gościa do komnaty? - na te słowa chwycił mnie za rękę i spojrzał mi w oczy.
- Oczywiście – odpowiedziałam puszczając rękę ukochanego. - Proszę za mną Gandalfie – powiedziałam do czarodzieja z wymuszonym uśmiechem, po czym szybkim krokiem opuściłam komnatę. - Jeszcze nie mieliśmy okazji oficjalnie się poznać – powiedziałam podając czarodziejowi rękę, kiedy skręcaliśmy w jeden z korytarzy. - Jestem Elen.
- Gandalf Szary – odpowiedział ściskając wyciągniętą przeze mnie dłoń. - Miło w końcu zobaczyć narzeczoną Thranduila. Ostatnio sporo o Tobie słyszę – na jego słowa posłałam mu zdziwione i pytające spojrzenie. - Byłem ostatnio w Rivendell – wyjaśnił. - A księżniczka Celebriana, która jak wiesz została Panią Doliny Imladris, nie należy do małomównych osób.
Na jego słowa uśmiechnęłam się szeroko. Miał rację. Celi definitywnie należała do osób, którym buzie nie zamykają się zbyt często.
- Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję Gandalfie – powiedziałam stojąc przed jedną z komnat dla gości. - Gdyby nie ty... Wolę sobie nie wyobrażać co mogłoby się stać...
- To nic takiego moja droga – odpowiedział spokojnie. - Pamiętaj, że zawsze jestem do usług – na te słowa uśmiechnął się i zniknął w czeluściach swojej komnaty.
~~~
Dni mijały wszystkim dość szybko. A w szczególności mnie. Przez stan Thranduila pomagałam mu w wielu czynnościach, nawet jeśli był tego przeciwnikiem. Pomimo swoich świetnych umiejętności manipulacji, nie udało mu się mnie przekonać, że ręka przestała sprawiać mu ból.
- Wstajemy śpiąca królewno – przywitałam się z nieprzytomnym blondwłosym elfem jednocześnie odsłaniając zasłony w oknach.
- Przed chwilą przyjechał posłaniec z Rivendell – rzuciłam otwierając szafę Thranduila, na co ten w ogóle nie zareagował. - Celi i Elrond tu jadą! Są jakąś godzinę drogi stąd - krzyknęłam na co mój narzeczony wyskoczył jak poparzony spod kołdry.
- Nie żartujesz? - zapytał zdziwiony przecierając swoje nieprzyzwyczajone do światła oczy.
- Czemu miałabym? - odpowiedziałam wyciągając z szafy jedną z błękitnych szat. - Idź się się przebrać – poprosiłam na co Thranduil w końcu stanął na równe nogi.
- Daj mi trzy minuty i będę gotowy – na jego słowa pokiwałam głową nie wierząc w powodzenie jego planu.
Kiedy Thranduil zniknął w łazience, ja postanowiłam pościelić jego łóżko. Było ogromne przez co trochę mi to zajęło. Po skończonej czynności podeszłam do komody aby ściągnąć z niej koronę króla Leśnych Elfów.
- No to już jestem gotowy – powiedział dziarsko wychodząc z pomieszczenia na co lekko się zdziwiłam. Nie kłamał mówiąc, że zajmie mu to trzy minuty.
- Nie zapomnij o tym – na te słowa stanęłam na palcach i włożyłam mu na głowę przepiękną koronę wykonaną z drewna, a ozdobioną wieloma rodzajami liści.
- Zawsze o tym zapominam – przyznał uśmiechając się lekko. - Chodź pójdziemy do kuchni. Musimy powiedzieć, że dzisiaj będzie nas odrobinę więcej.
Na jego słowa złapałam go pod ramię i razem wyszliśmy z królewskiej komnaty.
- Jak się dzisiaj czujesz? – zagadnęłam w pewnym momencie. - Jak ręka?
- Jak nowa – odpowiedział pokazując szereg białych zębów. - Naprawdę nie musisz się tak o mnie martwić.
- Nie muszę, ale będę – zaczęłam. - Będę przez to, że złamałeś dane słowo – dodałam udając obrażoną. - Obiecałeś, że będziesz na siebie uważać.
- Przypomnieć ci, że ty też zrobiłaś niedawno to samo? – zaczął a ja przypomniałam sobie wydarzenie z nieszczęśliwego balu. - Wiesz jak się o ciebie bałem! - oznajmił z wyrzutem na co ja westchnęłam.
- Dobrze... - zaczęłam. - Jesteśmy kwita. Teraz każde z nas ma się pilnować – na te słowa Thranduil dał mi buziaka w policzek i otworzył przede mną dość wąskie, drewniane drzwi prowadzące do kuchni.
- Witamy – na słowa wypowiedziane przez króla panie kucharki lekko dygnęły.
- Również was witamy Mój Królu, Moja Pani – przywitała się jedna z nich. - Czym możemy służyć?
- Prosimy o dwie dodatkowe zastawy na stole i trochę więcej jedzenia – oznajmił z uśmiechem na ustach.
- Nie ma problemu już zabieramy się do pracy – oznajmiła ta sama elfka. - Na kiedy wszystko przygotować?
- Myślę, że za pół godziny byłoby idealnie – oznajmiłam, a elfka skwitowała moje słowa kiwnięciem głowy.
Po skończonej rozmowie udaliśmy się do głównej bramy razem z wcześniej poinformowanymi członkami rady. Po niespełna dziesięciu minutach do naszych wyczulonych uszu dotarł tętent kopyt, a chwilę później odgłos rogu wykorzystywanego przez elfy z doliny.
Nie minęły dwie minuty a przed nami zaczęły zarysowywać się dobrze znane nam postacie. W tamtym momencie marzyłam o tym aby podbiec do Celi i mocno ją uścisnąć, ale niestety zabraniała mi tego dworska etykieta, którą starałam się przestrzegać w obecności rady.
- Elen! - krzyknęła Celi zeskakując z konia oraz idąc szybkim krokiem w moją stronę. - Jak miło Cię widzieć – powiedziawszy to mocno mnie uścisnęła co natychmiastowo odwzajemniłam.
- Ciebie również! - odpowiedziałam, po czym oderwałyśmy się od siebie. - Dlaczego nie napisaliście? - zapytałam ciekawa odpowiedzi.
- To miała być taka mała niespodzianka. Przez to małe zamieszanie, nie mieliśmy ostatnio szansy porozmawiać - na te słowa włożyła zagubiony kosmyk za ucho. - Dodatkowo usłyszeliśmy o sytuacji z Thranduilem – dodała po czym popatrzyła się w stronę witających się Elronda oraz mojego narzeczonego.
- Na szczęście już wszystko w porządku – powiedziałam pocieszając lekko zmartwioną przyjaciółkę.
- To dobrze – odpowiedziała mi lekkim uśmiechem. - Idę do Thrandiego – oznajmiła, po czym zaczęła witać się z wcześniej wspomnianym elfem.
- Mam nadzieję, że nie gniewasz się za tamto na weselu? - zapytał uśmiechnięty od ucha do ucha Elrond, a następnie z taką samą siłą co jego żona, przytulił mnie.
- Dobrze Cię widzieć Elrondzie – zaczęłam uśmiechnięta. - I nie gniewam się – na te słowa posłał mi promienny uśmiech.
- Przypuszczam, że jesteście głodni – zwrócił się do Celi oraz Elronda Thranduil. - Zapraszamy na śniadanie – powiedział ciepło, po czym wziął Celi pod ramię, a Elrond poszedł w jego ślady. - Służba zaniesie wasze bagaże – na te słowa skinął w stronę kilku stojących nieopodal elfów.
Tak jak prosiliśmy stół zastawiony był obficiej niż zwykle. Leżał na nim tuzin przeróżnych owoców, słodkości oraz jeszcze ciepłych lembasów.
Thranduil odsunął dla mnie jedno z krzeseł, co odwdzięczyłam szerokim uśmiechem.
- Jak mają się nasi świeżo upieczeni małżonkowie? - zapytałam biorąc do ręki dorodną kiść ciemnych winogron, jednocześnie wygodnie usadawiając się na krześle,
Na moje słowa Elrond zakrztusił się jagodową bułeczką, przez co Celi musiała ruszczyć mu z pomocą.
- Tak właściwie to musimy wam coś powiedzieć... prawda Elrond? - na te słowa wymieniliśmy z Thranduilem zaciekawione spojrzenia.
- Tak... właściwie to tak – powiedział kiedy jego kaszel w miarę ustał.
- Słuchamy – powiedział Thranduil krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Bo tak się składa, że...
- Jestem w ciąży! - rzuciła Celi, po czym zasłoniła usta dłońmi.
Przez dobrą minutę na sali panowała cisza przerywana co chwilę kaszlem Elronda. Razem z Thranduilem przyglądaliśmy się parze z szeroko otwartymi buziami.
- Mówicie poważnie? - zapytałam wstając z krzesła.
- Oczywiście, że tak! - uśmiechnęła się Celi, a ja szybko do niej podbiegłam i uścisnęłam ją z całych sił.
- Gratulacje! - pisnęłam ciesząc się szczęściem przyjaciółki.
- No tego to się nie spodziewałem – powiedział Thranduil wstając, a następnie podszedł do Elronda. - Nie sądziłem, że będziesz pierwszy – szepnął ledwie słyszalnie do ucha Lorda Doliny. - Gratulacje! - krzyknął chwilę później, po czym poklepał przyjaciela po ramieniu oraz objął i obkręcił wokół własnej osi Celi.
- Gratuluje Elrondzie – przytuliłam się do elfiego władcy. - Tylko dbaj mi o Celi! - zagroziłam mu palcem na co ten się zaśmiał.
- Oczywiście Moja Pani – odpowiedział z uśmiechem lekko się kłaniając.
Reszta tego późnego śniadania minęła nam we wprost wspaniałej atmosferze. Jedliśmy, śmialiśmy się, wspominaliśmy oraz myśleliśmy nad wspólną przyszłością.
- Róbcie co chcecie, ale ja zabieram Celi ze sobą – oznajmiłam, kiedy wszyscy skończyli jeść śniadanie, a panie kucharki zaczęły zbierać rzeczy ze stołu.
- Wspaniale – skwitowała moją wypowiedź Celi, a następnie gwałtownie wstała od stołu omal nie przewracając krzesła. - Drodzy Panowie widzimy się wieczorem – uśmiechnęła się blondynka i razem ze mną po ręką opuściła salę.
~~~
- Jak tam u was? - zagaiłam rozmowę wpatrując się zainteresowana w Celi, kiedy wkroczyłyśmy do jednego z ogrodów.
- Wszystko się zmieniło – zaczęła z małym uśmiechem na ustach. - Małżeństwo z Elrondem było jedną z lepszych rzeczy w moim życiu – na te słowa popatrzyła się na mnie. - Jeśli o tym mowa to jak tam przygotowania do ślubu?
- Lepiej nie pytaj – odpowiedziałam zakłopotana. - Musimy się w końcu za to zabrać. Thranduil miał przygotować listę gości -wyjaśniłam.
- Jeszcze macie sporo czasu – uspokoiła mnie łagodnym tonem głosu. - Aczkolwiek powinniście zacząć myśleć na przykład nad wystrojem wnętrz czy samym miejscem ceremonii. Jeśli potrzebowałabyś mojej pomocy pamiętaj, że jestem do twojej dyspozycji.
Uśmiechnęłam się na jej słowa, a następnie popatrzyłam przed siebie. Ogród wydawał się idealnym miejscem na ślub.
Będę musiała porozmawiać o tym z Thranduilem – powiedziałam do siebie w myślach.
- Czy masz może ochotę upiec bułeczki cynamonowe? - zapytałam nagle zmieniając temat.
- Jeszcze się pytasz?! - zapytała oburzona na co dźwięcznie się zaśmiałam. - Gdzie nauczyłaś się piec?
- Długa historia, którą musisz poznać – na moje słowa elfka szeroko się uśmiechnęła pokazując rząd śnieżnobiałych zębów.
- Chyba czas na małą wymianę informacji – na jej słowa uśmiechnęłam się pod nosem i w dalszym ciągu trzymając Celi pod rękę, ruszyłyśmy w stronę pałacowej kuchni.
Hey! Mam nadzieję, że rozdział się podobał 😊 W związku z wolnym od szkoły myślę, że rozdziały będą pojawiać się co dwa lub trzy dni.
Dostałam weny i mam zamiar to wykorzystać 😉
P.S przepraszam za jakiekolwiek błędy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top