Rozdział 16

- Nadal nie mogę w to uwierzyć! - pisnęła cała w skowronkach Celi, kiedy opowiedziałam jej całą historię tego jak Thranduil mi się oświadczył.

- Prawdę mówiąc ja też nie potrafię - przyznałam wkładając zagubiony kosmyk włosów za ucho.

- Zajmę się wszystkim! Wystrojem sali, sukniami, zaproszeniami...

- Spokojnie! Do tego mamy jeszcze dużo czasu - powiedziałam lekko studząc zapał mojej przyjaciółki. - Powinnaś zacząć przejmować się swoim ślubem! Jutro wychodzisz za mąż kobieto! Naprawdę się nie stresujesz? - zapytałam ciekawa.

- O dziwo nie... Kochamy się a to jest najważniejsze. Wiem, że to z nim chcę spędzić resztę mojego życia. - na słowa Celi delikatnie się uśmiechnęłam.

- Nawet nie wiesz jak się cieszę - przyznałam łapiąc moją przyjaciółkę za rękę. - I przypominam Ci, że obiecałaś przymierzyć suknię.

- Racja! Poczekaj chwilę - powiedziawszy to wybiegła z mojej komnaty.

Korzystając z chwili samotności postanowiłam wyjść na balkon aby odetchnąć świeżym powietrzem.
Było rześkie i  w przeciwieństwie do tego w Mrocznej Puszczy przesiąknięte zapachem kwiatów. Oparłam się o balustradę i przeglądałam się pięknym widokom nocnego Lothlórien. Wysoko położone domki na drzewach oswietlało tysiące lampionów, dzięki czemu wszędzie panował przyjemny półmrok. Zapatrzona w te piękne widoki oraz zasłuchana w melodyjne granie cykad nawet nie spostrzegłam, kiedy drzwi mojej komnaty ponownie się otworzyły.

- Elen? - usłyszałam przytłumione przez ściany wołanie mojej przyjaciółki.

- Nie musisz krzyczeć przecież jestem tutaj..... - na widok Celi dosłownie odjęło mi mowę.

Jej długa do ziemi suknia była jedną z piękniejszych jakie w życiu widziałam. Gorset wyszywany był srebrną nicią, która tworzyła wymyślne kwiatowe wzory, a rozkloszowany dół składał się z wielu warstw bardzo cienkiego materiału, gdzieniegdzie nakrapianego małymi kryształkami połyskujacymi w świetle księżyca. Idealnym dopełnieniem całej kreacji były długie koronkowe rękawy z wzorami układajacymi się w kwiaty.

- Na Valarów... - zaczęłam zakrywając usta dłońmi. - Wyglądasz cudownie - przyznałam po czym podeszłam bliżej, aby lepiej przyjrzeć się sukni. - Elrond zemdleje przy ołtarzu - przyznałam stwierdziwszy, że nigdy nie widziałam tak pięknej panny młodej.

- Nie przesadzaj - odparła Celi z całymi czerwonymi policzkami.

- Tylko stwierdzam fakty a teraz leć się przebrać bo coś przygotowałam - powiedziawszy to mały uśmieszek wpłynął na moją twarz.

Kiedy Celi opuściła pokój, schyliłam się i wyciągnęłam z mojego kufra dużą butelkę czerwonego wina prosto z Leśnego Królestwa.

- To co powiesz na małe ploteczki przy kieliszku wina? - zaproponowałam przyjaciółce, kiedy wreszcie wróciła.

- Chyba dobrze znasz odpowiedź Elen? - uśmiechnęła się szeroko po czym zwinnie wyskoczyła na obszerne łóżko.

***

Otworzyłam oczy leniwie przeciągając się na łóżku. Światło niemiłosiernie raziło mnie w oczy a ból głowy zaczął dawać się we znaki.
Zaczęłam masować skroń w tym samym czasie rozgladając się po komnacie. Koło mnie leżała Celi oczywiście zajmując dużo większą część łóżka. Jedna z jej rąk leżała bezwładnie wzdłuż jej ciała a druga wpleciona była w jej rozczochrane, falowane włosy. Nie mogłam nie uśmiechnąć się na ten widok. Na komodzie stała pusta butelka po winie a na podłodze leżały kolejne dwie. Chyba już znam powód mojego samopoczucia.

Przetarłam raz jeszcze oczy a następnie powoli stanęłam na nogach. Najciszej jak potrafiłam podeszłam do jeszcze nierozpakowanego kufra i wyciągnęłam z niego długą, niebieską suknię, pierwszą, która wpadła mi w ręce. Z ubraniami pod pachą ruszyłam do łazienki aby doprowadzić się do porządku.

Patrząc w lustro dostrzegłam pokaźne wory pod oczami a moje włosy żyły własnym życiem. Westchnęłam głośno i zabrałam się za poprawę mojego wyglądu. Po jakis dziesięciu minutach byłam gotowa, ale i głodna. Odkąd wstałam mój żołądek dawał wspaniały pokaz. Nie czekając ani chwili dłużej postanowiłam pójść do kuchni, aby przygotować sobie oraz Celi śniadanie. Nie chciałam jej budzić. W końcu to jej wielki dzień i musiała być wyspana.

Delikatnie otworzyłam drzwi od komnaty, które pomimo moich starań i tak lekko zaskrzypiały. Ze strachem spojrzałam na przyjaciółkę, która na szczęście jeszcze smacznie spała.

Wolnym krokiem zeszłam po długich i krętych schodach, po czym znalazłam się na dużym placu. Obejrzałam się dookoła zdając sobie sprawę, że nie mam pojęcia gdzie jest kuchnia. Ponieważ już od samego rana trwały przygotowania i wszędzie krzątały się osoby odpowiedzialne za uroczystość, postanowiłam zapytać kogoś o drogę.

- A gdzie to się wybierasz moja droga? - na te słowa odwróciłam się gwałtownie i ujrzałam Thranduila we własnej osobie.

- Idę zrobić śniadanie dla mnie i Celi - odpowiedziałam na co on lekko się zaśmiał. - Z czego się śmiejesz? - zapytałam zdezorientowana.

- Po prostu widzę, że wczoraj świetnie się bawiłyście - na te słowa sama lekko się zaśmiałam.

- Oj tak... - Nie wiedziałam co powiedzieć. - Chyba nawet troszkę za dobrze... A co ty tu w ogóle robisz? - zapytałam ciekawa zakładając ręce na piersi.

- Dokładnie to samo co ty. Elrond jeszcze śpi bo tak się składa, że u nas też trochę się wczoraj działo i dlatego chciałem zrobić mu coś do jedzenia - na te słowa podrapał się po karku. - I chyba wygadałem się o naszych zaręczynach.

- Chyba? - zapytałam roześmiana.

- Nie jesteś zła? - teraz to on był lekko zdziwiony.

- Nie. Celi też mnie rozgryzła - odpowiedziałam przypominając sobie wydarzenia z wczorajszego dnia.

- No to przynajmniej nie musimy się ukrywać - przyznał na co w duchu przyznałam mu rację. - Chodź zaprowadzę Cię do kuchni - oznajmił na co pokiwałam głową i załapałam go za rękę.

Ciekawskie spojrzenia rzucane w naszą stronę sprawiły, że zaczęłam czuć się niezręcznie.

- Thrandi? - szepnęłam w stronę władcy Leśnego Królestwa.

- Tak?

- Wszyscy się na nas patrzą - oznajmiłam no co ten lekko się zaśmiał.

- Niech patrzą. Nie przejmuj się nimi - jego słowa lekko mnie zdziwiły. - To tu - otworzył przede mną wąskie drzwi przez które bez wahania przeszłam.

Przywitaliśmy się z kucharzami, którzy lekko speszyli się na widok mojego towarzysza.

- Dostalibyśmy coś na śniadanie? - zapytał uprzejmie Thranduil posyłając im uśmiech.

- Oczywiście królu - odpowiedział brazowowłosy elf po czym podał nam przeróżne smakołyki.

- Dziękujemy - powiedziałam serdecznie po czym razem z Thranduilem ruszyliśmy w stronę naszych komnat.

- To do zobaczenia na ślubie - powiedziałam, pocałowałam narzeczonego w policzek i z koszykiem pełnym jedzenia pod ręką udałam się do mojej komnaty, gdzie zostałam wciąż śpiącą Celi.

Postanowiłam, że dam jej chwilę wytchnienia, więc zaczęłam rokładać jedzenie na małym stole, który chwilę później zapełniony był lembasami, ciepłymi bułeczkami z malinami oraz mnóstwem innych łakoci, których zapach najpewniej obudził moją przyjaciółkę, która głośno ziewnęła oraz szeroko się przeciągnęła.

- Która jest godzina? - zapytała Celi, nieobecnym spojrzeniem rozglądając się po komnacie.

- Około południa. Słońce jest już prawie w zenicie - powiedziałam uśmiechniętą siadając na łóżko, na którym w dalszym ciągu leżała Celi.
- A jak się miewa nasza panna młoda?

- Tak jak wygląda... - odpowiedziała po czym ręką przeczesała swoje pokołtunione blond włosy.

- Oj nie narzekaj! Dzisiaj twój wielki dzień! - powiedziałam po czym jednym ruchem ściągnęłam kołdrę z mojej przyjaciółki. - Nie wierzę, że to mówię, ale musimy zacząć się powolutku szykować. Przygotowałam śniadanie po którym migiem idziesz do łazienki się wykąpać A później ja w samej osobie Cię uczeszę. Zgoda?

- Dobra... - powiedziała Celi zwlekając się z łóżka, wydając przy tym niezrozumiałe dla mnie odgłosy.

Po zjedzeniu śniadania, które okazało się strzałem w dziesiątkę, Celi poszła wziąć kąpiel, a ja poszłam po jej suknię ślubną, która znajdowała się w komnacie położonej kilka kroków od mojej. Była ona wprost ogromna i muszę powiedzieć że w stu procentach zasługiwała na miano komnaty księżniczki.
Otworzyłam gigantyczną białą szafę, ozdobioną prześliczymi kwiatowym wzorami i wyciągnęłam z niej obiekt moich poszukiwań.

- Jak się masz Elen? - na dźwięk tych słów aż podskoczyłam i omal nie upuściałam sukni.

- Miło Cię widzieć Lady Galadrielo i bardzo dobrze, dziękuję - szybko odpowiedziałam jednocześnie zalewając się rumieńcem, wywołanym moją reakcją.

- A jak tam u mojej córki? Widzę, że tu jej nie zastałam. - zapytała łagodnie delikatnie się uśmiechając.

- Celi jest u mnie w komnacie i właśnie bierze kompiel. Wczoraj rozmawiałyśmy do późna i razem zasnęłyśmy. A ja przyszłam tylko po suknię - powiedziałam patrząc na biały materiał w moich rękach ciekawa reakcji Lady Galadrieli.

- W takim razie przekaż Celi, że przyjdę do niej później. A i mam nadzieję że wczoraj dobrze się bawiłyście - powiedziawszy to puściła do mnie oczko, po czym szybkim krokiem wyszła z komnaty zostawiając na mojej twarzy uśmiech.

- Twoja mama powiedziała, że dzisiaj do Ciebie przyjdzie - powiedziałam czesząc włosy mojej przyjaciółki.

- To bardzo dobrze, bo chyba zaczynam się stresować - powiedziała po czym zaczęła obgryzać swoje paznokcie. Muszę przyznać, że dobrali się z Elrondem perfekcyjnie.

- Wszystko będzie idealnie zobaczysz - powiedziałam kojąco, chociaż wiedziałam, że moje słowa pomogły Celi tyle co nic. - W końcu się kochacie tak? A to najważniejsze. Zobaczysz że to będzie twój najlepszy dzień w życiu! - tym razem moje słowa troszkę podziałały, czego skutkiem był delikatny uśmiech na twarzy Celi.

- Dziękuję Elen - posłała mi w lustrze uśmiech, który odwzajemniłam, w tym samym czasie kończąc moje dzieło na głowie Celi. - A fryzura jest wprost obłędna.

- Jestem pewna że jak jeszcze ubierzesz suknię to Elrond zemdleje przy ołtarzu- na mój komentarz Celi dźwięcznie się zaśmiała po czym ruszyła za parawan przebrać się w swoją suknię. W końcu ślub zaczynał się za niecałe dwie godziny.

*Thranduil POV*

- Opanuj się przyjacielu! Przecież to nie koniec świata tylko ślub! - krzyknąłem na Elronda, który od piętnastu minut krążył zamyślony po komnacie, a mój komentarz nie zrobił na nim najmniejszego wrażenia. - Nie chce Cię martwić ale chyba czas się szykować Elrondzie. Masz za godzinę ślub - dodałem po czym podniosłem z ziemi pustą butelkę wina i odłożyłem ją na pobliską komodę.

- Nie wiem jak ty, ale ja idę do mnie się ubrać, a jak wrócę ty masz być gotowy i uśmiechnięty - powiedziawszy to poklepałem go po ramieniu i ruszyłem do mojej komnaty, gdzie ubrałem się w strój, uszyty wcześniej przez Silvię.

Zanim z powrotem ruszyłem do komnaty Elronda, postanowiłem że pójdę przewietrzyć się na balkon, z którego widziałem ołtarz oraz bogato ozdobiony główny plac. Wszystko było już gotowe a goście zaczynali powoli zajmować miejsca. Zdałem sobie sprawę, że nie mam chwili do stracenia i muszę pogonić Elronda, który był w całkowitej rozsypce. Szybkim truchtem wbiegłem po schodach i otworzyłem komnatę mojego przyjaciela.
To co zastałem w środku lekko mnie zaskoczyło. O dziwo Elrond był już ubrany i poprawiał kołnierzyk patrząc się w obszerne lustro.

- No powiem ci, że tego się nie spodziewałem- powiedziałem zamykając za sobą drzwi. - Cóż to za zmiana.

- Stwierdziłem, że nie mogę bać się tego co przynosi szczęście - odpowiedział po czym odwrócił się w moją stronę.

- To co gotowy?

- Tak. Czas się ożenić- powiedziawszy to uśmiechnął się do mnie i z wypiętą piersią wyszedł z komnaty zostawiając mnie lekko zaskoczonego.

- No to idziemy... - powiedziałem po czym ruszyłem w jego ślady.

Do ślubu zostało już bardzo niewiele czasu, przez co prawie wszyscy zaproszeni siedzieli już na miejscach. Wśród zaproszonych były prawie wszystkie ważne osobistości ze Śródziemia. Oczywiście nie ograniczały się tylko do przedstawicieli rasy elfów. Zobaczyłem krasnoludy, ludzi oraz czarodziejów. Gandalfa oraz Sarumana z którymi przywitałem się skinieniem głowy.
Po krótkich przywitaniach zaczęła grać muzyka a ja z Elrondem stanęliśmy przy ołtarzu. Nie mogę zaprzeczyć, że mój przyjaciel wyglądał jak król. Jego wyprostowana sylwetka, korona oraz wyraz twarzy sprawiały, że biła od niego pewna aura wzbudzająca szacunek. Moje rozmyślania szybko przerwał jednak widok dwóch przepięknych elfek na których widok i ja i Elrond szeroko się uśmiechnęliśmy.

*Elen POV*

Wszytko wyglądało jak ze snu. Wszędzie kwiaty, girlandy, lampiony oraz piękny zachód słońca. Prawdę mówiąc nie przypuszczałam, że na ślub przyjdzie aż tylu ludzi. Miałam wrażenie, że zjechało się całe Śródziemie. Dodatkowo Celi wyglądała wprost przepięknie co wywołało odgłosy zachwytu ze strony gości.

Pomimo tak wielu spojrzeń skierowanych w stronę Celeborna, który prowadził Celi oraz mnie, dla mnie liczyło się tylko jedno spojrzenie. Thranduila. Uśmiechnął się do mnie A ja nie pozostałam mu dłużna. Scena była piękna jak ze snu, a w moich oczach zalśniła łezka szczęścia.
Kiedy dotarliśmy do ołtarza, Celeborn puścił Celi, kładąc na jej czole delikatny pocałunek po czym podał rękę Celi Elrondowi, na którego dopiero teraz zwróciłam uwagę. Trzeba przyznać, że wyglądał świetnie choć dla mnie nie mógł równać się z Thranduilem, który ubrany był w piękną srebrno - błękitną szatę a na piersi miał przyczepioną broszkę, którą dałam mu kilka dni po jego pamiętnych urodzinach.

Przez całą uroczystość co chwilę na siebie zerkaliśmy przez co na moich policzkach pojawiały się rumieńce znacznie kontrastujace z kolorem mojej sukni.

- A więc ogłaszam was mężem i żoną! Możecie się pocałować - ze wstydem muszę przyznać, że to były chyba jedyne zdania jakie usłyszałam podczas tej uroczystości.

Jak na zawołanie Elrond pocałował Celi na co wszyscy zgromadzeni zaczęli klaskać. Oczywiście włącznie ze mną i Thranduilem.

Po jakże uroczystej ceremonii przyszedł czas na wesele, które odbywało się oczywiście pod gwiazdami. Noc była bardzo ciepła a niebo przejrzyste przez co całe świeciło gwiazdami. Jednak pomimo później pory nie było ciemno. Lampiony zawieszone po wszystkich drzewach dawały przyjemną poświatę i oświetlaly cały plac zastawiony dziesiątkami stolików, na których widniało pełno kwiatów, głównie storczyków.

Thranduil odsunął przede mną krzesło przy największym stole, na którym chwilę później siedziałam. Celi siedziała po mojej prawej a Thranduil po lewej stronie. Wszyscy byli uśmiechnięci, a ojciec Celi w dalszym ciągu nie potrafił przestać płakać, przez co Lady Galadriela musiała niestrudzenie go pocieszać.

- Pomyśl sobie, że my też niedługo będziemy tak świętować - szepnął mi do ucha Thrandi po czym popatrzył się na uśmiechniętą parę młodą.

- Nadal nie potrafię w to uwierzyć- powiedziałam bardziej do siebie po czym dotknęłam swojego pierścionka.

Kiedy Thranduil już otworzył buzię aby coś powiedzieć nagle zaczęła grać muzyka. Oznaczało to jedno - pierwszy taniec. Celi oraz Elrond weszli na parkiet oraz zaczęli przepięknie tańczyć w rytm spokojnej muzyki. Wyglądali wprost niesamowicie co wzbudziło zachwyt wszystkich zebranych.
Po paru minutach przyglądania się parze młodej wszyscy zaczęli dołączać się do tańca.

- Mogę prosić? - zapytał się Thranduil wstając.

- Jak mogłabym odmówić - powiedziawszy to trzymając się za ręce ruszyliśmy na parkiet.

Thranduil jak zwykle okazał się niezawodny jeśli chodzi o taniec. Jego ruchy były delikatne i pełne gracji, przez co cudownie mi się z nim tańczyło.

- Wyglądasz dzisiaj przepięknie- powiedział do mnie Thranduil, kiedy muzyka lekko zwolniła.

- Dziękuję drogi królu - powiedziałam z uśmiechem. - Ty też wyglądasz bardzo dobrze. - powiedziawszy to nachyliłam się nad jego uchem i szepnęłam. - Nawet lepiej niż Elrond.

Na moje słowa Thranduil się zaśmiał i obrócił mnie w trakcie tańca.

- Masz szczęście. Inaczej bym się....

- Chyba czas na odbijanie nie uważasz przyjacielu - przerwał Thranduilowi Elrond na co ten tylko uśmiechnął się szeroko i ruszył w stronę Celi, która wesoło do nas machała.

- Mogę prosić do tańca? - zapytał Elronda podając mi rękę.

- Nie śmiałabym odmówić - po tych słowach zaczęliśmy tańczyć. Muszę powiedzieć że dobrze się spisałam, ponieważ Elrond stał się świetnym tancerzem.

- Słyszałem o waszych zaręczynach - powiedział w pewnym momencie wesoły Elrond. - Nawet nie wiesz jak się cieszę.

- Dziękuję. Prawdę mówiąc nie wierzę, że to się dzieje naprawdę.... Wszystko dzieje się tak szybko - na te słowa delikatnie się zaśmiałam. - Jeszcze parę miesięcy temu niezbyt wiedziałam o waszym istnieniu a teraz... Nie wiem jak mogłam żyć bez was... - na moje słowa Elrond mocno mnie przytulił.

- Pamiętaj, że już zawsze będziemy wszyscy razem - na jego słowa uśmiechnęłam się jeszcze szerzej a w duchu dziękowałam losowi, że zesłał na moją drogę tak cudownych ludzi. A w zasadzie elfów.

Wesele trwało już kilka godzin, przez które świetnie się bawiłam. Wszyscy śmiali się, tańczyli, wspominali oraz pili. Prawdę mówiąc dawno się tak dobrze nie bawiłam. Nawet pomimo tego, że moje stopy były opuchnięte od ciągłego tańczenia.

- Jak się bawisz? - zagadnął mnie Thranduil.

- Świetnie. Myślałam, że tylko ludzie i krasnoludy potrafią się tak bawić- odrzekłam z uśmiechem po czym rozejrzałam się po placu pełnym tańczących gości.

- Jak tam się mają moje gołąbeczki?! - krzyknął pochodzący do nas Elrond, któremu procenty zdecydowanie namieszały w głowie. - Chyba czas ogłosić radosną nowinę co? - powiedział uśmiechnięty zanim zdążyliśmy cokolwiek odpowiedzieć.

- Elrond zejdź stamtąd! - szepnął do Pana młodego Thranduil, kiedy tamten wszedł na krzesło i zaczął dzwonić widelcem w pusty kieliszek, co zwróciło uwagę wszystkich zebranych.

- O nie... - powiedziałam cicho do siebie rozumiejąc co Elrond ma zamiar zrobić.

- Moi drodzy, bardzo proszę o chwilę uwagi - zaczął, a ja miałam ochotę zabić mojego przyjaciela. - Muszę ogłosić wam coś bardzo ważnego. Otóż ten oto władca oraz ta oto piękna elfka ostatnio się zaręczyli! - krzyknął wesoło po czym wskazał na nas rękoma.

Chwilę później wszyscy zaczęli bić brawa oraz składać nam gratulacje. Z jednej strony byłam szczęśliwa, ale z drugiej strony chciałam udusić Elronda gołymi rękami. Mój gniew nie trwał jednak długo. Wszyscy okazali się tak życzliwi, że cieszyłam się z tego, że prawda wyszła na jaw.

- To co jeszcze jeden taniec? - zapytał mnie Thranduil, na co ja z uśmiechem na ustach podałam mu dłoń, na której spoczywał piękny, złoto- zielony pierścień.





Hey! BARDZO przepraszam za tak długą nieobecność spowodowaną brakiem weny i czasu. Postaram się wstawiać kolejne rozdziały systematycznie bo nie powiem, ale wasze pozytywne komentarze bardzo mnie motywują i zachęcają do dalszej pracy. Mam nadzieję, że rozdział się podobał i z góry przepraszam za wszelkie błędy 😊

P.S Bardzo dziękuję za cierpliwość i tak miłe komentarze 😍

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top