Rozdział jedenasty
Miłego czytania :)
Harry stał w łazience opierając dłonie o umywalkę. Pochylał się lekko z opuszczoną głową, głośno oddychając. Starał się nie płakać, ale łzy i tak bez jego zgody spływały powoli po policzkach. Wpadł w histerię, dobrze wiedział, że to zły moment, ale nie potrafił tego powstrzymać. Skulił się pod ścianą i ukrył twarz w dłoniach. Próbował powtarzać sobie w głowie pokrzepiające słowa, ale nic z tego nie wychodziło, musiał się otrząsnąć i to szybko. Za kilka minut mieli jechać na podpisywanie kolejnej książki, a on nie wyobrażał sobie siedzenia w tym tłumie osób, które będą go obserwować. Bał się, że ktoś spojrzy na niego i dostrzeże, że zabił swoje dzieci, że był tak beznadziejny i pozwolił im umrzeć nawet o nie nie walcząc. Odliczał w głowie do dziesięciu i oddychał, powoli uspokajając oddech. Otarł twarz i podniósł się, stając przed lustrem. Miał zarumienione policzki, a jego oczy były załzawione, nikt nie mógł zobaczyć go w takim stanie. Wystarczyło, że i tak wszyscy obserwowali go uważnie, oceniając czy ma depresję, czy może już mu przeszło. Odkręcił jeden kurek i pozwolił, by zimna woda zmoczyła jego dłonie. Ochlapał twarz i otarł ją ręcznikiem, a po chwili do jego uszu dotarł dźwięk uderzania o drzwi.
- Harry musimy już jechać, jesteś gotowy?
- Tak, już idę – to oczywiście był Niall, tylko on starł się rozmawiać z nim normalnie, a nie jak z okaleczonym psychicznie chłopakiem. Przejrzał się w lustrze, wyglądał dobrze. Przywołał na twarz szeroki uśmiech, który niespodziewanie wyglądał dość szczerze. Nigdy nie był dobrym aktorem, ale dziś postanowił odegrać swoją rolę szczęśliwego człowieka doskonale.
Wyszedł z łazienki i uśmiechając się zbiegł po schodach, widząc przyjaciół czekających na niego przy drzwiach.
- Co tak długo mały? – zapytał Liam z delikatnym uśmiechem na twarzy.
- Przepraszam, musiałem ułożyć włosy – przejechał po fryzurze dłonią i mrugnął do Liama okiem, na co ten zmarszczył brwi zaskoczony jego zachowaniem – to co jedziemy? Fani czekają prawda? – zapytał i nie czekając na odpowiedź, wyszedł radośnie z domu, pozostawiając ich w osłupieniu. Gdy tylko znalazł się na zewnątrz uśmiech zniknął z jego twarzy.
Po chwili dołączył do niego Zayn i razem stali na chodniku, czekając na samochód, który miał ich zawieźć w wyznaczone miejsce.
- Wszystko w porządku? – zapytał Malik odpalając papierosa i mocno się zaciągając.
- Tak jest dobrze – odparł głosem wypranym z emocji.
Na chwilę zapadła cisza, którą przerwał młodszy.
- Zayn?
- Tak?
- Przepraszam – wyszeptał, spuszczając wzrok na swoje ciemne buty.
- Słucham? Za co mnie przepraszasz ? – zmarszczył brwi nie rozumiejąc swego przyjaciela. Nie spodziewał się, że ten w ogóle odezwie się do niego, a już na pewno nie oczekiwał przeprosin.
- Wiem, że pokłóciłeś się przeze mnie z Niallem, wiem że jestem teraz ciężarem dla każdego z was, ale Niall to tylko przyjaciel, my...
- Harry – przerwał Malik, łapiąc go za brodę tak, by spojrzał na jego twarz.
- Przepraszam, nie chcę byście wszyscy kłócili się przeze mnie.
- Nie masz za co przepraszać i nie jesteś ciężarem. Ja i Niall, nie kłócimy się po prostu muszę przemyśleć kilka spraw, to skomplikowane.
- Porozmawiaj z nim – powiedział błagalnie loczek patrząc na Malika załzawionymi tęczówkami.
- Pomyśle o tym, nie martw się – odpowiedział starszy, a samochód podjechał i reszta chłopaków znalazła się przy nich. Czas na rozmowę minął.
***
Lou czekał na moment kiedy fani zostaną wpuszczeni do środka i rozpocznie się wielkie zamieszanie. W międzyczasie obserwował Harry'ego, który siedział przy stole, w miejscu najbardziej oddalonym od niego. Wszystko wydawało się takie dziwne, jeszcze niedawno było między nimi dobrze, a później się spieprzyło. Ciężko było mu to przyznać, ale może był odrobinę niemiły dla loczka. W końcu przyjaźnili się od tak długiego czasu, a on potraktował go jak gówno. Jednak był w szoku, ta cała ciąża i gejostwo Harry'ego przytłoczyły go, nie wiedział co zrobić, więc najnormalniej w świecie atakował go. Miał nadzieję, że uda mu się porozmawiać z Harrym i wszystko wyjaśnić. Wszyscy poza Zaynem traktowali go jak zło konieczne, a on nie był złym człowiekiem, dlaczego nikt nie potrafił tego dostrzec?
Patrząc na Harry'ego, gdy jechali samochodem, widział że Styles był niesamowicie radosny, a jego entuzjazm momentami przerażał Lou. Kilka dni temu wyglądał jak zniszczony, wykończony życiem chłopak, natomiast teraz tryskał energią. Nie żeby to było złe, ale coś mu w tym nie pasowało. Nie mógł gapić się na niego zbyt długo, ponieważ Niall zabijał go wzrokiem i nie odstępował bruneta na krok. Przy okazji obserwował też Zayna, który przestał spędzać czas z blondynem, co było jeszcze dziwniejsze niż nagła przemiana Styles.
Usłyszał pisk i fani zaczęli wchodzić do środka, ustawiając się z książkami. Tomlinson cieszył się, że siedzi obok Malika, który chociaż starał się go tolerować nie ignorując na każdym kroku. Wychylił się lekko do przodu i zerknął na Harry'ego. Chłopak robił sobie zdjęcie z fanką przy okazji rozmawiając z nią, a po chwili powtarzał te czynności z kolejną osobą. Uśmiechał się, chichotał zachowywał tak jak kiedyś i naprawdę miał nadzieję, że wszystko zacznie wracać do poprzedniego stanu, gdy cały zespół mógł żartować i wspólnie spędzać czas.
- Nie gap się na niego.
- Co? – zerknął na Zayna, który szturchnął go lekko w ramię.
- Masz przestać gapić się na Harry'ego. Niall już zaczyna cię obserwować, więc odpuść – powiedział cicho i wrócił do podpisywania.
- Nie patrzyłem na Harry'ego, tylko na Liama.
- Mhm jasne – wymruczał tylko brunet i nie odezwał się już ani słowem do końca spotkania z fanami.
Gdy nareszcie po kilku godzinach podpisywanie dobiegło końca, szatyn odetchnął z ulgą masując obolałą dłoń.
- Dobra chłopcy, wsiadajcie do samochodu i jedźcie do domu – zarządził Paul i poklepał go po ramieniu – jutro kolejny ciężki dzień przed wami, odpocznijcie – powiedział i popchnął Louisa w stronę drzwi prowadzących na zewnątrz.
***
Wysiedli przed domem, a po chwili byli już w środku, zrzucając z siebie kurtki. Lou czekał na moment, gdy Harry znajdzie się na chwilę z nim sam na sam. Musiał wykorzystać czas, gdy loczek miał dobry nastrój. Tak jak sobie wymarzył, po chwili na korytarzu pozostali tylko oni. Podszedł powoli do Stylesa i położył mu dłoń na ramieniu, na co ten odwrócił się gwałtownie.
- Harry, możemy.... – zaczął, ale chłopak wyminął go i wszedł po schodach na piętro, gdzie po chwili dało się usłyszeć dźwięk zatrzaskiwanych drzwi. Nic takiego nie zrobił, chciał tylko porozmawiać, wyjaśnić sobie kilka spraw, ale Harry odrzucił go pierwszy raz w życiu.
***
Miał naprawdę dość Louisa, wolał gdy ten obrzucał go obelgami i krzyczał na niego przez cały czas. Teraz za każdym razem, gdy trafiał przypadkowo na szatyna ten starał się go zagadywać i z nim rozmawiać, a to męczyło o wiele bardziej. Nie chciał z nim gadać, patrzeć na niego, spędzać z nim nawet chwili, a ten jakby uwziął się na niego, przez cały czas kręcił się w pobliżu. W domu panował chaos, Louis zaczął go prześladować na każdym kroku, Liam spędzał czas z Sophie ponieważ nie mógł z nimi wytrzymać, natomiast Niall i Zayn nie mieli zamiaru się pogodzić. Od kłótni ignorowali się nie zamieniając ze sobą nawet słowa. Harry czuł się winny.
Chciał mieć ponownie więcej czasu dla siebie, móc siedzieć w pokoju i nie rozmawiać z nikim, szczególnie z Tomlinsonem, niestety czekała ich teraz promocja nowej płyty i występy w programach, to znaczyło tylko tyle, że będzie musiał udawać szczęśliwego całymi dniami.
***
- Mamo może przyjechałabyś z dziewczynkami do mnie? Co ty na to? Tak dawno się nie widzieliśmy, proszę cię – wymamrotał do telefonu, wiedząc, że brzmi żałośnie.
- Stało się coś kochanie? Brzmisz jakbyś był zmartwiony.
- Nie mamo, jest dobrze, to znaczy El ze mną zerwała, ale jest w porządku – wolał przyznać się od razu, zresztą lepiej nie mówić tego twarzą w twarz. Był przerażony samą myślą o takiej rozmowie.
- Eleanor z tobą zerwała? – Lou słyszał szok w głosie swojej rodzicielki. Wiedział, że tak właśnie zareaguje, ona i dziewczynki uwielbiały El i teraz ciężko będzie im się pogodzić z jej nieobecnością.
- Tak mamo – przytaknął cicho, wyobrażając sobie minę własnej matki.
- Dlaczego? Co się stało?
- Po prostu już się nie dogadywaliśmy i tyle, konflikt interesów i te sprawy – wyjaśnił krótko, nie mówiąc jej prawy. Nie musiała wiedzieć o wszystkim co się wydarzyło. Im mniej wiesz tym lepiej śpisz, czy jakoś tak.
- Może jeszcze się zejdziecie, musisz ją przeprosić i...
- To przyjedziecie? – przerwał jej szybko, nie mogąc słuchać o byłej dziewczynie.
- Tak Louis, oczywiście że przyjedziemy – głos rodzicielki nie był już taki radosny, jak na początku ich rozmowy. Wiedział, że w jakiś sposób ją zawiódł.
- Muszę kończyć mamo, zaraz będziemy nagrywać występ, kocham cię – powiedział pospiesznie, chcąc jak najszybciej zakończyć połączenie.
- Ja ciebie też.
Rozłączył się i odłożył telefon na bok, zauważył przechodzącego Harry'ego i pobiegł w jego stronę.
- Hej Hazz wiem, że nie chcesz ze mną rozmawiać, ale może jednak zmieniłeś zdanie co? Proszę cię porozmawiajmy, przecież jesteśmy przyjaciółmi prawda? – mówił idąc za nim szybko, gdy nagle wpadł na jego plecy, ponieważ chłopak zatrzymał się gwałtownie – no nareszcie, wiem że nie było między nami dobrze ale naprawimy to.
- Nie Tomlinson, nie naprawimy tego, ponieważ tu nie ma nic co potrzebowałoby naprawy rozumiesz? Jesteśmy w tym samym zespole i tyle, nic więcej nas nie łączy, dotarło to do ciebie? Przestań na mnie patrzeć, mówić do mnie, po prostu traktuj mnie jak obcego człowieka – powiedział i zostawił szatyna samego na pustym korytarzu.
- Ale Hazz przecież jesteśmy przyjaciółmi – wyszeptał i spuścił wzrok na swoje buty.
- Louis co ty tu jeszcze robisz? Wchodzicie na scenę, pośpiesz się – Paul poklepał go po ramieniu i szatyn pobiegł szybko w wyznaczoną stronę chociaż na chwilę zapominając o całej kłopotliwej sytuacji.
***
Cały występ udał się doskonale, poza solówkami Louisa. Nie mógł się skupić, cały czas wspominając rozmowę z Harrym, jego słowa pełne złości. Nie myślał, że będzie tak źle i to go przeraziło. Przy słowach loczka, zaczepki Nialla były niczym, wiedział że spieprzył ten występ, ale nie to go bolało. Zawsze po nieudanym śpiewie to Harry go pocieszał i sprawiał, że zapominał o swoich błędach, teraz gdy przebierał się w garderobie Styles wyminął go bez słowa.
***
Harry siedział na sofie, gdy rozległ się dźwięk dzwonka, a po chwili głośny śmiech Lou. Nie miał pojęcia kto pojawił się w ich domu, do momentu gdy rozpoznał dwa głosy.
- Lou gdzie jest Harry?
- Właśnie chcemy się przywitać z Harrym.
- Dziewczynki przestańcie, Harry nie może... - zaczął szatyn, ale loczek przerwał mu w połowie zdania.
- Kogo ja widzę, czy to moje dwie ulubienice? – zaśmiał się i podszedł do dziewczynek, które przytuliły się do niego mocno.
- Cześć Harry – powiedziały bliźniaczki i gdy się pochylił, cmoknęły go w oba policzki – strasznie się za tobą stęskniłyśmy wiesz? Obiecałeś, że nas odwiedzisz i nie przyjechałeś – wytknęła Pheobe, obrażonym głosem.
- Przepraszam, wiecie jak mało mam czasu prawda? – rozłożył bezradnie ręce, uśmiechając się przy tym uroczo.
- Nie można łamać obietnic wiesz? – zapytała Daisy, przyglądając mu się uważnie.
- Tak, przepraszam – posłał im słaby uśmiech, kątem oka zauważając jak pozostali chłopcy wchodzą do pokoju i witają się z Jay – wybaczycie mi?
- Dobrze, ale żeby mi to było ostatni raz – Pheobe pogroziła mu zabawnie palcem i zachichotała - pooglądamy dziś coś razem Harry?
- Jasne, co tylko chcecie – uśmiechnął się i podniósł wzrok na Jay. Pierwsze co zauważył to jej duży, ciążowy brzuch, zamarł na ten widok, a jego dłonie zadrżały. Nie był na to przygotowany. Wyswobodził się z objęć dziewczynek i podszedł do kobiety - Dzień dobry.
- Witaj Harry – przytuliła go lekko, a on odsunął się szybko, zbyt szybko, by można to było uznać za normalne zachowanie.
- Jak się czujesz? – zapytał cicho, chcąc być miłym w stosunku do mamy Louisa. Kobieta zawsze traktowała w bardzo kochany sposób, nie wyobrażał sobie, by nie zapytać jej o samopoczucie.
- Dobrze kochanie, dziękuję, czy Louis mówił, że to będą bliźniaki? To niesamowite prawda? Po raz kolejny – zaśmiała się radośnie, a Harry poczuł jak coś w nim umarło, coś co już nigdy nie miało się odrodzi i pozostawiło rany, które się nie zabliźnią.
Zrobił krok w tył i dostrzegł, że Niall do niego podchodzi. To było za dużo, nie mógł znieść ich wszystkich, i Jay w ciąży z bliźniętami. On też miał mieć dzieci, miał urodzić bliźniaki, być tatą. Los nie miał prawa go tak skrzywdzić, chciał mieć tylko swoje dzieci, swoje fasolki. Nie mógł patrzeć na Jay.
- Harry... - usłyszał głos Louisa – Harry, proszę cię – odwrócił się i wbiegł na piętro zatrzaskując za sobą drzwi. Osunął się na podłogę, krztusząc własnymi łzami. Chciał być tylko szczęśliwy, nic więcej tylko szczęśliwy. Zakrył usta dłonią, by powstrzymać krzyk. Po raz kolejny rozpadł się na milion kawałków, i nie chciał, by ktokolwiek próbował go poskładać.
***
- Co mu się stało? – zapytała zaskoczona kobieta. Spoglądając po kolei na wszystkich obecnych.
- Nic – odparł krótko Lou – ma teraz ciężki okres.
- Dobrze, to co chłopcy zrobicie ciężarnej kobiecie jakąś herbatę? – zapytała radośnie, opierając dłonie na bolących plecach.
- Oczywiście – Liam zaprowadził ją do kuchni i posadził na krześle, krzątając się po pomieszczeniu.
- Lou, przyjdziesz do mnie? – zawołała po chwili, zastanawiając się, gdzie podziewa się jej jedyny syn.
- Zaraz mamo – odkrzyknął szatyn i spojrzał na schody ze zmartwieniem. Nie wiedział co go podkusiło, ale zrobił krok w ich stronę.
- Nawet nie próbuj – zaczął Niall, patrząc na niego groźnie, ale nie przejął się tym i zaczął iść w stronę schodów. Poczuł szarpniecie i został odwrócony przez blondyna. – Nie idź do niego Tomlinson, chcesz go zupełnie zniszczyć?! – krzyknął Horan, nie przejmując się rodziną szatyna.
- Puść mnie Niall – wyrwał się z jego uścisku – muszę do niego iść rozumiesz? – pobiegł w stronę pokoju loczka i stanął przy drzwiach słysząc głośny szloch chłopca. Pierwszy raz słyszał go tak płaczącego. Nie wiedział nawet, dlaczego właśnie teraz tak go to poruszyło. Usiadł na dywanie opierając się o drzwi, wiedział że brunet z nim nie porozmawia, ale musiał tu być, musiał mu coś powiedzieć. Coś co powinien wyznać już dawno temu.
- Przepraszam Harry, tak bardzo przepraszam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top