1.Wizyta [poprawione]

Pearl Tuk

 Stałam przed zielonymi okrągłymi drzwiami pukając usilnie w drzwi. Ni stąd, ni zowąd w  wrotach budynku pojawił się przystojny hobbit, o jasnych włosach i z niebieskimi oczyma.

- Wuju! - Krzyknęłam radośnie przytulając mężczyznę przede mną.

- Pearl! - Krzyknął moje imię uradowany Bilbo Baggins. - Proszę wejdź. - Powiedział odchodząc od drzwi i robiąc mi miejsce.

Weszłam przez próg do przytulnego domu. Wujek zamkną za mną drzwiczki.

- Opowiadaj jak się tutaj znalazłaś i czy ciocia wie że mnie odwiedzasz? Co chcesz do jedzenia? Może masz ochotę na coś do picia? Gdzie twój brat? - Zasypał mnie pytaniami uradowany wuj.

- To tak ciocia wysłała mnie i Froda do Ciebie na wakacje, lecz mój brat wolał pojechać do Brandynbuków i odwiedzić swoich ukochanych kuzynów. - powiedziałam z przekąsem i prychnęłam na jego czyn. - Jak wuju się trzymasz? Niczego Ci nie brakuje? Jak twoje interesy? Masz już kogoś?

- Ach jak widzisz nie jest ze mną aż tak źle. Chcesz coś do picia lub do zjedzenia? - Zmienił pośpiesznie temat rozmowy. Chyba nie ma ochoty rozmawiać o swoich interesach z krasnoludami i ludźmi, oraz o swojej nie spełnionej miłości.

- Poproszę o sok i Twój najlepszy piernik jaki masz w spiżarni - powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.

Po kilku minutach mogłam jeść to pyszne ciasto i pić ten niebiański sok pomarańczowy niczym bogowie swój nektar.

***********
Zdało by się o sobie opowiedzieć. Więc tak, jestem siostrzenicą Bilba Bagginsa. Urodziłam się jako córka Droga Bagginsa i Primuli Baggins jako ich pierwsze dziecko. Zmarli gdy miałam dwanaście lat.

Utopili się w rocznicę ich ślubu. A mnie i brata wzięli na wychowanie nasi wujkowie. Nie miałam z bratem nigdzie miejsca na stałe. Rok przesiedzieliśmy (ja i Frodo) u jednego wujka, następny u drugiego. Lecz żaden z nich nie chciał przygarnąć nas. Ale moja ciocia Mirabela Tuk, zajmuje się mną i moim bratem od 2 lat. Dzięki niej głównie teraz mieszkam w Tukowej Skarpie. Jest dla mnie jak matka. Dlatego mam na nazwisko Tuk, a nie Baggins. Mój brat jednak nie przeją nazwiska od cioci.

Jestem blondynką, z długimi włosami, brązowymi oczami, oraz malinowymi ustami. Rodzice powtarzali że jestem jak perła co powstała z bólu i cierpień, stąd moje imię. Urodę zawdzięczam genom Bagginsów. Blond włosy i niebiańskie spojrzenie. Wyjątkowa w całej rodzinie.

***********

Leżałam w łóżku przywracają się z boku na bok nie mogąc zasnąć. Wiatr pukał do mojego okienka prosząc o wejście, lecz ja twardo ustawałam przy ciepłej kołdrze.

Nagle usłyszałam otwieranie drzwi do mojego pokoju. Spojrzałam kto postanowił złożyć wizytę o drugiej nad ranem. Do pomieszczenia wszedł mój wuj, Bilbo.

- Jeszcze nie śpisz dziecko? - Zapytał z troską w głosie.

- Nie mogę zasnąć. - Odparłam bez żadnych uczuć.

- Czym się tak martwisz perełko?

- Mam takie dziwne przeczucie że coś dziwnego się jutro stanie. Że ktoś nas napadnie, lub ktoś nas nie proszony odwiedzi.

- Nie martw się moje drogie dziecko, wszystko będzie dobrze.

Rozmawiałam jeszcze trochę czasu z wujkiem, aż w końcu zasnęłam w nie spokojnym śnie.

***********

Przeglądałam się w lustrze. Na moim ciele leżała piękna długa sukienka do kostek zrobiona z niebieskiej tkaniny która otulała mnie ciepłem i bezpieczeństwem. Pięknie opadała robiąc delikatne fale z materiału, z którego była stworzona.  Prosta i piękna, tak jak ja. Włosy upięłam w wysokiego kucyka, a grzywkę zaczesałam na bok tak by zasłaniała mi jedno oko i dodawała tajemniczości.

Wyszłam z łazienki do salonu wujka. Przeszłam przez całe pomieszczenie, aż w końcu dotarłam do upragnionej kuchni. W pomieszczeniu stał wujek nakładając pyszną jajecznice na dwa talerze.

- Dzień dobry wujku - powiedziałam radośnie.

- Dzień dobry Pearl, jak się spało? - Zapytał mnie zdenerwowany Bilbo.

- Ach dobrze. Wuju czemu jesteś zły? - Zapytałam z niepewnością w głosie.

Wujek opowiedział mi całą historię z dzisiejszego ranka, gdy go odwiedził stary czarodziej, kolega jego dziadka. Historia niesamowicie interesująca, lecz i bardzo niepokojąca.

*********

Piłam herbatkę siedząc w fotelu w salonie. Cisza otaczała mnie jak niegdyś matczyna opieka.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Bilbo który był w spiżarni zadeklarował się że on otworzy. Po kilku minutach w pokoju dziennym zjawił się niski krasnolud z siwymi włosami i długą brodą o ciemnych oczach przenikających wszystko, jak mrok przenika przez las. Następnie zawitał wyższy krasnolud o niebieskich oczach, ciemnej brodzie i reszce włosów. Na czaszce miał wygrawerowane runy. Zapewne był bardzo silny.

Obydwaj usiedli przy stole i zaczęli rozmawiać jak najlepsi przyjaciele, albo bracia?

Po jakiś dziesięciu minutach dzwonek od drzwi dał sobie po raz kolejny znak. Wujek popędził co sił do drzwi i je otworzył. W drzwiach stali dwaj mężczyźni. Pokłonili się mówiąc „Kili do usług" oraz „Fili do usług".  To byli bracia jestem tego przekonana.

Kili był średniego wzrostu krasnoludem, o ciemnych włosach i małym zaroście na twarzy. Z pięknymi brązowymi oczami.
  
Fili natomiast był podobnego wzrostu co jego brat, o blond włosach, wąsach zaplątanych w warkoczyki i brodzie. Z niebieskimi tęczówkami jak niebo bez chmurne. Było widać że jest dobrze zbudowany i silny.

Bilbo burkną coś pod nosem i ich nie chętnie wpuścił. Obaj ich mości panowie podeszli do mnie i pocałowali w rękę, kłaniając się nisko.

-Kili i Fili do usług - powiedzieli obaj na raz.

-Pearl do usług - pochyliłam delikatnie głowę tak jak to kobiecie wypada.

-Przepraszam, a czy znajdzie się coś do picia i jedzenia? - Zapytał grzecznie Fili.

-Ależ tak - powiedział Bilbo i poszedł do spiżarni, a ja usiadłam na przeciwko kominka w fotelu.

Po kolejnych minutach dzwonek się odezwał po raz kolejny i weszło trzech krasnoludów. W domu zrobił się ruch jak na dworcu, a mnie się ciągle wydawało że to jeszcze nie koniec.

Przez jakieś pięć minut nie było słychać dzwonka i pukania do drzwi. A kiedy on się rozległ Bilbo pobiegł zdenerwowany do drzwi, a gdy wrócił szło za nim pięciu krasnoludów i czarodziej. Wszyscy zaczęli domagać się jedzenia i picia. W końcu wujek odpuścił, a oni zaczęli rzucać talerzami i kuframi do piwa. To co się w tedy działo było nie do opisania. Naczynia  latały we wszystkie strony. Sztućce wraz z nimi. A ze spiżarni krasnoludy wynosiły wszystko co było!!!

Krasnoludy się obżerały przy stole, a wujek jadł skulony w fotelu obok mojego siedziska. Rozległo się pukanie do drzwi więc powiedziałam że to ja otworze bo wujek już by więcej nie wytrzymał.

Stanęłam przed drzwiami i nacisnęłam klamkę. Po drugiej stronie drzwi stał w średnim wieku, wysoki, dobrze zbudowany, silny krasnolud o ciemnych włosach i krótkiej brodzie, z niebieskimi oczami jak morze i ostro zarysowaną szczęką.

- Dzień dobry czy mieszka tu hobbit zwany Bilbo Baggins? - Zapytał, a na moim ciele pojawiła się gęsia skórka wywołana jego głosem.

- Ta... Tak - opowiedziałam niepewnie się uśmiechając.

- Och miło mi, jestem Thorin Dębowa Tarcza. Do usług moja droga pani - powiedział i skłonił się nisko całując moją rękę.

- Pearl do usług mojego pana -powiedziałam i pochyliłam delikatnie głowę. - Proszę niech pan wejdzie - pokazałam dłonią na wejście do salonu.

Mężczyzna dosiadł się do swoich pobratymców i czarodzieja. Jedli, pili i dobrze się bawili. A ja siedziałam z wujkiem i czytałam książkę. Starałam się nie zwracać uwagi na niebieskie tęczówki Thorina lecz nie było mi to dane.

Obróciłam głowę i spotkałam się z przenikającym spojrzeniem Dębowej Tarczy. Odłożyłam książkę i usiadłam przy stole z gośćmi.

Miło rozmawialiśmy, po pewnym czasie dołączył do nas Bilbo, a gdy było już ciemno głos zabrał Thorin.

- Panowie zabrać talerze i kufry po piwie bo o to zaczyna się narada - powiedział i krasnoludy zaczęły sprzątać. Talerze po raz kolejny zaczęły fruwać po całym domu. W budynku rozległ się wesoły śpiew dwunastu krasnoludów.

Gdy naczynia zniknęły Thorin wraz z czarodziejem Mithrandirem zaczęli objaśniać plan wyprawy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top