11. Wyglądasz zjawiskowo
🌸 Perspektywa Leili 🌸
Sonreir_K
— Musimy się ubrać. — Ledwo wydukałam, będąc zafascynowana chwilą.
Bordowe usta Raeesa pozostawiały na mojej szyi łapczywe, niezwykle namiętne pocałunki. Podniecały mnie, doprowadzając moje ciało do szału.
Chciałam, by ten poranek zakończył się inaczej.
Pragnęłam na nowo poczuć jego potęgę.
Oddawałam modły za te soczyste, pełne pasji wargi, silne, perfekcyjnie wyrzeźbione mięśnie i sztywnego, idealnych proporcji penisa. Zaangażowanie modliłam się za idealne połączenie naszych ciał. Idealne i nieosiągalne. W końcu nasze uniosłe chwile zwykły unicestwiać jakieś podstępne gobliny.
W tym przypadku – tak dla odmiany – bajkową istotą nie była Josie, lecz Ares. I nie, nie porównywałam go do księcia z bajki, który pojawiał się na swym białym wierzchowcu, zwiastując happy and. Wspominając bruneta, przychodziła mi na myśl jedynie złowieszcza, przepełniona grzechem i złośliwością, postać, która zwykła zjawiać się w spokojnych domostwach, siejąc zamęt. Dokładnie jak Ares dzisiejszego poranka.
— Muszę przygotować Aresowi resztę dokumentów — wymówiłam z trudem, racząc się słodkimi pocałunkami Raeesa.
— Zrobimy to później — stwierdził, dosłownie na chwilę przerywając czułe muśnięcia.
— Razem? — zapytałam, zauważając, iż chłopak użył w swej wypowiedzi liczby mnogiej.
— Tak. Chętnie ci pomogę, Mia Dea.
— Dobrze. Zrobimy to później, ale pierw sprawdzę telefon — rzekłam.
Ares dziś – tak nagle – przypomniał sobie o ważnej dokumentacji, która była mu potrzebna na cito. Ja – jako jego młodsza siostra i współwłaścicielka firmy, musiałam pomóc mu w tej nagłej sytuacji. Co prawda miałam na ten dzień nieco inne plany, jednak wyjątkowe sytuacje wymagały wyjątkowych rozwiązań. Moje codzienne obowiązki przeszły więc na boczny tor, a w centrum uwagi pojawiły się dokumenty, o których Ares zwykle nie zapominał.
— Zaraz wrócimy do tego, co zaczęliśmy — dodałam, odkładając na miejsce serum, które przed momentem nakładałam na twarz, tuż po porannej kąpieli z Raeesem.
Nie zapominając o dalszej pielęgnacji cery i planach, które miałam wraz z Raeesem, udałam się do pokoju, gdzie pozostał mój telefon.
Inteligentne urządzenie szybko rozpoznało moją twarz, odblokowując ekran.
Na moje nieszczęście – podczas porannej kąpieli, którą raczyłam się wraz z Ra – Ares dzwonił do mnie aż osiem razy.
Jego nachalność mogła oznaczać tylko jedno. Kłopoty.
Obawiając się, iż jego natarczywe próby kontaktu wiązały się z niecierpiącą zwłoki sprawą, postanowiłam odsłuchać wszystkie – a było ich naprawdę dużo – wiadomości z poczty głosowej.
Każde głosowe nagranie dotyczyło tego samego – ważnej dokumentacji, którą miałam dziś przygotować, lecz ostatnia wiadomość nieco różniła się od pozostałych.
— Leila, zapomnij o tych papierach. Tym możemy zająć się później. Albo nie. Zlecę to zadanie Josie. — Nie zaczynało się zbyt optymistycznie. Mogłam wręcz rzec, że jego spanikowany ton był powodem do frustracji i obawy. Zważywszy na fakt, iż Ares na co dzień był człowiekiem niezwykle opanowanym i poukładanym. — Dokumenty, o które prosiłem cię wczoraj, zostały w twoim gabinecie. Potrzebuję ich na równą dziesiątą. Przyjedź z nimi.
Wiadomość zakończyła się rozkazem. Chciałam czy nie – musiałam dostarczyć mu papiery, o których istnieniu zapomniał.
— Niestety, Mio Dio, musimy przełożyć nasze plany na później — rzekłam bez zbędnych wyjaśnień.
Podczas wsłuchiwania się w głos Aresa, czułam na swej osobie pożądliwe spojrzenie Raeesa. Jego wzrok przeszywał moje ciało. Wiedziałam, że pragnął ponownie ujrzeć mnie nago. Chciał zmysłowo zsunąć ze mnie satynowy szlafrok, pod którym nie miałam dosłownie nic. Ja również pragnęłam zdjąć z niego bokserki, lecz takowe atrakcje musiały poczekać na swój czas. Raees bardzo dobrze to rozumiał. Przez okres wpatrywania się we mnie, słuchał przy okazji spanikowanego głosu przyjaciela. Właśnie dzięki temu obyło się bez zbędnych tłumaczeń, dlaczego – tak nagle – musiałam przerwać nasze pikantne chwile, by zaszczycić swą osobą firmowe wnętrze oraz pracowników.
— Pierw obowiązki, później przyjemności. Wieczne motto Aresa. — Zaśmiał się, obejmując mnie w talii. — Zawiozę cię.
— Nie musisz, ja...
— I tak mam coś do załatwienia w mieście — przerwał mi. — Pójdę przygotować się do wyjazdu. Widzimy się na dole.
Nie pozostawił mi wyboru. Zamiast tego podarował mi coś znacznie cenniejszego – namiętnego całusa, który z pewnością trwałby wieczność, gdyby nie nasz ograniczony czas.
Pocałunek szybko dobiegł końca. Nie czułam się spełniona. Chciałam kontynuować miłe muśnięcia, lecz miałam świadomość, iż należało wywiązać się z przydzielonych obowiązków. Raees był w tej kwestii ze mną zgodny. Bez przedłużania naszego rozstania, znikł za czarnymi drzwiami, by jak najszybciej ponownie się zjednoczyć.
W pośpiechu przeszłam do wyszykowania się.
W garderobie zdjęłam z siebie, otulającą moją skórę, satynę. Zamiast niej odziałam komplet koronkowej bielizny. W szafach – gdy szukałam czegoś adekwatnego do wizyty w firmie – w oczy rzuciła mi się elegancka, bardzo stylowa, zielona, długa do kostek spódnica z głębokim, uwydatniającym całą lewą nogę, rozcięciem. Do dolnej części outfitu dobrałam krótki, zakrywający jedynie piersi – lecz nie wulgarny, a bardzo szykowny – top. Dłuższą chwilę przeznaczyłam na wybór odpowiednich butów, w ostateczności wybierając idealnie pasujące kolorystycznie do górnej części kreacji – sandałkowe szpilki.
Zarzuciłam na ciało każdy element stroju, który starannie dobrałam. Zaintrygowana przejrzałam się w lustrze. Outfit wyglądał rewelacyjnie, lecz brakowało mu, niezbędnych do nieziemskiego całokształtu, dodatków.
W celu uzupełnienia kreacji, udałam się do szuflad z biżuterią. Skaner linii papilarnych rozpoznał mój palec, otwierając kolejno szuflady z kolczykami, naszyjnikami, bransoletkami i pierścionkami.
Na palce wsunęłam osiem delikatnych pierścieni. W uszy natomiast włożyłam złote, bardzo stonowane kolczyki kółka, kolejno uzupełniając look w cztery lobe, concha, leta oraz forward helixa. Subtelny – ledwo widoczny – naszyjnik i bransoletka od zestawu uzupełniały strój.
Gdy wybór biżuterii miałam już za sobą, nogi zaprowadziły mnie do łazienki. Tam dokończyłam poranną pielęgnację twarzy i zrobiłam lekki, bardzo naturalny makijaż, który zamiast upiększyć, w rzeczywistości, jedynie podkreślić miał moją urodę. Co moim osobistym zdaniem dawało dużo lepszy efekt niż nadmierne używanie kosmetyków do makijażu.
Wychodząc ze swojego prywatnego królestwa, szybko chwyciłam za poręczną, czarną, pikowaną torebkę. Schowałam do niej telefon oraz przeciwsłoneczne okulary.
Przygotowana do wyjazdu, zeszłam na dół – prosto do gabinetu, z którego wziąć miałam potrzebne Aresowi dokumenty, po drodze informując brata, iż wybierałam się do firmy – dokładnie jak prosił.
Gdy odblokowałam drzwi gabinetu kodem zabezpieczającym, moim oczom od razu ukazała się sterta papierów, o której zapomniał Ares.
Podeszłam do biurka. Chwyciłam za stos kartek, chcąc przejrzeć ich zawartość, by upewnić się, że do firmy zostaną dostarczone wszystkie egzemplarze niezbędnej dokumentacji.
— Mówiłem ci, że wyglądasz zjawiskowo?
Po gabinecie rozbiegł się głos mojego ukochanego.
— Dziś jeszcze nie. — Zaśmiałam się, na moment odrywając wzrok od kserówek.
Należało przyznać – nie tylko ja wyglądałam dziś zniewalająco.
Ciemnozielona koszula, którą postanowił odziać Raees, idealnie podkreślała jego karnację. Czarne jeansy dodawały kreacji młodzieńczego, buntowniczego vibe'u, a marynarka w tym samym odcieniu była eleganckim, świadczącym o – niemłodym już – wieku i wysokim statusie społecznym, wyborem, którego w tym wykonaniu, nie mogło zabraknąć. Podobnie jak złotego zegarka na nadgarstku, kolczyka w lewym uchu, przeciwsłonecznych okularów na nosie, dokładnie – lecz nie przesadnie – przystrzyżonej brody i ułożonych na estetyczny nieład włosów.
— W takim razie należy poprawić ten karygodny błąd — rzekł, zachodząc mnie od tyłu. — Wyglądasz zjawiskowo, Mi Amor.
— Czy to ten moment, w którym mówię coś w stylu „Ty również"? — Zaśmiałam się.
Po tej wypowiedzi zrobiłam obrót o sto osiemdziesiąt stopni, odwracając się przodem do mężczyzny.
— Bardzo możliwe. — Zawtórował mi śmiechem.
— Ale? — zapytałam, dobrze wiedząc, że miał jakieś zboczone „ale" na języku.
— To może być również ten moment, w którym przyjmujesz komplement, a w zamian dajesz mi całusa — odparł cwaniacko.
— A na pocałunku się nie kończy — kontynuowałam naszą nową formę spędzania wspólnego czasu, która swój początek miała podczas naszego wspólnego, nocnego seansu.
Sceny w niektórych kultowych ekranizacjach były tak często powtarzane, iż stawały się nadwyraz przewidywalne. Pojawiały się na ekranach zdecydowanie zbyt nagminnie. Były tak powszechne, iż oglądający przeczuwać mógł dalszy przebieg wydarzeń. Prawdziwy kinomaniak bez trudu odegrać mógł również niektóre scenki, podejrzewając, co – w danym momencie – mogło wydarzyć się w filmie, bądź serialu. I właśnie tym się zajmowaliśmy.
— Twoje ręce zmysłowo poruszają się po moim ciele, docierając do zakończenia rozcięcia spódnicy.
— Tak? — zapytał namiętnie, dokładnie odwzorowując moje słowa.
— Właśnie tak — odparłam rozmarzona.
— I co dalej? — zapytał, licząc na dalszy przebieg zabawy. Na jego szczęście – ja również pragnęłam kontynuacji.
— Twoje usta zachłannie wbijają się w moje wargi...
Przerwał mi.
Uczynił, co mówiłam.
Nasze usta połączyły się, by za moment ponownie się rozłączyć, czekając na dalsze instrukcje.
— Potem twoje ręce skupiają się na moich pośladkach — wyszeptałam, próbując opanować oddech.
— I schodzą niżej. Chwytają za twoje uda i podnoszą cię...
— Byś mógł delikatnie posadzić mnie na biurku.
— Przed pozostawieniem cię tam, muszą pierw zrzucić z niego wszystkie zbędne rzeczy, by nie przeszkadzały nam one podczas seksu — zauważył słusznie. Takowe sceny de facto często pojawiały się w pikantnych filmach.
— Racja...
Tylko tyle zdążyłam wypowiedzieć, ponieważ ten rzeczywiście chwycił moje uda i uniósł mnie w powietrzu. Następnie ręką zsunął z biurka, przeszkadzające w spełnianiu naszych fantazji, biurowe rzeczy i puścił mnie, gdy moje pośladki stykały się z twardym podłożem.
Siedziałam okrakiem na biurku. Między moimi nogami był Raees i jego, ukryty pod czarnymi spodniami, sprzęt.
— Gdy już tak siedzę, łapię za pasek od twoich spodni — rzuciłam, rzeczywiście za niego chwytając. — Rozpinam go i suwak, chcąc dowiedzieć się, jaki okaz skrywają twoje bokserki.
— Ja natomiast wkładam dłoń pod twoją spódnicę. Po dotyku wnioskuję, że masz na sobie bardzo seksowną, koronkową bieliznę, której prędko chcę się pozbyć.
— A ja ci na to pozwalam.
— To dobrze, bo gdyby było inaczej, nie zdjąłbym z ciebie majtek.
— To byłby duży błąd. — Uśmiechnęłam się uwodzicielsko.
— Doprawdy? — zapytał kokieteryjnie.
— Owszem. Lubię, gdy to robisz — uświadomiłam go. Choć pewnie i tak dobrze o tym wiedział.
— Dobrze się składa, bo naprawdę lubię to robić.
— Doprawdy? Co jeszcze lubisz robić? — zapytałam figlarnie, nie chcąc kończyć tej wyjątkowej chwili.
— Zademonstruję ci później — odparł swym seksownym głosem. — Teraz musimy się zbierać.
— Nie. — Zgłosiłam sprzeciw, udając oburzenie. — Teraz muszę powiedzieć ci, że ty również wyglądasz zjawiskowo — rzekłam ze szczerym uśmiechem. — A ty w podzięce musisz dać mi namiętnego całusa, po którym grzecznie i profesjonalnie zejdziemy do garażu i pojedziemy do firmy...
Zanim wypowiedziałam kolejne słowo, jego usta zachłannie wbiły się w moje wargi. Smak, którym mnie obdarowywał był zesłanym przez bogów afrodyzjakiem.
Moje modły zostały wysłuchane. Otrzymałam podarek. Słodki nektar bogów raz skosztowany, sprawiał, iż pragnęło się go więcej. Uzależniał, nie dając o sobie zapomnieć. Zupełnie tak, jak Raees.
— Mi Amor... — zaczął pochłonięty chwilą.
— Tak?
— Dalej wisisz mi pocałunek w zamian za komplement — przypomniał, a na jego twarz wkradł się cwany uśmiech. Uwielbiałam go. — Odbiorę go jeszcze dziś, demonstrując ci przy tym inne rzeczy.
— Trzymam cię za słowo, Mi Amor — powiedziałam, unosząc kąciki ust.
— To te dokumenty? — Zmienił temat, spoglądając na stertę złożonych, odłożonych w bezpieczne miejsce, kartek, które na szczęście – dzięki znajdującemu się obok MacBookowi, nie wylądowały na podłodze wraz z innymi rzeczami.
— Tak. Są kompletne — oznajmiłam, przypominając sobie cel mojej podróży do gabinetu. — Możemy je zawieść.
— W takim razie zapraszam do samochodu, Mia Dea — rzekł z teatralnym przepuszczeniem mnie przodem, które w jego wykonaniu nie było aktorską sceną, lecz gentelmeńskim gestem.
Chcąc jak najszybciej dostarczyć Aresowi dokumenty, udaliśmy się do garażu. Wsiedliśmy do czarnego ferrari i pojechaliśmy do firmy, w której czekał na nas zbiór przedziwnych, mrożących krew w żyłach, zdarzeń.
______________________________________________
Ciao Różyczki! ❤️
Zabawa Leili i Raeesa brzmi jak niewinna forma rozrywki.
Ale czy rzeczywiście taka jest?
Otóż nie dla wszystkich 😈
Nie będę Wam tu zbyt wiele zdradzać 😏 Więcej informacji w następnych rozdziałach! 😘
Czekajcie, bo będzie dużo śmiechu!
Zostawiam Was w niepewności i życzę cudownego tygodnia! ❤️
Widzimy się w rozdziale 13. Buźka! 💋
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top