Rozdział 13
***Thranduil POV***
- Jeszcze raz ogromnie gratuluję zaręczyn Celi! - powiedziałem uradowany na wieść o tym wydarzeniu, a następnie przytuliłem mocno moją przyjaciółkę.
- Zrobiłeś to już trzy razy,ale jeszcze raz dziękuję - powiedziała Celi z twarzą w moich włosach.
Naprawdę nie potrafiłem uwierzyć, że Elrond się na to odważył. Jestem z niego wprost dumny.
- Pójdziesz poszukać Elen, Thrandi? - zaczęła Celi z troską w oczach - Jakoś długo jej nie ma... zaczynam się martwić.
Musiałem jej przyznać rację. Nie widziałem jej od dobrych trzydziestu minut. Widziałem jak wychodzi na balkon więc udałem się właśnie w tamto miejsce.
Nie widząc jej, zbiegłem po schodach i ruszyłem w głąb ogrodów. Mijałem drzewa, kępy kwiatów, fontanny, ławki. Nigdzie nie było po niej ani śladu, co spowodowało u mnie znaczne przyspieszenie pulsu.
- Telen! Zaczekaj! - krzyknąłem za elfem idącym inną alejką, na co ten gwałtownie się odwrócił.
- Słucham wasza wysokość - powiedział głosem bez emocji, który był przeciwieństwem oczu pełnych złości, ale i smutku.
- Szukam Elen. Widziałeś ją gdzieś? - zapytałem pełen nadzieji.
- Rozmawiałem z nią jakiś czas temu- powiedział po czym zrobił krótką przerwę, w trakcie której patrzył się na swoje obuwie. - Potem poszła w tamtą stronę - powiedziawszy to pokazał mi palcem gdzie powinienem się udać.
- Dziękuję - powiedziałem lekko podbudowany, po czym idąc w wyznaczony kierunek klepnąłem Telena po ramieniu w ramach wdzięczności.
Przyspieszyłem kroku i powoli zacząłem widzieć pobliski most. Kiedy w końcu do niego dotarłem, zamurowało mnie. Elen leżała blada na drewnianych deskach a z jej brzucha wypływała strużka krwi.
Podbiegłem do niej najszybciej jak potrafiłem, następnie przyklęknąłem a jej głowę położyłem na moich nogach. Miała zamknięte oczy, ale dało się wyczuć słaby puls. Rana na brzuchu była obszerna i wskazywała na jedno... pająki.
Wiedziałem, że wołanie pomocy nic nie da, ponieważ byliśmy kawałek drogi od pałacu. Nie czekając ani chwili wziąłem Elen na ręce i wolnym truchtem ruszyłem w stronę pałacu.
Wszystkie moje ruchy były przemyślane i ostrożne. Bałem się, że nawet najmniejszy ruch może sprawić, że Elen będzie cierpieć.
Z tych emocji krew wprost gotowała się w moich żyłach. Z każdą chwilą Elen robiła się coraz bledsza, a z moich oczu leciało więcej łez. Nie mogłem jej stracić.
- Celi zawołaj medyków! - krzyknąłem wpadając do sali, na tyle głośno na ile pozwoliły mi płuca.
Wszyscy goście umilkli a ja pobiegłem najszybciej jak potrafiłem do mojej komnaty. Jej piękne włosy były w nieladzie a usta lekko rozchylone.
Otworzyłem drzwi mojej komnaty najsilniejszym kopnieciem jakim byłem w stanie wykonać. Położyłem delikatnie Elen na moim łóżku a następnie koło niej przyklęknąłem.
- Musisz być silna - szepnąłem trzymając ją za zimną dłoń, pozwalając łzom płynąć po policzkach.
- Na Valarów! Elen! - krzyknęła cała zapłakana Celi wchodząc do komnaty razem z medykami.
- Drogi królu bardzo przepraszamy, ale musimy teraz zostać sami - powiedział wysoki, ciemnowłosy elf.
Delikatnie kiwnąłem głową na znak zgody a następnie z rozstrzęsioną Celi wyszliśmy z mojej komnaty.
Przytuliłem moją przyjaciółkę, ponieważ wiedziałem, że ona jak i ja potrzebujemy tego drobnego gestu.
- Wszystko będzie dobrze - zaczęła Celi szepcząc. - To silna elfka.
Po kilku bardzo długich godzinach, w trakcie których za moimi namowami Celi poszła się przespać, drzwi od komnaty otworzyły się, a zza nich wyszedł medyk. Zerwałem się z podłogi na równe nogi i szybko stanąłem na przeciw niego.
- I jak? Co z nią? - zapytałem pospiesznie.
- Na razie jej stan jest stabilny. Zatamowaliśmy krwotok, ale każdy nawet najmniejszy ruch może sprawić, że wrócimy do punktu wyjścia. Osobiście jestem dobrej myśli - powiedział z delikatnym uśmiechem na ustach.- Na razie śpi, ale powinna się wybudzić do paru godzin.
- Dziękuję - powiedziałem czując ulgę. - Czy mogę do niej wejść? - zapytałem pełen nadzieji.
- Oczywiście, ale proszę zachować ostrożność - odpowiedział po czym ruszył w znanym sobie kierunku.
Bez zastanowienia wszedłem do pokoju. Na mój widok reszta medyków opuściła komnatę a ja zostałem sam z Elen.
Wyglądała tak niewinnie. Jej włosy rozsiane były po całym łóżku, a brzuch był cały w opatrunkach.
Delikatnie gladziłem jej dłoń gdy nagle zobaczyłem moje odbicie w lustrze. Cała czerwona twarz, lekko podkrążone oczy oraz rozczochrane włosy. Może w normalnym dniu przejąłbym się tym, ale nie dzisiaj. Dzisiaj liczyła się tylko ona...
*** Elen POV ***
Kiedy otworzyłam oczy, dotarła do mnie fala bólu. Skrzywiłam mocno twarz i wydałam z siebie cichy pisk.
- Tylko nie wstawaj! - powiedział zatroskany Thrandi.
Musiał przy mnie być cały czas. Ledwo co go poznałam....
Wyglądał na bardzo zmęczonego i zmartwionego.
- Co się stało? - zapytałam cicho patrząc się w jego opuchnięte najpewniej od płaczu oczy.
- Zaatakował cię pająk - powiedział patrząc się w ziemię. - Gdybym tylko z tobą poszedł...
- Nawet nie waż się dokańczać tego zdania. To nie twoja wina. Nie powinnambyła się oddalać - powiedziałam pewnie po czym ból w brzuchu spowodował kolejny grymas bólu.
- Już dobrze - powiedział Thrandi kładąc swoją dłoń na moim policzku. - Musisz odpoczywać. Śpij a jak się obudzisz będę tu - powiedział ze słabym uśmiechem.
- Pójdę spać tylko jeśli zrobisz to samo - powiedziałam cały czas utrzymując z nim kontakt wzrokowy.
- No dobrze - powiedział po jakimś czasie ulegając. - Ale to moja komnata, co za tym idzie moje łóżko.... więc musimy zmieścić się we dwójkę - powiedział na co delikatnie się zaśmiałam.
Thranduil obszedł całe łóżko aby położyć się po mojej lewej stronie.
- Dobranoc - szepnął usadowiwszy się na miejscu a następnie pocałował mnie w czoło.
- Dobranoc Thrandi - powiedziałam cichutko i położyłam moją głowę na jego torsie.
*** Thranduil POV***
Pomimo tego co powiedziałem Elen nie mogłem tak po prostu zasnąć. Zbyt bardzo się martwiłem. Kiedy położyła się na mnie, z leksza odebrało mi mowę. Nareszcie była przy mnie. Jej oddech w pełni się uspokoił datego wiedziałem, że zasnęła.
Kiedy bawiłem się kosmykami jej włosów usłyszałem cichutkie otwieranie drzwi zza których wyłoniła się blondwłosa postać, którą bez trudu poznałem.
- I jak z nią? - zapytała szeptem Celi okrywając się szczelniej swoją narzutką.
- Medycy powiedzieli, że stan jest stabilny, ale nie może się przemęczać a w szczególności wstawać - wytłumaczyłem przyjaciółce na co ta lekko odetchnęła. - A co z gośćmi?
- Spokojnie zrobiłam to o co poprosiłeś - zaczęła po czym usiadła z drugiej strony śpiącej Elen. - Wytłumaczyłam, że zdarzył się nieszczęśliwy wypadek i mają bawić się dalej.
- Dziękuję - powiedziałem z wdzięcznością Celi.
- Nie ma sprawy, a teraz ja zajmuję twoje miejsce a Ty idziesz się ogarnąć i przespać - powiedziała Celi głosem nie znoszącym sprzeciwu.
- Dobrze, ale idę tylko na chwilę - powiedziałem pewnie po czym najdelikatniej jak potrafiłem odłożyłem głowę Elen na jedną z poduszek.
Pocałowałem ją w czoło, przytuliłem delikatnie Celi i ruszyłem do komnaty Elen.
Pierwsze co zrobiłem to prysznic, który po tylu godzinach stresu okazał się zbawienny. Osuszyłem włosy ręcznikiem i bezsilne opadłem na łóżko mojej ukochanej. Pachniało lasem, ale i lawendą co znaczyło, że używa olejku tego zapachu. Przykryłem się delikatnie kołdrą i odpłynąłem do krainy morfeusza.
Spałem dobrych parę godzin, ponieważ jak się obudziłem słońce hyliło się ku zachodowi. Szybko ubrałem się w moje wcześniejsze rzeczy a gdy już miałem wychodzić moją uwagę zwróciło niewielkich rozmiarów pudełko z napisem "Dla Thrandiego". Mimowolnie się uśmiechnąłem. Zapewne był to prezent urodzinowy. Już chciałem sprawdzić co jest w środku, ale koniec końców nie pozwoliłem by ciekawość wygrała, więc pewnym krokiem wyszedłem z komnaty.
- Witam mój królu - skłonił się przede mną jeden z medyków właśnie wychodzący z komnaty, gdzie leżała moja ukochana.
- Witaj. Co z Elen? - zapytałem zamykając za sobą drzwi.
- Jej stan jest cały czas stabilny. Można by nawet powiedzieć, że lekko się poprawił - zaczął. - Będzie musiała leżeć w łóżku conajmniej trzy dni a później będzie potrzebowała kogoś kto będzie jej pomagał.
- Dziękuję Ci - powiedziałem do elfa ze szczerym uśmiechem.
- Zawsze do usług - powiedział oddając uśmiech po czym ruszył w głąb korytarza.
Kiedy otworzyłam drzwi mojej komnaty lekko się zdziwiłem. Celi tak jak obiecała była przy Elen. Ściślej mówiąc leżała koło niej i śmiała się w niebo głosy.
- Widzę, że wam przeszkadzam - stwierdziłem rozbawiony, na co obie spojrzały w moją stronę.
- Nigdy nie przeszkadzasz - powiedziała Elen patrząc się na mnie, a następnie delikatnie się uśmiechnęła.
Przepraszam za tak długą przerwę, nie miałam czasu i weny 😢 Mam nadzieję, że się podoba bo do mnie jakoś ten rozdział nie przemawia 😅
Z góry przepraszam za błędy 😊
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top