4. Poczuj moją miłość

🍋 Perspektywa Josie 🍋
Cytrynowa12

Dojeżdzając do SkyBar, ujrzałam liczne źródła światła, które już z odległości kilku metrów robiły niezwykłe wrażenie. Z perspektywy tylnego siedzenia w taksówce nie byłam jednak w stanie dobrze się temu przyjrzeć.

Już po kilkunastu sekundach kierowca stanął, a Ares natychmiast zapłacił należytą kwotę. Wyszedł z taksówki, otwierając przednie drzwi, aby od razu to samo zrobić z tymi po mojej stronie. 

— Zapraszam piękną panią. — Wyciągnął w moją stronę dłoń. 

— Dziękuję bardzo. — Uśmiechnęłam się, będąc zachwycona tą szarmanckością. 

Złapałam jego rękę, którą pomógł mi wyjść z auta i wygładziłam sukienkę. 

Mogłam już w całej okazałości obserwować lampiony, które urzekły mnie wcześniej. Przy wejściu było ich mnóstwo. Wraz z kwiatami w doniczkach, dekorowały przestrzeń naokoło niewielkich drzewek. Zostały poustawiane także na schodach, tworząc oświetloną drogę do głównej przestrzeni, gdzie miała odbywać się cała impreza. 

Wiedziałam już, co kierowało osobą, która dała nazwę temu miejscu. Panował ogólny dostatek, ale bez przepychu. Rajski wygląd, spokój, świeże powietrze i zabawa w dobrym towarzystwie – to było coś, czego potrzebowała każda zmęczona życiem osoba. Czułam, że to idealne miejsce do relaksu. 

Jeśli tak wyglądało niebo – mogłam umierać. 

Z uważnej obserwacji przestrzeni wyrwał mnie Ares, który zakomunikował, że mamy trzymać się blisko siebie. Szłam obok niego, a tuż za nami kroczyli Leila i Ra. Myślałam, że staniemy w kolejce, oczekując – niestety długo, biorąc pod uwagę ile było osób – na wejście do klubu. 

Stało się zupełnie inaczej, gdyż Ares minął długi wąż ludzi i po krótkim porozumieniu się z mężczyzną, będącym zapewne ochroniarzem, wszedł do klubu, a my zaraz za nim. 

Cała sytuacja mnie zaintrygowała. Podejrzewałam, że przyjaciel miał znajomości, co – patrząc na jego status – nie było niczym dziwnym. Zanotowałam jednak w głowie, aby podpytać go o szczegóły. 

Tymczasem z ciekawością przyjrzałam się urokliwemu wystrojowi klubu. Parkiet oświetlony był przez lampiony, które – sądząc po ich ilości w całym SkyBar – musiały być motywem przewodnim. Na środku każdego drewnianego stolika także widniały świece. 

Na tle zachodzącego już słońca, wszystko to tworzyło romantyczną aurę, sprawiając, że miejsce było wręcz magnetyczne. Przyciągało do siebie muzyką, wydobywającą się z głośników, alkoholem, którego już za chwilę mieliśmy skosztować i wygodnymi siedzeniami. Oprócz stolików z krzesłami, dodatkowym miejscem, gdzie można było przysiąść, były kanapy, a na nich spora ilość kolorowych poduszek. 

Ta klubowo - romantyczna miejscówka totalnie przypadła mi do gustu. Ares nie mógł wybrać nic lepszego. To niebiańskie miejsce, znajdujące się na 1901 Collins Ave, spełniało wszystkie oczekiwania, jakie miałam, a nawet je przerastało. 

Dotarliśmy do zarezerwowanego stolika. Jak się okazało przeznaczona była dla nas jedna z kanap, na które z takim zachwytem chwilę wcześniej patrzyłam. 

Leila od razu usiadła. Chciałam zrobić to samo, jednak zauważyłam, że Ares przystanął z rękoma w kieszeniach spodni, obserwując wszystko, co działo się naokoło. Zdecydowałam, że zostanę przy nim. Podjęłam właśnie taką decyzję, chociaż sama nie wiedziałam, czym była ona spowodowana. 

Być może całą tą magiczną aurą, która nas otaczała. Przyciągała mnie ona do Aresa jak magnes. Ostatnie wydarzenia, w których odegrał znaczną rolę, sprawiły, że przy jego boku czułam się bezpiecznie. Miałam wrażenie, że znajdowałam się na odpowiednim miejscu. Ten wieczór i ta beztroska zabawa miały symboliczne znaczenie – były oczyszczającym początkiem czegoś nowego. W związku z tym nie widziałam innej opcji – musiałam być blisko Aresa, pozostawiając resztę przyjaciół samych. 

Choć oni – z tego co widziałam – nie nudzili się. Ra przysiadł się do Leili i o czymś rozmawiali. 

Odwróciłam wzrok od przyjaciół i podeszłam bliżej Aresa. Podążyłam za jego wzrokiem, widząc basen, w którego tafli odbijały się liczne światła i cienie ludzi. Widok ten uspokajał. Mimo dość głośnej muzyki, poczułam spokój w sercu i chęć zrobienia czegoś szalonego. Wspólny skok do chłodnej wody w basenie wydawał się na tamten moment idealną spontanicznością. 

Zaśmiałam się w duchu na swoje myśli. Mokra sukienka, zniszczony makijaż i fryzura, nie były tego warte, ale samo to, że coś takiego przyszło mi do głowy, pokazywało, jak bardzo wyluzowałam. 

Spojrzałam na Aresa, zastanawiając się o czym myślał. Po jego milczeniu i wzroku błądzącym spokojnie, byłam pewna, że coś na pewno zaprzątało jego głowę. 

Wyczuł mój wzrok, bo również na mnie spojrzał. Uśmiechnął się delikatnie i objął mnie. 

— Podoba ci się te miejsce? — spytał. 

— Jest przepięknie — odpowiedziałam nieco głośniej, żeby przekrzyczeć muzykę, chociaż byliśmy na tyle blisko, że na pewno dobrze mnie słyszał. — Uwielbiam takie domowe klimaty. Ten klub zrobił na mnie wielkie wrażenie już przy wejściu. W dodatku jest tu tak romantycznie... — Rozmarzyłam się, jeszcze raz omiatając wzrokiem basen, kolorowe kanapy i świeczki. — Chciałabym mieć randkę w takim miejscu — wypaliłam szybciej niż pomyślałam.

Ten wieczór wyraźnie na mnie oddziałowywał. Zrobiłam się sentymentalna i gadałam głupoty. Wspomniałam o randce, gdyż rzeczywiście ten klub był wręcz do niej stworzony, jednak ja aktualnie nie myślałam o żadnych spotkaniach tego typu. Potrzebowałam chwili oddechu, a kolejne doświadczenia z facetami raczej by mi tego nie dały. 

 — Już dawno chciałem pokazać ci piękno tego miejsca. Wiedziałem, że wywrze ono na tobie pozytywne wrażenie  — przyznał Ares, na szczęście nie komentując moich słów o randce. — SkyBar jest bezpieczną przystanią. Moją, Leili, Ra, a teraz także i twoją, Josie. 

— Dobrze mnie znasz — stwierdziłam, doceniając jego umiejętności słuchania i obserwacji. — Często tu bywasz?

— Tak. Wraz z Leilą i Ra jesteśmy tu stałymi gośćmi. Klientami z kartą VIP, którzy posiadają nawet swój ulubiony stolik. — Wykręcił nas delikatnie, wskazując głową na blat i kanapę, którą zajmowali Raees i Leila.  

— No właśnie... Weszliśmy bez kolejki. Ochroniarz jest twoim znajomym? — spytałam, zaczynając temat, który nurtował mnie od początku.

— Nie. Znam właściciela klubu — wyjaśnił.  

— Rozumiem, ale... Tylko dlatego, że się znacie, wpuszcza ciebie i osoby ci towarzyszące bez kolejki? — Drążyłam temat, wyobrażając sobie w głowie właściciela SkyBar, jako osobę o dobrym sercu, który nie pozwala bliskim osobom czekać na wejście. 

 — Jakiś czas temu reprezentowałem właściciela SkyBaru w sądzie — zaczął. — Po długiej, sądowej batalii ogłoszono nasze zwycięstwo  — oznajmił, na co pokiwałam głową w geście zrozumienia. Przysługa za przysługę. — Po wygranej przyjechaliśmy tu, by opić nasz sukces. 

— I tak się zakumplowaliście — dokończyłam za niego, na co przytaknął. — Świetne rozpoczęcie znajomości. No i dzięki temu ty też na tym skorzystałeś.

— Dokładnie. Zaczęło się od wynajęcia adwokata, skończyło na wieloletniej, dobrej znajomości — wyznał z uśmiechem. — SkyBar to bardzo klimatyczne miejsce. Cieszy mnie fakt, iż wywarło na tobie tak pozytywne wrażenie i mam nadzieję, że będziesz bywać tu z nami częściej — zagaił, obserwując moją reakcję.  

— Czy to zaproszenie do wspólnego, regularnego imprezowania? — zaśmiałam się.

— Do wspólnego imprezowania, tańczenia, relaksu i rozmów — dodał. 

— Brzmi świetnie. Tobie nie mogę odmówić. 

— Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo radują mnie twoje słowa — odpowiedział i zabrał dłoń z mojego przedramienia. — Usiądziemy? — spytał, a ja zgodziłam się skinieniem głowy.

Dołączyliśmy do dwójki przyjaciół, siadając na przeciwko nich. Kanapa mnie nie zawiodła. Okazała się być tak wygodna, jak myślałam. 

Ra z Aresem zamienili kilka słów, natomiast ja skupiłam się na Leili, która jako jedyna zdawała się nie być z nami w klubie na mięciutkiej sofie. Sprawiała wrażenie nieobecnej, zamkniętej we własnych myślach.

Zwróciła na mnie uwagę dopiero, gdy głośno ją zawołałam. Zarzekała jednak się, że nie była zamyślona.

— Miłość dodaje skrzydeł. — Do akcji wkroczył Ra, który słyszał naszą wymianę zdań i nie powstrzymał się przed skwitowaniem jej. 

Spojrzałam na jego twarz, zdobioną cwanym uśmieszkiem. Rzecz jasna, że miał na myśli Avana, jednak zagwozdką był dla mnie fakt, że tak często ostatnio wspominał o miłości i uczuciach. Z reguły nie były to kwestie, o których się z nim rozmawiało. Najlepiej odnajdywał się w przechwalaniu się tym kogo, gdzie i w jaki sposób zaliczył. Sfera uczuciowa nie wchodziła w grę. Od takich tematów była Leila lub Ares. 

  — Sytuacja z Avanem się rozwija, a ja dalej nic o nim nie wiem. Opowiedz coś — zwróciłam się ponownie do Leili.

Dziewczyna jednak znowu nie była za bardzo rozmowna, jeśli chodziło o jej wybranka. Sprawnie omijała temat, odbijając piłeczkę w moją stronę. Zasugerowała, iż widać było po mnie, że ktoś zaprzątał moje myśli i wywoływał rumieńce na twarzy.

Po części trafiła ze swoim stwierdzeniem. O Aresie intensywniej myślałam już od dnia imprezy firmowej, będąc wdzięczną, za to ile dla mnie zrobił. A rumieńce na moje policzki na pewno wkradły się tuż przed wyjściem do klubu, gdy chwalił mój wygląd. Była to jednak zupełnie normalna sprawa. Każda kobieta w pewnym stopniu zawstydziłaby się, gdyby mężczyzna prawił jej wyszukane komplementy. 

— Z czasem się dowiesz — odpowiedziałam tylko krótko, nie sądząc, aby był to temat, nad którym w tamtym momencie można się było rozwodzić.

Wdzięczność przyjacielowi nie była równa kwitnącej miłości u Leili, która przez motylki w brzuchu dostała – wspomniane przez Ra – skrzydła i odleciała do sobie znanego świata. 

— Co tak tajemniczo? — odezwał się ponownie nieproszony Ra. 

Przeniosłam na niego gwałtownie wzrok, marszcząc przy tym brwi z irytacji. Jak mógł mi zarzucać powściągliwość, gdy sam, wraz z Leilą, nie mówił o wszystkim? 

— Tajemniczo? Jedyną pełną tajemnic osobą jesteś tu tylko ty — wypaliłam, czując jak wzbierała się we mnie złość. 

Początkowy spokój gdzieś się ulotnił. Wystarczyło jedno zdanie Ra, które zadziałało na mnie jak płachta na byka. Nie potrafiłam puścić tych słów mimochodem, ani zachować spokoju.

Ja, jeśli o czymś nie mówiłam, robiłam to jedynie dla ich dobra, aby nie martwili się. Za to później wyjawiałam wszelkie sekrety, czując ich ciężar na sercu i poczucie winy przez ukrywanie istotnych faktów.

Raees nie posiadał w swoim słowniku czegoś takiego, jak bycie fair wobec przyjaciół. Nie chciał mówić nawet o szczęśliwych wieściach, więc nie powinien mieć pretensji do mnie za przemilczenie czegoś, o czym tak naprawdę nie było potrzeby mówić. 

 — Przy was nie da się mieć sekretów — stwierdził, na co parsknęłam ironicznym śmiechem.

— Czyli twierdzisz, że ich nie masz? — spytałam prowokująco.

— Tego nie powiedziałem. — Zaśmiał się, utrzymując ze mną kontakt wzrokowy.

Jego pewne siebie, nonszalanckie spojrzenie doprowadzało mnie do uczuć, które swoim pojawieniem się, dziwiły nawet mnie. Nie sądziłam, że byłam zdolna do chęci mordu tu i teraz, nie zważając na okoliczności. 

Lubiłam słowne przekomarzanki, jednak te nie były w formie żartu. Raees być może bawił się świetnie, ale ja zupełnie przeciwnie. 

— Więc tak jak myślałam... Masz je. 

— Do czego zmierzasz? — spytał.

— Do prawdy. Rozmawiałam dziś z wnuczką Arabel. — Powróciłam myślami do krótkiej pogawędki, którą do tego czasu zupełnie wyrzuciłam z głowy, na rzecz innych problemów, jednak przypomniałam sobie o niej w najlepszym momencie. — Pytała o ciebie i twoje łóżko. Nie wiedziała, czy zmieniać na nim pościel, skoro nikt ostatnio z niej nie korzysta — powiedziałam usatysfakcjonowana, będąc ciekawa reakcji bruneta. 

Normalnie często zapraszał do siebie różne panny, więc gosposia miała mnóstwo roboty ze zmienianiem pościeli zapewne dzień w dzień, aby książę z kolejną zdobyczą nie musiał przebywać w już przechodzonym kawałku materiału. Natomiast teraz łóżko było idealnie pościelone. Posłanie pachniało płynem do prania, a nie mieszanką perfum i potu.

 — A więc Ra, gdzie ostatnio spędzasz noce? — dopytałam jeszcze dla jasności.

— Z bardzo seksowną kobietą — odpowiedział dumny z siebie. — W jej łóżku. Konkrety tego, co w nim robiliśmy, zostawiam do rozwinięcia waszej wyobraźni. No chyba, że chcecie znać wszystkie szczegóły z tych niesamowicie upojnych nocy — dodał, zupełnie nie zrażony moim odważnym pytaniem, wnikającym w jego prywatność. 

— Dobrze rozumiem? Spędziłeś wiele nocy z jedną kobietą? — dopytałam, akcentując przedostatnie słowo. 

Ra szokował swoim postępowaniem. 

Dojrzały i zakochany? Takie sprawiał wrażenie, ale czy nie było w tym jakiegoś drugiego dna?

— To takie dziwne?

— W twoim wydaniu owszem — wtrącił słusznie Ares, dotąd milcząco przysłuchując się ostrej wymianie zdań.  

Miałam ochotę przybić mu piątkę za to stwierdzenie.

Wyrwał mnie tym samym z zafiksowania się na osobie Raeesa. Spojrzałam zatem na przyjaciółkę, która też nie brała udziału w rozmowie. Wlepiała wzrok w świeczkę, stojącą na stoliku i nie widziałam w niej siły ani ochoty na droczenie się. 

— Jaka ona jest? — spytałam z ciekawości, chcąc dowiedzieć się więcej o jego nocnej wybrance.

Widziałam ziarnko nadziei. 

Czy Ra mógł on w końcu poczuć coś więcej do jakiejś kobiety? 

To by wyjaśniało jego częste w ostatnim czasie mówienie o uczuciach i zaczynanie tych tematów przy każdej możliwej okazji. Jednak ten prześmiewczy sposób w jaki to robił... Taki już miał styl bycia, więc tym nie powinnam się raczej sugerować.

— Piękna. — Skwitował krótko.

— Tylko tyle? — spytałam z uniesionymi brwiami.

Co jak co, ale po Ra spodziewałam się dłuższego wywodu.

— Co miałbym dodać, by uszczęśliwić twe romantyczne wnętrze? Że jest wyjątkowa?  

Trafił w pewnym sensie w sedno. To właśnie moje wnętrze mogło domagać się usłyszenia czegoś więcej. Nie przywykłam do mówienia o miłości jednym słowem i raczej od innych osób także spodziewałam się jakichś szczegółów.

— Tak. Jeśli tak myślisz, to tak.

 W tym momencie głos zabrał Ares, podsumowując tę rozmowę sugestią, iż to co czuł Ra do kobiety, nie mogło być miłością, gdyż nie był zdolny kochać. Byłam oczywiście tego samego zdania, lecz rzeczywiście przez chwilę kierowało mną mylne wrażenie, iż w Raeesie coś się zmieniło.

Miałam duszę romantyczki. Wierzyłam, że w każdej osobie istniały dobro i miłość. Nawet jeśli były one schowane gdzieś głęboko, to jednak istniały – takie miałam nastawienie do wszystkich ludzi. Niestety bywało to złudne. W przypadku Raeesa mogłam się grubo pomylić, ponieważ ten mężczyzna sprawiał wrażenie, że w jego klatce piersiowej znajdował się lód, a nie serce.

Niestety tylko Ra miał świadomość, jak było naprawdę. 

Przez swoje skołowanie nie wiedziałam już kompletnie, co o tym myśleć, więc zdecydowałam się nie kontynuować rozmowy. Moim celem było ponowne wyluzowanie. 

Jednak, gdy Leila poinformowała, że idzie po drinka, ja nie chciałam robić tego samego. 

— Napiję się później. Teraz wolę potańczyć — oznajmiłam zgodnie z prawdą. 

Musiałam roztańczyć napięcie, które się we mnie pojawiło przez odbytą rozmowę. Wypicie alkoholu w tamtym momencie mogłoby jeszcze pogorszyć mój stan, a chciałam robić wszystko w kierunku powrotu do beztroski. W końcu po to byliśmy w klubie. Niepotrzebną rozmową jedynie psuliśmy sobie ten czas. 

— W takim razie zapraszam do tańca, księżniczko. — Usłyszałam nad uchem, gdy Leila odchodziła od stolika. 

Ares wyciągnął dłoń w moją stronę. Uśmiechnęłam się na ten gest. Niesamowicie doceniałam to, że słuchał moich potrzeb i niemal natychmiast chciał je spełniać. Traktował mnie jak księżniczkę, którą byłam przez niego nazywana tego dnia.

Zalewała mnie wdzięczności za to, że był przy mnie. Stanowił stabilną przystań wśród niepewnie dryfujących statków, jakimi byli Leila i Raees. 

Przyciągał mnie swoim spokojem i przewidywalnością, której ostatnio brakowało u pozostałej dwójki przyjaciół. 

Tam dawało odczuć się napięcie. Raees śledził intensywnie każdy krok Leili, która powoli zamierzała w stronę baru. On był nieco rozbawiony, za to przyjaciółka emanowała irytacją, tak samo jak ja. Wzajemna złość na siebie w ich relacji była normą, w końcu na Ra ciężko się było nie gniewać. Mimo to, widząc jej wyraźne przygnębienie, czułam niepokój w sercu z tym związany. Martwiłam się. Jako bliska przyjaciółka, powinnam pobiec za nią, układając w głowie wspierające słowa. Jednak obok siedziała osoba, która także czekała na ruch z mojej strony. 

Mimo że czas płynął normalnie, ja czułam jakby wszystko działo się w slow motion. Przez moją głowę przebiegały setki myśli, a w każdej z nich próbowałam wybierać między zażyłą, siostrzaną więzią, a ciepłym, magnetycznym przyciąganiem ze strony Aresa. 

No cóż... Prawom fizyki nie można się było opierać. 

— Chodźmy, książę — odpowiedziałam w końcu, podając mu rękę, co sprawiło szeroki uśmiech na jego twarzy. 

Następnie wstaliśmy, kierując się w stronę parkietu. 

Gdy moja delikatna dłoń spotkała się z jego – dużą i męską, byłam już pewna, że wybrałam dobrze. Postawiłam na naszą relację, która była bliższa niż kiedykolwiek. Nie chciałam tego zaprzepaścić, a jedynie pielęgnować, wspólnie spędzanym czasem.

— Trafiliśmy na piękną piosenkę — zauważył Ares, gdy dotarliśmy na parkiet, a przestrzeń wypełniła się kojącą melodią. Objęliśmy się wzajemnie, kołysząc w jej rytmie. — Make you feel my love.  

— Tak. Uwielbiam Adele. — Uśmiechnęłam się, wsłuchując w ten piękny, życiowy tekst o długo skrywanej miłości.

Każdy chciał mieć przy sobie kogoś, kto zaoferować mógł ciepły uścisk, kiedy wszystko szło nie tak, jak powinno. Gdy w moje oczy wiał deszcz, Ares był osobą, która bez wahania ocierała moje łzy i oferowała przytulasa. Wiele też poświęcił dla mojego dobra, za co byłam mu wdzięczna.

Uświadomiłam sobie, że za dużo rozmyślałam. Moja wrażliwa na muzykę głowa, zawsze starała się dopasować tekst do aktualnej sytuacji w życiu. Tym razem jednak był to niepokojący kierunek. Ares był moim przyjacielem. Nie mogłam więc rozpatrywać tej relacji jako romantycznej. Zrobił dla mnie wiele, aczkolwiek tak wyglądała przyjaźń. Nie poszedłby dla mnie na koniec świata. Wszystko miało swoje granice. 

A może właśnie ich nie miało? 

Zamknęłam oczy, gdy Ares obrócił mnie w tańcu. Próbowałam wtedy odetchnąć i przywrócić trzeźwość myślenia, bo od nadmiaru emocji czułam się niemal pijana. Nie mogłam jednak nic poradzić na to, że – tańcząc na parkiecie z Aresem, wśród tej romantycznej aury, wytwarzanej przez liczne lampiony – powracały do mnie słowa Raeesa.

Chłopak wyraźnie zasugerował, że Ares był we mnie zakochany. Nie wiedziałam, czy była to jedna z jego gierek, czy rzeczywiście mówił prawdę. Piosenka Adele idealnie pasowała do teorii, którą przedstawił, ale czułam, że dopowiadałam sobie coś, co nie miało racji bytu. 

Nasz taniec, do akurat tego kawałka, to jedynie zbieg okoliczności – do tego wniosku doszłam, gdy zabrzmiały ostatnie wyraziste nuty i głos artystki ucichł. 

— Co powiesz na jeszcze jeden taniec? — zapytał od razu Ares. 

Rozbrzmiewały właśnie pierwsze słowa „Señorita", a parkiet zapełnił się jeszcze większą ilością tańczących par. 

Odruchowo rozejrzałam się w poszukiwaniu sylwetki Leili. 

Ku mojemu zdziwieniu, dostrzegłam ją na parkiecie wraz z Raeesem. Oznaczało to, że przyjaciele prawdopodobnie się pogodzili, a ja mogłam być o nich spokojna. Przynajmniej na te trzy minuty piosenki.

 — Chętnie z tobą zatańczę. — Skupiłam się ponownie na Aresie, kładąc jego dłoń na umięśnionym ramieniu, przykrytym warstwą ubrania.

— Czuję się zaszczycony. — Uśmiechnął się, pokazując błyszczące, śnieżnobiałe zęby, które mogłabym widzieć non stop. Gdy był zadowolony, ja automatycznie też się taka stawałam. — Później, w nagrodę, że wytrzymałaś ze mną tyle czasu na parkiecie, proponuję orzeźwiające aperol spritz — dodał, na co zaśmiałam się jeszcze bardziej.

— Taniec z tobą to czysta przyjemność, ale taką nagrodą nie pogardzę — oznajmiłam, myśląc o ulubionym drinku. 

 Skupiliśmy się już tylko na płynnych ruchach. Na parkiecie zgrywaliśmy się tak samo dobrze, jak we wszystkich innych aspektach. Nasze ciała wpółgrały ze sobą idealnie. Moja drobna sylwetka tonęła w jego szerokim torsie.

W głowie wciąż miałam tekst piosenki, o której rozmyślałam chwilę wcześniej. Nie wiedziałam, czy to, co dawał mi Ares, można było nazywać miłością. Tak naprawdę w tamtym momencie nie chciałam tego uczucia nazywać żadnym słowem. Przytulając się do jego ramienia i czując ciepłą dłoń, którą położył na moim biodrze, byłam po prostu pewna, że dawał mi spokój i poczucie bezpieczeństwa.


______________________________________________

Witam w kolejnym rozdziale!
Jak podobała się imprezka?
Konieczne dajcie znać ❤️
A ja życzę Wam, aby zbliżające się święta Wielkiej Nocy były spokojne i radosne 🐣
Dużo uśmiechu i dobrego jedzonka 💛
Widzimy się niedługo 🥰

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top