• t h r e e •
Hoseok nienawidził kilku rzeczy, a niektóre z nich były tak absurdalne, że sam wstydził się o nich mówić. Wyjątkiem był Donghyuk, który wiedział o nim rzeczy, o których Seokjinowi się nawet nie śniło. Bo tylko Donghyuk, młody mężczyzna, który zaprzątał większość jego myśli i przywłaszczył sobie jeszcze więcej wolnych chwil jego życia, wiedział o małym fetyszu Junga, jakim były... białe, koronkowe zakolanówki i różowe spodenki.
Autobus, mający zawieźć go na przystanek nieopodal mieszkania jego przyjaciela, który niedługo miał nosić nazwisko Kim z jeszcze większą dumą niż dotychczas, nie pojawiał się. Miał jeszcze całe dwie minuty, a Hoseok już zaczął się denerwować, że nie przyjedzie lub, co gorsza, odjechał przed czasem. Co byłoby niedorzeczne, bo stał w tym miejscu od blisko pół godziny.
W uszach miał słuchawki, które umilały mu drogę gdziekolwiek i pozwalały odgonić wstrętne myśli. Osoby, które zwykł nazywać swoimi rodzicami, były nie wiadomo gdzie, więc napisał do obojga krótkie i zwięzłe wiadomości.
>Jadę do Seokjina i Namjoona na noc, klucz zostawiłem u pani Cheo, bo nie wiedziałem, czy wzięliście swoje
Nie myślcie, że dostał odpowiedź albo chociaż powiadomienie mówiące o tym, że ktoś odczytał te kilkanaście słów. Są rzeczy ważne i nieważne. Hoseok starał się wierzyć, że należał do tych ważnych.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top