7. Nagie powitanie po romantycznej nocy
🍋 Perspektywa Josie 🍋
Cytrynowa12
Z błogiej i cichej ciemności wyrwało mnie przeczucie, że ktoś oprócz mnie znajdował się w pomieszczeniu. Jak przez mgłę widziałam sylwetkę mężczyzny. Ostre słońce, wpadające przez okno, świeciło wprost w jego plecy, przez co nie mogłam zobaczyć wyraźnie twarzy, zerkającej na mnie z góry. Mrugnęłam oczami kilka razy, co dało mi większą ostrość widzenia. Jasna poświata, która do tej pory wyglądała, jakby mężczyzna był anielskim stworzeniem, powoli znikała. Coraz wyraźniej zaczęłam dostrzegać kontur jego twarzy, następnie zmierzwione włosy, ciemną brodę i szeroki uśmiech.
Bez najmniejszego wysiłku podniosłam się do pozycji siedzącej, zupełnie nie zwracając uwagi na ramiączko koszuli nocnej, które zjechało w dół po moim ramieniu.
Nic mnie nie krępowało. Byłam za bardzo zaaferowana postacią, w którą wlepiałam wzrok.
On robił dokładnie to samo. Przeszywał ciemnymi oczami moją twarz, przez co robiło mi się gorąco. Odkryłam, dotąd pokryte kołdrą, nogi. Gdy lekka, mięciutka chmurka nie dotykała już mojego ciała, poczułam się jeszcze swobodniej i lżej.
— Przygotowałem ci śniadanie, księżniczko. — Usłyszałam niski, lekko zachrypnięty głos, a chwilę później dotarła do mnie zniewalająca woń. Tak dobrze mi znane nuty zapachowe karmelu, pomarańczy, pieprzu i papryki wydawały się być jeszcze bardziej intensywne niż zawsze. Po tych doznaniach dla moich uszu i nosa nie miałam już najmniejszych wątpliwości co do tego, kto przyniósł mi śniadanie do łóżka. — Kanapki z guacamole i jajkiem. Mam nadzieję, że ci zasmakują. — Ares podsunął mi drewnianą tackę, na której były pięknie udekorowane kanapki i sok.
Wszystko to wyglądało smakowicie, ale nie miałam najmniejszej ochoty na konsumowanie kolorowych kanapek. Tym bardziej, że moje zmysły totalnie oszalały. Zamiast zapachu jedzenia, które miałam wręcz pod nosem, czułam karmel i pomarańczę. Moją głowę w pełni zaprzątał Ares, odbierając mi swoją osobą zdolność racjonalnego myślenia i funkcjonowania. Wystarczyło, że stał obok, a ja wariowałam.
Byliśmy jak plus i minus - dwa ładunki przeciwstawne, które będąc w bliskiej odległości, przyciągały się. Nie było na to ratunku. Czułam olbrzymią siłę, ciągnącą mnie do Aresa, znajdującego się zaledwie metr ode mnie. Z mojej woli czy nie - to bez znaczenia. Musiałam znaleźć się jeszcze bliżej niego.
— Wolałabym smakować twoje usta — wypowiedziałam automatycznie, odsuwając od siebie tackę z jedzeniem. To także działo się bez mojej woli. Tak jakbym nie miała najmniejszego wpływu na swoje słowa i działania.
Zakryłam usta dłonią, gdy zdałam sobie sprawę ze znaczenia zdania, które opuściło moje usta. Serce zaczęło mi łomotać w piersi, gdy zrozumiałam, że było ono szczere.
— Nie mam nic przeciwko wzajemnej degustacji naszych ciał — odparł niczym niezmieszany Ares.
Odstawił tacę gdzieś obok na łóżku. Miałam wtedy okazję widzieć jego sylwetkę w pełnej okazałości. Szybko wydało się, że mężczyzna miał na sobie granatowy fartuch. Nie byłoby to niczym dziwnym, gdyby nie fakt, że pod nim był zupełnie nagi.
Powietrze głośno opuściło moje płuca, gdy poczułam gorąco na policzkach. Chwilę później całe moje ciało było rozpalone od widoku Aresa, który ten fartuszek sprawnie z siebie zerwał, jak gdyby kawałek materiału ograniczał mu ruchy.
Oddychałam potwornie szybko. Dech zapierał mi widok nagiego mężczyzny, będącego coraz bliżej mnie. Powoli pokonywał, dzielący nas dystans, cały czas wlepiając spojrzenie we mnie. Poruszał się najpierw lekko i równomiernie, po czym gwałtownie wylądował na mnie, niczym magnesowy minus, niemogący oprzeć się plusowi, którym byłam ja.
Mrugałam powiekami, w celu wyraźniejszego zobaczenia jego czekoladowych oczu. Przez narastające podniecenie, obraz jego osoby był rozmazany.
Nie wystarczył mi już tylko jego widok. Chciałam namacalnie poczuć, że był przy mnie. Zmierzwiłam dłonią jego włosy, które były niezwykle miękkie. Ciało, w które moje palce się wręcz wtapiały, także przypominało gładką chmurkę z pierzyny.
Zdecydowanie moje wszystkie zmysły przy nim szalały.
Jego gorące dłonie sunęły po moim ciele, delikatne niczym piórko usta pieściły moje wargi, ciepły oddech łaskotał moją szyję i najważniejsze - penis, docierał do najbardziej wrażliwego miejsca. Delektowałam się wszystkimi tymi doznaniami, zanim nastał huk.
Taca z jedzeniem wylądowała na podłodze. Można się było tego spodziewać, ale żadne z nas nie przewidziało tej sytuacji.
Kolejny - nieco cichszy, ale podobny - odgłos był dziwny. Potem jeszcze jeden i jeszcze... Z łóżka nie miało już co spaść, a ja nadal słyszałam ten dźwięk.
Przy kolejnym stuknięciu otworzyłam oczy.
Rozejrzałam się po sypialni, w której nie było nagiego Aresa, jajek pachnących karmelem ani nawet promieni słońca, wpadających przez okno - bo te tym razem zostało zasłonięte.
Leżałam zwyczajnie przykryta kołdrą. Na podłodze nie znajdował się żaden fartuch, ani zmaltretowane jedzenie, które spadło wraz z tacą.
Jedynie puchowa podusia, którą ściskałam w dłoni, była znakiem tego, że w mojej głowie chwilę wcześniej rozgrywała się scena niczym z filmu erotycznego. Nie dotykałam włosów ani ciała Aresa. Tym, w czym zatapiały się moje palce, była tylko poduszka.
Czułam rozbawienie, a jednocześnie zażenowanie tym wszystkim. Nie mogłam jednak za długo rozmyślać, bo zorientowałam się, że nadal słyszałam pukanie.
Ktoś wcześniej dobijał się do drzwi sypialni, a że nie dostał żadnej odpowiedzi, złapał za klamkę.
Moje serce zabiło gwałtownie, gdy tym kimś okazał się Ares. Wbiłam paznokcie w swoją dłoń, chcąc mieć pewność, że tym razem nie śniłam.
Wszystko wyglądało na to, że była to jawa. Przyjaciel - na szczęście nie nagi, bo inaczej chyba oszalałabym ze świadomości, że moja głowa przewidywała wydarzenia - stał w otwartych drzwiach.
— Cześć, Josie. — Przywitał się, na co podniosłam delikatnie kąciki ust, przecierając oczy drżącymi dłońmi. - Przepraszam, jeśli cię zbudziłem, ale niedługo jadę do pracy. Miałaś jechać ze mną, a po tak długiej nocy pewnie chciałabyś przed wyjazdem trochę się odświeżyć.
— Och... Tak, dzięki. Z tego wszystkiego nie nastawiłam nawet budzika. — Westchnęłam, przybijając sobie w myślach facepalm.
Zawsze traktowałam swoje obowiązki z powagą, aczkolwiek wczorajszy wieczór był taki pełen emocji, iż nawet przez myśl mi nie przeszło, że powinnam zrobić coś, aby nie zaspać następnego dnia.
Na szczęście Ares był zawsze krok przede mną i nad wszystkim panował.
— Z tego wszystkiego? — dopytał, unosząc jedną brew w górę.
Ugryzłam swój język, karając się za plecenie na głos tego, czego nie powinnam.
— No... Wczorajszy wieczór. Trochę poimprezowaliśmy — powiedziałam mało inteligentnie, ale na nic więcej w tamtym momencie nie było mnie stać.
Po kilku godzinach spędzonych z Aresem w SkyBar, miałam mnóstwo przemyśleń. Pojawiło się milion pytań, podejrzeń i wniosków, co do naszej relacji. Jednak na tamten moment musiały one pozostać tylko w mojej głowie.
— Fakt. Była to cudowna, pełna wrażeń noc. Zapewne zapamiętam ją na długo — oznajmił Ares, a nasze spojrzenia spotkały się na kilkanaście sekund. — Jeśli nie czujesz się dziś na siłach i chciałabyś jeszcze odpocząć, nie widzę problemu, byś została w domu — powiedział Ares, przerywając tę wymowną ciszę, gdy zorientował się, że nie miałam nic do dodania w tej kwestii. — Bez pośpiechu, Josie. Najważniejsze, żebyś poukładała myśli i wydobrzała psychicznie. Pracę możesz zacząć na przykład od jutra.
— Nie! — Zaprzeczyłam energicznie. Choć wczorajszy wieczór i ten sen wybiły mnie trochę z rytmu, absolutnie nie czułam potrzeby pozostania w domu. — Szybko się wyszykuję i możemy jechać — oświadczyłam i wstałam z łóżka, nie chcąc tracić już ani minuty.
— Dobrze. W takim będę czekać na ciebie w pokoju. Przyjdź do mnie, gdy uznasz, że jesteś gotowa do wyjścia.
Przytaknęłam tylko i ruszyłam w stronę szafy, chcąc wybrać strój na ten dzień. Ares natomiast jeszcze przez chwilę mierzył mnie wzrokiem, po czym opuścił sypialnię.
Uświadomiłam sobie, że dopiero po jego wyjściu wzięłam głęboki oddech. Gdy przebywał w pomieszczeniu, odczuwałam dziwne napięcie. Zdawałam sobie sprawę, co je wywołało. W końcu nieczęsto zdarza się, aby osoba z naszych snów - w dodatku niemal erotycznych - chwilę później zjawiła się w pokoju. Taka sytuacja ścięłaby z nóg nawet najtwardszego zawodnika.
Skarciłam swój umysł za to, co mi robił. Widziałam swojego nagiego przyjaciela w śnie! To nie było normalne. Po romantycznej atmosferze w SkyBar, tańcu do piosenki Adele i wypitych drinkach, zwyczajnie zwariowałam - inaczej tego nazwać nie mogłam.
Gdyby nie sen, nie zdałabym sobie nawet sprawy, jak bardzo pociągał mnie widok Aresa. Od jakiegoś czasu skutecznie oddalałam od siebie te myśli - bo zasadniczo były one zakazane - ale samej siebie oszukiwać nie mogłam.
Zaśmiałam się ironicznie, analizując swoją psychikę. Widocznie kobieta zraniona i zawiedziona ostatnimi przeżyciami z facetami, potrafi w mgnieniu oka poczuć skrajnie pozytywne uczucia wobec mężczyzny, który jako jedyny chronił ją i doceniał.
Musiałam mocno pilnować swoich pobudek, gdyż widocznie to one ostatnio robiły ze mną, co chciały.
Otrząsając się z natłoku myśli, zaczęłam przeglądać ubrania, w które wcześniej bezmyślnie wlepiałam swój wzrok. Niestety kompletnie nie wiedziałam, co mogłabym założyć do pracy. Chciałam wyglądać elegancko, ale jednocześnie miałam serdecznie dość stonowanych kolorów, w które ubierałam się, pracując w firmie Fredericka. Każde kolejne koszule, marynarki, spodnie i spódniczki, które brałam do rąk, nie spełniały moich wygórowanych oczekiwań.
W końcu stwierdziłam, że tylko traciłam czas takim działaniem. Zamknęłam szafę i zdecydowałam się pójść najpierw wykąpać. Łudziłam się, że w tym czasie moja głowa otrzeźwieje i jakimś cudem znajdę odpowiednią stylizację.
Szybko okazało się jednak, że nie dane mi będzie się uspokoić. Z jednej fali irytacji wpadłam w drugą, gdy zastałam zamknięte drzwi do łazienki Leili. Nad tym pomieszczeniem musiało być jakieś fatum, biorąc pod uwagę, że ta sytuacja spotkała mnie już drugi raz. Nadal nie znając kodu dostępu, mogłam jedynie walić w drzwi i krzyczeć coraz głośniej, nie próbując nawet udawać miłej. Zegar tykał, miałam coraz mniej czasu, a nie chciałam zawieść Aresa. Jeśli dałam słowo, że się wyszykuję i tego dnia zacznę pracę, to chciałam ten plan wykonać.
Po otwarciu drzwi, przywitałam Leilę długim monologiem. Musiałam się wygadać, a wraz ze słowami, wypływało napięcie całego poranka. Dziwny sen, natychmiastowa konfrontacja z Aresem, moja niezdolność skupienia się na niczym i jeszcze brak natychmiastowego dostępu do łazienki - to było za wiele.
Na szczęście rewelacja, którą przekazała Leila, uspokoiła mnie. Nie mogłam przecież być zła, gdy pod prysznicem na moją przyjaciółkę czekał mężczyzna. Zamknięte drzwi i długie oczekiwanie na ich otwarcie, było w tej sytuacji zrozumiałe. Miałam też nadzieję, że w końcu poznam mężczyznę, który zyskał zaufanie mojej przyjaciółki. Dotychczas wiedziałam tylko jak miał na imię. Musiał być na pewno wyjątkową osobą, skoro mocno zraniona w przeszłości Leila, zdecydowała się stworzyć z nim relację.
Ta znajomość wpływała na nią pozytywnie. Gdy mężczyzna nie znajdował się w pobliżu, była niekiedy dziwnie zamyślona i bez humoru, natomiast w tym momencie można było zaobserwować odwrotność tych zachowań. Ten kto dobrze ją znał, gołym okiem mógł dostrzec radość i błogość, która malowała się na jej twarzy, gdy otworzyła mi drzwi. Co prawda w trakcie rozmowy trochę się zmieszała, ale w pełni rozumiałam jej sytuację, chociaż nie popierałam poczynań. Ukrywanie swojej miłości przed resztą domowników, nie było łatwym zadaniem, a spontaniczna rozmowa ze mną, do której była zmuszona, tylko utrudniała sprawę. Nie zmieniało to faktu, że tego wszystkiego mogła uniknąć, gdyby - tak jak przez wszystkie wcześniejsze lata przyjaźni - zwierzała mi się.
Umożliwiłam jej powrót do Avana i tego na czym zakończyli swoje działania, a sama wyszłam z pokoju. Finalnie czułam się trochę głupio, że dobijałam się do nich, gdy przeżywali tak intymną chwilę, ale miałam żelazne argumenty na swoje usprawiedliwienie. Gdyby Leila nie była tak skryta w tym temacie i mówiła otwarcie o swoim wybranku, prawdopodobnie wiedziałabym, że tego poranka nie powinnam im przeszkadzać.
Wzięłam prysznic w jednej z łazienek na dole, po czym w szlafroku udałam się do swojego pokoju. Presja czasu tym razem zadziałała korzystnie, ponieważ wyjęłam i ubrałam pierwszy lepszy fioletowy zestaw, składający się z topu na ramiączkach - wiązanych na kokardkę - marynarki i spodni. Gdy przejrzałam się w lustrze, stwierdziłam, że wyglądałam całkiem nieźle. Biżuteria oraz fioletowy makijaż dopełniały całość.
Dopilnowałam, żeby włożyć w torebkę wszystkie potrzebne drobiazgi i po chwili, z towarzyszącym mi odgłosem stukotu szpilek o powierzchnię schodów, zeszłam do kuchni, w celu napicia się czegoś.
Tam zastałam Leilę, jednak - ku mojemu rozczarowaniu - samą. Nadal nie przyprowadziła swojego wybranka do pomieszczenia, gdzie każdy bez problemu mógłby go ujrzeć i zamienić kilka słów.
Wypytując ją o szczegóły, dotyczące osobowości faceta - którego ubóstwiała na tyle mocno, iż zwracała uwagę na drobne rzeczy, takie jak zaparzenie mu kawy - nabawiłam się kolejnego mętliku w głowie.
— Jego głos jest dla mnie modlitwą, a wypowiadane słowa ulubioną piosenką, której pragnę słuchać za życia i po nim. Zapach jego perfum... Odbiera mi tchnienie, a jego silne ramiona sprawiają, iż czuje się bezpieczna. — Dźwięczały mi w głowie jej słowa.
Analizowałam je raz po raz. Leila w cudowny sposób opisywała uczucia, które towarzyszyły jej przy ukochanym. Uświadomiłam sobie, że niektóre zdania opisywały też moje wrażenia, gdy w pobliżu był... Ares.
— Nie wyobrażam sobie innego mężczyzny u swojego boku, Josie. Nie, gdy w końcu w jednej osobie odnalazłam przyjaciela, partnera i kochanka. Jeśli to ten jedyny, będziesz to czuła, Josie.
Kończąc tę piękną wypowiedź, zapewniła mnie, że kiedyś zrozumiem wszystko.
Czułam, że już powoli rozumiałam.
Dochodziłam do wniosków, które przerażały mnie samą i świadomie od nich uciekałam.
Za to podświadomość wręcz przeciwnie - nie krępowała się ani trochę i śniła o osobie, co do której uczucia były moją największą zagadką.
No właśnie... Ares był moim przyjacielem od wielu lat, a w śnie dostał rolę kochanka. Została tylko kwestia partnera. Chociaż „tylko" było stwierdzeniem mocno na wyrost. Czułam, że ta ostatnia opcja była najtrudniejsza do wykonania, gdy od wielu lat łączyła nas zażyła przyjaźń. Niektórych zakorzenionych głęboko więzów nie dało przekształcić się na coś większego. Tym bardziej jeśli z tyłu głowy była obawa, że takie działanie mogłoby skończyć się źle, co doprowadziłoby do utraty tej osoby.
Aby ochłonąć, napiłam się kilka łyków wody, lecz niewiele one zdziałały, gdy chwilę później w kuchni pojawił się Raees, przyprawiając mnie o kolejną falę dziwnych uczuć. Miałam już i tak przepełnioną głowę różnymi rozpoczętymi myślami, a na skupienie się nad nimi, nie posiadałam czasu, bo ciągle dochodziły jakieś nowe kwestie.
Nucenie przez Raeesa piosenki Adele - przez którą dzień wcześniej rozpoczął się cały proces myślowy o uczuciach Aresa względem mnie oraz moich do niego - sprawiło, że posłałam mu onieśmielone spojrzenie. Zniknęło one szybko na rzecz wielkiego zdziwienia, gdy zauważyłam, że chłopak kierował słowa, tej niezwykle romantycznej piosenki, w stronę Leili. Zrobił irracjonalne przedstawienie. A że miałam już za wiele dziwnych wrażeń tego poranka, po kilku dogryzających jego osobie słowach, zdecydowałam się opuścić pomieszczenie.
Kolejnym punktem, który musiałam odwiedzić, był oczywiście pokój Aresa. Mimo że jego osoba zaprzątała mi intensywnie głowę od dobrych kilkunastu godzin, to i tak, stojąc przed wejściem do jego sypialni, czułam się lepiej niż w towarzystwie błaznującego Ra.
— Jestem gotowa — oznajmiłam, gdy przyjaciel otworzył mi drzwi.
— Wejdź, proszę. — Wycofał się, gestem ręki zachęcając mnie do pójścia w głąb pomieszczenia. — Pozbieram jeszcze tylko dokumenty i możemy ruszać — oznajmił, na co przytaknęłam głową.
Od kiedy wprowadziłam się do willi, nie miałam okazji być w pokoju Aresa, więc w tamtym momencie, gdy niespodziewanie weszłam do jego prywatnych czterech ścian, rozejrzałam się z zainteresowaniem. Sypialnia była mroczna, co akurat mnie nie zaskoczyło, gdyż cały dom utrzymany był w ciemnych barwach. Pokój Aresa nie mógł odstawać. Tym bardziej, że czerń, grafit i ciemny brąz bardzo pasowały do przyjaciela, który swoją osobą prezentował klasę, szyk i elegancję.
Oprócz pięknego żyrandola, źródłem światła było także wielkie okno po prawej stronie łóżka. Dodatkowo z pięknym widokiem, który nocą, przy niezasłoniętych roletach, na pewno był idealną scenerią do relaksu przy serialu, lecącym w telewizorze na jednej ze ścian. Chociaż znając mojego przyjaciela - nie korzystał z takich atrakcji. On znał tylko jedną aktywność, jaką była praca. Przez nią rzadko kiedy miał chwilę, w której mógłby się zatrzymać i spojrzeć na gwieździste niebo.
Odgłos przewracanych kartek i ich zapach, unoszący się w pokoju, był idealnym dowodem na to, że przed zaczęciem pracy w firmie, Ares poświęcał się obowiązkom w domu.
Spojrzałam na mężczyznę, który wkładał pokaźny stos druków do teczki. W spodniach od garnituru i białej koszuli oraz z perfekcyjnie ułożonymi włosami i łagodnym uśmiechem, nie wyglądał na zmęczonego. Mimo to i tak uważałam, że wiele tracił ze swojego młodzieńczego życia, zatracając się w czymś, co przynosiło zysk i satysfakcję, ale nie stało najwyżej w hierarchii wartości.
— Pracujesz od rana? — spytałam w końcu, gdy Ares ubrał marynarkę i wziął do rąk segregator, będąc już gotowym do wyjścia.
— To dokumenty z wczoraj. Przeglądałem je przed snem, by rankiem zaoszczędzić trochę czasu — wyjaśnił, na co pokiwałam głową.
— Rozumiem, ale uważam też, że się przemęczasz — powiedziałam, korzystając z okazji. — Nie chcę ci rozkazywać, bo jesteś świadomą osobą i wiesz co jest dla ciebie najlepsze, jednak jestem zdania, że przynoszenie pracy do domu, tym bardziej do sypialni, która powinna być miejscem spokoju, nikomu nie wychodzi na dobre — dodałam z czystej troski.
Nie chciałam brzmieć chamsko, ale jednocześnie byłam szczerą osobą i jeśli od początku mojego pobytu widziałam, że Ares częściej niż wszyscy spędzał czas w pracy, musiałam zareagować.
— Spokojnie, Josie. Wiele razy pracowałem w domu. Między innymi tego wymaga ode mnie własna firma. Jeśli jest taka potrzeba, muszę wszystko dopracować. Nawet jeśli to oznaczałoby nieprzespaną noc — odpowiedział, z uspokajającym uśmiechem, patrząc mi w oczy. — Dużo pracuję. To fakt. Lecz lubię taki tryb życia. Produktywność to moja siła napędowa. Dzięki niej pod koniec dnia czuję, że w pełni wykorzystałem dany mi czas oraz możliwości.
— Jesteś niezwykle ambitny — stwierdziłam, czując, że był osobą, z której można brać przykład. — Wiele się od ciebie nauczę — dodałam, spuszczając trochę z tonu.
— Ja od ciebie również. Mam nadzieję, że wspólnie się uzupełnimy. Ja sprawię, że nie będziesz się nudzić w pracy. Ty natomiast pokażesz mi jak odpocząć psychicznie i fizycznie.
— Duet idealny. — Zaśmiałam się, sugerując, że oboje będziemy czerpali od siebie potrzebną wiedzę.
— Nadal masz ten wisiorek. — Zmienił temat, spoglądając na złoty element, zawieszony na mojej szyi.
— Tak, zakładam od czasu do czasu. Bardzo go lubię — oznajmiłam, na pewno wprawiając w radość przyjaciela, którego prezent nadal był ze mną i nie stracił na uroku.
— Pasuje do ciebie — stwierdził, przejeżdżając palcem po malutkiej, błyszczącej literze J o płynnych kształtach.
Jego zainteresowanie biżuterią sprawiło, że znalazł się bliżej mnie, przez co momentalnie spoważniałam. Ciepłe palce, które - dotykając wisiorka - muskały także okolice dekoltu, przypomniały mi sen, od którego wspomnień usiłowałam się uwolnić.
Niestety umysł płatał mi figle i raz za razem przedstawiał sceny, wytworzone przez moją głowę w czasie, gdy spałam. Wiedziałam, że te myśli były niestosowne. Nie mogłam w obecności Aresa, myśleć o takich rzeczach. Mało tego - nawet, gdy nie było go obok, nie powinnam mieć w głowie jego nagiego ciała.
Ludzki mózg był czymś totalnie niezrozumiałym. Przecież często zapominaliśmy sny tuż po przebudzeniu. Wiele razy leżałam jeszcze przez kilka minut w łóżku, ze świadomością, iż śniłam o czymś pięknym, ale za nic w świecie nie potrafiłam sprecyzować dokładnie, co to było.
Wtedy bardzo chciałam go pamiętać, a tego poranka wręcz przeciwnie - wolałam puścić ten senny incydent w niepamięć, co ironią losu mi się nie udawało.
Z trudem przełknęłam ślinę, czując, że czas najwyższy zakończyć tę scenę, bo moje ciało reagowało niebezpiecznie intensywnie.
— Chyba musimy już jechać — powiedziałam cicho.
— Masz rację, chodźmy — odparł, po czym odchrząknął i dotknął moich pleców, popychając delikatnie do przodu.
Klaśnięciem zgasił światło i wyszliśmy z jego sypialni. Na korytarzu powietrze zdawało się być jakby bardziej rześkie.
Aby dotrzeć do piwnicy, gdzie były auta, musieliśmy przejść przez kuchnię. W niej nadal znajdowali się Leila i Ra. Tym razem jednak nie tracili czasu na wzajemne dogryzanie sobie. Spożytkowali go na gotowanie. Tak, dwójka moich przyjaciół w świetnych humorach przygotowywała pizzę. Zaabsorbowani tą czynnością nawet nie usłyszeli, że zeszliśmy na dół.
Niezauważona przystanęłam na chwilę, obserwując tę rzadką scenę. Nie przesadzałam. Leila zawsze wolała zamawiać jedzenie, niż tracić godziny na przyrządzanie czegoś samemu. Ra tym bardziej - jak wiadomo miał on inne aktywności, które odbywały się w sypialni, a nie kuchni. Dlatego zastanawiałam się, co przyczyniło się do zmiany zachowania ich obojga.
Prędzej na gotowaniu można było przyłapać mnie niż resztę domowników. Moja osoba wśród różnego rodzaju garnków, talerzy i misek, z fartuszkiem przybrudzonym mąką, nie budziłaby sensacji. Jeszcze przed studiami, gdy miałam więcej czasu, gotowałam regularnie. Nie dlatego, że musiałam, a dlatego, że chciałam.
Ares, orientując się, że stanęłam, także spojrzał w stronę tej dwójki, zachowującej się niecodziennie. Podniósł delikatnie brwi do góry, jednak później wzruszył ramionami, nie widząc chyba potrzeby w analizowaniu ich poczynań.
— Czas na nas, księżniczko — odezwał się, przytrzymując już drzwi, abym poszła przodem.
Chwilę później byliśmy już w aucie i zmierzaliśmy do firmy Aresa. A przynajmniej tak myślałam, dopóki nie zauważyłam, że przyjaciel obrał nieco inny kierunek. Okrężną drogą do pracy raczej jechać nie chciał, więc musiał mieć w planach jeszcze jakiś przystanek.
— Dokąd jedziemy? — spytałam, posyłając mu zaciekawione spojrzenie.
— Nie jedliśmy śniadania, więc pomyślałem, że po drodze do biura, odwiedzimy jakąś restaurację. — Uśmiechnął się, widząc moją zaskoczoną minę. — Rewelacyjny posiłek będzie dobrym początkiem dnia w nowej pracy.
— Restaurację? Przecież za... — Włączyłam ekran smartfona, aby dowiedzieć się, jaką mieliśmy godzinę. — Pięć minut zaczynamy pracę. — Wypowiedziałam powód mojego zdziwienia. Nie pojawienie się w pracy o wyznaczonej godzinie, musiało być dla punktualnego i pracowitego Aresa, wyjściem ze strefy komfortu.
— Twoje towarzystwo ma na mnie zły wpływ. — Zaśmiał się. — Jeszcze oficjalnie nie zaczęliśmy współpracy, a ja już przekładam relaks nad obowiązki. — Posłał mi roziskrzone spojrzenie. Ucieszyłam się, że wziął sobie do serca moje słowa o nadmiernej pracy. — Jako szef mogę zjawiać się w pracy, gdy najdzie mnie taka ochota. Dziś, wyjątkowo, moją zachcianką są małe wagary. Godzinka spóźnienia nas nie zbawi, a tobie na długo utkwi w pamięci miłe rozpoczęcie pracy w firmie Stathamów - dodał.
— Rozpoczęłabym go miło nawet w firmie. Wiesz przecież, że bardzo się cieszę z szansy, jaką mi dałeś. Ale śniadanie w restauracji to świetny pomysł. Chętnie coś zjem i napiję się kawy.
Zatrzymaliśmy się przy lokalu Rosie's - jak głosił szyld nad wejściem. Nigdy wcześniej nie miałam przyjemności w nim być, dlatego szczególnie cieszyłam się z możliwości odwiedzenia nowego miejsca.
Kwiatowa nazwa była adekwatna do wystroju, jaki panował. Gdy weszliśmy w głąb pomieszczenia, dostrzegłam sporą ilość kolorowych kwiatów, tworzących łuk, pod którym należało przejść, aby zająć stolik. Wśród tej feerii barw można było wypatrzeć też róże, których w końcu nie mogło zabraknąć, w restauracji noszącej nazwę na ich cześć.
Ares pokierował mnie do jednego z pustych stolików, oddalonego od tych zajętych, co dawało nam trochę prywatności i spokoju.
Przejrzałam menu, a następnie rozejrzałam się po pomieszczeniu, zauważając, że zostało ono zaprojektowane w taki sposób, żeby wpadało do środka jak najwięcej promieni słonecznych. Było to świetne rozwiązanie, które w połączeniu z drewnianymi stolikami, podłogą i mnóstwem kwiatów, robiło z restauracji spokojną, pełną naturalności przystań. Z radością wdychało się świeże, poranne powietrze z dodatkową wonią kwiatów i najróżniejszych krzewów. Czystą przyjemnością było zjeść tam śniadanie.
A na zamówienie takowego przyszła pora, gdy przy naszym stoliku pojawiła się dziewczyna w fartuszku z logiem lokalu. Młoda kelnerka z przepięknymi, rudymi włosami, które na czas pracy związała w schludnego koka, z serdecznym uśmiechem zapytała nas, co życzyliśmy sobie zjeść.
Oboje zgodnie zdecydowaliśmy się na słodkie śniadania. Ja, po zapoznaniu się z ofertą dań, nabrałam ochoty na cytrynowe naleśniki z ricotty z dodatkiem pistacji i macerowanych jagód. Ares za to poprosił o kilka czekoladowych croissant z owocami guawy. Do tego zamówiliśmy dwie mrożone kawy.
— Podoba ci się tu? — zapytał Ares, gdy rudowłosa się oddaliła.
— Bardzo. Jest przyjemnie — odpowiedziałam krótko, posyłając mu uśmiech.
— Podejrzewałem, że urok tego wyjątkowego miejsca przypadnie ci do gustu. — Z uśmiechem wpatrywał się w moje oczy, a ja pokiwałam głową, zgadzając się z jego słowami.
Wiedział, bo bardzo dobrze mnie znał. Przy takich okazjach jak ta wczorajsza i dzisiejsza, tylko upewniał się w tym, że nadal miałam ten sam gust co do smaków i pomieszczeń.
— Lubię być w otoczeniu przyrody, więc mocno doceniam takie miejsca. Z tego samego powodu też SkyBar tak mnie zachwycił. — Wróciłam myślami do wczorajszego wieczoru i mój uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył.
Ares natomiast jakby spoważniał i dalej przewiercał mnie wzrokiem. Intensywnie nad czymś myślał, jednak jego ust nie opuściły żadne słowa, przez co tkwiliśmy w ciszy, która robiła się kłopotliwa. Znowu miałam poczucie, że coś wisiało w powietrzu.
Normalnie cisza między nami nie była niekomfortowa. Jeśli dwoje ludzi czuło się ze sobą swobodnie, to milczenie było normalną sprawą. Nie trzeba było na siłę szukać tematów do rozmów. Krótka przerwa na zagłębienie się w swoich myślach, była cenna. Jednak zdarzały się takie momenty jak ten, gdy intensywne spojrzenie krępowało, usta pragnęły się otworzyć, aby powiedzieć cokolwiek, ale jednocześnie coś ściskało w gardle i powstrzymywało przed przerwaniem tego, co się właśnie tworzyło.
Wiedziałam, co chciałam powiedzieć. Pragnęłam zacząć temat piosenki Adele, która ciągle brzmiała mi w głowie. Pierwszy krok, nakierowujący na powrót do tamtej chwili, już poczyniłam wspomnieniem o SkyBar.
Wyznanie Aresowi, iż czułam się nieswojo i byłam skołowana, myśląc o przebiegu imprezy, być może uwolniłoby mnie od nawału przemyśleń. Rozmowa z nim na pewno ułożyłaby mi w głowie przynajmniej część tego, co się w niej znajdowało.
Dbanie o swój wewnętrzny spokój było istotne, dlatego postanowiłam przerwać ciszę. Niestety nie dane mi było wiele powiedzieć. Gdy tylko wypowiedziałam imię przyjaciela, zauważyłam kelnerkę, która zmierzała do nas z pełną tacą. Westchnęłam cicho. Pomyślałam jednak, że musiał być to znak. Widocznie ten moment nie był dobry na tak ważne rozmowy.
— Państwa śniadanie — poinformowała dziewczyna, stawiając przede mną naleśniki, których słodki zapach napędzał moje ślinianki do pracy.
Łapiąc talerz z croissantami, tacka, na której stały kawy, zachwiała się niebezpiecznie w jej ręce. Chciała opanować sytuację, jednak na nic się to zdało. Przez przypadek jeszcze bardziej przechyliła tacę i ze szklanki wylała się spora zawartość kawy.
Odskoczyłam natychmiast, jednak mój refleks był spóźniony. Chłodna kawa z mlekiem wylądowała na moich spodniach. Kelnerka zrobiła przerażoną minę. W jej oczach można było dostrzec ogromne przerażenie.
— Przepraszam panią bardzo! — Niemal wykrzyczała, odstawiając na stolik wszystko, co trzymała. — Zniszczyłam takie piękne spodnie. Przepraszam. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. — Panikowała.
Wyciągnęła też z kieszeni chusteczki, podając mi je. Szybko zaczęłam wycierać plamę na udzie, ale nie pomogło to w niczym. Jasno fioletowe spodnie uratować mogło tylko pranie.
— Spokojnie, nic strasznego się nie stało — odparłam, mimo że byłam delikatnie zła.
Chyba każdy w mojej sytuacji, byłby zirytowany. Tym bardziej, że po śniadaniu mieliśmy udać się do pracy, a nie chciałam spędzić ośmiu godzin w brudnych spodniach. Jednak, widząc przerażenie w oczach młodej kelnerki, nie mogłam się długo gniewać. Znałam życie i wiedziałam, że każdy może mieć gorszy dzień lub zwyczajnego pecha. Nie wyobrażałam sobie naskakiwania na rudowłosą. Wolałam złość zatrzymać dla siebie. I byłam zdania, że każdy na moim miejscu powinien zachować się podobnie. W końcu pracownicy restauracji też byli tylko ludźmi. Nie znaliśmy całej historii ich życia i problemów, z którymi musieli się mierzyć. Należało być empatycznym w stosunku do każdego, który wobec nas nie miał złych intencji.
— Proszę tylko, żeby nie składali państwo skargi. Przyniosę drugą kawę. Zapłacę za tę wylaną i pozostałe dwie. Wypijecie je państwo za darmo — mówiła dalej już nieco spokojniejsza, ale nadal zestresowana.
— Niech pani będzie spokojna. Obejdzie się bez skarg — odezwał się Ares, dotąd przyglądający się zaistniałej sytuacji. Widocznie również widział zły stan kelnerki. — To jedynie małe potknięcie. Mogło się ono zdarzyć każdemu. My nie wezwiemy szefostwa, a pani pójdzie po kolejną kawę i wszyscy będą zadowoleni. Po śniadaniu pojedziemy do domu, Josie. Przebierzesz się i potem pojedziemy do firmy — zwrócił się do mnie z uśmiechem, na co ja go odwzajemniłam.
— Jestem państwu ogromnie wdzięczna — powiedziała ściszonym głosem rudowłosa i nieśmiało sprzątnęła chusteczki.
Po chwili oddaliła się, a my zaczęliśmy pochłaniać potrawy. Po zjedzeniu i wypiciu darmowej kawy, udaliśmy się do szarego Ferrari Aresa, którym zawiózł nas do domu, choć powinniśmy już kierować się w stronę firmy, gdyby wszystko szło po naszej myśli. Jednak życie skutecznie zmieniało ustalony wcześniej plan na ten dzień. Przez incydent przy śniadaniu i potrzebę cofnięcia się do willi, byliśmy spóźnieni aż półtorej godziny.
Ares nie miał lekko. Już od pierwszego dnia pracy ze mną musiał wychodzić ze swojej strefy komfortu. Uśmiechnęłam się na tę myśl, obserwując, że mimo nowej dla niego sytuacji, całkiem dobrze to znosił.
______________________________________________
Witajcie w kolejnym rozdziale! 🥰 Chętnie dowiem się, co o nim sądzicie i czy nabraliście się na początku 😏
Miłego dnia/wieczoru/nocy 💛
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top