Prolog

Asgard

- Astrid!-

- Tak ojcze?-

- Szykuj swój oręż-

- Czeka nas nowy świat?-

- Nie, nie tym razem. Trzeba stłamsić bunt w zarodku-

- Bunt?-

- Lodowe olbrzymy...-

- Nie mów nic więcej ojcze-

Kobieta się uśmiechnęła i spojrzała na swoich towarzyszy.

- Wybaczcie, obowiązki wzywają-

Tłumek wielbicieli niechętnie się rozszedł a bogini od razu nakazała służbie przygotowanie jej oręża. Bogini nosiła srebrną zbroję wykutą przez krasnoludy tak jak jej miecz i tarcza. Gotowa opuściła swoją komnatę i stanęła u boku swego ojca.

- Znów się wybierasz pani na wojnę?-

Zagadnął ją młody Asgardczyk.

- Coś mniej emocjonującego, ale równie krwawego-

- Zatem bądź ostrożna i przyjmij proszę ten mały podarek-

Mężczyzna wręczył Bogini złotą bransoletę.

- Podziękuj dziecko-

Wszechojciec upomniał swą krnąbrną córkę.

- Dziękuję Ci. Masz moje słowo, że wrócę i a nawet przywiozę podarek-

Odpowiedziała z wymuszonym uśmiechem. Gdy mężczyzna odszedł nachmurzyła się.

- Zajmijmy się tym buntem i przelejemy trochę niebieskiej krwi-

Dosiedli swych koni i ruszyli do krainy lodowych olbrzymów. Wszechojciec się nie mylił. Olbrzymy się buntowały i trzeba było pokazać im ich miejsce. Astrid była w swym żywiole i bez trudu pacyfikowała zbuntowanych, a jak trzeba było to bez oporów skracała ich życia. W końcu giganci się poddali sile Odyna i jego córki.

- To zaszczyt móc zobaczyć na własne oczy Odyna i jego córkę-

Rozległ się czyjś głos a bogini od razu przybrała pozycję do ataku.

- A może raczej powinienem powiedzieć Odyna i jego gniew czy też raczej krwawą Astrid-

- Pokaż się tchórzu! Twoje pochlebstwa dla mojej osoby cię nie uratują przed mieczem sprawiedliwości!-

Z mroku wyłoniła się postać. Był to wysoki mężczyzna o czarnych, długich, schludnie zaczesanych do tyłu włosach i zielonych oczach.

- Twa rządza mordu, twa przebiegłość i odwaga moja pani są niezwykle imponujące a twoja uroda jest powalająca-

- Jeśli chcesz paść do mych nóg to chętnie ci pomogę-

- Zrozumiałem aluzję -

- Do rzeczy, chyba, że ci pomóc?-

I skierowała miecz w stronę gardła mężczyzny na co ten się uśmiechnął.

- Nie ma takiej potrzeby mojej pani-

Odsunął ostrożnie od siebie ostrze miecza.

- Chciałbym Ci coś podarować-

- Na litość Wszechojca, mam dość tych podarków-

- Oh, ale ten Ci na pewno przypadnie do gustu-

Uśmiechnął się przebiegle i z mroku wyłoniło się zwierzę, ale nie byle jakie.

- Przyjmij proszę pani tego wilka-

- Chcesz mi oddać w prezencie wilka? Swojego syna Fenrira?-

Uśmiech znikł z twarzy mężczyzny.

- Liczyłeś Loki, że jak przybierzesz ludzką postać to wszystko przejdzie?-

- Jesteś tutaj pani, więc wszystko jest tak jak zaplanowałem-

- Zaplanowałeś to?-

Zapytała rozgniewana.

- Szepnąłem słówko to i tam. Z resztą powinnaś to docenić jako patronka wojny i to nieczystej-

- Nie w momencie, gdy ktoś się zwraca przeciwko ojcu a co za tym idzie mnie-

Wymierzyła miecz prosto w serce boga i zaczęła powoli napierać ciężarem na rękojeść.

- Zatem podarek powinien wynagrodzić to wszystko-

- Sądzisz, że zadowoli mnie twój syn na moich usługach? Mam uwierzyć bogu kłamstw w jego czyste intencje?-

- Tak-

- Zadowoliłaby mnie bardziej twoja głowa na złotej tacy-

- Zawrzyjmy układ. Fenrir będzie Ci posłuszny, walczył u twego boku, a jeśli cię zdradzi lub nabierzesz podejrzeń wrócisz po moją głowę na twoją tacę-

- Oby twojemu synowi zależało na twoim życiu i nie próbował żadnych podstępów, bo zginie razem z tobą-

- Wedle życzenia pani. Fenrir jest twój, jak i nasze życia-

Bogini zabrała miecz i wraz z ojcem i nowym nabytkiem wrócili do siedziby Asów. Jak się okazało Fenrir był oddany swej nowej pani i szybko się do niej przywiązał. Nie odstępował jej na krok co czasem odstraszało wielbicieli bogini wojny.

- A ty znów odprawiasz z płaczem zalotnika?-

Zagadnęła Astrid bogini.

- Sądziłaś, że zwiążę się z mazgajem co słabnie na widok odrobiny krwi?-

Odparowała jej Astrid.

- Tak nie można kochana. Powinnaś sobie znaleźć wreszcie kogoś-

Odezwała się druga bogini.

- I świergolić o miłości jak wy? Nie mam zamiaru być tak żałosna jak wy. Chodź mój wilku-

Wilk podniósł się i podążył za swą panią. Przyjaciółki Astrid uknuły podstęp, który miał ustatkować wojowniczkę, jednak nic z tego nie wyszło, bo Astrid interesowała tylko wojna, niezgoda i podboje. Pewnej nocy boginie zakradły się do komnaty złotookiej i uprowadziły ją. Na ich nieszczęście wycie wilka zbudziło boginię.

- Postradałyście zmysły od tego wtykania nosa w nieswoje sprawy?!-

Wrzasnęła rozgniewana bogini.

- Nie trzeba było odprawiać tylu mężczyzn z kwitkiem-

- Może pośród ludzi nauczysz się co to jest miłość. Do póki jej nie znajdziesz, nie jesteś jedną z nas-

I z tymi słowami boginie wypchnęły Astrid przez Bifrost. Bogini spadła na Midgard i straciła swoje atrybuty bogini wojny, jednak to nie powstrzymało jej przed wojnami, rozlewem krwi i rozbojami. To sprawiło tylko, że znienawidziła je a jej serce stało się kamienne.




















-----------------------------------------------

Nowa historia ‼ 😄

Jej rozdziały będą się jak na razie pojawiać dość rzadko bo skupiam się na razie na głównej historii "Same but still different"

A w dniu dzisiejszym życzę wszystkim wesołych a przede wszystkim spokojnych świąt 🤗🎄🎄


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top