"I tak mnie nie słyszy..."

W końcu po pewnym czasie dotarliśmy do szpitala. Cały czas zastanawiałem się, o czym powiedzieć Zaynowi. Niby jest w śpiączce i raczej mnie nie słyszy, ale chcę czuć się, jakby cały czas był świadom. Potrzebuję mu się zwierzyć i przyznać do błędów, które popełniłem.

Wchodząc na jego salę szpitalną, poprawiłem fryzurę (zawsze robiłem to w stresujących dla mnie sytuacjach) i głośno westchnąłem.

- Cześć Zaynie...- na mojej twarzy pojawił się leciutki prawie niewidoczny uśmiech- tęskniłem...

Przed oczami ciągle miałem widok towarzyszący mi wtedy w lesie. W mojej głowie wszystko działo się jeszcze raz. Utrata przytomności Malika, głośny dźwięk karetki, mój szloch, przytulenie Louisa... tak jakby to wszystko działo się naprawdę, po raz kolejny... na samą myśl przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz.

- Ja nie wiem jak ci to powiedzieć, ale okłamałem cię... obiecywałem, że będę silny, ale nie dałem rady. Zayn, ja wziąłem te tabletki... później chciałem się ukarać. Na moich nadgarstkach pojawiły się świeże rany. Nie chciałem tego... pragnąłem żebyś tylko był ze mnie dumny... Zayn, nie jadłem niczego od trzech dni. Nie potrafię normalnie funkcjonować z myślą, że ty leżysz tutaj nieprzytomny i nic nie wskazuje na to, że miałbyś się obudzić. Przepraszam. Wiem, że gdybyś mnie słyszał, po twoich policzkach popłynęłyby łzy, przestałbyś się uśmiechać na długo... ja nie chcę cię ranić, ale nie potrafię inaczej. Powoli umieram od środka, z tęsknoty za tobą, Zayney... wracaj, błagam. Nie zjem nic dopóki się nie obudzisz, rozumiesz?!- zacząłem krzyczeć mimo, że zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest to raczej dozwolone w takich miejscach, jak szpital

Chwyciłem delikatnie dłoń Mulata, ale on nie odwzajemnił uścisku. Nawet nie drgnął, co znaczyło, że też z pewnością mnie nie słyszy...

😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢
Następny rozdział będzie z perspektywy Zayna (czyli macie pewność, że Zayney NA RAZIE żyje😂)

Miłego wieczoru! ❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top