Rozdział siódmy

 Wracam po dłuższej przerwie. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. Dajcie znać, jak wrażenia. Miłego czytania.


Październik 2014 


Harry siedział w salonie odpoczywając. W zasadzie to leżał, patrząc w sufit, głęboko oddychając. Lot z Australii do Londynu nie był lekkim przeżyciem, ani dla niego a już tym bardziej dla Nialla.  Miał wrażenie, że wymiotował przez cały lot, a później był tak słaby, że nie miał nawet siły, by ruszyć się ze swego miejsca. Pamiętał współczujące spojrzenia całej załogi gdy Niall tłumaczył im w jego imieniu, że zatruł się i musi odwiedzić lekarza. Teraz blondyn krzątał się po kuchni szykując im coś do jedzenia, ponieważ stwierdził, że fasolka musi umierać z głodu i trzeba ją nakarmić. Głowa Irlandczyka wyjrzała zza drzwi.

- Jak się czujesz?

- Bywało lepiej – wyjęczał, przymykając powieki.

- Może zadzwonię do twojej pani doktor i przyśpieszymy wizytę? – Niall przysiadł obok niego, czekając na odpowiedź delikatnie przeczesywał jego włosy rozrzucone na poduszce.

-Nie ma potrzeby i tak idziemy na badania już jutro, nic mi nie jest to tylko mdłości. Zresztą musimy dziś zostać w domu, dzwonił Nick i powiedział, że wpadnie do nas wieczorem.

- Naprawdę powinieneś odpuścić sobie spotkania towarzyskie, kiedy jesteś w tym stanie.

- Co chcesz przez to powiedzieć? Harry jest tak okropny, że od razu można zauważyć jaki z niego potwór? – młodszy poderwał się z miejsca, rzucając w stronę przyjaciela wrogie spojrzenie.

- Słucham? Oczywiście, że nie o to mi chodziło. Skąd to sobie wymyśliłeś? Kiedy mówiłem o twoim stanie... - przerwał na chwilę patrząc na brzuch Harry'ego – przepraszam fasolko, ale muszę to powiedzieć... ty debilu chodziło mi o to, że przez pół dnia wyrzucasz z siebie wszystko co przełkniesz i źle się czujesz, więc to nie jest odpowiednia pora na gości.

W pokoju zapanowała cisza, Harry bawił się nerwowo palcami nie patrząc na Nialla. Może faktycznie zachował się odrobinę impulsywnie. 

- Och – wymsknęło mu się nagle z ust.

- Co za och? – zapytał inteligentnie blondyn, w duchu śmiejąc się z chłopaka, który z dnia na dzień, zachowywał się coraz bardziej dziwacznie.

- Po prostu zwykłe och – wyjaśnił Harry, wzruszając ramionami. – Nie pomyślałem, że chodzi właśnie o to, myślałem, że zaczynasz być jak Lou, że ty...

- Przestań, przecież wiesz, że nigdy nie zacząłbym być taki jak Louis, zresztą on też się jeszcze zmieni zobaczysz, gdy zobaczy dzidziusia będzie chciał go potrzymać i się z nim pobawić. To cały Tommo, na początku musi dramatyzować, ale później mu przejdzie.

- Taak – przytaknął niepewnie Harry, unikając wzroku Irlandczyka – chyba muszę iść się przebrać, niedługo pojawi się Nick – wstał powoli z sofy i stał w miejscu, czekając aż świat dookoła niego przestanie wirować.

- Kiedy będzie tutaj Nick, nie muszę dyskretnie uciekać do pokoju czy coś prawda?

- A niby dlaczego miałbyś to robić?

- Nie jesteście parą czy coś w tym stylu? – zapytał zarumieniony blondyn.

- Co? Boże oczywiście, że nie. Jezu nie. Co ci znowu przyszło do tej blond głowy, jesteśmy tylko przyjaciółmi i nic poza tym i tak zostanie - mówił z pewnością w głosie. Nie wyobrażał sobie, by kiedykolwiek mógł być z Nickiem. Starszy mężczyzna był tylko przyjacielem, nikim więcej. Zresztą nie sądził, by w tym stanie ktokolwiek się nim zainteresował. 

***

Siedzieli w salonie, od kilku godzin rozmawiając o wszystkim i o niczym, popijając herbatę. Niall i Nick patrzyli z niesmakiem na Harry'ego, gdy zauważyli co przyniósł z kuchni.

- Co? Jestem głodny - wyjaśnił najmłodszy niemiłym warknięciem. 

- Ale galaretka z jogurtem chyba nie jest najlepszym posiłkiem – odparł Nick, kończąc swoją herbatę.

- Nie znasz się Grimmi, nie wiesz co dobre – odpowiedział i mlaskając powrócił do jedzenia galaretki.

- A co ciekawego w Londynie? – zagadnął lekko Niall – ty o Australii usłyszałeś już wszystko.

- Szczerze powiedziawszy to ubolewam, bo nic ciekawego. Jakoś nikt w ostatnim czasie nie chce zrobić skandalu. Niedługo nie będę miał o czym mówić w swojej audycji. 

- To ty jakiś zrób – zaproponował błyskotliwie Harry, wkładając kolejną porcję galaretki do buzi.

- Jeśli już o tym mowa, to Hazz, ty dałeś czadu na scenie podczas ostatniego koncertu – stwierdził rozbawiony Nick, podnosząc zabawnie brwi do góry.

- Co masz na myśli Grimmi? – zapytał Harry, odstawiając pustą już miseczkę na stolik. Był najedzony i szczęśliwy, nie miał ochoty myśleć o tym co działo się na koncertach. 

- Twoje prawie wymiotowanie na scenie.

- Źle się poczułem - stwierdzi krótko, nie chcąc wdawać się w dyskusję z przyjacielem, który naprawdę posiadał umiejętność wyciągania z niego wszystkich informacji.

- Jeśli zżarłeś to co przed chwilą to wcale się nie dziwię.

- O co ci chodzi Nick, co? – zapytał brunet podnosząc głos. Jego nastrój zmieniał się z każdą chwilą.

- O nic, nie unoś się tak. Co się z tobą dzieje?

- Nic, to ta zmiana klimatu – odburknął Harry, zaplatając ramiona na piersi. Niall miał rację, w tym stanie nie powinien spotykać się z ludźmi. 

- Chcecie piwo? – zapytał Niall chcąc ratować sytuację i rozładować napiętą atmosferę.

- Jasne - Nick chyba również nie miał nastroju na kłótnię. 

- A ja chcę herbatę żurawinową, piwo śmierdzi.

- Jak chcesz – powiedział Niall ściskając ramie przyjaciela i zniknął w kuchni, po chwili wrócił niosąc dwie butelki piwa i kubek herbaty. Udawał, że zachowanie bruneta jest normalne i wcale go nie dziwi. 

Rozmowa zeszła na przyjemniejsze tematy i do końca wizyty wszystko szło gładko. Nick jeszcze kilka razy pożartował z Harry'ego, że biega do łazienki jakby miał pęcherz trzylatka. Niall ochoczo mu wtórował, a brunet kazał im się zamknąć grożąc, że wyrzuci ich za drzwi, na co usłyszał tylko głośniejszy śmiech przyjaciół. Po wyjściu Nicka, blondyn kazał Harry'emu iść się położyć, na co ten przystał z ochotą. Leżąc w łóżku ułożył swoją dłoń na brzuszku.

- Hej mały Lou, już jutro cię zobaczę, nie mogę się doczekać. Dobranoc maleństwo, kocham cię, śpij dobrze mój mały Lou – z tymi słowami na ustach zasnął, nie zdając sobie sprawy, że za drzwiami jego sypialni stał Niall słyszący wyraźnie wszystko co powiedział. 

***

- Miłe miejsce prawda? – zapytał Niall, rozglądając się po korytarzu na którym czekali na wizytę u doktor Parker.

- To szpital – skwitował Harry, który zaczynał się denerwować. Bał się, że coś może być nie tak z maleństwem i to będzie jego wina. Nie chciało mu się rozmawiać z Niallem. 

- Całkiem przyjemny szpital – stwierdził uśmiechnięty blondyn, patrząc na pochmurne oblicze przyjaciela.

- Weź uśmiechnij się Hazz, wyglądasz jakbyś miał iść na ścięcie, a nie na spotkanie z fasolką.

- Po prostu się stresuję, nigdy nic nie wiadomo. A co jeżeli coś będzie nie tak? - postanowił podzielić się swoimi obawami z przyjacielem. W końcu to on był jego największym wsparciem. 

- Wszystko będzie w porządku – zapewnił go i tak jak zwykle tryskał optymizmem, działając tym Harry'emu na nerwy.

- A co jeżeli nie będę mógł wrócić samolotem do Australii, bo to zaszkodzi fasolce? Co z koncertem? O Boże, Liam tak się zestresuje, że umrze na zawał w tak młodym wieku, Zayn już w ogóle przestanie się odzywać, a Louis... on przyleci i mnie zabije.

- Jak zdążyłeś powiedzieć tyle słów na jednym wydechu? Panikujesz jak jakaś baba, ogarnij się. Nic złego się nie stanie, mam dobre przeczucia - poklepał po kolanie młodszego chłopaka, który panikował coraz bardziej. Nie chciał, by taki nastrój udzielił się również jemu. 

Ich rozmowę przerwał dźwięk otwieranych drzwi, więc podnieśli się ze swoich miejsc.

- No Harry, chodźmy zobaczyć fasolkę – Irlandczyk ruszył energicznym krokiem w stronę gabinetu lekarskiego zostawiając loczka w tyle. – Dlaczego tak stoisz? Dalej, dalej – cofnął się, chwycił dłoń przyjaciela i pociągnął go za sobą. Wszedł pierwszy do środka i zobaczył starszą kobietę siedzącą za biurkiem, uśmiechającą się szeroko.

- Dzień dobry – przywitał się i pociągnął Harry'ego, który stał w progu nie chcąc się ruszyć.

- Dzień dobry – doktor posłała mu miłe spojrzenie i spojrzała na Stylesa. – Jak się czuje mój ulubiony pacjent?

- Dobrze - wyjąkał cicho Harry.

- Usiądźcie proszę – wskazała im dwa fotele naprzeciwko swojego biurka – widzę, że dzisiaj mam okazję poznać tatusia numer dwa i cóż kochanie muszę przyznać, że masz dobry gust. Wasze dziecko będzie wyglądało niczym cherubinek – roześmiała się widząc ich zarumienione twarze i speszone spojrzenia. – Nie ma się czego wstydzić, jesteście uroczy, piękna z was para. – Nachyliła się wyciągając z biurka jakieś teczki.

- My nie jesteśmy parą - wyjaśnił Styles, czując jak robi się coraz bardziej czerwony na twarzy. Musiał to powiedzieć, Niall nie powinien być uważany za ojca dziecka, to było niewłaściwe na bardzo wielu poziomach. – To nie jest ojciec dziecka, to mój przyjaciel z zespołu Niall – było mu tak wstyd. Bał się zerknąć na Horana i zobaczyć jego minę.

- Jak to nie? – zapytała zszokowana i chyba jej również zrobiło się głupio. – Kiedy wchodziliście trzymaliście się za ręce i nadal to robicie.

- Słucham? – Harry uzmysłowił sobie, że kobieta ma rację, Niall cały czas ściskał mocno jego dłoń. Szybko odsunęli się daleko od siebie – jesteśmy przyjaciółmi.

-Dobrze niech wam będzie – przytaknęła lekarka, odwracając od nich swój przenikliwy wzrok. 

- Będę ojcem chrzestnym – wyjaśnił z dumą Niall.

- On naprawdę nie jest tatą? – kobieta zapytała ponownie Harry'ego, całkowicie ignorując obecność Irlandczyka.

- Naprawdę – przytaknął Harry, starając się ukryć mały uśmiech. 

- Czyli nie będzie małego aniołka? Cóż mam nadzieję, że prawdziwy tata jest równie uroczy jak ten siedzący tutaj – wskazała długopisem na Nialla, którego ego rozrastało się z każdym kolejnym słowem wypowiedzianym przez kobietę. 

- Bardzo pani miła – odparł rozluźniony i zadowolony Niall, słysząc komplementy dotyczące swojej osoby.

- Cóż do czasu, ale to tylko dlatego, że mój pierwszy facet był blondynem. Gdy okazało się, że mnie zdradza odpowiednio przygotowana mieszanka sprawiła, że już nigdy nie miał blond włosów, w zasadzie żadnych włosów.

- Dobrze dla pani, gorzej dla niego – Horan wzruszył ramionami, podsumowując usłyszaną historię.

- Tak – przytaknęła krótko, w końcu wracając do swojej profesjonalnej postawy - Dobrze kochaniutki – zwróciła się do Harry'ego, który siedział na brzegu fotela, nerwowo się na nim kręcąc.

- Tak?

- Żarty żartami, a teraz przejdźmy do rzeczy ważniejszych – odparła kobieta ciągle się uśmiechając. - Czy działo się coś niepokojącego od ostatniej wizyty? Coś cię boli? Czy coś jest szczególnie uciążliwe?

- W zasadzie to nie, chyba wszystko w porządku.

- Cały czas wymiotuje i zrządzi jak stara baba, bez obrazy oczywiście, i ma takie zachcianki, że nam wszystkim chce się wymiotować na widok jego jedzenia – trajkotał Niall, wymieniając wszystko co mu przyszło do głowy. Był nie do zatrzymania, a Harry czuł, jak zażenowanie ogarnia całe jego ciało i umysł. 

- Jesteś pewien, że on nie jest ojcem tego dziecka? – zapytała doktor Eva z cichym śmiechem. 

- Tak jestem pewien, to tylko przewrażliwiony ojciec chrzestny i poza mdłościami nic się nie dzieje, a i one nie są takie męczące. Powoli dochodzimy do kompromisu, prawda maleństwo? – spojrzał na swój brzuch i pogłaskał go delikatnie.

- Dobrze, z waszych opowieści wynika, że wszystko rozwija się prawidłowo, tradycyjnie jak u kobiet w ciąży i to powinno nas cieszyć. Kochanie połóż się na kozetce, zrobimy USG, by zobaczyć dziecko.

- Nareszcie – westchnął blondyn. – Już nie mogłem się doczekać – wstał podekscytowany – no dalej Hazz, szybciej, szybciej.

Harry wstał powoli zastanawiając się kto tutaj tak naprawdę jest w ciąży, on czy Niall. Zrzucił z siebie koszulę i położył ją na oparciu fotela, po czym położył się na wyznaczonym miejscu czekając. Blondyn usiadł obok niego przyglądając się poczynaniom lekarza.

- Ktoś tu powoli się  zaokrągla – powiedziała pani doktor rozsmarowując delikatnymi ruchami żel na jego brzuchu.

- To prawda – stwierdził Niall z miną znawcy – nawet tego nie zauważyłem. Ale to dobrze bo fasolka rośnie i się rozwija tak?

- Tak, tak bardzo dobrze, a teraz zobaczymy twojego dzidziusia – zaczęła badać brzuch loczka czasami zatrzymując się w pewnych miejscach na dłuższy moment. Harry patrzył na monitor, ale nie widział tam za dużo, za to blondyn podskakiwał z radości i przypatrywał się wszystkiemu z zaciekawieniem. Gdy kobieta wskazała na monitorze fasolkę, Niall wpatrywał się w ekran jak zaczarowany. Harry wywrócił oczami, ale uśmiech nie schodził z jego twarzy. Ścisnął mocniej dłoń przyjaciela, gdy w pokoju odbił się głos bijącego serca.

- Hej fasolko – usłyszał podekscytowany głos Nialla – w końcu się widzimy, czy możemy dostać wydruk? – zapytał niecierpliwe. 

- Oczywiście, że... chwileczkę...

- Co się dzieje? Czy coś jest fasolce? – Niall zaczął wyrzucać z siebie pytania, sprawiając, że serce Harry'ego zaczęło bić niespokojnie. 

- Nie, wszystko jest w porządku tylko Harry... będziesz miał problem – zaczęła poważnym głosem, a w oczach loczka ponownie pojawiły się łzy – musisz znaleźć jeszcze jednego ojca chrzestnego, ponieważ... to są bliźniaki – powiedziała radośnie pani doktor, uśmiechając się szeroko. 

- Słucham? – wykrztusił Styles, a przerażenie odmalowało się na jego twarzy. 

- Jesteś w bliźniaczej ciąży skarbie.

- Dwie fasolki? Słyszysz Hazz, dwie fasolki! – Niall przytulił loczka, mocno go obejmując, gdy poczuł jak ten płacze mocząc łzami jego koszulkę. – Co się dzieje? Dlaczego płaczesz?

- Nie rozumiesz? Jak ja sobie poradzę z dwójką małych dzieci? To jest niewykonalne.

- Poradzimy sobie, a ty będziesz najlepszym tatą na świecie. Pomożemy ci, masz nas, twoja rodzina też jest z tobą. Damy sobie radę. Teraz nie możesz się zamartwiać, pomyśl o maleństwach – szeptał cicho  do ucha Harry'ego. –  Z dziećmi wszystko dobrze?

- Tak, wszystko w jak najlepszym porządku. Jesteście tacy uroczy, aż żal, że nie jesteś ojcem tych dzieci Niall. Bylibyście świetnymi rodzicami razem – odparła kobieta rozmarzonym tonem. Niall wybuchł głośnym śmiechem, a Harry siedział głaszcząc swój brzuszek.

- Tutaj masz receptę i wskazówki jak zażywać leki, musisz je brać regularnie i zapraszam za miesiąc. Musisz odpoczywać dwa razy więcej i oszczędzać się, mdłości powinny powoli mijać, więc będzie lepiej.

- Jak to jest możliwe? – zapytał już ubrany Harry.

- Nie masz w rodzinie żadnych bliźniąt?

- Nie, oczywiście, że nie – szybko zaprzeczył, ale nagle coś sobie uzmysłowił.

- To może w rodzinie drugiego taty to się zdarzyło – myślała na głos kobieta, a Niall uważnie przyglądał się Harry'emu, który nerwowo zaciskał dłonie na kolanach uciekając wzrokiem. O Boże pomyślał blondyn to nie może być prawda.

***

Złe przeczucia loczka nie sprawdziły się i mogli spokojnie wrócić do Australii. Nie obyło się bez żartów Nialla, który twierdził, że Harry powinien kupować trzy bilety, a nie tylko jeden. Po powrocie wszystko wróciło do normy. Liam się przejmował, Zayn milczał, Louis opieprzał wszystkie osoby, które stanęły mu na drodze, Harry przesypiał całe dnie, a Niall dużo myślał. Wiedział, że jego przemyślenia i domysły są prawdziwe, po prostu to czuł. Dziwne zachowanie Lou, który postępował tak jakby chciał zabić fasolki i Harry'ego. Loczek mówiący do dziecka Lou junior, bliźniacza ciąża, to wszystko łączyło się i dawało prostą odpowiedź na wszystkie pytania – to Tomlinson był ojcem fasolek.

***

Mieli jeden dzień przerwy między koncertami i Harry postanowił odpocząć w swoim pokoju, przeglądając ubranka dla  maluszków. Chociaż wiedział już od kilku dni o tym, że ma pod sercem nie jedno, a dwoje dzieci to nadal nie potrafił w to uwierzyć. Nie przeszło mu to nawet przez myśl. Owszem wiedział, że mama Lou urodziła bliźniaczki, ale nigdy nie pomyślałby, że go również może to spotkać. Wiedział jednak, że Louis tak jak i pozostali chłopcy nie dowiedzą się o bliźniaczej ciąży. Dla Tomlinsona to niczego nie zmieni, a wprost przeciwnie, może wywołać jeszcze większą złość, za to Liam zacząłby świrować i przejmować się podwójnie. Harry'emu wystarczyło, że wiedział Niall, który od kilku dni przyglądał mu się dokładniej i cały czas czuł jego czujne spojrzenie na swoim ciele. Przed chwilą zakończył rozmowę z mamą. Chciała dowiedzieć się jak przebiegło badanie. Nie mógł się powstrzymać i przekazał jej najnowsze wieści.

- Będziesz podwójną babcią mamo.

- Jak to podwójną? O czym ty mówisz skarbie?

- Będę miał bliźniaki mamo.

- O Boże Harry! – loczek usłyszał pisk po drugiej stronie telefonu – tak bardzo, bardzo się cieszę!

Czując wsparcie rodzicielki cieszył się jeszcze bardziej. Jego duża dłoń od początku rozmowy spoczywała na lekko zaokrąglonym brzuchu. W końcu zaczynało się coś pokazywać, gładził delikatnie swój brzuszek uśmiechając się sam do siebie i bliźniaków.

- Hej moje maleństwa, jak się macie? Babcia Anne nie może się doczekać aby was zobaczyć. Zobaczmy co my tu mamy słoneczka? – zapytał patrząc na stos ubranek leżących na łóżku – Och Darcy będziesz zachwycona tymi sukienkami, ale jeśli bardziej będą ci się podobały bluzy to jestem przekonany, że Lou junior ci je pożyczy, prawda Louis – tak bardzo chciałby widzieć już swoje dzieci, móc je trzymać i przytulać. Nie mógł się doczekać momentu, gdy pierwszy raz je zobaczy, będą malutkie i śliczne, był o tym przekonany. Jego Darcy i Louis. W myślach brzmiało to pięknie i chciał już tak mówić do nich na głos. – Jestem pewien, że wujek Niall nauczy cię grać w piłkę Lou, bo wiesz twój tatuś nie potrafi, ale ty na pewno będziesz miał talent po swoim tacie. Gdy będziesz starszy pooglądamy mecze w których twój tata grał, mam wszystko nagrane. A ty Darcy...

- Harry musimy porozmawiać – do pokoju szybko wszedł Niall z determinacją wypisaną na twarzy.

- Co się stało? – loczek odłożył sukienkę na stosik ubranek i zerknął na przyjaciela.

- Naprawdę nie wiem, dlaczego mi nie powiedziałeś, jesteśmy przyjaciółmi.

- Co? – zapytał zaskoczony loczek. – O czym ci nie powiedziałem? – Styles szeroko otworzył oczy patrząc przestraszony na blondyna.

- Dlaczego mi nie powiedziałeś? – ponowił pytanie Horan.

- Niby o czym? – odpowiedział pytaniem, chociaż doskonale wiedział o co pyta przyjaciel – Niall możesz jaśniej? Nie wiem o co ci chodzi.

- Wiem, kto jest ojcem Darcy i Louisa – powiedział szybko Irlandczyk – nie trudno było połączyć fakty.Nikomu nie powiem, ale musisz mi powiedzieć czy mam rację.

- Skąd ty... jak?

- Harry nie jestem idiotą, usłyszałem jak mówisz do fasolki Lou junior i później to USG na którym okazało się, że będziesz miał dwie fasolki a nie jedną. Ty w rodzinie nie masz bliźniaków, za to Tommo ma, umiem dodać dwa do dwóch.

- To może być każdy, nie musi być Lou, on nie jest jedynym u którego w rodzinie są bliźniaki – odpowiedział nerwowo Harry, ale wiedział, że jest na przegranej pozycji.

- Przestań kłamać i powiedz prawdę - Niall uklęknął przed Harrym łapiąc jego ręce w swoje –  nie płacz.

- Niall- Harry nie dał rady wypowiedzieć kolejnych słów, gdy rozpłakał się głośno. Wszystko się wydało, jeśli dowiedział się Niall to chłopcy również odkryją prawdę, znienawidzą go, a Louis będzie chciał zabić.

- Ciii... już nie płacz – mówił Horan, pocieszając i przytulając go do siebie.

- Nie mów nikomu, proszę cię, to nie może się wydać. Ja nie mogę zniszczyć jego życia.

-  On traktuje cię tak źle, ośmiesza, poniża, mówi tak... tak okropnie na maleństwa, a ty nie chcesz go skrzywdzić? Zabiję go, normalnie go ukatrupię. Jak tylko chłopaki się dowiedzą, właśnie musisz im powiedzieć, oni...

- Nie Niall – powiedział ostrym głosem.

- Co? Jak to nie? Oni muszą wiedzieć, a Lou musi zapłacić za swoje zachowanie.

- Nie.

- Ale Harry...

- Obiecaj mi Niall, nikt nie może się dowiedzieć, to dla dobra maluszków, obiecaj – ton Harry'ego brzmiał desperacko i tak wymagająco, że  nie mógł mu odmówić.

- Obiecuję, nikt się nie dowie, przynajmniej nie ode mnie, ale wiedz, że mam ochotę przywalić Louisowi. – chodził po pokoju Stylesa bijąc się z myślami.

- Daj spokój – poprosił brunet, przeciągając się i wstając z łóżka.

- A co ty tu robisz tak w ogóle? – zapytał zaciekawiony Irlandczyk, chcąc zapomnieć o Lou i całej tej sytuacji. 

- Oglądam ubrania dla moich maleństw. Moglibyśmy wybrać się na zakupy? Chciałbym sam poszukać czegoś dla Darcy i Lou.

- Jasne z chęcią się z tobą wybiorę, ale odpowiedz mi tylko na jedno pytanie.

- Jakie? – zapytał podejrzliwie loczek.

- Dlaczego Louis? Jak to możliwe, że się ze sobą przespaliście? Przecież mógłbyś być z każdym, dosłownie z każdym... Dlaczego wybrałeś właśnie Lou?

Harry spojrzał na przyjaciela, łapiąc z nim kontakt wzrokowy. Zielone tęczówki spotkały błękitne tak podobne do tych należących do Louisa. Właśnie wtedy zrozumiał, że nie zależnie od tego jak bardzo Tomlinson będzie go niszczył, obrażał, mieszał z błotem on zawsze będzie go kochał, ale teraz już nie najmocniej na świecie.            

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top