21. Noc pełna gwiazd

🌸 Perspektywa Leili 🌸
Sonreir_K

Dzięki nagłej informacji o opóźnieniu lotów oraz, wiążącej się z nią, pracy w roli jury, zdołałam choć na moment odsunąć wszystkie nieprzyjemne – związane głównie z Josie, Victorem oraz Nicolasem – myśli.

Prezentacja męskich, dobrze zbudowanych, zwilżonych oliwką ciał, okazała się udanym zakończeniem niebywale ciężkiego dnia. Zarówno dla mnie, jak i dla moich uroczych towarzyszek, które – ku mojemu zdziwieniu – wykazały się wielkim zaangażowaniem.

Dziewczęta, mimo małego doświadczenia, podeszły do sprawy wyjątkowo profesjonalnie. Z wielką gorliwością obserwowały, prężące się na scenie, mięśnie niezwykle przystojnych, ubiegających się o rolę w reklamie, mężczyzn, z precyzją doszukując się w nich wad oraz zalet. Wszystkie zaobserwowane cechy, entuzjastycznie przenosiły z ognistego spojrzenia na kartkę, tworząc tym samym notatki, które po występie kandydatów należało ponownie przejrzeć, by wspólnymi siłami wybrać aktora, cechującego się nie tylko najlepszymi predyspozycjami ciała, ale również umiejętnościami gry aktorskiej.

Wybór jednego mężczyzny – jak się później okazało – przy trzech kobietach, które posiadały zupełnie inny gust, był bardzo trudny. W przypadku odmiennych upodobań jury, ciężko było wytypować do roli tylko jednego kandydata. Dlatego też wspólnie doszłyśmy do konsensusu, ustalając nową datę castingu dla mniej licznego grona aktorów.

W ekipie najbardziej atrakcyjnych młodzieńców znalazł się między innymi Abiasz Hassan – mężczyzna, który swą delikatną urodą oczarował Josie na tyle, by ta nie mogła oderwać od niego wzroku.

Podczas gdy Josie intensywnie wpatrywała się w Abiasza, nie wstydząc się ukazywać faktu, iż chłopak według niej był zesłanym z nieba aniołem, ja przyglądałam się jej promiennej twarzy, która jeszcze przed castingiem była pełna dysforycznych emocji. Dzięki Hassanowi jednak, wykazywane przez Josie negatywne usposobienie, szybko minęło. Zamiast niego na buzię blondynki wkradł się olśniewający blask, który był dla mnie jasnym znakiem, iż jako najlepsza przyjaciółka Josephine – musiałam działać.

Po castingu zaprosiłam do nas Abiasza. Podczas rozmowy – tym razem to ja entuzjastycznie wpatrywałam się w jego osobę, doszukując się w gestach chłopaka sygnałów, iż Josephine również nie była mu obojętna. Otrzymałam je. Sposób w jaki Hassan spoglądał na Josie, był jasnym i wystarczającym znakiem, iż porcelanowa uroda dziewczyny, olśniła naszego męskiego towarzysza. W sytuacji, w której dwoje nieznajomych ludzi obserwuje się, często występującym u osób na redukcji, spojrzeniem, które pochłania wysokokaloryczną pizzę, nie należy udawać, iż wykazywane przez strony zainteresowanie jest niewidoczne. Należy działać. Zapoznać ze sobą dwójkę zaintrygowanych osób, dając im tym samym szansę na przemianę zauroczenia w potężniejsze, zwane miłością, uczucie.

Choć nikt nie prosił mnie o interwencję, postanowiłam wykonać pierwszy krok. Nie czekając na moment, w którym atmosfera między Josie i Abiaszem stanie się napięta na tyle, iż któraś ze stron w końcu zaproponuję randkę, sama zasugerowałam, by zachwyceni sobą ludzie spędzili ten wieczór razem. Josie co prawda nieco speszyła się moją śmiałą deklaracją, lecz Abiasz odważnie podszedł do propozycji, od razu przystając na rendez vous. Takim oto sposobem załatwiłam Josie schadzkę z przystojnym Hassanem, licząc, iż dzięki Abiaszowi zdoła ona szyciej zapomnieć o związanych z Victorem nieprzyjemnościach.

Dosłownie chwilę po odejściu Josephine, na wieczór pełen atrakcji w ramionach umięśnionego aktora zdecydowała się również Tanisha. Dziewczyna pożegnała mnie, informując o swoich dzikich planach, po czym zniknęła za drzwiami jednego z tutejszych pomieszczeń.

Pozostałam więc sama, z masą papierów i obowiązków. Choć ten fakt zdawał się dołujący – nie przytłaczał mnie. Wręcz przeciwnie – moją spragnioną spokoju duszę radowała myśl, iż w końcu doczekałam się chwili, w której dane mi było spędzić czas tylko ze sobą. Bez tłumu ludzi dookoła nareszcie mogłam zaznać upragnionej harmonii. W końcu byłam w stanie odetchnąć. W samotności rozmyślać o wszystkich nurtujących mnie kwestiach i dojść do refleksji, które pomogłyby mi uporać się z problemami życia codziennego.

Choć w pomieszczeniu byłam sama, nie mogłam zaznać duchowego ładu. Wszystko przez Tanishę i jej – wydobywające się z pomieszczenia obok – odgłosy rozkoszy, których dosłownie nie było końca.

Według Jonathana Carrolla "Mężczyźni traktują seks jak gimnastykę. Kobiety jak mszę". Jeśli słowa te nie mijały się z prawdą, Tanisha była bardzo wierzącą, i z nadwyraz wielkim entuzjazmem praktykującą swą wiarę, damą, którą – jak można było wnioskować, z wydawanych przez usta dziewczyny głośnych jęków – radowały gimnastyczne umiejętności jej nowego seksualnego partnera.

Chwilę uniesień, które – na nieszczęście – dane mi było słyszeć, nie tylko wprawiały moją osobę w fazę wywołanego zakłopotaniem chichotania, lecz i zniesmaczenia. Sytuacje, do których z pełną świadomością dopuszczała Tina, były dla mnie niepojęte. Być może przez fakt, iż nie traktowałam seksu jak rozrywkę, ćwiczenia, czy obowiązkową, w życiu każdego praktykującego wiarę człowieka, mszę. Dla mnie tak bliskie spoufalanie z mężczyzną, było czymś w rodzaju zjednoczenia dusz. Ofiarowaniem ciała w ręce wyjątkowego faceta, w którego oczach nie byłabym jednym z wielu, dostępnych od ręki u jubilera, diamentów, lecz prawdziwym, wprawiającym w zachwyt Koh-i-noor.

Podobno "w świecie idealnym można by pieprzyć się z ludźmi, nie oddając im kawałka własnego serca, ale każdy przelotny pocałunek, każde dotknięcie ciała to kolejny odłamek serca, którego już nie ujrzymy". Jeśli prowadzony przez Tanishę rozpustny tryb życia, był częścią jej idealnego świata, tolerowałam go. Niekoniecznie zgadzałam się z jego ideą, ale szanowałam ją. Jeśli Tina dzięki krótkotrwałym, odbierającym jej cząstki serca, relacjom, czuła błogość, nie zamierzałam podważać jej sposobu na pełne beztroski życie. Tanisha sama wiedziała, co było dla niej najlepsze i jeśli uważała, że naśladowanie Raeesa było dobrą drogą do uzyskania, upragnionego przez wielu ludzi, szczęścia, nie zamierzałam wyprowadzać jej z błędu. Jeśli jej zagubiona dusza chciała zaznać wiecznego zaspokojenia, sama musiała odkryć – tę jakże trudną do przyznania – prawdę.

Nie rozmyślając dłużej o Tanishy i odgłosach błogostanu, którego doznawała hinduska piękność, postanowiłam w pełni skupić się nad papierami i umówić kolejną datę castingu – tym razem z profesjonalnym jury.

— Cześć. — Gruby, męski głos odważył się przerwać mi czynność zbierania dokumentacji. — Jestem Ans...

— Ans? — powtórzyłam zdumiona.

Nie kojarzyłam go. Oczywiście nie mówiłam o mężczyźnie. Jego bardzo dobrze pamiętałam z castingu, ponieważ był on wytypowanym przeze mnie panem, który przeszedł do dalszej części eliminacji. Jednak imię, którym się przedstawił... Jego akurat nie kojarzyłam.

— Anselmo. — Rozwinął skrót.

Nagle wszystko składało się w logiczną całość. Anselmo Corleone – mężczyzna, przez którego ciemną karnację oraz pełne, bordowe usta, przemawiały włoskie korzenie, zrobił na mnie niewyobrażalne wrażenie nie tylko podczas występu, ale i również podczas rozmowy – głównie za sprawą niebiańskiego głosu, który posiadał. 

— Przyjaciele mówią mi Ans — wyjaśnił.

— Pan z włoskim nazwiskiem — rzuciłam z uśmiechem i nieco kokieteryjnym spojrzeniem.

— Zapamiętałaś — odparł, uradowany tym faktem. — Znasz się na włoskich nazwiskach... Prócz stanowiska pięknej dziewczyny z jury, posiadasz też status pięknej znawczyni onomastyki? — zapytał flirciarsko.

— Nie. — Zaśmiałam się. — Bardzo dobrze znam jednego Włocha i posiadam spory rekonesans w italianistyce.

— Zawrócił ci w głowie? — Zadał kolejne pytanie, zapewne chcąc wybadać, czy w moim życiu uczuciowym znajdował się jakiś mężczyzna.

Czy Raees zawrócił mi w głowie? Oczywiście, że...

— Nie — odparłam szybko. Planowałam dodać, iż wspomniany przeze mnie Włoch, był jedynie moim bliskim przyjacielem, lecz Anselmo uniemożliwił mi tą czynność.

— Może więc mi się uda — walnął, odważnie utrzymując ze mną kontakt wzrokowy.

Brązowe tęczówki, które dane mi było obserwować z bliska, mimo ciemnego koloru przepełnione były ciepłem. Odcień włoskiej torta barozzi dominował wśród połysku, wypełniających oczy, kryształów, lecz to właśnie wybijający się na mrocznym niebie blask Rzymskiego Koloseum nocą, wywierał na obserwatorze spektakularne wrażenie, któremu szczerze powiedziawszy – ciężko było się oprzeć. 

— Niedaleko jest włoska knajpa... — zaczął.

Po tych czterech słowach doskonale wiedziałam, do czego zmierzał. I choć osobowość mężczyzny niebywale mnie intrygowała, nie planowałam spędzić z nim tego wieczoru.

Dzisiejszy koniec dnia wyobrażałam sobie nieco inaczej. Chciałam w końcu zaznać upragnionego, i tak bardzo potrzebnego mi po wszystkich nieprzyjemnych zajściach, spokoju. Pomóc w osiągnięciu wewnętrznej harmonii miała mi relaksująca, długa kąpiel w, przepełnionej jedwabną pianą, wannie.

Wiedziałam, że otulane aksamitną powłoką adaptacji piany morskiej ciało, nie było ambitnym planem na wieczór, lecz gdy rozchodziło się o wypoczynek – zapach wypełniających łazienkę olejków, kadź pełna ciepłej wody oraz, powstałe wskutek odpowiednich preparatów chemicznych, muskające skórę obłoki, zdawały się najlepszym zestawem na osiągnięcie wymarzonego relaksu. 

— Nie jest to ekskluzywna restauracja, ale zapewniam, że serwują tam dania godne pięciu gwiazd Michelina — kontynuował, pragnąc już na wstępie uświadomić mnie, iż restauracja, którą zaproponował, mogła nie wliczać się w standardy, do których przywykłam. Ten ruch szczerze mi zaimponował. — Dasz się wyciągnąć na drinka?

— Jest mi bardzo miło, ale niestety nie mam dziś nastroju na drinki — wyznałam zgodnie z prawdą, tym samym nie przyjmując zaproszenia na, zaproponowane przez Anselmo, rendez vous.

— Skoro tak, zapraszam na krótki spacer. — Mężczyzna nie dawał za wygraną. — Porozmawiamy. Może zdołam cię czymś zaskoczyć i zachęcić do wspólnej kolacji.

Jego upór bardzo mi schlebiał, jednak czynnikiem, który zadecydował o mojej ostatecznej decyzji, nie była nieugięta postawa Anselmo, lecz łechtający moją kobiecą naturę wzrok, który jasno komunikował, iż wrzucone do fontanny di Trevi monety, spełnić miały marzenie mężczyzny o romansie, a w przyszłości może nawet i o ślubie. Brązowe spojrzenie Anselmo informowało, iż wypowiedzianym podczas rzutu dwoma, bądź trzema miedziakami życzeniem, byłam właśnie ja – takiego znaku nie należało lekceważyć.

— Zgoda — powiedziałam z uroczym uśmiechem. — Daj mi chwilę. Ogarnę ten bałagan i będziemy mogli iść — dodałam, gestami ciała wskazując na pełny różnych rzeczy stolik.

— Pomogę ci. — Usłyszałam. Nie zdołałam nawet zareagować na te słowa, gdyż mężczyzna od razu przeszedł do segregacji papierów.

Mój wzrok przez kilka sekund spoczywał na jego osobie. Czarne jak krucze pióra włosy lśniły niczym w reklamie szamponu pod prysznic. Rewelacyjnie rozbudowana klatka piersiowa wystawała zza rozpiętej od góry koszuli, odsłaniając tym sposobem płótno, którym – sądząc po licznych tatuażach – zapewne dla wielu tatuatorów była ciemna skóra Anselmo. Podążając za kolorowymi, bardzo oryginalnymi malunkami, z powrotem dotarłam do twarzy mężczyzny. Chłopak zerkał na mnie subtelnie. Jego niewinny, pozbawiony erotycznych wyobrażeń wzrok, bardzo mnie intrygował. Nie dlatego, iż wymalowana w jego oczach czystość w wyzbyty grzechu sposób pochłaniała moją osobę, lecz przez fakt, iż w oczach obserwującego mnie anioła, dostrzegałam wyraźną pokusę. Cnotliwy wysłannik niebios za moją sprawą stawał się czarnym, marzącym o cielesnej euforii, aniołem, a ja... Ja byłam władcą piekieł, którego urzekł ten rozkoszny, pełen rozpusty, obraz.

Po osiągnięciu mentalnej ekstazy, powróciłam do, znajdujących się na biurku, papierów. Dzięki dwóm parom niezwykle sprawnych dłoni, wszystkie dokumenty zniknęły z blatu w zadziwiająco szybkim tempie. Trafiając do teczki, w której zwykłam trzymać przeróżne druki, umożliwiły nam szybsze przejście do znacznie przyjemniejszej części wieczoru – zapoznania się.

— Zapraszam — rzekł Anselmo, otwierając mi drzwi, jak na gentelmana przystało. — Podasz mi swoje imię, piękna znawczyni italianistyki? Czy jest ono tajemnicą państwową, przez którą zginę? — Zaśmiał się, przypominając mi tym samym, iż rzeczywiście jeszcze się mu nie przedstawiłam.

— Myślę, że za zapoznanie z moim imieniem raczej nikt cię nie zabije. — Zawtórowałam mu w śmiechu. — Nie jestem tego w stu procentach pewna, lecz jeśli śmierć ci nie straszna, mogę wyznać ci tę tajemnicę.

— "Spójrz na gwiazdy. To z nich patrzą na nas wszyscy władcy z przeszłości" — rzekł z fascynacją wpatrując się w, przepełnione ciałami niebieskimi, niebo. — Jeśli poznając tę tajemnicę, mam stać się jedną z gwiazd, zaręczam, że warto ją odkryć. 

— Cytat z "Króla Lwa" — oznajmiłam, powracając wspomnieniami do sceny Mufasy i Simby. 

— Piękna znawczyni italianistyki jest również piękną znawczynią bajek — oświadczył z przepięknym uśmiechem.

Ponownie odwzajemniłam jego gest. Gdy na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, policzki zostały objęte rumieńcem. Nie wskazywało to jednak, iż byłam zawstydzona. Wręcz przeciwnie – słowa, którymi schlebiał mi Anselmo, były tak bardzo urocze, iż ich treść przepełniała moje serce gorącym płomieniem, a ciepło które czułam w środku, uchodziło na zewnątrz właśnie w postaci zarumienienia w okolicy kości policzkowych. 

— Mam na imię Leila — wyznałam po kilkusekundowej ciszy. — I na twoim miejscu uważałabym na obserwujących nas zewsząd snajperów. Jeden podejrzany ruch i jest po tobie. — Zaśmiałam się, kontynuując tym samym naszą słowną potyczkę. 

— Myślisz, że grozi mi niebezpieczeństwo? — zapytał z figlarnym uśmiechem.

— Jestem tego pewna. W mojej obecności nie możesz być bezpieczny.

Po tej wypowiedzi nasze oczy ponownie spotkały się ze sobą. W ich ciemnych odmętach wyraźnie dostrzegalny był, rozprzestrzeniający się od serca, żar. Jak łatwo było zauważyć po naszych tęczówkach – słowna gra wstępna działała pozytywnie nie tylko na mnie, lecz i na Anselmo. Fakt ten nie tylko dodawał mi skrzydeł, lecz i pobudzał moje romantyczne wnętrze na tyle, bym mogła przystać na, złożoną wcześniej przez chłopaka, propozycję.

— Nie wyglądasz na groźną — stwierdził, po dokładnym przyjrzeniu się mi.

W pełni się z tym zgadzałam. Moje dziewczęce rysy twarzy i smukła sylwetka były dalekie od miana przerażających, lecz moja filigranowa natura nie wykluczała faktu, iż niewinna i delikatna z zewnątrz istota, w wewnątrz mogła ukrywać niezwykle demoniczną siłę, która zwykła ukazywać się tylko nielicznym ludziom.

— Ty również nie wyglądasz na mężczyznę, który miałby zrobić mi krzywdę — oznajmiłam, chcąc tym sposobem zaznaczyć, iż jeśli posiadał on jakieś niecne plany, to pozory rzeczywiście mogły mylić.

— Może dlatego, że nie planuję jej robić — odparł, chcąc, bym wiedziała, iż w jego obecności mogłam czuć się bezpieczna.

— Co w takim razie planujesz dziś robić? — spytałam kokieteryjnie.

— Rozmawiać — odparł krótko. Jego poważny ton sugerował, iż luźna pogawędka rzeczywiście była głównym planem bruneta na dzisiejszy wieczór. — I lepiej cię poznać — dodał z seksownym uśmiechem. — Ktoś o tak pięknym imieniu musi mieć również piękne wnętrze — walnął. Zabrzmiało to bardzo poetycko. — Czytałem kiedyś, że imię Leila oznacza "ciemnowłosą piękność urodzoną w nocy" — rzucił znaczeniem, zupełnie tak jakby cytował je z jakiegoś internetowego forum. Bardzo mnie to zdziwiło, ale i również niesamowicie zaciekawiło. — Tak się składa, że ciemna, oświetlona niebem noc, jest moją ulubioną porą doby — kontynuował, dostrzegając, iż byłam zaintrygowana jego wypowiedzią. — Właśnie przez gwiazdy — dodał, zerkając w górę. Wprost na migoczące z oddali, kuliste ciała niebieskie. — Są cudowne i potrafią wiele powiedzieć o człowieku.

— Trafiłam na przystojnego znawcę wielkiej księgi imion — rzuciłam subtelnym komplementem. — Interesujesz się onomastyką?

— Nie — odparł szybko. — Gwiazdami — zdradził swoje wyjątkowe hobby. — Na twoje imię natrafiłem przypadkiem. Czytałem jedną z książek Jasmin Boland. Zaciekawiła mnie jej twórczość przez sposób, w jaki ukazywała astrologiczny świat. Sprawdzając autorkę w Google, natrafiłem na spis arabskich imion — wyjaśnił.

— Trafiłam więc na znawcę astrologii — podsumowałam, z wielkim zaangażowaniem spoglądając na skupioną twarz bruneta. — Co gwiazdy mówiły o horoskopie na twój dzisiejszy dzień? — zapytałam, wciągnięta w dyskusję. Co prawda nigdy nie ekscytowała mnie astrologia i horoskopy, ale miło było zagłębić się w hobby osoby, która realnie interesowała się tymi tematami.

— Że będzie to pomyślny dzień dla lwów — wyznał, przy okazji zdradzając mi swój znak zodiaku.

— Król dżungli — rzekłam ponętnie. — Władczy i dostojny...

— Interesujesz się astrologią? — przerwał mi, będąc wyraźnie podekscytowanym moją wypowiedzią.

— Nie. Przez pracę nigdy nie miałam czasu na dogłębne analizowanie mojej osobowości poprzez astrologię.

— Na szczęście teraz masz wolne, a przed nami długa noc — oświadczył uśmiechnięty, sugerując tym samym, iż chętnie pomoże mi odnaleźć moje "prawdziwe ja" w gwiazdach. — Jaki masz znak zodiaku? Powiem ci parę ciekawostek o twojej osobowości — wyznał. Był wyraźnie podjarany faktem, iż mógł zostać moją osobistą, astrologiczną wróżką.

— To tajemnica — rzekłam z uśmiechem, pragnąc bardziej zaintrygować mojego towarzysza.

Cel misji został osiągnięty. 

— Tajemnicza i piękna... — rzucił, patrząc na mnie z zaciekawieniem w oczach. — Czyżby panna? — zapytał, zapewne rzucając jednym z tych bardziej zagadkowych znaków.

— Gdybym wyznała ci prawdę, musiałabym cię zabić. — Zażartowałam.

— Przewiduję trzy możliwości — oświadczył, uważnie obserwując moją delikatną twarz. — Spójrz — dodał, wyraźnie przybliżając swoje seksowne ciało do mojego, po czym chwycił za moją dłoń, swobodnym ruchem kierując ją ku górze. — Tam jest gwiazdozbiór opanowanej i pięknej panny — wskazał, przejeżdżając naszymi palcami po gwieździstym niebie. — Tam mamy zmysłowego i płynącego pod prąd skorpiona — kontynuował, powtarzając czynność. — A tam gwiazdozbiór twardo stąpającego po ziemi byka. — Narysował chyba najprostszy z podanych przez siebie wzorów, po czym skupił na mnie swoje namiętne spojrzenie.

Wzrok chłopaka gorliwie pochłaniał moje tęczówki. Wprawiony w zachwyt mężczyzna, zdawał się oszołomiony blaskiem mych brązowych oczu. Zjawisko, które dane mi było obserwować, zdawało się wyjątkowe. Można było odnieść wrażenie, iż Anselmo obserwował mój wzrok z zagorzałą fascynacją, tak jakby w kolorze moich tęczówek nie dostrzegał kasztanowego odcienia, lecz mieniące się do niego z bliska gwiazdy. Fenomen, którego zaznałam, nie był urojeniem. Okazał się realnym wydarzeniem, które przez swą oryginalność wybudziło z kokonów piękne motyle, tak bym na nowo mogła poczuć w brzuchu trzepot skrzydeł tych wyjątkowych stworzeń i była w stanie zaznać szczęścia u boku mężczyzny, który naprawdę zachwycił mnie swą osobowością.

— "Choćby oczy jej były na niebie, a owe gwiazdy w oprawie jej oczu, blask jej oblicza zawstydziłby gwiazdy".

Cytat Szekspira sprawił, iż dosłownie przepadłam.

Dzięki przywołanym przez mężczyznę słowom oraz urokowi, który z gracją mi demonstrował, nie byłam w stanie dostrzec innego zakończenia tego wieczoru. Musiałam zgodzić się na wspólną kolację, którą ten niedawno mi proponował. Tak chciała Ananke, widniejący przy fontannie Okeanos oraz moje serce, które przy Anselmo nagle zaczęło bić szybciej.

— W sumie mam ochotę na włoską pizzę — rzekłam uśmiechnięta, przerywając tym samym naszą pierwszą, niezwykle romantyczną scenę.

— W takim razie zapraszam na pizzę i gwiazdy w kieliszku — rzucił niezwykle uradowany, przywołując słynne, wypowiedziane przez Doma Perignona, tuż po wynalezieniu szampana, słowa.

______________________________________________

Leila poznała Anselmo 😏
Czy spotkanie z aktorem będzie dla niej początkiem czegoś fantastycznego?
Odpowiedź na to pytanie już niebawem w kolejnym rozdziale Leili 😘

Jak mijają Wam wakacje? 

Ich koniec niestety zbliża się wielkimi krokami, także w imieniu całej ekipy życzę Wam dużo cierpliwości, wytrwałości i samych szósteczek 💋
Powodzenia w nowym roku szkolnym! 

Kto wie... Może gwiazdy będą Wam sprzyjać 😏

Miłego dnia/Kolorowych snów!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top