15. Mroczna, czarna dziura

🍋 Perspektywa Josie 🍋
Cytrynowa12

Wchodząc do pracy, mój nastrój nie uległ zmianie na lepsze. Wręcz przeciwnie – byłam jeszcze bardziej przytłoczona wiedzą, którą posiadałam. A mimo to musiałam skupić się w pełni na obowiązkach, co wydawało mi się trudne.

Czułam się w tym budynku jak w czarnej dziurze. Nie było to zbyt pochlebne porównanie. Firma Stathamów zdecydowanie nie zasłużyła sobie niczym – może jedynie panującymi barwami – aby tak negatywnie o niej mówić. Natomiast nie mogłam poradzić nic na to, że tak się właśnie czułam. Wynikało to tylko z mojego wewnętrznego nastawienia. Mrok, który mnie ogarniał, przywodził na myśl właśnie to tajemnicze miejsce we wszechświecie, z którego nie można było się wydostać. Człowiek nie był w stanie do niej wpaść – na całe szczęście – jednak emocjonalnie każdy z nas wiele razy mógł się poczuć, jakby w niej był. Natrętne myśli, problemy, komplikacje i idące za nimi skutki, działały jak siły pływowe, które rozrywały od środka. Chciałoby się opuścić to przytłaczające miejsce, jednak grawitacja na to nie pozwalała. Za jej sprawą właśnie ciągle tkwiłam w firmie, przemieszczając się powoli po korytarzu. 

 Miałam nadzieję, że Leila i Raees zdążyli już dostarczyć dokumenty i ulotnić się, aby dokończyć to, co zaczęli w domowym biurze. Nie żebym chciała, aby uprawiali seks... Ale wolałam nie spotkać ich tego dnia w pracy. Biorąc pod uwagę, że wyszli z willi przede mną, bardzo prawdopodobne było, iż już nie zabawiają w tym budynku.

Przed gabinetem moim i Sophie spotkałam Aresa, który akurat wychodził ze swojego pomieszczenia. Ucieszyłam się, że go w końcu widziałam. Przez to całe zamieszanie moja reakcja na mężczyznę była nieco stłumiona, ale i tak potrzebowałam go zobaczyć, aby poczuć się nieco lepiej.

— Witaj, Josie. — Odezwał się tym niskim, kojącym dla mnie, głosem.

To właśnie jego potrzebowałam w takich momentach, jak tamten. Działał na mnie odstresowująco, niczym książka ulubionego autora, w którą można było zagłębić się po ciężkim dniu, totalnie odpływając do innego świata. Przy Aresie także byłam w stanie tak odlecieć. Miał w sobie nieopisany spokój, który było czuć nawet w momencie, gdy miał wiele na głowie. Tego dnia właśnie tak było – od rana przecież nie wszystko szło po jego myśli. Mimo to szybko opanował emocje, bo w rozmowie nie wyczuwałam już tego tonu, którym mówił do mnie przez telefon.

— Cześć. — Zdobyłam się na lekki uśmiech.

— Zapraszam do mojego gabinetu. — Wskazał drzwi, do których zmierzałam, po czym przepuścił mnie przodem. — Zdradzę ci, twój dzisiejszy zakres obowiązków.

Za jednym z biurek siedziała już Sophie, z którą się przywitałam. Ja podeszłam do drugiego mebla, przypominając sobie od razu o detalach, które miałam na nim umieścić. Odnotowałam w głowie, aby przynieść je na następny dzień.

— Na maila otrzymałaś umowy. Na ich podstawie stwórz nowe ugody z firmami, które wypisałem w polu tekstowym. — Zrobił przerwę, w trakcie której pokiwałam głową na znak, że rozumiałam polecenie. — Gdy papiery będą już gotowe, nie wysyłaj ich do mnie. Prześlij je w załącznikach do Leili. Leila przejrzy je i naniesie ewentualne poprawki. 

— Dobrze, już zabieram się do pracy.

 Tak jak powiedziałam, tak zrobiłam. Po wyjściu Aresa usiadłam w wygodnym fotelu i zanurzyłam wzrok w monitorze, który wyświetlał rzędy czarnych literek.

Niezbyt wiele zdążyłam zrobić, gdyż zaledwie po kilku minutach w biurze pojawili się Leila i Raees.

Mój wyraz twarzy na pewno mówił więcej niż tysiąc słów. Uwierzyłam w to, że przyjaciele już się nie pojawią w firmie, więc gdy okazało się, że tak naprawdę dotarłam tam szybciej niż oni, byłam zaskoczona. Wyszli z willi kilka minut wcześniej. Gdy ja próbowałam dojść do siebie, oni teoretycznie byli już w drodze. Dlatego dziwiła mnie kilkunastominutowa obsuwa i chyba nie chciałam widzieć, na co mogli ten czas przeznaczyć.

Nie byłam w stanie się opanować i zachowywać naturalnie. Po prostu nie mogłam udawać, że nic się nie stało i nic nie widziałam. 

Na szczęście pierwsza wymiana zdań należała do Leili i Sophie, dzięki czemu mogłam odetchnąć.

W czasie relaksu zaczęłam ich bacznie obserwować. Ich fitujące stylizacje nie uszły mojej uwadze. Oboje postawili na kolor zielony, który był bazą outfitów. Wnioski nasuwały się takie, iż para ta była już na tyle ze sobą zżyta, że telepatycznie wybierała te same kolory, lub po prostu dobierali je specjalnie, drwiąc sobie z osób, które w ich opinii – nie wiedziały nic o romansie.  

Leila wyczuła mój nienajlepszy nastrój – nic dziwnego, w końcu dobrze mnie znała. Nie próbowałam silić się nawet na cień uśmiechu, którego w innych okolicznościach by mi nie brakowało, więc wystarczyło tylko rzucić na mnie okiem i wniosek, że coś było nie tak, nasuwał się sam. 

Przyjaciółka nawet zaproponowała mi pracę z domu, skoro źle się czułam, ale od razu odmówiłam. Firma mimo wszystko była bezpiecznym miejscem. Leila i Raees po wypełnieniu tu obowiązków, zapewne mieli w planie – pod pretekstem pracy zdalnej – powrót do willi. A tam podejrzewałam, że nie planowali odpuścić sobie miłych chwil i w którymś pomieszczeniu chcieli dokończyć to, co wcześniej zaczęli. Nie miałam zamiaru znajdować się tam razem z nimi. Wolałam uniknąć kolejnego przyłapania ich na gorącym uczynku – to było lepsze dla mojego zdrowia.  

Przywołując trzeźwość umysłu i skupiając się na zadaniach, które miałam do wykonania, przypomniałam sobie o Ros oraz jej trudnej sytuacji. Niestety nie byłam w stanie nawet pokrótce zobrazować jej przyjaciółce, bo przeszkodził nam w tym Ares. Tak mocno jak uwielbiałam tego mężczyznę, tak w tamtym momencie byłam zirytowana jego wyczuciem czasu. Nawet ta drobna rzecz nie poszła tego dnia po mojej myśli. 

Leila z bratem udała się do biura obok, a my zostaliśmy w pomieszczeniu w trójkę. Rzucałam gromy w stronę Ra, który był teatralnie miły. Może słowa „Mia Dea", które tak często kierował w stronę mojej przyjaciółki, były urocze i słodkie, ale wypowiadane z jego ust, traciły zupełnie na uroku. Usiłowałam skupić się na monitorze i umowach, które wyświetlał, ale ciągle miałam przed oczami tego osobnika w konfiguracji z Leilą, przez co nie mogłam zebrać myśli.

Gdy obserwowałam jego zdradziecką twarz, zrobiło mi się duszno, więc wstałam, aby podkręcić klimatyzację. 

Ra za to zdawał się nie mieć problemów. Był żywym dowodem na to, że robiąc bałagan w swoim – ale przede wszystkim czyimś – życiu, nadal dało się stać z wyluzowaną miną i rękoma w kieszeniach, czekając na „swoją boginię" w towarzystwie osoby, która miała ochotę wbić mu w skórę zszywki, bo akurat miała je pod ręką. 

W czasie spoglądania to na Ra, to na biurko i leżące na nim ostre narzędzia, w biurze pojawiła się stażystka. Czarnowłosa dziewczyna z bladą cerą i czerwonymi ustami przyciągała uwagę. Swoją urodą wyróżniała się, ponieważ póki co nie widziałam żadnej innej dziewczyny, której twarz byłaby tak pełna kontrastu. 

Czerwonousta pytała o Aresa, więc Sophie oznajmiła, że szef był zajęty. Mimo tej informacji, o dziwo nie wyszła z pomieszczenia, tylko skupiła swoją uwagę na Raeesie, do którego ewidentnie chciała się zbliżyć. Jej kokietujące spojrzenie i ruchy były dla mnie komiczne, ale z zaciekawieniem obserwowałam rozwój wydarzeń. 

— Wielki ptak. — Usłyszeli wszyscy obecni w pomieszczeniu, gdy dziewczyna skończyła grać spojrzeniem i zdecydowała się na odważniejszy krok. 

Jej słowa były tak dwuznaczne, że zalała mnie fala zażenowania. Nie dość, że wcześniej przymusowo musiałam obserwować wstęp do porno, to nawet w firmie nie miałam spokoju, będąc zmuszona patrzeć na niezręczne próby podrywu. 

W obu tych zdarzeniach główną rolę grał Raees, co jeszcze pogarszało już i tak marną sytuację. 

Mogłam oczywiście bez problemu opuścić pomieszczenie za wymówką pójścia do toalety. Na szczęście nie byłam uwięziona, tak jak wtedy w schowku, ale właśnie, gdy miałam świadomość łatwej drogi ucieczki, nie zamierzałam z niej skorzystać. 

Dla własnej analizy chciałam obserwować Raeesa, będąc ciekawa, jak poradzi sobie z naszą stażystką. Opcje miał dwie – przejąć inicjatywę i zaliczyć z nią szybki numerek, dopóki Leila była zajęta, lub złamać serce pewnej siebie istocie o krwistych ustach.

Nie chciałam, aby uległ jej czarującym oczkom – dla dobra Leili. Wiedziałam, że to by ją zraniło. Z drugiej natomiast strony, gdyby wylądował z nią w łóżku, miałabym argument, potwierdzający, że wybranek Leili był palantem. Najgorsze było to, że przyjaciółka cierpiałaby, ale tak naprawdę czułam, że stanie się to prędzej czy później.

Ra patrzył na kobietę zaintrygowany, a to spojrzenie mogło oznaczać wszystko. Tylko on wiedział, co dokładnie. 

— Tatuaż — wyjaśniła kobieta, przenosząc spojrzenie z oczu Ra na jego dziarkę i z powrotem. 

Łatwo było zauważyć, że dziewczyna w małym paluszku miała sztukę podrywu, za to Ra posiadał jeszcze większe zdolności, dlatego wyczuwałam zbliżające się kłopoty. Szczególnie wtedy, gdy Raees zerknął na swoją dłoń i znajdującego się tam – starannie wykonanego, ptaka. Wiedziałam, że lada moment się odezwie. 

— Chętnie zobaczyłabym też innego — dodała już nieco ciszej. — Dziś? Po pracy jestem wolna. Przyjedziesz do mnie? — Dalej brnęła w tę grę. 

— Na innego trzeba zasłużyć — odezwał się mężczyzna. 

— Zasłużę. Będziesz się bawił, jak nigdy dotąd — odparła z cwanym uśmieszkiem. 

Pokręciłam głową na te słowa, wzdychając. Wymieniłam wymowne spojrzenie z Sophie, która miała niezły ubaw z tamtej dwójki i z pewnością, tak jak ja, była ciekawa, jak daleko się posuną. 

— Mam plany na dzisiejszy wieczór — oznajmił Ra, na co szybko na niego spojrzałam. 

Miałam wrażenie, że się przesłyszałam, ale kolejne słowa czarnowłosej świadczyły o tym, że słuch mnie nie mylił. 

— Jutro też jestem wolna.

— Wybacz, ale nie gustuje w łatwych pannach. — Drugi raz ją zbył, nonszalancko wpatrując się w jej osobę, gdy trzymał dłonie w kieszeniach. 

Podejrzewałam, że stażystka nie da za wygraną, ale dwukrotna odmowa Ra była czymś naprawdę wielkim. Nie wiedziałam, ile razy dawał kobietom kosza, ale na pewno można było policzyć to na palcach jednej ręki. I właśnie tak rzadko spotykanej sytuacji byłam świadkiem. Powinnam nawet czuć się zaszczycona, obserwując coś, co nie każdy mógł. 

W końcu największy bajerant w Miami odsunął od siebie zaloty pięknej istoty. 

— Dla ciebie mogę być trudna. Będziesz usatysfakcjonowany? — spytała kokieteryjnie, a ja powstrzymywałam się, aby nie parsknąć śmiechem, co zepsułoby nieco magię całej sceny. 

— Będę usatysfakcjonowany — powiedział ponętnie, nie spuszczając wzroku z jej oczu. Zrobił po tych słowach pauzę, sprawiając, że nie tylko stażystka, ale i ja czekałam na to, co wydarzy się dalej. Wątpiłam, aby nagle zmienił zdanie i zgodził się na jej propozycję, ale taka opcja mimo wszystko była możliwa. — Gdy wrócisz do pracy i zajmiesz się obowiązkami — dodał, z czego się ucieszyłam. Przynajmniej tego dnia serce Leili zostało ocalone. 

— Mogę do niej wrócić, ale potrzebuję pomocy silnego mężczyzny. — Po tych słowach dotknęła jego bicepsa. 

Dumny ze swojej sylwetki – i lubiących dotyk kobiet – Raees, tym razem jednak nie był zachwycony, że damskie dłonie błądziły po jego ciele. Świadczyła o tym zniesmaczona mina, którą obdarzył, starającą się o chociaż jedną noc z nim, kobietę.

— Przestrzeń, którą nazywasz miejscem pracy, nie jest domem publicznym, a dużą, szanowaną, firmą. W tym biurze nie pełnisz roli prostytutki, a ja nie lubię się powtarzać — palnął wreszcie, przez co dłoń stażystki od razu się cofnęła. Widocznie nie brała już tych słów za flirt. Zrozumiała jasną odmowę, ale sądząc po zaciętej minie, nie akceptowała jej. — Wróć więc grzecznie do obowiązków, które przydzielił ci, twój przełożony i zacznij je sumiennie wykonywać.

— Nie jesteś moim szefem, nie muszę cię słuchać. — Słowa te kipiały irytacją. 

— Ale mogę sprawić, że znikniesz stąd szybciej niż zostałaś przyjęta. — Posilił się na małą groźbę, uświadamiając, że miał w tej firmie znajomości. — Do pracy. — Wskazał oczami kierunek wyjścia, przywdziewając przy tym złośliwy uśmiech. — Spraw, bym był usatysfakcjonowany — dodał jeszcze na koniec, a potem pozostało mu już tylko obserwowanie tyłka czarnowłosej, bo bez zbędnych słów wyszła z biura. 

O dziwo Raees nie przyglądał się zbytnio atutom kobiety. Potraktował ją jak powietrze, spoglądając bardziej w naszą stronę, zapewne ciekaw reakcji. 

Sophie na pewno się śmiała, za to we mnie był głównie szok i niedowierzanie. Nie spodziewałam się, że Raeesa stać było na zbycie atrakcyjnej kobiety, której nie musiał nawet prosić o seks – ona sama byłaby w stanie wepchnąć mu się do łóżka. 

Miałam ochotę ironicznie bić mu brawo i gratulować resztek rozumu, których użył.

Często w towarzystwie powiadał, że miłość dodawała skrzydeł. Jemu takowe nie wyrosły, ale zauroczenie Leilą widocznie dodało mu oleju do głowy. Bezapelacyjnie umiejętność logicznego myślenia w jego przypadku była bardziej potrzebna niż zdolność latania.  

Chwilę po tej sytuacji wróciła Leila, oznajmując Ra swoje przybycie i możliwość pojechania w tajemnicze miejsce – wszystko w ich życiu takie było. Właściwie słuszniej brzmiało stwierdzenie, że mieli wiele tajemnic dla wszystkich naokoło, za to dla siebie żadnych.

Klimatyzacja, której się dotknęłam kilka minut wcześniej, sprawiła, że Leila przyjęła marynarkę Ra. No cóż, sama poniekąd do tego doprowadziłam, a mężczyzna skorzystał z okazji, aby grać gentelmana. O kilka rozmiarów za duża górna część garderoby wyglądała na niej jak po przysłowiowym starszym bracie – w tym przypadku starszym kochanku. 

Para, znajdująca się kilka metrów ode mnie wpadła w dziwny trans, w czasie którego przyglądali się sobie, jakby mieli ochotę się zaraz pożreć wzajemnie. Skakały między nimi iskry, które widziałam wcześniej także w willi. Jak widać potrafili tak cały czas, jakby wiecznie było im siebie mało. 

— Mieliście gdzieś jechać. — Przerwałam tę scenę, chcąc aby już opuścili pomieszczenie i poszli rozładować to napięcie gdzieś indziej. 

Na do widzenia pożegnałam ich słowami „Mia Dea", nie mogąc się przed tym powstrzymać. Biorąc pod uwagę ile miałam ochotę wypowiedzieć uszczypliwych słów w stronę Ra, to i tak zdobyłam się na minimum. 

— Wyglądają razem pięknie, prawda? — Usłyszałam od Sophie, która z fascynacją wpatrywała się w zamknięte drzwi, przez które chwilę wcześniej wyszła para, jak gdyby w swojej wyobraźni nadal ich widziała. 

"Nie, nie wyglądają" — pomyślałam, ale nie odważyłam się tego powiedzieć koleżance. Niezbyt chciałam wtajemniczać ją w tę skomplikowaną sytuację. 

Owszem, oboje byli atrakcyjni. Leila piękna, elegancka, z gracją mówiła i poruszała się – była marzeniem wielu mężczyzn. Na Raeesie także dużo kobiet – oprócz mnie – zawieszało oko i robiło wszystko, aby je zauważył, czego nawet dowodem była jedna z pracownic. Osobno budzili podziw swoją atrakcyjnością, jednak w połączeniu – jak na moje oko – nie tworzyli zgranej całości. Jasne, byłam uprzedzona do tego mężczyzny, przez co zapewne postrzegałam go o wiele gorzej niż ktoś obiektywny. Patrząc na niego, skupiałam się tylko na jego zepsutym charakterze, co nieco przysłaniało mi fizyczność. Naprawdę uważałam, że Leila zasługiwała na kogoś w pełni jej oddanego i dojrzałego. Mimo że, biorąc pod uwagę jedynie wygląd, mogliby bez problemu pozować do okładek gazet, to co z tego, jeśli w strefie emocjonalnej zachodziły pewne zakłócenia na linii, których przyjaciółka jeszcze nie zauważała. 

Słowa Sophie jednak dały mi do myślenia. Oczywiście nie znałam za dobrze tej dziewczyny, więc nie wiedziałam, czy posiada jakieś nadprzyrodzone moce wykrywania miłości u ludzi, jednak zaledwie dzień wcześniej słusznie zauważyła, że między mną, a Aresem coś było na rzeczy. Doszła do tego wniosku o wiele szybciej niż ja, dlatego w kwestii Ra i Leili też mogła mieć jakąś rację. Ciężko było mi spojrzeć na nich z dystansu, bo najzwyczajniej w świecie go nie miałam. Zostałam nieumyślnie wciągnięta niemal w sam środek tej sytuacji. 

Rzeczywiście dla kogoś obserwującego z boku, para ta wydawała się być zżyta. Łatwo można zauważyć chemię między nimi, gdy obrzucali siebie intensywnymi spojrzeniami i czułymi słówkami. Gdybym nie znała Raeesa, sama posiliłabym się na stwierdzenie, że rosła w nich miłość. Dodatkowo chwilę wcześniej spławił czarnowłosą, co wskazywało, iż był oddany Leili. Pytanie tylko czy była to gra, czy faktycznie szczere posunięcie... 

— Tak, ładna z nich para — powiedziałam, mimo poczucia ściśniętego gardła. Byłam ciekawa, co jeszcze powie mi Sophie. 

— Długo są już razem? — spytała. — Wnioskuję, że to początki, bo wyczuwa się między nimi spory ogień. Chyba, że mimo upływu lat umieją go stale podsycać. — Spojrzała na mnie z ciekawością, myśląc, że dowie się szczegółów i smaczków z ich życia. 

Tak... Ogień to Ra umiał rozpalać i podsycać. Problem tylko w tym, że nie umiał go utrzymać, przez co ten gwałtownie i niespodziewanie gasł.

— I tu cię zaskoczę. Nie są razem. To przyjaciele — wyjaśniłam, obserwując jej zaskoczenie. 

— Nie możliwe... — Przerwała wypowiedź, mrużąc brwi. — Normalnie faceci nie nazywają swoich przyjaciółek „Moja Bogini" czy „Moja miłość". W żartach owszem, czasami może się to zdarzyć. Jednak tutaj, te słowa brzmiały poważnie — oznajmiła z pełnym przekonaniem, przez co ponownie zastanowiłam się nad jej słowami. 

Miała sporo racji. Ja posiadałam takie słodkie przezwiska tylko z byłymi partnerami. Nigdy nie zwróciłam się do swojego kolegi czy nawet przyjaciela słowami „misiu", „kotku", czy „słoneczko". Były to rozczulające ksywki, zarezerwowane dla kogoś wyjątkowego. Nawet Ares mówił do mnie często „księżniczko" i wyszło na to, że coś do mnie czuł. Takie nazwy były właśnie dobrym zakomunikowaniem drugiej osobie, że postrzegaliśmy ją inaczej niż resztę osób naokoło. 

Z drugiej strony Ra, od kiedy pamiętałam, zwracał się w pieszczotliwy sposób do Leili, czasem poważnie, a innym razem prześmiewczo, dlatego nie było to dla mnie nic dziwnego. 

Westchnęłam i dotknęłam plecami oparcia fotela. Za dużo miałam w głowie myśli i niewiadomych, które po analizowaniu, stawały się jeszcze bardziej skomplikowane. 

— Umiesz rozpoznać miłość nawet u dwójki obcych osób? — spytałam, zaintrygowana osobą, którą przyszło mi pracować. 

— Miłość jest wszędzie — odparła z szerokim, szczerym uśmiechem, na co i ja mimowolnie podniosłam kąciki ust. — Najczęściej tam, gdzie zupełnie nie spodziewamy się jej spotkać. 

Ponownie mogłam przyznać jej rację. Popierałam stwierdzenie, iż miłości nie należało szukać, bo przychodziła sama, właśnie wtedy, gdy najmniej jej oczekiwaliśmy. 

Naszą rozmowę przerwał cichy odgłos otwieranych drzwi, w których stanął Ares.

— Jak ci idzie praca, Josie? — zapytał, po czym podszedł do mnie, aby nachylić się i zajrzeć w ekran monitora. 

— Średnio — odparłam. — Niewiele zdążyłam na razie zrobić, bo przyszli Leila z Raeesem — dodałam, ponieważ ta dwójka była winna mojej obsuwy z umowami. 

Do moich nozdrzy od razu dotarł ten nieziemski zapach mężczyzny, za którym bardzo tęskniłam. Ostatnio czułam go zeszłego wieczora, a od tego momentu minęło już dobrych kilkanaście godzin. Zdecydowanie potrzebowałam kolejnej dawki bourbonowych perfum.

 To były te niespodziewane okoliczności, o których przed momentem mówiła Sophie. Mimo że znałam go od wielu, wielu lat, to czułam, jakby wszedł do mojego życia naprawdę nieoczekiwanie. Zawsze był tylko przyjacielem, a nagle – z dnia na dzień – okazał się być kimś więcej. A ja wcale o to nie prosiłam. Nie wysyłałam do nieba intencji o to, aby Ares zwrócił na mnie uwagę, abym stała się miłością jego życia. Nie robiłam tego, bo ta przyjaźń w zupełności mi wystarczała. A jednak okazywało się, że mogłam mieć więcej i być z tego powodu szczęśliwa. To pokazywało, że trzeba czasem mierzyć wyżej, bo to co czekało na nas na górze, mogło być spełnieniem marzeń, mimo że spodziewaliśmy się to spotkać na zupełnie innej ścieżce.

______________________________________________

Witam w kolejnym rozdziale! 💛
Jak podobało Wam się zbycie stażystki przez Raeesa? To trochę nie w jego stylu 😅 Jesteście równie mocno zaskoczeni co Josie? Ciekawi mnie, czy myślicie, że Ra zmienił się rzeczywiście pod wpływem miłości, czy może to wszystko jest tylko na pokaz 🤔 Podzielcie się spostrzeżeniami i wyczekujcie kolejnych rozdziałów 🥰💛

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top