25. Przyjaźń i miłość wymagają cierpliwości
🍋 Perspektywa Josie 🍋
Cytrynowa12
Policzki zaczęły mnie niemiłosiernie piec, mimo że w kręgu nie palił się ogień – na pewno nie ten namacalny. Za to niestety w naszych sercach obecny był żar, który siał spustoszenie w organizmach. U Leili płomień miłości, u mnie złości – zupełnie różne uczucia, ale oba ogromnie silne. W dodatku jedno wynikało z drugiego. Moje oburzenie było skutkiem nieodpowiedzialnego zadurzenia Leili w Raeesie, o którym ta w końcu zdecydowała się poinformować.
Długo czekałam na ten moment prawdy, próbując przewidzieć słowa, jakie wypłyną z moich ust w tak ważnej rozmowie, jednak nie wszystko dało się w życiu zaplanować. Gdy w grę wchodziła silna złość, troska i niemoc, na nic były wszystkie przemyślane regułki, należało więc spontanicznie iść z prądem.
Na szczęście nie wybuchłam od razu, dając radę opanować najgorsze emocje. Wielkie znaczenie miało to, iż wiedziałam o wszystkim wcześniej. Największe rozgorączkowanie towarzyszyło mi tuż po incydencie w gabinecie. Gdybyśmy wtedy rozmawiały, nie doprowadziłoby to do niczego dobrego, jedynie sporego konfliktu, z którego ciężko byłoby wyjść. Po upływie tylu dni, niepokój ewoluował. Wzburzenie daną sprawą miało to do siebie, że słabło z każdą minutą. Rzadko kiedy jego natężenie było takie samo po usłyszeniu danej rewelacji i kilka godzin później. Dlatego zawsze zalecana była rozmowa na chłodno. Uważałam, że w kwestii romansu Leili nie dało się debatować z chociażby minimalnym lekceważeniem, aczkolwiek pragnęłam robić wszystko, aby przekazać swoje zdanie w dosadny, ale także merytoryczny sposób. Nie dałoby mi satysfakcji mówienie bolesnych, krzywdzących słów, zważając na to, że Leila była moją przyjaciółką. Chodziło tu przede wszystkim o uświadomienie jej, z jakim ryzykiem wiązało się jej działanie.
— Kochamy się, Josie — oznajmiła Leila. — Może to być dla ciebie szokujące, ale...
Tak, było szokujące. Cholernie szokujące dla mnie stwierdzenie "kochamy"... O ile wierzyłam, że Leila zadurzyła się w Ra, to miałam duże wątpliwości co do odwzajemnienia tych uczuć. Za żadne skarby nie potrafiłam sobie wyobrazić, że Raees mógłby tak nagle się zakochać. A jeśli nie darzył Leili tym samym, co ona jego, największym błędem było rozwijanie relacji, nie dążącej do niczego. Nie dającej korzyści, a jedynie sprowadzającej powoli, niezauważalnie na dno.
Cassandra Clare zaznaczyła w swojej książce, iż: "To w porządku kochać kogoś bez wzajemności, dopóki ten ktoś jest wart miłości. Dopóki na nią zasługuje".
Czy Raees zapracował na coś tak wielkiego jak oddane serce Leili? Oczywiście, że nie. Sprowadzając na oczach wszystkich coraz to nowe panienki, traktując je przedmiotowo, żegnając się z nimi nad ranem i ciągle uświadamiając nas, że nie planował żyć odpowiedzialnie, zdecydowanie nie był wart takiego poświęcenia.
Pierścionek, na który mimowolnie zerknęłam, gdy ciągle zdobił palec przyjaciółki, przeszkadzał mi. Nie mogłam skupić się na rozmowie, widząc jego blask. Lśnił nieszczerością i manipulacją. Raził mnie w oczy i zapewne palił skórę Leili, lecz ona ten ból odbierała jako coś przyjemnego, naiwnie wierząc, że to, co odczuwała, nie było fałszywością, a wielką miłością. W takiej sytuacji nawet ból mógł być przyjazny. W końcu wszystko zależało od perspektywy.
Ja byłam jej głosem rozsądku. Czy w takim razie powinnam pozwolić, żeby ten krążek widniał na jej palcu?
— Nie — powiedziałam nagle, dopiero po chwili orientując się, że to słowo opuściło moje usta.
Szybko otrząsnęłam się z zamyślenia i posiliłam się na szczere uzewnętrznienie swoich myśli, dotyczących samolubnego zachowania Ra. Leila nie dostrzegała jego narcystycznych zapędów, a przynajmniej już nie w tym momencie, gdy była ślepo zakochana. Wcześniej sama przyznawała, iż charakter Raeesa był zepsuty. Bawił się wszystkimi, nie licząc się z ich uczuciami. Było to wyraźnie widoczne przez wszystkie lata jego życia, podczas których mu towarzyszyłyśmy. Niestety Leila doznała amnezji, poprzedzonej zauroczeniem, przez co szybko negowała to, co próbowałam jej przetłumaczyć.
Nie uważałam, iż w miłości dozwolony był narcyzm. Wręcz przeciwnie – według mnie miłość utożsamiana była głównie z dawaniem.
Szacunek, uwaga, wsparcie, czas, zainteresowanie – to wszystko należało ofiarować drugiej osobie, aby relacja była zdrowa i trwała. Na nic zdać się mogło szanowanie jedynie swoich potrzeb, a zapominanie o tym, iż druga osoba także je miała. Będąc zapatrzonym w siebie draniem, nie należało wchodzić w związki. Dlatego Raees powinien zostać sam, by samotnie pławić się w swoim egoizmie. Jak legendarny Narcyz, mógłby wpatrywać się w swoje odbicie, podziwiając boskie ciało, zamiast zatapiać się oczach partnerki, w których zobaczyłby miłość i oddanie. Jednak on nie wiedział, że uwielbienie drugiej osoby miało tak wielką wartość. Od urodzenia liczył się dla niego tylko on sam.
Oczywiście należało znać swoją wartość – temu nie przeczyłam. Pewność siebie była bardzo pomocna w tworzeniu jakiejkolwiek relacji, natomiast wszystko miało swoje granice i Raees je przekraczał. Kochanie siebie, połączone z ustawianiem innych ludzi tak, jak mu się podobało, było czynem karygodnym.
Ra tak postępował, bo było mu łatwiej. Przez wiele lat powielał ten sam schemat, w którym czuł się ważny. W końcu to od niego zależał dalszy los wszystkich jego kochanek. Władając nimi, czuł się kimś wielkim, a jednocześnie nie musiał się zbytnio wysilać, mając we krwi zapisany plan działania. Nie miał wystarczająco ochoty, aby zbudować coś zdrowego, bo "miłość nie jest czymś naturalnym. Wymaga raczej dyscypliny, skupienia, cierpliwości, wiary i przezwyciężenia narcyzmu. To nie uczucie, to praktyka" – tak sądził Erich Fromm i tak samo uważałam też ja. Należało stale pracować nad zbudowaniem czegoś pięknego, a krótkie, mało ważne relacje nie wymagały takich pokładów siły i można było je zakończyć w sekundę.
Leila była oporna na mój punkt widzenia, co skutkowało zwiększeniem mojej irytacji. Gdyby można było zdjąć z jej nosa przysłowiowe różowe okulary, od razu bym to zrobiła. Niestety jej tęczówki nie były przysłonięte żadnym filtrem, za to problem tkwił głębiej – w jej zbyt łatwowiernym sercu. Poniekąd utożsamiałam się z Leilą. Ja także miałam podobny problem, który sprawiał, że traciłam głowę dla mężczyzny, który mnie zauroczył. Całkiem niedawno w moim życiu był Vic, którego wad absolutnie nie dostrzegałam, ani nawet nie brałam pod uwagę, że może takowe posiadać. Leila kierowała się podobnym schematem, aczkolwiek w moim przypadku było to bardziej zrozumiałe. Znałam Victora krótko i oczywiście mogłam nie wkręcać się w relację z nim tak szybko, ale na samym początku nie miałam dowodów, że blondyn był posiadaczem podłego charakteru. Musiałam poznać go od zera, tymczasem Leila ten etap miała już dawno za sobą. Stało się to w dzieciństwie i do tego czasu miała okazję regularnie obserwować poczynania Ra. Nie rozumiałam więc, jak mogła uwikłać się w ten związek. Była już zdradzona. Aladdin zachował się względem niej podle, a ona robiła wszystko, aby przeżywać ten sam ból po raz drugi.
Gdyby myślała racjonalnie, związałaby się z kimś takim jak Nick, który prezentował zupełnie przeciwnie cechy osobowości, niż wymienieni wcześniej mężczyźni. Nie pochwalałam związków z rozsądku – absolutnie. Wiedziałam, jak ważne były motylki w brzuchu i ten niezwykłych wyrzut euforii na widok kogoś, kto naprawdę nam się podobał. Każda osoba chciała poczuć coś takiego, w tym ja, więc nie narzucałam Leili, iż powinna być z moim bratem, wiedząc, że ten nie pociągał jej wystarczająco fizycznie i nie był też w jej typie pod względem psychicznym. Chciałam natomiast pokazać jej widoczną różnicę między tymi osobowościami. Jeśli ja ją dostrzegałam – a często uchodziłam przecież za osobę ślepą, kierującą się sercowymi pobudkami – to Leila także musiała to widzieć. Jednak zamknęła się na moje słowa, nie próbując znaleźć w nich drugiego dna. Odebrała mój przekaz pokracznie, myśląc, iż moja nienawiść do Ra, była podyktowana odrzuceniem Nicka. Wiadome było, że nie tylko o to mi chodziło.
Jasne, wolałabym, żeby Nick nie był zraniony, jednak to się już stało i nie było odwrotu. Wiedziałam, że on sobie poradzi, a ja wspominając o nim, pragnęłam pokazać Leili, jaki facet nie doprowadziłby jej nigdy do łez i depresji.
Całe moje postanowienie o byciu spokojną poszło w łeb. Z moich słów kipiała niestety złość, którą przecież chciałam wyciszyć. Komunikaty były krótkie i kąśliwe, więc nic dziwnego, że na większość z nich Leila odpowiadała kontratakiem.
— Dał ci pierścionek, ale zaręczyny nie oznaczają, że będzie ci wierny, Leila. — Powołałam się w końcu na przedmiot, który od początku rozmowy oślepiał mnie, nie dając o sobie zapomnieć.
Po moich słowach, na twarzy Leili pojawił się wielki szok. Zapewne nie spodziewała się, że zauważyłam ten jeden wyjątkowy element pośród wielu pierścionków, jakie miała. Szybko jednak oszołomienie przeskoczyło na mnie, gdy okazało się, że od początku naszego spotkania grubo się myliłam.
Co prawda w jej życiu pojawił się temat zaręczyn, jednakże wyszedł z inicjatywy jej ojca, który chciał wydać córkę za mąż, ponieważ wybrał dla niej kandydata. Przez chwilę nawet myślałam, że był nim Raees. Wtedy nie dałabym rady otrząsnąć się z szoku przez najbliższe kilka dni, nie dowierzając, że dojrzały człowiek mógł uważać Ra za osobę zdolną do długiego i zgodnego życia w małżeństwie.
Leila jednak mówiła dalej, ponieważ z zaaferowania nie dałam rady jej przerwać. Okazało się, iż jej ojciec podzielał moje zdanie w kwestii Raeesa, dlatego życzył sobie, żeby jej przyszłym mężem był Juarez Carrera, którego nawet dobrze nie znała.
Miałam mętlik w głowie. Nie wiedziałam już, co było gorsze – małżeństwo z nieodpowiedzialnym Raeesem, czy obcym człowiekiem, którego charakteru nie sposób było przewidzieć.
Nie mieściło mi się w głowie to, że pan Harvey mógł posunąć się do czegoś tak strasznego. Od zawsze Leila była jego oczkiem w głowie. Mieli świetną relację, co zaobserwowałam sama, ale też wielokrotnie słyszałam o tym od przyjaciółki. Oboje skoczyliby są sobą w ogień. Nigdy więc nie podejrzewałabym go o aranżowanie małżeństwa. Byłam niemal pewna, że jej rodzice zaakceptowaliby każdego kandydata, jeśli tylko Leila oznajmiłaby, że była z nim szczęśliwa. Ta skrajna zmiana w jej ojcu była podejrzana. Nie sądziłam, aby sam z siebie stwierdził, iż należało znaleźć jedynej córce dobrą partię, ponieważ nie był w stanie zrobić tego sama. Z obserwacji wiedziałam, że na tak odmienne zachowania, o które nie posądzilibyśmy wcześniej jakiejś osoby, zazwyczaj coś miało wpływ. Coś albo ktoś... Dana sytuacja zmuszała do innych niż zazwyczaj decyzji, lub jakaś osoba sztuką manipulacji skutecznie przestawiała myślenie ofiary. Trudno przewidzieć, jak było w tym przypadku, a niestety nie starczyło czasu na analizowanie tego, bo pozostała jeszcze kwestia wyjaśnienia pochodzenia pierścionka.
Ku mojemu zdziwieniu, okazało się, że to prezent od jej ojca. Wtedy wszystkie kabelki w mojej głowie połączyły się. Do tamtej pory trwała jakaś awaria, ponieważ kompletnie przestałam łączyć fakty, będąc zafiksowaną na romansie Leili i Ra. Skutkiem tego, zapomniałam o pochodzeniu tego krążka, mimo że dawno temu, tuż po jego otrzymaniu, przyjaciółka mówiła mi o nim.
Szczęście w nieszczęściu – Ra nie podarował Leili diamentu, aczkolwiek na horyzoncie pojawił się inny problem, znacznie większej rangi, przez co ani sekundy nie cieszyłam się z tego, że moje podejrzenia nie były słuszne. Życie jednak bywało okrutne, podsuwając nam coraz to nowe zagwostki, z którymi musieliśmy się zmierzyć.
Przez wysoką empatię, jaką w sobie miałam, domyślałam się, w jak ciężkim momencie życia znalazła się moja przyjaciółka. Osobiście nie wyobrażałam sobie, przeżywać tego samego co ona. Poniekąd byłyśmy na podobnym etapie – Leila odkryła swoje uczucia do Ra, a ja wreszcie zauważyłam, iż mężczyzną idealnym, którego tyle czasu szukałam, był Ares. Gdyby mój ojciec postąpił tak, jak pan Harvey, byłabym w rozsypce. Niemożność rozwijania relacji z wybrankiem bolała równie mocno, co zawód na tacie, którego darzyło się miłością i zaufaniem.
Z Leilą rozmawiałam jeszcze długo. W tym czasie nasze emocje opadły, pozwalając nam wrócić do przyjacielskiej więzi, która przez jakiś czas stała pod znakiem zapytania. Byłam wdzięczna, że mimo różnicy zdań dałyśmy radę się porozumieć, nie niszcząc naszej długo budowanej relacji.
Po jakimś czasie rozmowę przerwał nam Raees. Pierwszy raz od wyjawienia przez Leilę prawdy o ich romansie, znajdowaliśmy się w takiej konfiguracji. Cała trójka w kręgu ognia. Nie była to komfortowa sytuacja, ale przez nawał wiadomości nie byłam nawet w stanie posyłać Raeesowi morderczego wzroku. Albo może już nie chciałam? Rozmowa z Leilą dała mi inną perspektywę na całą tę sytuację. Dostrzegałam między nimi ogromną chemię i w takich momentach jak ten – gdy Leila była podłamana inicjatywą aranżowanego małżeństwa i tylko widok Raeesa rozświetlał jej twarz uśmiechem – byłam w stanie być neutralna. Nie akceptowałam, ale także nie negowałam na każdym kroku tego, co się między nimi rodziło.
Raees oznajmił, że w gabinecie czekał na mnie Ares, co szczerze mnie zaniepokoiło. Po takich niespodziewanych newsach, miałam obawy, że brunet także stwierdził, iż ten dzień będzie idealny do poruszenia ciężkich tematów.
Wyrównać oddech, uspokoić bijące nerwowo serce i drżenie nóg – te wszystkie czynności chciałam opanować w czasie krótkiej drogi do pomieszczenia Aresa. Oczywiście było to niewykonalne. Za dużo wydarzyło się przez ostatnie kilkadziesiąt minut, abym teraz w krótkim czasie mogła zyskać emocjonalną równowagę.
Tymczasem mój metaforyczny skok na bungee trwał w najlepsze. Zaczął się jeszcze w Statham Studio, tuż przed drzwiami od pomieszczenia Aresa i nie zapowiadało się, że szybko się skończy. Co chwila tylko dodawane mi były nowe wiadomości, przyspieszające tempo spadania i nasilające wiatr, który dawał nieprzyjemny opór. A ja nie lubiłam sportów ekstremalnych. Wolałam spokojniejsze aktywności, przy których czułam stabilny grunt pod nogami. Tą stateczność na ogół dawał mi Ares, lecz tego dnia, wiedząc jak bardzo był zdenerwowany, nie odczuwałam ulgi, gdy do niego zmierzałam.
Bałam się tego, w jakim stanie go zastanę, aczkolwiek liczyłam, że zdążył się już uspokoić. Sytuacja z aranżacją małżeństwa przez ich ojca, została mu wyjaśniona zapewne wcześniej niż mi, więc miał więcej czasu na dojście do siebie. Dodatkowo nie wiedział jeszcze o związku Leili i Raeesa. Niezaprzeczalnie w tamtym momencie był też silniejszy emocjonalnie ode mnie. Nie tylko za sprawą tego, że posiadał męski pancerz ochronny, który trzymał go w ryzach, nie pozwalając od razu się rozkleić, tak jak zrobiłabym to ja. Na niego po prostu nie spadło tyle trosk na raz. Los nieco dawkował mu informacje, podczas gdy ja w tym samym czasie mierzyłam się z bolesną wiedzą o romansie przyjaciół, jeszcze bardziej dotkliwym, choć jednocześnie pięknym, uczuciem do Aresa, a także niemożnością porozmawiania z nim o naszej relacji – bo nie liczyłam, iż ten moment nastąpi za kilka minut. Tego dnia uwaga wszystkich skupiona była na czymś innym i musiałam się z tym pogodzić.
Odważnie uchyliłam drzwi do gabinetu Aresa, chcąc mieć to już za sobą. Od razu dopadł mnie zapach kandyzowanych pomarańczy, karmelu i pieprzu, a mrok, panujący w pomieszczeniu, przytulił do siebie, zapierając nieco dech w piersi. Usiłowałam w tej ciemności zawiesić wzrok na czymś odrębnym, dlatego spojrzałam na monitor, który rozświetlał twarz, wpatrującego się w niego przyjaciela.
Rysy jego twarzy były łagodne. Miał skupiony wzrok, usta ułożone w subtelnym, lecz zauważalnym uśmiechu, a brwi łagodnymi łukami zdobiły jego twarz. Nie marszczył ich – co było jego charakterystycznym gestem w czasie rozdrażnienia – dlatego z ulgą przyjęłam do wiadomości, że jego humor się poprawił.
— Raees mówił, że podobno na mnie czekasz — odezwałam się, zwracając na siebie jego uwagę.
Skupiony wzrok przeniósł od razu na mnie. Jego tęczówki błyszczały mocno przez światło, padające od monitora. Hipnotyzował mnie ten wzrok, co było ogromnym plusem, ponieważ pomagało mi się odstresować.
— Owszem. Miał rację — podkreślił słuszność słów swojego przyjaciela. — Rozważam niebywale ważną sprawę i sądzę, że jesteś w stanie mi pomóc — wyjaśnił, zerkając przelotnie na ekran laptopa, przez co zaczęłam zastanawiać się, co tak ważnego na nim widniało oraz na czym miała polegać moja pomoc.
— O co więc chodzi?
— Podejdź do mnie, proszę.
Wykonałam z przyjemnością jego życzenie, utwierdzając się w przekonaniu, że całe sedno tej sprawy znajdowało się w jego urządzeniu. Jeszcze intensywniejszy zapach jego perfum drażnił przyjemnie moje nozdrza z każdym kolejnym krokiem, namawiając mnie do przestawienia kolejności priorytetów, które ustalił Ares. Wszystko wydawało się wtedy mniej ważne od zatopienia się w jego silnych ramionach.
— Długo szukałem odpowiedniego lokalu na wyjątkową okazję, aż w końcu znalazłem tę restaurację. — Wyrwał mnie z transu, przez co spojrzałam wreszcie na ekran, emitujący niebieskie światło. Dostrzegłam tam kolekcję zdjęć pewnego lokalu, co poniekąd mnie zdziwiło. Podejrzewałam bardziej, iż przyjaciel o tej godzinie tonął w firmowej dokumentacji. — Spójrz na jej wnętrze swym kobiecym okiem, proszę. Czy twoim zdaniem robi ona pozytywne wrażenie? — spytał, z wyczuwalnym przejęciem działaniem, które podejmował.
— Szczerze mówiąc, zależy jaki typ spotkania się tam odbędzie. Rozmowa firmowa, kolacja ze znajomymi, spotkanie z rodziną? Każda okazja wymaga nieco innego wyboru miejsca — stwierdziłam, przypatrując się czterem fotografiom, wybranego przez bruneta, lokalu.
Był on bardzo ładny. Minimalistyczne stoliki dla dwóch osób przejęły to pomieszczenie, aczkolwiek w rogu ustawione zostały beżowe kanapy, przez co każdy mógł znaleźć dogodne miejsce. Dominowały beż, czerń i złoto wraz z bogato zdobionymi żyrandolami. Bez wątpienia miejsce krzyczało bogactwem, dlatego wolałam wiedzieć, kogo Ares planował tam zaprosić, aby móc szczerze doradzić.
— Słuszna uwaga. Tą wyjątkową okazją jest randka. Szukam odpowiedniego lokalu na romantyczną kolację. Chcę by wszystko było idealnie, ale nie jestem w stanie przewidzieć myśli mojej towarzyszki. Czy ty, jako kobieta, byłabyś szczęśliwa, otrzymując zaproszenie do takowej restauracji? — zapytał, na co poczułam szarpnięcie w klatce piersiowej.
Po raz pierwszy tego dnia nie było to niemiłe uczucie – wręcz przeciwnie, moje wrażliwe serce zaczęło bić szybciej, gdy dotarło do niego, że Ares mógł planować tę randkę ze mną. Pytał mnie o zdanie, chcąc, abym była w pełni zadowolona z całego wieczoru. Liczyło się dla niego przede wszystkim szczęście kobiety, więc nie kierował się jedynie własnym gustem, co było rzadką cechą u ludzi – głównie brał nad nimi górę egoizm – a mocno zauważalną u Aresa.
— Byłabym zadowolona, oczywiście. Liczy się sam gest i twoja inicjatywa, aby spędzić wspólnie czas — przyznałam szczerze. Powiedzenie, iż "nieważne gdzie, ważne z kim", jak najbardziej miało sens. Tak samo zadowolona byłabym w luksusowej restauracji, naszym ogrodzie, czy zwykłym parku, byle obok mnie był Ares – to jego obecność generowała poziom szczęścia, a miejsce to tylko dodatek. — Wybrany przez ciebie lokal, jest cudowny, jednak jeśli miałabym ci coś doradzić, to na romantyczny wieczór idealne będzie Rosie's. Wiesz przecież, jaki radosny klimat tam panuje. Dodatkowo otaczające z każdej strony rośliny, pozwalają się zrelaksować i wyciszyć... Skupić tylko na drugiej osobie — dodałam z uśmiechem.
Moje usta mimowolnie układały się w kształt banana, odsłaniając rząd białych zębów. Po złym nastroju, z którym wchodziłam do pomieszczenia, nie było już śladu. Plany Aresa w oka mgnieniu dodały mi nadziei na to, że wreszcie ścieżka złych zdarzeń się skończy i życie pokaże mi trasę, prowadzącą do mojego wymarzonego mężczyzny, szykującego akurat wspaniały wieczór, oraz tego spokoju, którego byłam spragniona niczym wędrowiec na pustyni kropli wody.
Tylko ja wiedziałam, jak wiele stresu kosztowało mnie czekanie na rozmowę z Aresem, podczas gdy ciągle przez coś musieliśmy ją odkładać. Tłumienie w sobie uczuć było najgorsze. Lekceważenie ich i odkładanie na później doszczętnie wysysało energię. Nikt inny tego nie zauważył, bo całą rozpacz i zniecierpliwienie ukrywałam głęboko w sobie, światu pokazując tylko uśmiech, a w chwilach, gdy go nie było, moje uczucia także spadały na drugi plan, z konieczności zajmowania się dramatami innych domowników.
Jedynie te krótkie chwile w ciągu dnia w obecności Aresa nieco odbudowywały moje serce, a inne troski na chwilę się ulatniały, lecz szybko do umysłu docierał fakt, że nie powinnam dłużej czekać. Już wystarczająco dużo zwlekałam. Dlatego, gdy brunet zasugerował mi, iż wybiera się z kimś na romantyczną kolację, nie miałam wątpliwości, że spędzimy ten czas razem. W końcu przyjaciel od dwóch dni też chciał zamienić ze mną kilka zdań na nieznany mi jeszcze temat.
Intrygujący był tylko fakt, że zdecydował się zabrać mnie na miasto, zamiast rozmowy w domu. Jednakże jeśli kierowały nim uczucia do mnie, było to zrozumiałe. Pragnął, abym poczuła się wyjątkowo. Niesamowicie mocno to doceniałam.
— Skoro uważasz, że Rosie's jest idealnym lokalem na randkę, nie mam zamiaru podważać twoich słów. Chętnie zarezerwuje tam stolik dla dwojga. Bardzo dziękuję ci za pomoc, Josie. — Uśmiechnął się cudownie, przystając na moją propozycję.
Cieszyłam się, że poparł moje zdanie. Rosie's kojarzyło mi się w stu procentach z Aresem. Dzięki niemu poznałam to urokliwe miejsce, zakochując się od pierwszego wejrzenia w wystroju i klimacie tam panującym. To z nim po raz pierwszy zjadłam tam posiłek i jeszcze wielokrotnie wracałam, aby kolejny raz nacieszyć kubki smakowe pysznymi naleśnikami i kawą. Mieliśmy swoje ulubione potrawy i najbardziej odpowiadający nam stolik. Oboje czuliśmy dobre wibracje, przekraczając próg tego lokalu. Miałam też przeczucie, że gdy siedzieliśmy w otoczeniu pięknie pachnących kwiatów, działa się między nami magia. To właśnie w Rosie's wpatrywałam się w oczy Aresa, po raz pierwszy wyczytując z nich miłość do mnie.
Lokal ten nam sprzyjał, dlatego nie wyobrażałam sobie pójść na pierwszą, oficjalnie nazwaną przez Aresa "romantyczną", kolację gdzieś indziej. Tak ważne dla nas wydarzenie musiało odbyć się w kameralnym miejscu, bez wymuskanego, minimalistycznego wystroju, gdzie od samego wejścia czuć sztywną atmosferę gości i kelnerów.
— To dla mnie przyjemność — odpowiedziałam na jego podziękowania, wyobrażając sobie już, jak za jakiś czas przyjaciel wyjawi swoje plany, a ja będę w z radości unosić się do chmur.
Tak, już na tym etapie miałam ochotę skakać z radości. Czułam się lekka jak piórko. Niesamowite, jak jeden człowiek potrafił zmienić moje samopoczucie o sto osiemdziesiąt stopni. Każdy powinien mieć przy sobie taką osobę jak ja. Bezapelacyjnie.
Pożegnałam się z Aresem i wyszłam spokojnie z jego biura. Usiłowałam zachować opanowanie, nie chcąc pokazać po sobie, że coś podejrzewałam. To zepsułoby plan mojemu przyjacielowi, a także poniekąd mi kolejną część niespodzianki. Chciałam, aby Ares zrobił wszystko w swoim czasie, tak jak sobie to ustalił. Bez sensu było cokolwiek przyspieszać w tej sytuacji, gdy już miałam pewność, że rozmowa między nami na pewno się odbędzie.
Będąc na korytarzu, uśmiechnęłam się sama do siebie. Była to najszczersza radość od długiego czasu, poparta zwycięskim tańcem.
Z tych emocji i mimowolnego zniecierpliwienia, nie wiedziałam, gdzie powinnam się teraz udać. Każde miejsce w willi i każde zajęcie, o którym pomyślałam, wydawało mi się niezbyt ważne w tych okolicznościach. Szybko uświadomiłam sobie, że najzwyczajniej w świecie chciałabym pobyć jeszcze w towarzystwie Aresa. Wyjście z jego biura było błędem. Oboje skończyliśmy tego dnia pracę w firmie, mając perspektywę wolnego wieczoru – jeśli Ares nie postanowi jeszcze przez dodatkowe godziny zajmować się dokumentami – więc czemu by nie spędzić tego czasu wspólnie? Najlepiej przy winie, odreagowując wszelkie stresy.
Odwróciłam się na pięcie, ponownie wchodząc do przepełnionego wonią Bulleit Bourbonu gabinetu.
— Tak, to znowu ja. — Zaśmiałam się, widząc pytający wzrok Aresa. — Pomyślałam, że moglibyśmy napić się wina i jakoś miło spędzić wieczór, może przy dobrym filmie. Chciałbyś? Mam nadzieję, że skończyłeś pracę na dziś — zagaiłam, znając jego skłonność do pracoholizmu. Jeśli tylko usłyszałabym, że planował zostać w towarzystwie laptopa oraz rzędu czarnych literek i numerków, skutecznie odwiodłabym go od tego pomysłu.
— W zasadzie pracę skończyłem już dawno. Po powrocie do domu, moim głównym zajęciem był przegląd restauracji — odpowiedział, wstając od biurka, co wskazywało, iż zgodzi się na moją propozycję. — Lokal znalazłem, także chętnie odetchnę wraz z tobą oraz lampką wina — dodał z uśmiechem.
Ucieszyło mnie to, że planowanie randki było wyżej w jego hierarchii niż praca w domu. To świadczyło, że jego pracoholizm pojawił się z ucieczki przed samotnością. Gdy zakochane osoby spędzały razem całe popołudnia, wieczory i noce, Ares zamiast tego oddawał się obowiązkom, nie mając z kim spędzić tego czasu. Owszem, mógł przebywać więcej z przyjaciółmi, jednakże zapewne nie było to aż tak silną motywacją.
Ciemne biuro, w którym się zamykał, to jego oaza spokoju. Laptop – w przeciwieństwie do znajomych – nie hałasował, nie zadawał pytań, nie zmuszał do rozmowy, czy innych aktywności. Niekiedy opcja odcięcia się od świata była kusząca, jednak w dłuższej perspektywie także szkodliwa, dlatego ucieszyłam się, że przyjacielowi tak łatwo przyszło zrezygnowanie z ciemnej norki, na rzecz spędzenia wieczoru wspólnie. To dobry prognostyk na przyszłość. Pracoholizm niestety należał do ciężkich uzależnień – potrafił on skutecznie psuć relacje. Myśląc o związku z Aresem, zdawałam sobie sprawę z tego, że być może będę musiała wykazać się sporą cierpliwością, wyprowadzając go z długoletnich przyzwyczajeń. Tego dnia swoim zachowaniem pokazał jednak, że sam doskonale kontroluje swój organizm.
— Cudownie. W takim razie chodźmy. — Ponagliłam.
Od razu wyszliśmy z biura, ramię w ramię udając się do salonu. Po drodze Ares zabrał butelkę czerwonego, półsłodkiego wina, a ja zajęłam się kieliszkami. Z całym asortymentem weszliśmy do pomieszczenia z dużą kanapą i telewizorem. Wygodny mebel nie był jednak pusty. Tradycyjnie zajęli go wtuleni w siebie Leila i Raees. W skupieniu śledzili ekran, na którym wyświetlał się serial. Słysząc nasze kroki, podnieśli na nas wzrok. Bez żadnych słów Ares zasiadł na sofie, a ja poszłam jego śladem, sprawiając, że nasze ramiona, będąc bardzo blisko siebie, prawie się dotykały.
Dotarła do mnie nieprawdopodobność tej sceny. Siedzieliśmy w czwórkę na jednej kanapie, posyłając sobie spojrzenia, bardziej obojętne niż agresywne, a od wyznania prawdy o związku dwójki przyjaciół, minęło zaledwie kilkadziesiąt minut. Zdecydowanie nie tak to sobie wyobrażałam. Brałam pod uwagę najbardziej dramatyczne scenariusze, a okazało się, że nawet ja nie pałałam już taką złością, o jaką siebie podejrzewałam. Sporą rolę odegrał tu oczywiście – nadal nieznający prawdy – Ares, który zadziałał na mnie niczym plaster na ranę, aczkolwiek we mnie samej coś także zaczęło się zmieniać. Nie mogłam powiedzieć, że akceptowałam ten związek, ale coraz bardziej docierało też do mnie, iż nie dam rady sama zbawić całego świata. Taki był wybór obojga, a moja frustracja niszczyła głównie mnie samą, nie wpływając w żaden sposób na relację Leili i Raeesa, która jakimś cudem przetrwała naszą dzisiejszą burzliwą rozmowę.
Gdy tak bardzo blisko siedział mój ukochany, patrzyłam na pozostałą dwójkę nieco inaczej. Oczywiście nadal drwili z Aresa, przytulając się w jego towarzystwie. Mogliby przecież trzymać większy dystans, aż emocje opadną. Zarzuciłabym im wiele, jednak obserwując, jak dłoń Ra gładziła ciało Leili, a ta z błogą miną wtulała się w jego klatkę piersiową, zazdrościłam im tej swobody. Nie rozumiałam jej, ponieważ ja nie czułabym się dobrze wtulona w mężczyznę, wiedząc, że przyjaciółka była zła na taki stan rzeczy, a brat kompletnie nie wiedział, że relacja ewoluowała na coś więcej niż przyjaźń, ale zazdrościłam. Pragnęłam poczuć to samo co oni – bliskość i bezpieczeństwo. Te uczucia uruchomiłyby się, gdybym przytuliła mężczyznę, od którego dzielił mnie zaledwie centymetr. Może wtedy okazałoby się, że dla mnie także nie miałoby znaczenia to, co myślała o nas reszta globu, bo przecież całym moim światem byłyby te mocne ramiona, umięśnione ciało i najcudowniejsze oczy.
Póki co, głównym obiektem moich obserwacji była tamta para. Im dłużej na nich spoglądałam, tym bardziej nachodziły mnie myśl, że Leila mogła mieć rację. Mimo wszystko ludzie się zmieniali. Osobiście uważałam, że nie był to łatwy proces – wymagał silnej woli, motywacji i mnóstwa pracy – aczkolwiek rzeczywiście istniały takie przypadki.
Tureckie przysłowie mawiało: "Aby poznać człowieka, trzeba zostać jego towarzyszem podróży". Tym kompanem nie byłam ja, za to Leila kroczyła z nim przez życie już od dłuższego czasu. Bez wątpienia znała go bardziej i chciałam wierzyć, że racjonalnie go oceniła.
Być może po prostu w ostatnim czasie wszyscy się zmieniliśmy. Ja zaczęłam patrzeć na Aresa nie tylko jako na przyjaciela, ale także widziałam w nim mężczyznę, z którym mogłam iść przez życie ramię w ramię. Możliwe było więc, że Raees odmienił swoje nastawienie względem życia, a przede wszystkim Leili.
Patrząc na szczęśliwą przyjaciółkę, chciałam w to wierzyć. Widok jej wybranka niestety ciągle burzył tę idealną wizję, jednakże ona była szczęśliwa i dlatego pragnęłam starać się postrzegać ich relację nie jako zło nieczyste, a jako coś pięknego, co rozwijało się w tych dwóch sercach, idących dotąd zupełnie innymi drogami.
______________________________________________
Witajcie w kolejnym rozdziale! 💛
Cieszycie się razem z Josie, z powodu zbliżającej się randki?
Chyba wszyscy długo na to czekaliście 😅 Josie, jak widać, zyskała wiatr w żagle, widząc co planuje Ares 😏
Koniecznie dajcie znać, jakie emocje wywołał u Was rozdział i czy podejrzewacie, jaki będzie rozwój wydarzeń 😊
Miłego dnia/wieczoru ❣️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top