8. Fikcja czy autentyczność?

🍋 Perspektywa Josie 🍋
Cytrynowa12

Kolejny raz tego dnia znalazłam się przed zamkniętymi drzwiami od szafy, które po otwarciu ukazały całe jej bogate wnętrze. Na szczęście tym razem obyło się bez zbędnych komplikacji i straty czasu. Wzięłam radę Leili do serca i poplamione spodnie zamieniłam na spódniczkę w tym samym – fiołkowym – kolorze. Dzięki temu top i marynarka, które miałam na sobie wcześniej, nadal tworzyły idealny komplet.

Od razu zeszłam na dół, a następnie udałam się na podjazd, gdzie w aucie czekał na mnie Ares. Po raz drugi ruszyliśmy do pracy. Tym razem jednak bez dodatkowych przystanków i niespodziewanych komplikacji.

Bezpiecznie dotarliśmy pod firmę Stathamów, a już po chwili oboje przekraczaliśmy jej próg. Ares, znający każdy kąt w tym budynku i ja – nowa pracownica, krocząca po raz pierwszy ciemnym korytarzem, z którym moja stylizacja musiała niesamowicie mocno kontrastować. 

Nigdy nie miałam okazji być w miejscu pracy moich przyjaciół, jednak gdy zobaczyłam, że przestrzeń charakteryzowała się ciemną podłogą, ścianami, a nawet meblami – nie zdziwiłam się. Podejrzewałam, że rodzina Statham zdecydowała się na podobne wykończenie wnętrz, które obserwowałam na co dzień w willi. 

Po wejściu przywitała nas recepcja oraz duże, podświetlone logo firmy, które pięknie rozświetlało mrok. Za czarną ladą stała elegancko ubrana kobieta. Przywitała się z nami i uśmiechnęła serdecznie, lecz zobaczyłam w jej oczach dziwną ciekawość. Odprowadzała nas wzrokiem. Jako recepcjonistka doskonale wiedziała kim był Ares, więc jego obecność raczej jej nie dziwiła. Widocznie to ja byłam dla niej największą atrakcją dzisiejszego poranka.

Tak naprawdę nie dziwiłam się jej. Pewnie Ares nie często wchodził do firmy z kimś u boku. Tym bardziej nie z kimś o płci żeńskiej. Jeśli miała w sobie coś z Sherlocka, tak jak ja, to pewnie w jej głowie tworzyły się różne scenariusze. 

Ares zaprowadził nas do windy i wcisnął przycisk drugiego piętra. Już po chwili wyszliśmy z metalowej klatki i moim oczom ukazały się dwa korytarze. 

— Chodźmy w prawo. Tam znajduje się moje biuro i twoje miejsce pracy — oznajmił Ares. — Drugie przejście prowadzi do gabinetu Leili i całego działu reklam. Więcej szczegółów dowiedz się od Sophie — wyjaśnił, gdy zatrzymaliśmy się przed pierwszymi drzwiami.  

— Kto to Sophie? — spytałam zaciekawiona, mając cichą nadzieję, że dziewczyna, która miała mnie oprowadzić po firmie, okaże się miła. Niestety po doświadczeniach z Clarą miałam obawy, dotyczące żeńskiego grona pracowników.

— Moja druga sekretarka. Będziesz pracowała wraz z nią w jednym gabinecie. Jestem przekonany, że się polubicie. Sophie jest wesołą i serdeczną osobą — wyjaśnił z uśmiechem i od razu złapał za klamkę.  

Za biurkiem siedziała brunetka, która wstała od razu, gdy tylko nas dostrzegła. Uśmiechnęła się też serdecznie, patrząc na mnie. Była młoda i jeśli faktycznie tak sympatyczna, jak mówił Ares, istniała duża szansa, że dogadamy się i znajdziemy nawet wspólne tematy.

Jej eleganckie ubranie, składające się z czarnych, garniturowych spodni oraz beżowej kamizelki dobrze komponowało się z mrokiem pomieszczenia. Dziewczyna nie wyróżniała się niczym na tle ciemnego, drewnianego biurka, regału, skórzanego fotela i równie ciemnej ściany. Pewnie pracowała tu wystarczająco długo, aby przywyknąć do tego stylu pomieszczeń lub nawet go polubić.

Być może taki klimat miał nawet swoje plusy. Na pewno nic nie rozpraszało w czasie pracy. Siedząc przy biurku, najważniejszym elementem był monitor i liczne dokumenty, a wokoło panowała spokojna ciemność. W takiej scenerii ja w swoim fioletowym zestawie wyglądałam na odklejoną od rzeczywistości. Nie miałam jednak zamiaru tego zmieniać. Nikt nie dałby rady zmusić mnie do ponownego wbijania się w biało-czarne stroje. 

— Witaj, Sophie — przywitał się Ares z przyjaznym uśmiechem. — Tak jak uprzedzałem, nasz zespół powiększył się o jedną osobę. Ta urocza panna to Josie. Przejmie część administracyjno-organizacyjnych obowiązków.

— Hej. Jestem Sophie. — Brunetka podeszła bliżej i podała mi dłoń. — Cieszę się, że będziemy razem pracować — wypowiedziała znaną już mi doskonale formułkę, jednak widziałam w jej oczach szczerą sympatię.

— Josephine, ale mów mi Josie. Ja również się cieszę. — Odwzajemniłam uśmiech. 

— Skoro zapoznanie mamy już za sobą, zostawię was. W razie jakichkolwiek pytań, lub problemów, jestem w pokoju obok — uprzedził Ares.  

 — Damy sobie radę. Tak jak szef prosił, oprowadzę Josie po firmie. Mamy na później jakieś specjalne zadania? — spytała uprzejmie Sophie.

— Dokończysz analizę, którą wczoraj zaczęłaś, a tobie, Josie, przyniosę później dokumenty. Przejrzysz je, posegregujesz i sprawdzisz, czy wszędzie są umieszczone podpisy — wyjaśnił, wlepiając we mnie swoje ciemne oczy, które w tym biurze iskrzyły jeszcze bardziej niż zawsze.

Widziałam, że w roli szefa czuł się doskonale. Firma była jego środowiskiem naturalnym. Jak każdy człowiek, lubił mieć poczucie ważności i w pracy miał go szczególnie dużo. Był skrupulatny i tego samego wymagał od pracowników. Jako władca musiał jasno informować innych o ich zadaniach oraz pilnować, aby wszystko zostało wykonane na czas. Jednak w tym wszystkim nie był ani trochę bezczelny. Woda sodowa nie uderzyła mu do głowy, co zdarzało się niezwykle często w gronie przełożonych. Zachowywał zdrowy rozsądek i empatię, tak bardzo potrzebną w pracy z ludźmi. Dowodem tego była chociażby Sophie, która na widok Aresa nie robiła zbolałej miny, wręcz przeciwnie – czuła się swobodnie w jego pobliżu. Uśmiechała się, mówiła normalnie, nie analizując nadmiernie każdego słowa, gdyż Ares dawał ludziom poczucie, iż był taki sam jak inni w tej firmie.

— Dobrze, szefie — odpowiedziałam, śmiejąc się, gdy uświadomiłam sobie, że będę mogła się teraz tak do niego zwracać, podbudowując jeszcze bardziej jego ego.

Ares po moich słowach pokręcił głową z rozbawienia i z uśmiechem, ukazującym szereg śnieżnobiałych zębów, wyszedł z pomieszczenia. 

Poczułam ekscytację na myśl, że od tego dnia codziennie będę obserwowała go w pracy. Znaliśmy się mnóstwo lat, jednak tak naprawdę nigdy nie miałam okazji zobaczyć jego postępowania w sytuacjach służbowych. Podejrzewałam, że zawsze był sobą i nie zaskoczy mnie niczym, ale chciałam to sprawdzić. Przecież każdy człowiek nieco inaczej zachowywał się wśród rodziny, znajomych, a jeszcze inaczej w pracy. 

— Chodźmy więc na tour po firmie państwa Statham — oznajmiła Sophie, kierując się w stronę drzwi. 

— Z miłą chęcią — odpowiedziałam ciekawa rozmieszczenia wszystkich pomieszczeń. Firma miała dwa piętra, a w każdym z nich sporo sal, więc obchód zdecydowanie mi się przydał. 

W ciągu najbliższych kilkudziesięciu minut kroczyłyśmy po korytarzach, a Sophie wskazywała po kolei wszystkie drzwi, które były podpisane i posiadały numerki, a to było wielkim ułatwieniem.

Zaczęłyśmy od drugiego piętra, na którym już się znajdowałyśmy. Oprócz biur mieściła się tam też mała sala konferencyjna do spraw reklam z okrągłym stołem. Była równie mroczna, jak każde wnętrze, ale piękny żyrandol i białe ledy pod sufitem nadawały przytulności. 

Zajrzałyśmy także do drugiego z korytarzy. Tam z kolei był gabinet Leili oraz liczne pomieszczenia dla reszty pracowników. 

Pierwsza kondygnacja mieściła kąciki dla rodziców moich przyjaciół, a także pracownie osób, zajmujących się architekturą wnętrz. 

— Ale to jeszcze nie wszystko — oznajmiła Sophie, gdy opowiedziała o tych pomieszczeniach. — Tutaj jest także moje ulubione miejsce. Bar z jedzeniem i piciem — wyjaśniła i skierowała nas na koniec korytarza. 

— Czuję, że będzie ono też moim ulubionym. Dobra opcja na spędzenie przerwy — powiedziałam. — Ooo, jak tu ładnie — wymsknęło mi się, gdy zobaczyłam czarny barek oświetlony jasnymi ledami, a przed nim stoliki z wygodnymi krzesłami. 

— Oj tak. Mają tu dobre sałatki. Zjemy sobie dziś w czasie lunchu. — Na jej słowa przytaknęłam głową z uśmiechem. 

Po tym krótkim czasie, spędzonym z Sophie, mogłam już powiedzieć, że była radosną osobą. Oczywiście wszystko mogło się zmienić z czasem, jednak moja intuicja mówiła, że nie powinno być tak źle. Nowa koleżanka podchodziła do życia z pewną beztroską. Mimo że znałyśmy się niecałą godzinę, to pozwalała czuć mi się swobodnie w nowym miejscu. Nie oceniała i nie obserwowała nadmiernie mojej osoby, a jedynie powoli wprowadzała w ten świat, co było dość rzadkie wśród znajomych z pracy. Mogła mieć przecież poczucie, że chciałam ją wygryźć z tego stanowiska, planując owinięcie sobie szefa wokół palca, co wiązałoby się z podkładaniem mi przez nią kłód pod nogi. Jednak widocznie jej poczucie własnej wartości było na tyle wysokie, że nie przejmowała się takimi sprawami. Ares miał talent do dobrego dobierania swoich pracowników. 

Kolejnym przystankiem był parter, gdzie mieściła się wielka sala konferencyjna, biura dla architektów krajobrazu i budowli oraz recepcja, którą miałam okazję już widzieć.

Po skończeniu tej wycieczki wróciłyśmy windą na nasze piętro. 

— Jak ci się pracuje z Aresem? — zapytałam, gdy kroczyłyśmy powoli przez korytarz. 

— Dobrze. Jeśli mam być szczera, to nawet bardzo dobrze. Jest szefem, którego życzę każdemu — zaczęła mówić, potwierdzając tym samym moją teorię. — Myślę, że ciężko znaleźć drugie tak wyrozumiałe i normalne szefostwo, jak państwo Statham. Sama wiesz jak jest... — Przerwała, na co kiwnęłam głową, pokazując, że wiedziałam do czego zmierzała. — Gdy ktoś dostanie się do władzy, często zmienia się diametralnie. 

— Dokładnie. Na szczęście nie dotyczy to Aresa. Myślę, że ma na tyle dobre wartości przekazane od rodziców, że nic go nie zepsuje — dodałam. 

— Długo jesteście parą? — rzuciła pytanie, na dźwięk którego przystanęłam tuż przed drzwiami, trzymając w dłoni klamkę.

— Parą? 

Spojrzałam na Sophie, która najwidoczniej była bardzo pewna tego, że łączyło nas coś więcej. Jasne, dostałam się do pracy w dość łatwy sposób i w dodatku w szybkim tempie, ale nie musiało to od razu oznaczać, że sypiałam z Aresem. Sen się nie liczył. 

— Jesteśmy przyjaciółmi od wielu lat, a teraz także współlokatorami. 

— Myślałam, że coś was łączy. Po firmie krążą plotki — wyznała, na co zmarszczyłam brwi.

Pracownicy firmy plotkowali o nas? Było to dla mnie niepojęte, biorąc pod uwagę, że tego dnia po raz pierwszy przekroczyłam jej próg. Oprócz Sophie i oczywiście Aresa, Leili oraz ich rodziców, nikt mnie nie znał.

— Jakie plotki? — spytałam, gdy już weszłyśmy do biura i Sophie zamknęła za nami drzwi. 

— Szef podobno jest zakochany w jakiejś blondwłosej piękności. Jesteś blondynką i jesteś piękna. Myślałam, że chodzi o ciebie — wyjaśniła, a moja twarz musiała wtedy wyrażać ogromne zdziwienie. Nie dałam rady tego ukryć. Byłam bardzo zaskoczona tym, co usłyszałam.

Oczywiście wiedziałam, że w miejscu, w którym na co dzień mijało się ze sobą sporo osób, tworzyły się plotki. To naturalna kolej rzeczy, że ludzie w przerwie od pracy rozmawiali o innych osobach. Nie było to miłe, ale nie mogliśmy się oszukiwać, że się nie wydarza. Każdy z nas, częściej bądź rzadziej, obgadywał innych. 

Zaskoczyła mnie natomiast sama treść tych domysłów. Zastanawiałam się kto, kiedy i w jaki sposób wpadł na pomysł, iż Ares był zakochany. Musiał z kimś o tym rozmawiać, ale znałam mojego przyjaciela i wiedziałam, że o takiej prywatnej kwestii powiedziałby raczej komuś bliskiemu. A ta osoba rzecz jasna nie rozniosłaby wieści po wszystkich pracownikach.

Jednak tak się stało. Nie znałam tutejszych zwyczajów ani ludzi. Nie wiedziałam, z kim rozmawiał Ares w godzinach pracy. Sophie była niemal pewna, że wspomniana blondynka, do której wzdychał jej szef, to ja. W każdej plotce było ziarnko prawdy. Z jakiegoś powodu miałam wrażenie, że ta informacja to nie bujda. 

Myślałam, że reszta dnia będzie wolna od wszystkich rozmyślań. W końcu poranek był pod tym względem intensywny i myślałam, że wyczerpałam limit. Ale tego dnia wszystko szło swoim własnym rytmem i czułam, iż nie miałam zbytnio wpływu na to, co się wydarzy. 

Nie chciałam zbyt wiele mówić Sophie. Tak naprawdę nie mogłam potwierdzić, ani też zaprzeczyć tym domysłom. 

— Dziękuję za miłe słowa. — Uśmiechnęłam się, mając na myśli komplementy, które rzuciła w moją stronę. — Nie mam pojęcia, co ci powiedzieć. Nie jesteśmy parą. Nie wiem też, co zapoczątkowało takie plotki. 

— Szkoda, że nic nie wiesz. No cóż, nieważne, wróćmy do pracy. — Zakończyła temat i zasiadła za swoim biurkiem. 

Podążyłam jej śladem i także spoczęłam na dużym, wygodnym fotelu. Rozejrzałam się po drewnianym meblu przede mną, na którym znajdował się komputer, dwa ciemne segregatory, piętrowy organizer na dokumenty i pojemnik z długopisami. Moje biurko prezentowało się zwyczajnie i surowo. Wystarczył jeden rzut oka, aby dostrzec, że od jakiegoś czasu nikt przy nim nie pracował. Ten smutny widok nie był dla mnie motywujący. Zanotowałam w głowie, aby kolejnego dnia przynieść kilka drobiazgów, koniecznie kolorowych, dzięki którym ten kącik stałby się weselszy. 

Chwilę później przyszedł Ares z dokumentami, nad którymi musiałam popracować, co zajęło mi sporo czasu. Na przerwę udałyśmy się z Sophie do baru, gdzie przy okazji zamieniłam kilka słów z dwoma innymi pracownikami. Miła, nieco starsza kobieta i równie przyjazny facet z działu architektury wnętrz umilali czas przy sałatce i kawie. Po posiłku wróciłyśmy na ostatnie kilka godzin do biura, aby w dalszym ciągu poświęcić się obowiązkom, zleconym przez Aresa.

Pochłonięta wpatrywaniem się w papierki na zmianę z monitorem, straciłam poczucie czasu. Dopiero, gdy Sophie podniosła się z fotela, zorientowałam się, że powinnam już kończyć pracę. 

Wzięłam do rąk plik dokumentów i udałam się pod drzwi gabinetu Aresa, do których zapukałam. Po usłyszeniu stłumionego „proszę" weszłam do środka, rozglądając się po wnętrzu.

Przyjaciel cudownie prezentował się za masywnym biurkiem, na tle ciemnego obrazu z abstrakcyjnym wzorem. W biurze Aresa panował minimalizm. Na podświetlanych półkach znajdowało się raptem kilka dekoracyjnych rzeczy, wśród których nie zdziwiłabym się, gdyby stała butelka bourbona. Oczywiście przyjaciel nigdy nie pił w pracy, więc takowy alkohol nie dekorował wnętrza, ale jego intensywny zapach czuć było już od przekroczenia progu. 

Grzeszył, używając tak cudownych perfum, przez które moje ciało doświadczyło przyjemnych dreszczy.

Wszystkie segregatory i inne potrzebne przedmioty musiały znajdować się w szafach, co było dobrym rozwiązaniem, wprowadzającym harmonię. Jedynie na biurku panował chaos, ale temu ciężko było zaradzić.

Biuro Aresa miało wyjście na balkon, a co się z tym wiązało – także wielkie okna z widokiem na miasto. 

— Wszystko gotowe — oznajmiłam, kładąc papiery tuż przed Aresem. 

— Świetnie. Mam nadzieję, że obyło się bez problemów. — Uśmiechnął się i schował dokumenty do jednej z szuflad. — Na tym zakończymy twoją pracę na dziś, Josie. Jeśli masz ochotę, zapraszam na wspólną kolację w Rosie's. 

— Z miłą chęcią tam zjem.

— Bardzo mnie to cieszy. Mam jeszcze co prawda do załatwienia kilka spraw na mieście, ale jeśli to nie problem, możemy spotkać się na miejscu za pół godziny — powiedział, gdy pakował laptopa do teczki.  

— Jasne, nie ma sprawy. Spacer dobrze mi zrobi. Widzimy się w Rosie's — powiedziałam i, gdy Ares przytaknął, wyszłam z pomieszczenia.

Wróciłam do biura, aby pożegnać się z Sophie i zabrać torebkę, a następnie zjechałam windą na parter, by przy recepcji powiedzieć „do widzenia" i ruszyć w stronę restauracji. 

Kilkanaście minut później byłam już na miejscu. 

W drzwiach minęłam się z kelnerką, obsługującą rano nasz stolik. Jednak tym razem nie była już w fartuszku. Miała na sobie różowy kombinezon we wzory z paskiem w talii. Jaskrawe kolory ubrania świetnie komponowały się z jej rudymi włosami. Taki styl ubioru sprawiał, że była kolorowym ptakiem, na którym nie sposób nie zawiesić oka choć na chwilę. 

— To nasze drugie spotkanie dzisiejszego dnia — zaczęłam, przyjaźnie się uśmiechając do rudowłosej piękności.  

— Tak. Może się pani nie martwić, właśnie skończyłam pracę i obiecuję, że nie pobrudzę pani kolejnych ubrań — oznajmiła ze śmiechem i przewiesiła torebkę przez ramię. — Jeszcze raz przepraszam za ten poranny incydent. Mam nadzieję, że nie wpłynie on na złą opinię o restauracji. Kelnerki czasem bywają rozkojarzone. — Zaśmiała się z samej siebie. — Ale kucharze mają duży talent.

— Dlatego zjemy tu ponownie. Jestem właśnie umówiona z przyjacielem na kolację. Zapewne wstąpimy do Rosie's jeszcze nie raz, bo miejsce bardzo nam się spodobało — powiedziałam. Na twarzy kelnerki wymalował się serdeczny uśmiech.

— Naprawdę się cieszę. 

— O porannej sytuacji już zapomniałam. Widocznie tak musiało być. Może spodnie nie były dobrym pomysłem na dzisiejszy dzień. 

Naprawdę tak uważałam. W spódniczce wyglądałam nieco lepiej i przede wszystkim czułam się bardziej kobieco. To w sukienkach i spódnicach można mnie było zobaczyć najczęściej i wychodziło na to, że wszechświat chciał, abym nie zamieniła ich na spodnie. Wylana kawa, mimo początkowej irytacji, nie wyszła mi na złe. 

— Rzeczywiście w spódniczce jest dużo lepiej. Pięknie pani wygląda. 

— Dziękuję, ale mówmy sobie po imieniu. Myślę, że jesteśmy w podobnym wieku. Josie. — Podałam jej dłoń.

— Rosita. W takim razie do zobaczenia następnym razem i smacznej kolacji. — Pożegnała się akurat w momencie, gdy na parking wjeżdżał Ares. 

Zdążyłam jej życzyć jeszcze miłego wieczoru i poczekałam aż przyjaciel wysiadł z auta, po czym weszliśmy razem do środka. 

Zajęliśmy stolik. Już po chwili pojawił się kelner, aby przyjąć zamówienia. 

— Jak twoje odczucia po pierwszym dniu pracy? — zagadnął Ares, gdy mężczyzna się oddalił.

— Bardzo dobre. Szybko minęły mi te godziny. I miałeś rację co do Sophie, jest przemiłą dziewczyną. 

— Wiedziałem, że się dogadacie — odpowiedział, widocznie ucieszony, że skazane na siebie pracownice przypadły sobie do gustu. 

— Oprowadziła mnie po firmie. Jestem pod wrażeniem eleganckiego wyglądu każdego pomieszczenia, chociaż mam jedną małą uwagę. — Zaśmiałam się, widząc zaintrygowane, ale jednocześnie rozbawione spojrzenie Aresa. Na pewno podejrzewał, do czego zmierzałam, znając moje preferencje co do wystroju wnętrz. — Moje biurko musi nabrać koloru. Udekoruję je jakimiś drobiazgami, jeśli nie masz nic przeciwko. 

— Oczywiście, że nie mam. Możesz zrobić z nim, co zechcesz. W końcu to twoje miejsce pracy, Josie. — odpowiedział. — Gdybym miał chociaż jedno wolne pomieszczenie w firmie, z chęcią urządziłbym je specjalnie dla ciebie. Dobrze wiem, że wszechobecna czerń cię przytłacza. 

— Przestań, Ares. Przecież nic mi się nie stanie. Macie przepięknie urządzoną firmę. Ja chcę tylko spersonalizować swoje biurko — wyjaśniłam z zamiarem uspokojenia przyjaciela, który zapędził się zdecydowanie za daleko. — Poza tym już w willi zrobiłeś wyjątek, urządzając specjalnie dla mnie sypialnię w jasnych barwach — dodałam, przypominając sobie wielkie zaskoczenie przy pierwszym wejściu do pokoju i wdzięczność za to, że o mnie pomyślał. 

— I z chęcią bym to powtórzył. Urządzanie wnętrz dla wyjątkowych osób, jest ciekawą formą rozrywki, Josie. — Zaśmiał się. — Uwierz mi, dla ciebie mogę zrobić naprawdę wiele — oznajmił z lekkością, wpatrując się w moje oczy.  

Jego tęczówki błyszczały w słońcu, wpadającym do restauracji przez duże okna. Nastało milczenie. Mimo, że nie było ono niezręczne, to zdecydowałam się je przerwać.

— Wiesz... Jest jeszcze coś, co usłyszałam od Sophie. 

— Co takiego? — spytał zaintrygowany. 

— Po firmie krąży plotka, że jesteś zakochany w jakiejś blondynce. Sophie była pewna, że chodzi o mnie — powiedziałam i w sekundę zestresowałam się, nie widząc żadnej większej reakcji z jego strony. 

Chłopak przełknął ślinę, wpatrując się to we mnie, to w pusty stolik przed sobą, jak gdyby chciał coś powiedzieć, ale tego nie zrobił. Podejrzewałam, że chociaż się roześmieje, nie dowierzając w fakt, do jakiej kreatywności posunęli się jego pracownicy. Mógłby nawet się wkurzyć, że już pierwszego dnia zostałam zaatakowana przez pocztę pantoflową, która jak wiadomo, bywa bezlitosna. Każda reakcja byłaby lepsza od dziwnego milczenia i zupełnie poważnej miny.

— Zabawne, co ludzie mają w głowach — odezwałam się ponownie, chcąc obrócić tę sytuację w żart. — Gdy wiedzą, że szef jest singlem, zapewne parują go z każdą nową pracownicą. Jak gdyby nie wiedzieli, że druga połówka może być z całkowicie innej branży i niekoniecznie musi ona od razu po znajomości trafić do firmy Statham.

Udało się. Kąciki ust Aresa nieznacznie się podniosły po moim bezsensownym monologu. 

 — Coś w tym rzeczywiście jest — Odchrząknął, po czym odsunął się od oparcia krzesła i położył dłonie na stoliku, przybliżając się automatycznie do mnie. — Chociaż nie dziwi mnie, iż Sophie szukając mi potencjalnej partnerki, wzięła pod lupę akurat ciebie. Twoja obecność w firmie wywarła dziś na wszystkich wielkie wrażenie. Twoja osoba, niczym gwiazda, rozjaśniała cały mrok otoczenia — oznajmił, a ja uśmiechnęłam się na jego słowa.

Wrócił mój czarujący Ares, który zawsze potrafił wygłosić kilkuzdaniowy poemat, opisujący mnie w taki sposób, że nie poznawałam w nim siebie. Wpatrywałam się w jego ciemne tęczówki. To właśnie je można było nazwać wspomnianymi gwiazdkami. Dwie małe, błyszczące perełki zasługiwały na to miano bardziej niż cała moja osoba. Żaden inny widok nie mógł ich przebić.

Gdy – ponownie w ciszy – siedzieliśmy, czekając na kolację, zastanawiałam się, jak czułabym się, gdyby Ares potwierdził plotki. Gdyby oznajmił, że nie były one wymysłem głodnych wrażeń pracowników, a rzeczywistym faktem.  

 Nie wiedziałam, jakie emocje przeżywałabym w takiej sytuacji, ale o dziwo perspektywa Aresa, poświadczającego słowa Sophie, coraz mniej mnie przerażała.

Chyba nawet podświadomie uwierzyłam, że przypuszczenia mojej koleżanki z pracy są prawdą i szukałam tylko potwierdzenia w jego ustach. 

______________________________________________

Hejka!
Pierwszy dzień w firmie Statham Josie ma już za sobą. Nie obyło się oczywiście bez dodatkowych wrażeń 🙈
Jak czulibyście się na miejscu Josie, słyszącej, że rzekomo jest miłością Aresa? Jak zawsze czekam na Wasze komentarze! 💛

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top