Dodatek 3 [18+]
[CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ
NIE PONOSZĘ STRAT ZA WASZĄ ZNISZCZONĄ PSYCHIKĘ, ANI ZA TO GDY NIE MACIE UKOŃCZONE 18 LAT GDY TO CZYTACIE!!!]
Thorin Dębowa Tarcza
Dziś jest trzecia rocznica mojego małżeństwa z Pearl. Szykuję dla nas specjalny wieczór. Na tarasie od naszej komnaty zacząłem wszystko przygotowywać. Kazałem tam przynieść trzy grube materace do spania. Ułożyłem je jeden na drugim, przyniosłem poduszki, koce i kołdrę pod którą śpimy. Posłałem nasze "łóżko", wziąłem też kilka czerwonych róż i płatki rozsypałem na posłaniu. Wziąłem też wszystkie świeczki zapachowe jakie znalazłem w komnacie. Rozłożyłem je po całej naszej łaźni. Nalałem wody, oraz płynu lawendowego do drewnianej bali. Na powierzchni wody utworzyła się duża ilość piany. Pomyślałem chwilę i do wody dodałem też kilka róż, a raczej płatków z nich.
Stół jaki stał w naszej komnacie był już przyozdobiony. Przyjrzałem mu się. Dębowe drewno było przykryte krwawo czerwonym obrusem który był co jakiś czas przeszywany srebrną nicią tworząc rozmaite wzory. Złotą nicią były obszyty obwód obrusu robiąc tym piorunujące wrażenie. W srebrnym wazonie stały białe lilie. Na stole były pięknie przygotowane nasze ulubione dania. Przepiórki w sosie malinowym, kaczka w owocach, budyń żurawinowy z kawałkami czekolady i wanilii, oraz jeszcze kilka innych przysmaków. Do tego w metalowym wiaderku z lodem chłodził się wytrawny szampan.
Przebrałem się w mniej oficjalne, ale ciągle eleganckie szaty. Ubrałem granatową koszulę z srebrnymi guzikami, spodnie w takim samym kolorze co koszula i do tego biały kaftan przeszywany srebrną i złotą nicią. Wyczesałem moje włosy i splotłem kilka warkoczyków spinając je mithrilowymi spinkami. Wszystko było gotowe. Dzieci zostawiłem pod opieką Fili'ego i Kili'ego, oraz ich opiekunki.
Zszedłem na dół do sali balowej skąd jakiś czas temu wyszedłem. Każdy się przede mną kłaniał i robił przejście. Na środku sali tańczyła szukana przeze mnie kobieta z moim przyjacielem i jednocześnie z jej wujkiem. Podszedłem do nich z uśmiechem na ustach.
- Odbijany - Bilbo skinął mi głową i oddał mi Pearl. Zaczęliśmy tańczyć po raz kolejny podczas tego balu.
- A Ty przypadkiem nie chciałeś spać? - szepnęła mi do ucha słodkim głosem.
- Chciałem, ale bez Ciebie nie umiem zasnąć - odszepnąłem jej. - Chodź ze mną kochanie.
Wyszliśmy z sali, trzymając się za ręce, wszyscy goście pokłonili nam się i zrobili przejście. Szybko poszliśmy do marmurowych schodów. Poszliśmy po nich na wyższe piętro, potem przeszliśmy korytarz by dojść na następne schody, a na przeciwko nich znajdowała się nasza komnata. Gdy tylko zeszliśmy z schodów wziąłem Pearl na ręce.
- Thorin co Ty robisz? - zapytała, a ja w odpowiedzi tylko musnąłem jej usta.
Wszedłem do komnaty, a Pearl wolną ręką zamknęła drzwi. Postawiłem ją na ziemi, odsunąłem jej krzesło od stołu. Wyczytałem z jej twarzy że była w szoku.
- Kiedy Ty to...?
- A wiesz że ciekawość to pierwsza brama piekła? Nie pytaj skarbie tylko powiedz co najpierw chcesz zjeść.
Jedliśmy w spokoju kolację, patrząc co chwila na siebie. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Jej rozpuszczone włosy spływały kaskadami na jej ramiona i plecy. Korona jaką miała na głowię sprawiała że wyglądała jak róża o poranku, dumna i dostojna. Jej roześmiane oczy wpatrywały się we mnie z miłością. Natomiast jej sukienka ukazywała minimalną ilość jej biustu. Koronkowa siateczka na jej plecach pobudzała moje zmysły. Ta kobieta oczarowała mnie swoją urodą i cudownym charakterem. Podarowałem jej wszystko co miałem, a ona podarowała mi najcudowniejszy prezent jaki mogła. Dała mi miłość, spokój i dzieci. Małą Dis o tym promienistym uśmiechu i troszkę starszego Thrarinka o tych samych blond włosach jakie ma Pearl.
- Jakie masz dalsze plany mój królu? - zapytała z uśmiechem moja ukochana wybudzając mnie z zamyślenia.
- Kąpiel z moją królową i nocne patrzenie w gwiazdy, oraz kilka innych rzeczy - stwierdziłem szczęśliwy.
- A nasze dzieci? Śpią już?
- O to pytaj moich siostrzeńców, oni na siebie wzięli ten obowiązek. Nie martw się, na pewno sobie poradzą w szóstkę - wstałem podszedłem do niej i lekko przytuliłem. Zobaczyłem na jej twarzy ten słodki uśmiech.
- To z kim byłeś jeszcze w zmowie że udało Ci się to wszystko przygotować? Z Filim, Kilim, Tauriel, Eothriną...
- Było w to wplątane prawie całe królestwo. A teraz...- odsunąłem krzesło mojej żony, wziąłem ją na ręce i ruszyłem do naszej łaźni.
Przeszedłem przez próg drzwi, postawiłem ją na ziemi. Delikatnie zdjąłem z jej głowy koronę, którą postawiłem na gablocie. Ustami musnąłem jej usta.
- Jesteś moim największym skarbem kochanie - wyszeptałem jej do ucha, a na jej policzku pojawił się rumieniec.
Nasze ciała były blisko siebie, oddechy oboje mieliśmy przyśpieszone, nasze usta spotkały się ze sobą w namiętnym pocałunku. Nasze ciała chciały naszej bliskości niczym Azog mojej krwi. Swoimi dłońmi powoli rozbierałem moją hobbitkę. Ona również nie była mi dłużna. Mój kaftan już leżał na ziemi. Nie śpieszyliśmy się, napawaliśmy się sobą. Zsunąłem z niej sukienkę, jej twarz ponownie spłonęła rumieńcem. Wiedziałem że ma ochotę się zakryć lecz tego nie zrobi. Pogłaskałem ją po policzku.
- Zawsze jesteś taka słodka i niewinna i nie wiem czy robisz to specjalnie by mnie jeszcze bardziej podniecić, czy po prostu ze wstydu?
- Królu a czy kobieta nie powinna być tajemnicą? - musnęła moje usta i ściągnęła ze mnie koszulę. Swoim dłońmi badała każdy kawałek mojego umięśnionego brzucha.
Rozpiąłem jej koronkowy stanik, który spadł na ziemię. Ustami muskałem jej szyję, a ona jęczała mi cicho w ramię. Zdjąłem jej majtki, a ona za jednym zamachem pozbyła się moich spodni i bokserek. Złapałem ją w talii i wsadziłem do jeszcze ciepłej wody, następnie sam wszedłem do bali z wodą. Usiadłem za nią, a rękoma opatuliłem ją w talii. Oparła ona głowę o moją klatkę.
- O wszystko zadbałeś... Zawsze byłeś gdzieś tam w środku romantykiem, ale dziś to pobiłeś siebie. Jest tutaj tak pięknie i przyjemnie. Te świece, płatki róż, ta kolacja, wino i Ty... Taki słodki, opiekuńczy, troskliwy... Dawno taki nie byłeś. Czasami myślałam że już mnie nie kochasz, bałam się tego.
- Skarbie ja nigdy nie przestanę Ciebie kochać. Po prostu przez te kilka miesięcy miałem więcej obowiązków. Szykuję dla Fili'ego prowincje i tak samo jest z Kilim. Przepraszam że Ciebie zaniedbałem miłości moja, dzisiaj Ci wszystko wynagrodzę, obiecuję.
- Tak? A jak chcesz to zrobić?
- Myślę że to co przygotowałem powinno starczyć - muskałem jej szyję i ramiona, a dłońmi pieściłem jej brzuch dotykiem.
Bawiliśmy się tak w wodzie do póki Pearl nie zrobiło się zimno. Wtedy wyszliśmy z wody, opatuliłem ją grubym szlafrokiem, sam zaś ubrałem tylko spodnie do spania. Pearl już chciała się kłaść w naszym łożu w sypialni.
- Kochanie dziś śpimy na tarasie - popatrzyła na mnie zdziwiona i nie wiedziała co ma powiedzieć. Pomogłem jej wstać i poszliśmy na nasz taras balkonowy.
Pearl widząc to wszystko kompletnie zaniemówiła. Pamiętam jak którejś gwiaździstej nocy powiedziała mi że znów marzy jej się spać pod gwiazdami tylko w moich ramionach. Właśnie spełniłem jej marzenie. Moja żona rzuciła mi się na szyję szczęśliwa.
- Czy już Ci mówiłam że jesteś najcudowniejszym mężczyzną na świecie? - wręcz wypiszczała mi to z rodości do ucha.
- Nie przypominam sobie - oczywiście że mi to powtarzała i to chyba z milion razy.
- To Ci powtarzam... Jesteś moim najcudowniejszym mężczyzną na całej Ardzie.
- A dostanę coś za ten zaszczytny tytuł? - uśmiechałem się lekko przygryzając wargę.
- Mnie... - zrzuciła z siebie szlafrok i położyła się na łóżku.
Mój wzrok wędrował po jej ciele, a mój członek domagał się uwolnienia. Zdjąłem spodnie i nachyliłem się nad moją kobietą. Całowałem jej usta i szyję ciągle kierując się w dół. Cały czas ocierałem się o jej kobiecość swoją męskością. Napawałem się jej cichimi jękami. Jej paznokcie wbijały się w moją skórę na plecach.
Ssałem, przygryzałem i lizałem jej sutki, które zaczynały się robić twarde. Drugą pierś ugniatałem lekko w swojej silnej dłoni. Jej biodra co chwila unosiły się i opadały spowrotem na materace.
Gdy mnie już rozpaczliwie błagała wzrokiem, ustami przeniosłem się na jej szyję, jednocześnie łącząc się z nią w ten wyjątkowy sposób. Wchodziłem powoli. Na początku samym czubkiem. Ciągle była ciasna jak za pierwszym naszym razem w domu Beorna. Przyśpieszyłem. Wbijałem się w nią głębiej i głębiej za każdym wejściem. Aż w końcu wszedłem cały. Byliśmy tak blisko siebie. Dwa ciała złączone w jedno.
Zrobiłem chyba jeszcze z dwa głębsze ruchy poczym opadłem na moją ukochaną, dochodząc w niej.
- Kocham Cię nad życie... - wydyszałem jej do ucha a ona pocałowała mnie w szyję.
Położyliśmy się pod kołdrą przytuleni do siebie. Patrzyliśmy w gwiazdy całą noc. Chcę by było tak zawsze...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top